fbpx

DLACZEGO WARTO NOTOWAĆ RÓŻNE SYTUACJE Z ŻYCIA DZIECKA

Jeśli śledzicie na bieżąco i od dawna mojego bloga, wiecie, że co jakiś czas podsumowuję zasób słownictwa, czy ogólny rozwój mowy mojej córeczki. Dla mnie blog to też swego rodzaju pamiętnik. O wielu momentach, czy to o śmiesznych przejęzyczeniach, zabawnych wyrażeniach powstałych na skutek mieszania języków czy to o zupełnie poprawnie wypowiedzianych słowach, wyrażeniach, czy zdaniach nawet bym nie pamiętała, nie mówiąc nawet o tym, w jakim okresie zostały wypowiedziane.

Zdaje sobie sprawę, że nie każdy ma czas (w sumie ja też nie mam poza wakacjami i feriami, ale robię sobie czas wolny kosztem snu i na razie się trzymam) i chęci do prowadzenia bloga (dlatego też tak mało jest w sieci informacji o dzieciach “domanowanych” i o tym co udało się z nimi osiągnąć), ale wszystkim rodzicom polecam założenie notatnika i zapisywanie najciekawszych momentów z życia maluszka. Nawet gdybym nie miała bloga, to bym tak robiła.

Ten pomysł nie jest mój. Poleciła mi go jedna z moich nauczycielek włoskiego, która właśnie taki notatnik prowadziła. Podobno syn po latach uwielbiał jak go wyciągała i opowiadała mu jak to było jak był mały. Dla dzieci ten czas, którego nie pamiętają na pewno jest niesamowicie magiczny. Widzę to nawet po mojej Mai. Odświeżyłyśmy nasze pierwsze książeczki do czytania globalnego, które wprowadziłam jak Maja jeszcze mówiła w większości po swojemu. Jak pamiętacie z wpisów na ich temat, które możecie znaleźć tutaj i tutaj, wprowadzałam je zupełnie zgodnie z Domanem, czyli 3 x dziennie przez 5 dni pomijając aspekt wprowadzania pojedynczych słów wcześniej, czego nie zrobiłam, a według Domana powinnam, więc słowa, które się u nas nie pojawiły Maja poznała przed drugim podejściem do tych książeczek. Jako, że czytałam je Mai wcześniej co najmniej 15 razy istniało ryzyko, że będą już dla niej nudne. Okazało się, że są hitem. Maja za każdym razem prosi o przeczytanie jeszcze raz…i jeszcze raz…i jeszcze raz…Widzę po jej oczach, że jest zafascynowana zdjęciami, ogólnie widokiem siebie ponad rok wcześniej. Czasem jak biorę jedną z tych książeczek, w której jest zdjęcie jak gryzie kolorowe włosy słonia na biegunach, podbiega do tego słonia i przyjmuje tą samą pozę co na zdjęciu. Po ponownym wprowadzeniu tych książek chciała przez kilka dni, żebym ją nosiła “like a baby” (jak małe dziecko) w pozycji poziomej. Podsumowując, fascynacja maksymalna. Teraz możecie sobie wyobrazić jak zareaguje starsze dziecko, które jeszcze więcej rozumie, nie umniejszając rozumienia świata przez moją córeczkę.

A co do notatnika, którego prowadzenie wam polecam, ja sama osobiście takowego nie mam. Wszystkie zapiski docelowo zostają przepisane na bloga, więc wygląda to u mnie trochę chaotycznie. Notuję na różnych skrawkach papieru, które akurat mam pod ręką, czasem na kalendarzu, na karteczkach samoprzylepnych, dyskretnie w telefonie, jak nic innego nie mam pod ręką…jednym słowem: wszędzie, gdzie się da. Mam zasadę, że przy Mai nie korzystam z komputera, więc przepisuję informacje z karteczek na komputer zwykle wtedy, kiedy śpi. W sumie można powiedzieć, że mam notatnik online. Wam sugeruję założyć taki, jaki jest dla was wygodniejszy. Nawet jak od czasu do czasu nagrywamy nasze maluchy to na nagraniach często nie uda nam się uchwycić tych najbardziej magicznych momentów. Zapisać da się wszystko. To zdecydowanie przemawia na korzyść notowania. Niemniej jednak na potrzeby tego wpisu udało mi się kilka fajnych nagrań znaleźć. Możecie je zobaczyć w ostatniej części posta.

DZIECI SIĘ ROZWIJAJĄ W SWOIM TEMPIE, ALE TE “DOMANOWANE” Z ODPOWIEDNIM PODEJŚCIEM RODZICA – SZYBCIEJ

Czytając moje wpisy i oglądając filmiki miejcie na uwadze to, że każde dziecko jest inne i każde rozwija się w swoim czasie i w swoim tempie. Jest to zależne zarówno od samego dziecka, jak i tego czy zaistniały czynniki wspierające rozwój mowy, o których pisałam tutaj, a do których w przypadku starszego dziecka dodałabym jeszcze gry planszowe, o których możecie przeczytać w ostatnim artykule.

Podejrzewam, że nie ma dwóch dokładnie tak samo rozwijających się maluchów, dlatego chciałabym żebyście wiedzieli, że nie wrzucam tutaj tych wpisów i filmików, żebyście porównywali rozwój swoich dzieci z rozwojem mojej Mai. Jak wam przyjdzie coś takiego do głowy to pamiętajcie, że Maja jest “domanowana” od 5-6 miesiąca życia, niemalże od urodzenia nie miała dnia bez książki, codziennie od urodzenia ma kontakt z dwoma językami, niedawno doszedł jeszcze trzeci język – włoski, a ostatnio doszło niemalże codzienne układanie puzzli, zabawa grami planszowymi i łamigłówkami matematycznymi oraz szereg innych aktywności, ćwiczeń i zabaw rozwijających prawą półkulę mózgu, o czym muszę w końcu napisać. Dodatkowo nadal jest karmiona piersią i wierzę, że to też ma na nią pozytywny wpływ. Może być z nią porównywany jedynie maluch, z którym rodzic robi dokładnie to samo, co jest niemożliwe. Możliwe, że geny też odgrywają tutaj pewną rolę. Kto wie 🙂

