OBIECANE TEMATY W ZAKRESIE WCZESNEJ EDUKACJI
Już od dłuższego czasu tu i tam wspominałam i obiecywałam, że wkrótce pojawi się wpis o tym jak na dzień dzisiejszy wygląda u nas czytanie globalne. Owszem, gdzieniegdzie zdradzałam pewne informacje w tym temacie, ale dopiero teraz przyszła mi wena na napisanie całego podsumowującego i opisującego wdrożone zmiany posta. Jak widzicie “wkrótce” to u mnie takie określenie raczej bezterminowe, bo zwykle mam zaczętych kilka tematów jednocześnie i sama nigdy nie wiem, który skończę i dopracuję jako pierwszy. Zawsze jest to niespodzianką nawet dla mnie samej. Nawet jak mi się wydaje, że mam jeden temat gotowy do przodu, w ostatniej chwili decyduję się czasem napisać coś zupełnie innego, bo akurat coś przeczytałam, bo ktoś mnie zainspirował i z mnóstwa innych powodów. Dzisiaj w końcu spełniam obietnicę, którą wam dałam między innymi w artykule dotyczącym poszukiwania złotego środka i dogłębnego zrozumienia metody Domana.
Na spełnienie czeka jeszcze cała kolejka innych. Pogrupowałam je nawet w odpowiedniej kolejności zgodnie z tym, które kwestie interesują najbardziej czytelniczki i czytelników (z przewagą mam), którzy do mnie piszą. Wygląda na to, że muszę się poważnie zabrać za prawopółkulowość, bo w tym temacie jest dość ciężko z dostępem do materiałów, zwłaszcza w języku polskim. Chciałabym się z wami podzielić moją wiedzą, bo wiele rzeczy jest dość prostych i do zrobienia bez większego wysiłku i nakładu czasu przez rodziców nie domanujących. Sama byłam zaskoczona pewnymi kwestiami, ale o tym innym razem.
PODSUMOWANIE I KOLEJNY POZIOM CZYTANIA GLOBALNEGO OD 18 MIESIĄCA DO 25 MIESIĘCY
1. ZAINTERESOWANIE DZIECKA KARTAMI DO CZYTANIA
To, że bardziej skupiałam się na relacji naszej wczesnej przygody matematyką nie oznacza w żadnym wypadku, że czytanie globalne poszło w odstawkę. Po prostu ewidentnie od samego początku mój maluch wykazuje zainteresowanie w kierunku matematyki i książek. Może jest to wynikiem tego, że program czytania globalnego został wprowadzony kilka miesięcy później niż wczesna nauka matematyki. Miałam trochę przemyśleń w tym temacie i jak jesteście ciekawi zapraszam do lektury posta o tym, jak ważny jest wczesny kontakt dziecka z książką, w którym poświęciłam kilka akapitów na informacje dotyczące wpływu rodziców na zainteresowania dziecka.
Nie zaobserwowałam u Mai jakiegoś szczególnego zapału do plansz z samymi słowami, wyrażeniami, czy zdaniami. Przynajmniej w tym momencie nie pamiętam nic takiego. Jeśli gdzieś pisałam inaczej – poprawcie mnie, ale wydaje mi się, że mnie pamięć nie myli. Oglądnęłam sobie właśnie z uśmiechem filmik, który wrzuciłam w poprzednim podsumowaniu jak Maja miała 1,5 roku i w sumie można stwierdzić, że karty z napisami z jednej strony a z obrazkami z drugiej, jakie mieliśmy początkowo do czytania globalnego w języku polskim całkiem fajnie się przyjmowały.
Ku memu zdziwieniu, po raz setny wertując książkę “How to Teach Your Baby To Read” (“Jak nauczyć małe dziecko czytać”) natknęłam się na zezwolenie Domana na taki typ kart. Dochodzę do wniosku, że książki Domana są jak Biblia: nie da się wszystkiego zapamiętać i na wszystko zwrócić uwagę po jednorazowym przeczytaniu. Tak zwane olśnienia mam nie tylko ja i podejrzewam, że każdy wracając do którejkolwiek książki napisanej przez Glenna Domana będzie je miał. Gdy pisałam artykuł o tym, jak pojawiły się u nas tego typu pomoce miałam cały czas w głowie, że te karty są niezupełnie zgodne z zaleceniami Domana, ale jak już się u nas zjawiły gratisowo w zestawie matematycznym to skorzystamy.