Jeśli uczycie swoje dzieci czytania metodą globalną, czy może korzystacie z innych programów opracowanych przez Glenna Domana, na pewno już po kilku-kilkunastu miesiącach zauważycie, że wasze dziecko rozwija się szybciej w stosunku do rówieśników, a często nawet w stosunku do starszych dzieci. Edit: w związku z dyskusją z jedną mamą muszę dopisać, że nie chcę brzmieć, jakbym dzieliła mamy na “domanujące” i całą resztę; nie umniejszam tutaj wychowania według zasad Montessori, samej dwujęzyczności zamierzonej, czy ogólnie ekspozycji dziecka na języki, na książki itp. niekoniecznie korzystających z metody Domana, do której tak, czy tak zachęcam. Bardziej dzielę rodziców na świadomie wychowujących swoje dzieci niezależnie od metody i tych, którzy ograniczają się tylko do zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych dziecka lub którzy kupują kilkulatkowi tablet, czy sadzają przed telewizorem, bo wtedy mają czas dla siebie, czyli generalnie tych, którzy niezbyt przykładają się do rozwoju intelektualnego, czy fizycznego, bo ten jest równie ważny swojego malucha. Przy okazji tego komentarza serdecznie dziękuję mamie, która mi na to zwróciła uwagę. 

Ktoś ostatnio pytał w grupie na Facebooku, którą założyłam, kiedy możemy zacząć “sprawdzać” efekty naszej pracy z dzieckiem. O sprawdzaniu napisałam osobnego posta, ale jak ktoś rzeczywiście ma ciśnienie, żeby szybko widzieć efekty, to właśnie pierwszym efektem stosowania metody Domana jest wcale nie to, że dziecko zaczyna czytać, czy że za każdym razem wybiera właściwe karty w programie matematycznym, ale to, że zaczyna coraz bardziej wyprzedzać z rozwojem rówieśników, z którymi rodzice nic nie robią. Potwierdzam to ja, potwierdza “inspirująca mama” i na pewno wiele innych mam potwierdzi. Nie wierzycie? Jeśli jeszcze nie zaczęliście żadnego programu Glenna Domana ze swoim dzieckiem, zacznijcie i na pewno będziecie mieć podobne do naszych obserwacje. Wypowiadam się jednak tutaj na temat doświadczeń mam, które zaczęły wychowanie z Domanem w pierwszym roku życia maluszka: ja w 5-6 miesiącu, “inspirująca mama” od urodzenia. Jak któraś z mam, która zaczynała ze starszym maluchem podzieli się swoimi obserwacjami, napiszę. Zapraszam też do dzielenia się doświadczeniem w komentarzach, które są zawsze mile widziane i które motywują mnie do pisania tego bloga.

JAK PRZEBIEGA ROZWÓJ MOWY DZIECKA DWUJĘZYCZNEGO

Jeśli chodzi o rozwój mowy w dwóch językach mojej Mai na etapach wcześniejszych możecie o nim przeczytać w poniższych postach:

  1. wideorelacja z rozwoju mowy dziecka wychowanego w dwujęzyczności zamierzonej do 18 miesiąca: są tutaj też filmiki, z których nie zrozumiecie chwilami nic, ale warto obejrzeć, chociażby po to żeby się pośmiać
  2. wideorelacja z rozwoju mowy dziecka wychowanego w dwujęzyczności zamierzonej w 19 i 20 miesiącu: tutaj już widać, że Maja jest prawdziwie dwujęzyczna

Od czasu, kiedy skrupulatnie zapisywałam każde nowe słowo wypowiedziane przez moją córeczkę zarówno w języku polskim, jak i angielskim dużo się zmieniło. Zliczyłam zasób słów w obu językach, jaki miała w wieku 18 miesięcy i na tym skończyłam bieganie po domu z karteczką i męczenie męża, żeby zapamiętywał albo zapisywał wszystko co powie, jak mnie przy Mai nie ma. Teraz czasem coś ciekawszego zapiszę, czasem mi uleci, generalnie różnie z tym bywa, ale nie prowadzę żadnych statystyk, więc w niczym to nie przeszkadza. Tak poglądowo chcę mieć chociaż kilka wyrażeń i ciekawostek z każdego miesiąca. Może was też zainteresują. Chociaż zapisuję tylko wybrane sytuacje i dość niesystematycznie uzbierało się tego całkiem sporo, o czym za chwilkę się przekonacie czytając. 

Zanim wczytacie się w podsumowanie od 21 miesięcy do ukończenia 2 lat, uprzedzę was, że w 20 miesiącu życia Maja miała pierwszy kontakt z językiem włoskim. Wcześniej też na pewno słyszała ten język, bo się często uczyłam przygotowując się do egzaminu CELI4, ale to był taki pośredni nieplanowany i przypadkowy kontakt. W 20 miesiącu zabrałam ją na konwersacje do Włoszki, u której przygotowywałam się do części ustnej egzaminu, a do której nadal chodzę, żeby utrzymać płynność mówienia. Dość systematycznie język włoski wprowadzam od 23 miesiąca. O szczegółach napiszę innym razem, a wspomniałam o tym tutaj, bo w podsumowaniu rozwoju mowy mojej Mai ten język też się kilkukrotnie pojawia potwierdzając, że potrzeba niewiele, aby osiągnąć wiele, o czym pisałam tutaj.

21- miesięczne dziecko i rozwój mowy

Wiele różnych sytuacji z tego miesiąca życia Mai utwierdziło mnie w 100% w pewności, że moja córeczka rozróżnia języki, które słyszy u nas w domu. Do mojej mamy mówi “księżyc,” a chwilkę potem, bo oczywiście fascynacja księżycem jest, do mnie “moon.”

Maja coraz częściej chce postawić na swoim, co takie fajne nie jest z punktu z mojego punktu widzenia jako mamy, ale przy okazji tego pojawiły się dość częste wyrażenia:

-not this (nie to) – jak już pewnie gdzieś wspomniałam, mamy taki problem z jedzeniem, że bez bajki, czy piosenek Maja nie chce jeść w ogóle, więc na ten czas korzystamy z dobrodziejstw komputera. Moja córeczka już się zorientowała, że może wpływać na to co jej puszczę, więc jak nie jest zadowolona mówi właśnie “not this”

– different cup (inny kubek) – tu nawet nie chodzi o nowe wyrażenie, bo takich pojawia się mnóstwo, ale o to, że rozumie, że coś jest takie samo lub różne

– bigger (większy) oraz smaller (mniejszy) – ciekawa jestem jak u waszych maluchów, ale kierując się fragmentem książki Natalii i Krzysztofa Minge “Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka” dzieci mają problem z porównywaniem różnych rzeczy. Jeśli to prawda to Maja jest niesamowicie do przodu pod tym względem. Co ciekawe ta wzmianka o trudnościach z porównywaniem znajduje się w rozdziale o wprowadzaniu w świat matematyki starszych dzieci tzn. w wieku powyżej 3 lat.

– palla (piłka) -po pierwszym spotkaniu z Włoszką, na którym w sumie my sobie rozmawiałyśmy, a Maja się bawiła, jak chciała coś powiedzieć to “cisnęła” na angielski przez kilka dni powtarzała słowo “palla”

– ciao (cześć)- po 3 tygodniach od kontaktu z włoskim, bo tak wyszło, że planowałyśmy spotkanie i zabawę z jej 5-letnią wnuczką nagle “wyskoczyła” z tym słowem

– kojarzy, że słowa “ciao” (cześć) i gatto (kot) są włoskie, bo jak tylko zacznę mówić po włosku, często zaczyna je wypowiadać. Jak pamiętacie pisałam tutaj o naszej strategii wychowania dwujęzycznego i o tym, że mówię do Mai w 100% po angielsku z jednym wyjątkiem, o którym przeczytacie tutaj. Teraz staram się wprowadzać bardzo delikatnie język włoski zainspirowana wpisem na innym blogu dotyczącym uczenia dziecka języka, którego się nie zna. Zaraz po przeczytaniu tego posta pomyślałam sobie, że skoro mój włoski, chociaż jest u mnie językiem słabszym niż angielski, jest jednak na potwierdzonym egzaminem poziomie C1 i teoretycznie mam uprawnienia, żeby go nauczać, to warto spróbować przekazać go mojej córeczce.

– ninna nanna (kołysanka) -Maja uwielbia włoską kołysankę “Ninna nanna” i jak wieczorem pytam, co chce abym jej zaśpiewała , a ona często mówi, że tą, chociaż śpiewam jej zawsze jeszcze 3 angielskie i w sumie tą włoską wprowadziłam miesiąc wcześniej

– Co to jest? – Maja sprytnie kombinuje jak się tu więcej nauczyć. Naprawdę! Zgadzam się z Domanem, że małe dziecko ma ogromny zapał i pęd do nauki. Rozmawiając z babcią o książce po polsku, w  pewnym momencie krzyczy do mnie: “Mummy, look!” i jak podejdę pada pytanie “What’s this?” Działa to też w drugą stronę. Jak ja jej cos powiem po angielsku, a ona sobie zda sprawę, że nie zna tego w języku polskim albo, że nie jest pewna pyta babci albo taty “Co to jest?” To po raz kolejny potwierdza, że jest w pełni świadoma tego, że ja mówię inaczej, a wszyscy inny inaczej.

Boli brzuch. – Jakiś czas po wyrażeniu: “Kubę boli brzuch.” na kartach do czytania globalnego.

22-miesięczne dziecko i rozwój mowy

Maja zaczyna nucić fragmenty wspomnianej przeze mnie wcześniej włoskiej  kołysanki „Ninna nanna.”

Wrociła piosenka „Baby shark” w calej postaci. Może pamiętacie, ale Maja śpiewała ją w wieku 19-20 miesięcy i zostało to uwiecznione na wideo, które możecie obejrzeć tutaj. Potem na jakiś czas zamilkła w temacie.

Jeśli chodzi o polski repertuar piosenek Maja zna i śpiewa w całości piosenkę “Wlazł kotek na płotek,” a częściowo: „Panie Janie” „Ta Dorotka” oraz mówi coraz bardziej pełnymi zdaniami, chyba, że jej się nie chce. W przypadku napadów lenistwa w mówieniu mówi do mnie bardzo rozkazującym tonem z grymasem na twarzy nie znoszącym sprzeciwu np. “baby shark.” Ma to oznaczać, że ja mam jej zaśpiewać tą piosenkę.

Już potwierdziłam, że nie jestem odosobniona z tym, że moje dziecko ma olśnienia, które to określenie przejęłam od jednej z mam na Facebooku. Podobnie jak to ma miejsce u nas, owe olśnienia mają często miejsce wieczorem lub nawet w nocy. Wtedy Maja mnie zaskakuje całym zdaniem angielskim lub jak jest tata w pobliżu to polskim i nie tylko. Z 22 miesiąca mam takie: “Remember what you say.” (Pamiętaj co mówisz.) Nie mam pojęcia skąd to wzięła i czemu akurat to wtedy powiedziała, ale zgodnie stwierdziliśmy z mężem, że akcent ma o wiele lepszy niż mój. Niesamowite!

Zaczęła bawić się językiem na przykład wymyślając własne słowa. Np. “czytając” książeczkę w podobny sposób jak na wideo, które zamieściłam tutaj “czyta” “chatter” zamiast “tractor” i widać, że bardzo ją to cieszy. Śmieje się rozbawiona i jak mówię, że to nie to, to tym usilniej bawi się w czytanie mówiąc “chatter.” Czasem wymyśla słowa w tylko sobie znanym języku. Jak powie coś niezrozumiałego i mówię jej, że nie rozumiem sama pyta “Co to ….?” W miejsce, w którym u mnie są kropeczki “wstawia” słowo, które w danym momencie wymyśliła. A skąd ja mam wiedzieć co to? 😛

Uwielbia książkę o trzech świnkach, która nam się trafiła po ….włosku. Przeglądając ją ze mną na razie nie pozwala mi jej czytać po włosku tylko pyta o poszczególne obrazki mieszając polski z angielskim: “Co doing?” (Co robi/robią?).