Sami zobaczcie, co na ten temat pisze Doman:
“Again, depending on the age and experience of the child you may or may not need to introduce these cards with a picture on the back of the card to illustrate the idea.” (“Podobnie jak wcześniej, kierując się wiekiem i doświadczeniem dziecka, może zaistnieć potrzeba wprowadzania tych kart wraz z obrazkami z tyłu, aby zobrazować dane pojęcie.”)
Teraz sobie myślę, że z takim zupełnym maluszkiem, który jeszcze nie poznał świata, który nie wie, na przykład, co to pies, czy drzewo, z logicznego punktu widzenia nawet chyba wskazane byłyby jakieś ilustracje. Oczywiście zawsze z tyłu kart, żeby była rozdzielność tekstu od obrazka jak w książkach do czytania globalnego. Ze starszym można dodać rysunki, czy może nawet zdjęcia w ramach urozmaicenia, czy rozbudzenia ciekawości malca. Najważniejsze dla mnie jest to, że takie karty też są zgodne z metodą Domana. Dla przypomnienia nasz zestaw kart do czytania globalnego w języku angielskim zawierał same napisy. Nasz zestaw, który nam się przypadkiem trafił w języku polskim był już w większości ilustrowany.
Bawiąc się z moją córeczką matematyką często słyszałam prośbę o więcej kart. W przypadku czytania raczej takich próśb nie było pomimo zainteresowania kartami z obrazkami. Przypomnę tutaj, że nasze przejściowe kryzysy (na szczęście tylko dwa) oraz krótkoterminowy spadek zainteresowania planszami dotyczyły właśnie czytania globalnego.
Może gdzieś tam w świecie są dzieci, których zainteresowanie planszami się utrzymuje na stałym poziomie cały czas, ale należą one niewątpliwie do grupy nielicznych wyjątków. Patrząc na popularność jaką zyskał blog Marii Trojanowicz-Kasprzak dotyczący czytania globalnego śmiem twierdzić, że większość rodziców prędzej, czy później przeżywa moment wahania spowodowanego tym, że dziecko niejako nie pozwala im realizować ustalonego wcześniej planu wczesnej edukacji (a’propos harmonogramów radzę przeczytać punkt 14 przykazań Domana). Duża grupa rodziców nie znając innej drogi, porzuca Domana, a chcąc coś jednak robić z dzieckiem, przejmuje metodykę Trojanowicz, bo można niesystematycznie, nie trzeba codziennie, jest idealna dla pracującego rodzica itp. Nie twierdzę, że taka praca nie da efektów, bo jestem zdania, że cokolwiek, ale naprawdę cokolwiek, co robimy z dzieckiem przyniesie ogromne korzyści, ale na pewno jeśli bym miała odpowiadać na pytanie, która metoda nauki czytania jest najlepsza, odpowiedziałabym z pewną miną, że metoda Domana i bije wszystkie inne na głowę. Uważam, że to od niej powinniśmy zaczynać, a jak już przejdziemy wszystkie etapy poszerzać o własne pomysły, ewentualnie czerpać inspiracje z innych metod, które często są po prostu modyfikacjami tej metody stworzonymi przez rodziców, którzy zdecydowali się ujawnić swoje podejście.
2. CO ZROBILIŚMY OD OSTATNIEGO PODSUMOWANIA DO CZASU ZMIAN
Podzieliłam podsumowanie na dwa okresy, bo niedługo po tym jak Maja skończyła 23 miesiące po raz kolejny mi przypomniała o tym, że ona się uczy o wiele szybciej niż mi się wydaje i że ma jednak dość ciągłego wracania do starego systemu po okresowym przyśpieszeniu tempa wprowadzania nowego materiału. Gdybym miała wymyślić nazwy dla tych dwóch okresów czasu mogłyby być takie: “W niewoli harmonogramów i rutyny” oraz “Na ścieżce wolności.” To drugie pojęcie przejęłam od jednej mamy, która go użyła w tym tygodniu na Facebooku w grupie, którą założyłam dla czytelników i czytelniczek tego bloga: Metoda Domana i nie tylko- grupa wymiany dla rodziców). Dziękuję za inspirację.