Potrafi powtórzyć za tatą takie długie słowa jak “światełko” i “nietoperz.” Na razie sylabowo.

Używa przyimków w dwóch językach. Zdałam sobie sprawę, że niektóre zwłaszcza w języku polskim pojawiły się jeszcze wcześniej. Przegapiłam moment, w którym na przykład pierwszy raz powiedziała “do mamy.” Jako, że mnie cieszy bardziej jej rozwój angielski pochwalę się, że z jej ust usłyszałam takie zdania i wyrażenia, gdy miała 22 miesiące, oczywiście z przewagą przykładów angielskich: 

There’s something on the titty. – Coś jest na cycu.

in the mouth- w buzi

in the hole- w dziurze (komentuje, jak coś wpadnie)

na stole

W wieku 22 miesięcy pojawiło się u Mai pierwsze pytanie z o przyczynę w języku polskim: “Czemu płaczesz?” To pytanie zadała sama sobie.

Liczy chwilami nawet do 15 w języku angielskim. W języku polskim słyszałam najwięcej do 10. 

22,5 miesiąca i dwujęzyczność 

Pierwsze pytanie o przyczynę w języku angielskim nieco pomieszane z polskim: “Why nie dancing?” (Czemu nie tańczysz?) Pytanie skierowane do taty, który z Mają zwykle tańczy przed snem, żeby ją wyciszyć. 

Zmieniła sobie angielskie “clap” na polskie “klapiesz” zamiast “klaskasz.” Tata ją poprawił. 

Lubi włoskie słowa “su” (w górę) i “giu” (w dół). Bawimy się tak, że podnoszę ją w górę i w dół, z tym, że w dół leci nagle i o wiele szybciej niż w górę. Innym razem w temacie włoskiego stała na stole i nagle powiedziała: “Sto bene!” (Mam się dobrze.)

23-miesięczne dziecko i dwujęzyczność

Na lekcji języka włoskiego, a raczej na spotkaniu z Włoszką i jej wnuczką i przy wspólnej zabawie pomieszała język angielski z włoskim pytając: “Where’s gatto?” (Gdzie jest kot?). Innym razem usłyszałam od niej “my piccola” (moja malutka), gdzie początek jest angielski, a drugie słowo włoskie.

Zaledwie kilka dni po tym jak pojawiło się u niej polsko-angielskie zdanie “Idziemy daddy” (Idziemy do taty) udało mi się poprawić na stuprocentowo angielskie “Let’s go to daddy”. Zrobiłam to między innymi z pomocą czytania globalnego. Wydrukowałam jej to zdanie napisane odpowiedniej wielkości czcionką i kilka razy pokazałam. Potem wystarczyło już, że zastosowałam strategię tzw. feedingu, o której wspomniałam tutaj. Gdy zaczęłam “Let’s …” mówiła całe zdanie. 

Maja sama siebie chwali mówiąc: “Brawo! Ślicznie!”

Zna i śpiewa całą piosenkę “Aaa kotki dwa.” Możliwe, że do tego przyczyniła się książeczka z tekstem tej piosenki w wersji globalnej, którą możecie pobrać tutaj

Używa porównań zarówno w języku polskim, jak i angielskim:

green like a grass (zielony jak trawa)

zielony jak trawa

zółty jak slońce

Zadała tacie pytanie “How are you?” (Jak się masz?) Odpowiedział jej po angielsku. Ona wie, że tata mówi po polsku, ale chciała pewnie eksperyment zrobić.

Pojawiły się takie kwiatki językowe w języku polskim jak “Nie ma gwiazdków” (poprawnie: Nie ma gwiazdek), czy “znalazłem,” gdy mówi o sobie a przecież jest dziewczynką. To ostatnie pewnie wynika z tego, że po polsku mówi do niej tata.

Język włoski jest u nas wprowadzany naturalnie, bez tłumaczenia. W wieku 23 miesięcy na pewno rozumie “Dimmi…” (Powiedz mi), bo powtarza chociaż początkowo łącznie z tym wyrażeniem “Powiedz mi.” Teraz już coraz rzadziej, więc podejrzewam, że zrozumiała, że “dimmi” to coś takiego jak “say” i tego nie powtarzamy, tylko wyrażenie po tym. Jak w czasie naszych 30 minut z włoskim powie do mnie “mummy” (mamusiu) to jej mówię, że teraz jestem “mamma” i dokładnie tak mnie nazywa. 

23, 5 miesiąca i tu zaczyna się prawdziwy potok słów i zdań

Przykładowe wypowiedzi Mai z tego okresu w języku polskim:

Hura, udało się owieczkowi! (poprawnie: owieczce)

Gdzie ona wyszła?

Mam balona.

Tam jest mama. Wróciła z pracy. 

Co to za hałas?

Tak musi być poskładane. Tak ładnie.

Maja wyszła na parapet. Hura!

Co to antyk? – Zadaje pytania o słowa, których nie zna i w sumie nie wiadomo, gdzie usłyszała. Raz tata mi zgłosił, że go zaskoczyła poważnym takim poważnym pytaniem.

Maja jest gotowa.

Co to może być? – To pytanie stało się dla mnie inspiracją do stworzenia książeczki do czytania globalnego o tym tytule. 

To niesamowite! – komentarz Mai po tym jak jej puściłam z kamerki filmik, w którym układa piankową matematykę

Wyszłam sobie.- komentarz Mai po tym jak wyszła na parapet. 

Cie różowy balonik. (Chcę różowy balonik)

Tata idzie odpalić samochód.

Chodź się. (Chodź) – Nie wiem skąd jej się bierze to “się.”

Ja uciekam się. (Ja uciekam)

Tak nie można.

Szkoda.

Co to strzeliło?

Ja nie cie. (Ja nie chcę.)

Przykładowe wypowiedzi Mai z tego okresu w języku angielskim: 

stumble trip (krok, trzask)- z książki “We’re going on a bear hunt” (Idziemy na niedźwiedzia), do której puszczam też płytę CD

Hello, little ones.- prawdopodobnie przyswojone z bajki Peppa Pig. Śmiesznie, bo witała się z nami tak niezależnie od tego, czy byliśmy razem z mężem, czy byłam sama. 

Don’t worry! I just find it. (Nie martw się! Tylko to znajdę.) – Nie do końca poprawnie gramatycznie, ale zrozumiałe.

Very good! – Bardzo dobrze!

Mummy says that’s okay. (Mama mówi: “W porządku.”) – książki o korzystaniu z nocnika. 

It’s such a lovely day to play. (Jest taki fajny dzień na zabawę), a niedługo potem dokładnie jak w książce: “Hip, hip, hooray! It’s such a lovely day to play.”- z książki “Henry Hippo” (Hipopotam Henry) do której puszczam też płytę CD

I’m stuck. (Utknąłem.) – z tej samej książki, o której wspomniałam wyżej

Can you help me? (Możesz mi pomóc?) – znowu Maja przejęła z książki o hipopotamie

Jak widać książeczka o hipopotamie, który utknął w błocie robi u nas furorę, chociaż częściej Mai puszczam płytę do słuchania niż czytam (podarła jedną kartkę, bo książka nie jest dostosowana do dzieci w jej wieku pod względem jakości papieru). 

Your tummy is too big. (Twój brzuch jest zbyt duży.) – podejrzewam, że z bajki Peppa Pig. Tak powiedziała kiedyś do taty. 

What’s that noise? (Co to za hałas?) – tu mam dwa typy: albo z bajki o śwince Peppie albo z jednej z płyt Helen Doron, które posiadam dzięki uprzejmości jednej z czytelniczek tego bloga. Wiem, że będziesz to czytać, więc dziękuję Ci też tutaj serdecznie za możliwość przegrania. Naprawdę działają cuda.

I’m happy. (Jestem szczęśliwa.)- wpływ płyt Helen Doron

What is human? (Co to jest “human”?) – Usiadła na schodach i z poważną miną zadała mi to pytanie. Zdębiałam. Nie mam zielonego pojęcia, gdzie mogła usłyszeć to słowo “human” (człowiek).

Don’t look. (Nie patrz)

Can’t reach it. (Nie mogę tego dosięgnąć)- Maja komentowała fakt, że karty z matematycznymi kropkami były za sofą. Dostały się tam w czasie zabawy matematyką. 

I’ll show you. (Pokażę ci.)

Mummy, I’m climbing. (Mamusiu, wspinam się.)

Przykładowe mieszane wypowiedzi Mai:

Maja jest clever baby. (Maja jest mądrym dzieckiem.) – Coś fajnego wcześniej powiedziała i ja jej mówię, że muszę to zapisać. Sięgnęłam po długopis i kartkę i usłyszałam dokładnie taki komentarz. Chyba jest zadowolona z tego, że czasem notuję co powie.

Tak, show you. (Tak, pokażę ci.)

Chcę walk and turn around. (Chcę chodzić i kręcić się w kółko.) – Ta mieszanka pojawiała się tak często, że postanowiłam ją oduczyć polskiego “chcę” i nauczyć angielskiego “I want.” Udało mi się, a zrobiłam to za pomocą książeczki, którą możecie pobrać tutaj.

Umiem jump like a frog. (Umiem skakać jak żaba.)

Z rozmów Mai z tatą:

Maja: Tato popatrz!

Tata: Na co mam popatrzeć?

Maja: Na Maję.

(…)

Tata: Mam katarek.

Maja: Poor daddy. (Biedny tata)

Rzuć to me. (Rzuć do mnie)

Z rozmów mama-Maja-tata:

Ja: One is red. (Jeden jest czerwony.)

Maja do taty: Jeden jest czerwony.

Dodam tutaj jeszcze, że takie sytuacje, że Maja tłumaczy coś z angielskiego na polski np. dla taty są u nas dość częste. Chociażby przykład z rozmową z tatą przez telefon. Mówię jej po angielsku, żeby powiedziała tacie o danym dniu, że była na “slide” (zjeżdżalni) itp. i słyszę, jak Maja do telefonu mówi, że  była “zjeżdżalnia.” Innym razem Maja coś przeskrobała i powiedziałam, że “Mummy is sad.” (Mamusia jest smutna.) Pobiegła do taty i zdała mu relację: “Mama jest smutna.”

Tata popatrz się jak Maja kicknie balona. – mieszanka polskiego z angielskim “kick” – kopać. 

Maja do mnie: Mummy, to jest sheepa. (“sheep” w języku angielskim to owca), a za chwilę do taty: Tata, co to sheepa?

Pierwsze rozmowy w języku włoskim:

Innego dnia Maja sama zainicjowała rozmowę po włosku. Zaczęła liczyć: Uno, due, tre.., a ja jak na sygnał przeszłam od razu na ten język. 

Ja: Ciao  (Cześć)

Maja: Ciao

Ja: Come stai?  (Jak się masz?)

Ja: Dimmi….sto bene. (Powiedz…mam się dobrze.)

Maja: Grazie.  (Dziękuję)

23,5 miesięczna Maja zdaje sobie sprawę z tego, co to są wyrazy. Pyta np. „Aunt, co tu pisze?” (Ciociu, co tu pisze?) mieszając polski z angielskim.

Dwulatek i rozwój mowy:

W końcu przechodzimy do sedna, a tym samym do aktualnych informacji, bo moja Maja ok. 3 tygodnie temu skończyła dwa lata. W sumie do napisania tego postu skłoniło mnie to jak jej angielski rozwinął się na wyjeździe. Wcześniej jeździłam na szkolenia z programu Erasmus +, o których pisałam na stronie O mnie sama. Teraz nie jest to możliwe, więc wyjechałam do Czech z całą ekipą: z Mają oraz dodatkowo z siostrą i jej chłopakiem, aby miał się nią kto opiekować w czasie jak będę uczestniczyć w szkoleniu.