Na szczęście wtedy, gdy wydawało się, że będziemy mieli drugi wielki kryzys, już byłam po ponownej lekturze (czytałam ją wcześniej do pracy licencjackiej ponad 10 lat temu i dużo mi uleciało jak widać) książki „How to Multiply Your Baby’s Intelligence” („Jak pomnożyć inteligencję małego dziecka”) i podeszłam do tego zupełnie inaczej niż do wcześniejszych spadków zainteresowania kartami. Maksymalnie przyśpieszając tempo jak wcześniej, jak najszybciej skończyłam wszystkie zestawy, które akurat przerabialiśmy i zrobiłam Mai zupełną przerwę od wszystkiego- około 2 tygodnie. Ja też tej przerwy potrzebowałam na przemyślenie kilku kwestii, opracowanie nowej strategii i na przygotowanie materiałów. Od dawna nie mieliśmy przerw od kart, bo nawet na ostatnie szkolenie zagraniczne wzięłam Maję ze sobą wraz z całym zestawem do naszej wczesnej edukacji. Teraz wiem, że trzeba działać systematycznie i codziennie, ale przerwy są potrzebne.
Jak możemy przeczytać na jednym z anglojęzycznych blogów: “Neurocience says that taking breaks from studying and doing other “unrelated” activities that we enjoy, like piano lessons, is good for the brain. It even helps us to learn more effectively! Unfortunately, I didn’t know that.”
(“Neuronauka mówi, że przerwy od nauki, w czasie których oddajemy się przyjemnościom takim jak na przykład lekcje pianina pozornie nie związanym z wcześniejszą nauką, są dobre dla mózgu. Przerwy pomagają uczyć się jeszcze bardziej efektywnie! Niestety tego nie wiedziałam.”)
Ja też tego nie wiedziałam. Robiłam przerwy – owszem na zagraniczne wyjazdy szkoleniowe, czy podczas choroby Mai itp., ale wcześniej jakoś nie wpadłam na to, żeby po prostu odłożyć wszystko na jakiś czas, ot tak bez powodu. Jeśli nie było jakiejś konkretnej przyczyny, nawet na jeden dzień nie potrafiłam odłożyć kart, bo w każdy dzień udawało się przeprowadzać zaplanowaną przeze mnie ilość sesji, jak nie w ciągu dnia, to w nocy, bo akurat Maja szalała do północy. Niestety do tej pory nie udało nam się ustalić stałych pór snu, więc Maja chodzi spać jak chce.
W niewoli harmonogramu i rutyny – 18- 23 miesiące
Popieram harmonogramy i trzymanie się konkretnego planu, gdy dopiero zaczynamy wczesną naukę czytania, zwłaszcza z bardzo małym dzieckiem. Zresztą we wpisach dotyczących rozpoczynania czytania globalnego z dziećmi w wieku 0-12 miesięcy takowe przedstawiałam. My zaczęliśmy jak Maja miała ok. 9-10 miesięcy. Pierwsze zmiany, ale nadal z zachowaniem 15 powtórzeń dla jednej karty, a polegające jedynie na zmniejszeniu intensywności w postaci ilości zestawów wprowadziłam zaraz przed powrotem do pracy jak Maja miała ok. 16-17 miesięcy.
Zbyt długo bałam się raz przyjęty plan zmienić, co było oczywiście błędem. Program nauki czytania metodą Domana rośnie razem z dzieckiem i odkryłam to niedawno. Nie róbcie tego, co ja. Po ponad pół roku wprowadzania czytania globalnego, a najlepiej cały czas obserwujcie dziecko zgodnie z moimi wskazówkami i wprowadzajcie zmiany na czas. Moja córeczka jest wyjątkowo cierpliwa – chyba po moim mężu, bo nie zbuntowała się zupełnie przeciwko kartom.
W okresie 18-23 miesiące kontynuowaliśmy prezentacje kart standardowym systemem 5 kart x 3 dziennie x 5 dni, na którym opierałam się praktycznie przez całą realizację metody Domana opisaną krok po kroku (Spis Treści) we wcześniejszych artykułach. Okresowo, w chwilach spadku zainteresowania przyśpieszałam tempo odkładając 2 lub nawet 3 karty dziennie w każdym zestawie, wymieniając je na taką samą ilość nowych. I teraz już wiem, że powinnam takie tempo utrzymać, a nie wracać do punktu wyjścia, czyli do 15 sesji z każdą kartą, kiedy się tylko dało.