Cuda wianki się tu dzieją, chociaż kontakt z polskim jest równie duży jak w Polsce. Jednak ja nie muszę się przygotowywać na drugi dzień do pracy itp. więc mam więcej czasu dla Mai. Pokazała mi, że zna piosenki w języku angielskim, o których nie miałam pojęcia, że je zna, a o jednej nawet, że słuchała (pewnie tata puszczał). Tworzy takie piękne zdania w angielskim, że jestem z niej naprawdę dumna. Większość przykładów, które wypisałam oraz piosenki są z ostatnich kilku dni. Zamieściłam też próbkę jej śpiewu w języku, który sobie sama wymyśliła w wieku 23 miesięcy. Na wideo kolejno usłyszycie: 

– fragment rozmowy z Mają o owieczkach i biedronce związanej ich umiejętnością siedzenia (mała owieczka nie potrafi, duża potrafi, biedronka siedzi)

– śpiew Mai w języku wymyślonym przez nią

-piosenki angielskie “The Wheels on the Bus” (mały fragment, ale nawet nie wiedziałam, że ją zna), “Itsy Bitsy Spider” oraz “Baa Baa Black Sheep.”

Zwróćcie uwagę na to, że rozumie piosenki, bo bardzo się wczuwa podczas śpiewania. Poza tym bawi się tekstem i zmienia słowa np. przechodzi z “itsy, bitsy spider” (nie wiem, czemu tak inaczej to wymawia, chociaż trudniejsze słowa łatwo jej przychodzą) do “big spider” (dużego pająka). Bardziej fascynuje Maję wersja piosenki o dużym pająku.

W ostatniej piosence zapomniała tekstu to sama wymyśliła, że zamiast “little boy” (mały chłopiec) będzie “little master” (mały pan). Słyszycie pytający ton w głosie? Jakby chciała się upewnić, czy tak może być. Zresztą tą piosenką się bawi zwykle na całego. Oryginalnie “Baa, Baa, Black Sheep” jest o czarnej owcy, a Maja czasem śpiewa jak w oryginale, a czasem zmienia owcę na “little sheep,” “big sheep” oraz “white sheep” (little – mały, big- duży, white- biały). Jej prywatna owca-poduszka jest biała. 

Przykładowe wypowiedzi Mai z tego okresu w języku angielskim:

To nie jest tak, że Maja zawsze mówi całymi zdaniami. Te idealne bezbłędne zdania to takie przebłyski, które zdarzają się każdego dnia, ale jeszcze nie mogę z nią nagrać na zawołanie konwersacji tak, żeby była gwarancja, że nagram właśnie same takie zdania. Mówi różnie: czasem byle jak, czasem pięknie zarówno po angielsku, jak i po polsku, czasem miesza, a czasem śpiewa i mówi w wymyślonym przez siebie języku, o czym wspomniałam wcześniej.

Here I come. (Nadchodzę.) oraz Find you! (Znalazłam cię.)- Podczas zabawy w chowanego. Piszę dokładnie tak jak powiedziała, bez poprawiania.

What a funny Maja! (Jaka śmieszna Maja!)- kto z was zna angielski będzie wiedział, że z błędem.

Are you kidding? (Żartujesz?)

It’s getting dark. (Robi się ciemno.)

I’m going to sleep. (Idę spać.)

Mummy, look! How many lamps! (Mamusiu, patrz! Ile lamp!) – Na cały głos w kościele, gdy ją wzięłam po raz pierwszy.

Maja wants to go home. (Maja chce iść do domu.) – Podczas tej samej mszy i równie głośno, gdy jednak zdecydowałam się iść bliżej wyjścia. 

Mummy, catch me. (Mamusiu, złap mnie.) – Podczas tej samej mszy, jak zdecydowałam, że jednak wyjdziemy na dziedziniec. Oczywiście wszystko tak, żeby cała moja dzielnica myślała, że Maja nie mówi po polsku 😛 Ciekawa jestem co o mnie mówią. 

I am angry with a mummy. (Jestem zła na mamę.) – Nieco błędne i kto zna angielski będzie wiedział o co chodzi, ale to normalne u dzieci w tym wieku.

Bravo, girl. (Brawo, dziewczynko.) – Maja sama siebie chwali jak ktoś tego nie zrobi.

Mummy, can you sit? (Mamusiu możesz usiąść?)

Don’t worry, mummy. (Nie martw się mamo.)

There was a very big tram. (Był tam bardzo wielki tramwaj.) – W Czechach za oknem jeździł nam tramwaj. Fascynacja na całego ze strony Mai.

I’ve come to say sorry. (Przyszłam przeprosić.)

I want some juice. (Chcę trochę soku.)

Where’s granny gone? (Gdzie poszła babcia?) – Pierwsze zdanie w pierwszy poranek za granicą. 

Maja wants to go outside on the slide. (Maja chce wyjść na zewnątrz na zjeżdżalnię.) – Tak się złożyło, że zaraz obok naszego mieszkania w Czechach był plac zabaw i Maja miała pierwszy kontakt ze zjeżdżalnią. Wcześniej znała to słowo, bo jej robiłam w domu podtrzymując jedną część kanapy.

What a big dog! (Jaki duży pies!)- Powiedziane bardzo głośno na stacji metra  w Pradze.

Everybody is tired. (Wszyscy są zmęczeni!) – Maja komentowała podczas naszej ok. 8 godzinnej podróży samochodem do Czech.

Faster! (Szybciej!)- tak Maja zachęcała wujka do szybkiej jazdy podczas tej samej wyprawy.

Maja wants to eat pepper. (Maja chce zjeść paprykę.) – żeby było śmiesznie za pierwszym razem ostatnie słowo zrozumiałam jako “Peppa,” czyli świnka z jej ulubionej bajki.

I’m scared of the princess.(Boję się księżniczki.) – Maja ma chwilową “fazę” na to, że się wszystkiego boi, a przynajmniej mówi, że się boi, mnie włączając. Kupiłam jej zestaw z rodziną królewską do zabaw paluszkowych i to chodziło właśnie o księżniczkę z tego zestawu.

Give me more! (Daj mi więcej) – Maja zajadała się w podróży prażonym bobem z przyprawami. A jak chciała po raz kolejny usłyszałam też: Are you crazy? (Zwariowałaś?) 

Check the time. (Sprawdź godzinę) – Pod koniec długiej podróży samochodem do Czech. Jak zobaczyła, że minut ubywa powiedziała “more” (więcej) licząc na to, że im częściej będę sprawdzać, tym szybciej czas będzie leciał.

They are far far away. (Są daleko.) – komentarz po tym jak mijałyśmy kaczki, które siedziały na trawie w dość sporej odległości.

Mummy, smell all two. (Powąchaj obydwa.) – Podczas nocnych wędrówek po czeskiej Pradze dostała 3 żółte tulipany od nieznajomego. Jak się zorientował, że nie mówimy po czesku powiedział po angielsku, że to dla księżniczki. Mamy z tulipanami zdjęcie na pamiątkę i pójdzie do książeczki globalnej dla Mai o naszej wycieczce.

All people are going away? (Wszyscy ludzie idą sobie.) – Komentarz Mai na wycieczce w praskim zoo, gdy znalazła się wśród tłumu ludzi idących w górę tą samą ścieżką co my.

Let’s go and play. (Chodźmy i bawmy się.)

It’s lovely to play. (Fajnie jest się bawić.)

I want to jump in the muddy puddle. (Chcę skakać w błotnej kałuży.) – W zoo Maja nas zaskoczyła przy oglądaniu słoni. Na ich wybiegu była ogromna kałuża, która przyciągnęła jej uwagę bardziej niż same słonie.

Let’s go to granpa to say hello. (Chodźmy do dziadzia przywitać się.)

Stay outside! Bye, bye! (Zostań na zewnątrz! Pa, pa!) – I zamknęła mi drzwi przed nosem.

Three on the plate. (Trzy na talerzu.) – Przykładowa odpowiedź na pytanie ile chce np. winogron. Zwykle nie jest zadowolona z trzech i prosi o więcej.

Mummy, come on. Jump like this. Jump. Jump. Jump. (Mamusiu chodź. Skacz tak. Skacz. Skacz. Skacz.)

Dialog z dzisiaj. Dopisuję 10 minut przed wrzuceniem posta. Myślałam już, że Maja zaśnie, a ona wyskoczyła z czymś takim:

Maja: I want to go to granny. (Chcę iść do babci.)

Ja: What do you want to do with granny? (Co chcesz robić z babcią?)

Maja: I want to eat something. (Chcę coś zjeść.) 

Ja: What do you want to eat? (Co chcesz zjeść?)

Maja: I want to eat strawberries. (Chcę jeść truskawki.) 

Na koniec taka ciekawostka, że Maja używa słów “my” (mój) i “your” (twój) dokładnie odwrotnie tj. chcąc zapytać: “Gdzie jest moja ciocia?” pyta się: “Where’s your aunt?,” a chcąc powiedzieć: “To jest mój kubek.” mówi “This is your cup.”  Innym razem mówiąc I brush your hair. (Uczeszę twoje włosy.) podała mi szczotkę, więc miała na myśli, żebym ja uczesała ją. 

Udało mi się nauczyć ją korzystania z czasownika “want/wants” zamiast polskiego “chcę/chce.” Teraz kolej na przeczenia w języku angielskim. Do niedawna wszystkie były polskie, bo o ile nasz język jest trudny to w przeczeniach mamy praktycznie tylko “nie.” W angielskim jest cała masa “don’t,” “isn’t,” “didn’t” i tym podobnych. W tym tygodniu po raz pierwszy zaczęło się pojawiać “don’t” w zdaniach: I don’t like it. (Nie lubię tego.) Jeszcze do niedawna to zdanie by brzmiało: Ja nie like it.

Przykładowe wypowiedzi Mai z tego okresu w języku polskim: 

Maja bawi się językiem i tym, że niby nie rozumiem polskiego zgodnie ze strategią wychowania w dwujęzyczności, jaką przyjęłam. Raz przy cioci wyskoczyła mi z takim monologiem po polsku, że aż się przestraszyłam, że już do mnie po angielsku mówić nie będzie. Zaczęło się od: “Znikniesz i nie znajdę mamy…” Potem zorientowałam się, że się świetnie przy tym bawiła myśląc, że ja nic nie rozumiem. Zostało to uwiecznione na nagraniu, którego jednak nie upublicznię, bo byłam w szlafroku 😛 Pokażę wam inną kompilację nagrań, a z niej dowiecie się, czemu nie można skakać. Dodatkowo usłyszycie Maję śpiewającą piosenkę “Aaa…kotki dwa” oraz komentującą książkę. To filmik z ukrycia z serii: “Nie wiem co to jest.”  Za chwilę jednak się okazuje, że Maja jednak wie i poprawnie nazywa zwierzątka. Zdarza się, że nam zadaje pytania, na które zna odpowiedź.

Tato chodź się, będziemy 1,2,3,4. (Tato chodź się, będziemy liczyć 1,2,3,4.) – Dość często dodaje “się” do polskich czasowników nawet tam gdzie nie jest to konieczne.

Nie wiem, gdzie jest.

Wstawaj tato.

Zobacz jaka mała owieczka.

Ale zmęczona jestem.

Tutaj pralka pierze owieczkę, bo jest taka strasznie brudna.

Wujek został dokładnie przepytany w drodze do Pragi odnośnie samochodu jakim jechaliśmy: A co to auto nazywa się? (Jak nazywa się to auto?), Jaki kolor?

Tam jest ciemna noc, musimy trochę pospać.

Ciociu, co masz ciekawego?

Ciociu, ale masz gorącą kawę.

Brawo! Ślicznie! – Maja sama siebie chwali jak ktoś inny tego nie zrobi.

trajwaj, czyli tramwaj 

Trzeba zjeść zupkę, żeby spać.

Co ty budujesz?

Po tygodniu w Czechach bez taty, w czasie którego była pod opieką mojej siostry i jej chłopaka, jak miałam zajęcia na kursie, zwracała się przez jeden dzień do wszystkich, oprócz mnie per “ciociu.” Tak został nazwany dziadek, tata, babcia…

Przykładowe mieszane wypowiedzi Mai:

Znajdź you. (Znalazłam cię.) – Podczas tej samej zabawy w chowanego, przy której wspomniałam o 100% angielskiej wersji tego zdania. Polsko-angielska pojawiła się przy drugiej próbie szukania.

Co to says? (Co tu jest napisane?) – A może jednak kiedyś jej powiedziałam, że tu coś jest napisane i podłapała. Nie powinnam 😛

Babcia, say: “samolot.” (Babciu, powiedz samolot.) – To nic, że babcia angielskiego w ząb nie rozumie.

Z naszej rozmowy:

Maja: To jest zegarek.

Ja: What’s this? It’s a watch. (Co to jest? To jest zegarek.)

Maja: Ubierz watch i będzie działać.

Czy mogę come czy nie come? (Czy mogę przyjść czy nie?)

Co drawing? (Co rysujesz?) 

Już eaten everything. (Już wszystko zjadłam.)

To jest different shape. (To jest inny kształt.)

Mummy, czy got batteries? (Mamusiu czy masz baterie?)

Jest difficult. (Jest trudne.) – Komentarz Mai przy zasuwaniu zamka w siatce ochronnej wokół trampoliny.

Mummy, czy już finished? (Mamusiu, skończyłaś już?) – Brałam wtedy prysznic. Poprawiłam ją tylko raz na “Have you finished?” Zadała mi to pytanie jeszcze co najmniej 10 razy przychodząc co chwilę i niecierpliwiąc się, kiedy w końcu wyjdę.

What ten button do? A this one? – Mieszanka polsko angielska oznaczająca dwa pytania o przyciski na pilocie od telewizora: Do czego służy ten przycisk? A ten? 

Tutaj wpisuje “cup.” (Tu jest napisane “cup”)- ma na kubku naklejony napis “cup.” Pierwszy raz ten komentarz usłyszałam na trzeci dzień wspomnianego wcześniej pobytu w Czechach. Byliśmy w restauracji i zanim zapisałam już nie pamiętałam jak ona to przekręciła po polsku. Poprosiłam siostrę, żeby ją obserwowała i zapisała jak coś. No i jest. Przyszłemu szwagrowi udało się ją nagrać, ale niestety już zadającą poprawne, nie spontaniczne pytanie, więc nie pokazuję.

O naklejkach do czytania globalnego wspominałam w artykule o zabawach. Jakby ktoś był zainteresowany jest tam też filmik. Części naklejek nie mogłam jednak wykorzystać w naszym domu, bo nie mamy np. foteli, ani dywanów. Wzięłam je na wyjazd i udało się kilka wykorzystać w mieszkaniu, które wynajęłam na ten czas.

Przecież too big. (Przecież za duże.) – Na wyjeździe zaczęła ubierać moje buty i próbować w nich chodzić.

Może będzie dzisiaj moon. Maja likes moons. – Nocą w Pradze. (moon- księżyc. Maja likes moons. – Maja lubi księżyce.)

Coś idea.(Mam pomysł.) – “idea” mówione w wersji angielskiej. Co do tłumaczenia nie jestem pewna. Dość często słyszę taki śmieszny zlepek z jej ust. 

PODSUMOWANIE ROZWOJU MOWY DWULATKA WYCHOWANEGO W DWUJĘZYCZNOŚCI WSPIERANEJ METODĄ DOMANA

– jak widzicie z listy przykładowych wyrażeń, których Maja używa w językach, które słyszy na co dzień w domu robi ogromne postępy; dodam, że wyrażenia zapisuję sporadycznie, a i tak uzbierało się tego mnóstwo,

– język polski jest wyraźnie dominujący, ale angielski też jest na takim poziomie, że jestem bardzo zadowolona

– cieszy mnie też cokolwiek, co z języka włoskiego podłapie pomimo dość małej ekspozycji na ten język, bo jednak muszę bardziej dbać o angielski

– w języku polskim jest w stanie tworzyć bardziej złożone zdania, co widać po niektórych przykładach, jakie wyłapałam

– oprócz wyrażeń mieszanych, czy też nieco błędnych pojawia się codziennie cała masa super poprawnych zdań; każdego dnia zaskakuje mnie nowymi

– w języku polskim zdarza jej się mówić o sobie w rodzaju męskim, pewnie przez to, że w tym języku najczęściej mówi do niej tata, ma też skłonność do dodawania “się” do różnych czasowników zupełnie niepotrzebnie

– w języku angielskim ma problem z tworzeniem przeczeń, chociaż pierwsze już się pojawiają oraz z rozróżnieniem zaimków “your” i “my,”

– duży wpływ na jej mowę mają książki, płyty CD, bajki i karty do czytania globalnego oraz zdania wypowiedziane przeze mnie jeśli są pełne śmiechu i pozytywnych emocji np. “Are you crazy?” (Zwariowałaś?) nie umniejszając całokształtu wartości tego, że codziennie przekazuję jej język angielski we wszystkich sytuacjach, kiedy spędzamy czas razem

– zanosi się na to, że przy następnym podsumowaniu będzie moja rozmowa z Mają.

Moje doświadczenie okazało się przydatne? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi.  Co myślicie o informacjach, które zebrałam? Jak mówią wasze dzieci w wieku dwóch lat? Będzie mi  bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.

Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji (okienko na stronie głównej tego bloga).

2 CommentsClose Comments

2 Comments

  • Kat Nems
    Posted 26 kwietnia 2018 at 14:15 0Likes

    Mój mały dwujęzyczek ma prawie 5 lat i też systematycznie zapisuje rozwój jezyka u córki:)
    Podobnie jak Ty mam całą serię wpisów na blogu o tym.

  • Posted 26 kwietnia 2018 at 14:29 0Likes

    Lubię to! Zaczynam zgłębiać bloga 🙂 Właśnie widzę, że już kiedyś do niego dotarłam w gąszczu internetowym, ale do wpisów o rozwoju językowym dzieci się nie dokopałam. Za to korzystamy ze zwrotów pieszczotliwych typu: My little pumpkin :P, które zamieściłaś na blogu. Widzę, że u was odwrotnie niż u nas. To polski jest drugim językiem.

Leave a comment