Dobrze, że mój “bejbik,” którego już dawno tak nie nazywam nie ma jeszcze dość wczesnej edukacji przez moje błędy. Wy ich nie popełnicie po lekturze tego bloga, bo przyznaję się otwarcie do wszystkiego, co zrobiłam źle i piszę jak to powinno wyglądać. Pewne niedociągnięcia zostały spowodowane tym, że bazowałam praktycznie tylko na dwóch książkach Glenna Domana: “How To Teach Your Baby to Read” (“Jak nauczyć małe dziecko czytać”) i “How to Teach Your Baby Math” (“Jak nauczyć małe dziecko matematyki.”), po lekturze których miałam trochę wbite w głowę pewne schematy i gotowe harmonogramy działania. Zresztą czytając te pozycje po raz pierwszy skupiłam się na początkach wdrażania obu programów oraz na aktualnym wieku mojej Majki. Teraz wiem, że trzeba przeczytać wszystkie książki Domana, aby jego metodę zrozumieć całościowo i dogłębnie. Dodatkowo należy wracać do fragmentów dotyczących specyfiki rozwojowej i zgodnie z sugestiami Domana zmieniać podejście wraz z rozwojem dziecka.
Jak wiecie od 17 miesiąca życia Mai wróciłam pełną parą do pracy. Od tego czasu do ukończenia przez moją córeczkę 23 miesiąca codziennie kontynuowaliśmy czytanie globalne w następujący sposób:
1). w języku angielskim:
– 1 zestaw 5 kart ze słowami dziennie: nowe słowa, czasem jakieś wyrażenia, zdania (głównie w celu poprawy angielskiego Mai, o czym pisałam wrzucając jedną z książeczek w dziale Do pobrania), słowa inicjowane przez Maję, a jak się zmobilizowałam to również słowa do anglojęzycznych książek do czytania globalnego, z których już każda była przeczytania kilka razy wcześniej,
– książki do czytania globalnego w języku angielskim zgodne z kryteriami Domana,
– mieliśmy też krótki epizod z testowaniem darmowej wersji programu do czytania między innymi w języku angielskim Little Reader, tylko i wyłącznie dlatego, że ok. 10 lekcji jest darmowych; ostatnio się zastanawiam jednak, czy go nie kupić, żeby z Mają się uczyć języka hiszpańskiego, bo też jest dostępny (miałam w planach chiński, ale po tygodniu prób doszłam do wniosku, że to zdecydowanie za wysoka poprzeczka dla mnie, a hiszpański po włoskim, który już znam, to nie powinno być duże wyzwanie).
2). w języku polskim (ja przygotowywałam karty, mąż lub mój tato, sporadycznie moja mama prezentowali):
– 1 zestaw 5 kart ze słowami dziennie: nowe słowa, czasem jakieś wyrażenia, zdania
– książki do czytania globalnego w języku polskim zgodne z kryteriami Domana.
Z braku czasu i jako, że kontynuowałam też matematykę, nie sprawdzałam Mai praktycznie w ogóle, ale w sumie według Domana to nie jest koniecznie, więc nie mam się czym przejmować. W tym okresie mieliśmy praktycznie samą prezentację nowego materiału: 5 kart polskich, 5 angielskich w czytaniu globalnym i książki w różnej ilości bez planu. Dosłownie kilka razy poprosiłam Maję o wybór właściwej karty odświeżając nasze pierwsze wielkie plansze. Zaprzestaliśmy też zupełnie układania zdań z różnych słów. Zbliża się u mnie nieco luźniejszy okres w pracy, a po nim utęsknione wakacje, więc spróbuję coś podziałać więcej i być może uda mi się coś fajnego nagrać. Teraz jest to niemożliwe, bo nie mam 4 rąk, a mąż do czerwca pracuje dzień i noc przez 6 dni w tygodniu. O ile jestem w stanie trzymać kamerkę podczas czytania książek, czy naszych rozmów, czy też jak Maja samodzielnie się czymś bawi (zapraszam do działu filmy) to podczas sesji czytania globalnego już nie bardzo.
Teraz macie porównanie jak dużo da się zrobić na macierzyńskim (podejrzewam, że tylko jak się ma jedno dziecko jak ja, z dwójką i więcej to już pewnie inna bajka), a ile jak już się pracuje: nasze 24 sesje dziennie kiedyś tam z malutką Mają (18 moich: 15 czytania globalnego, 3 z kartami obrazkowymi i 3 matematyki oraz 3 czytania globalnego męża) i zaledwie 9 sesji i to nie zawsze odkąd wróciłam do pracy (6 moich: 3 czytania globalnego, 3 matematyki i 3 czytania globalnego męża). Doman ma 100% rację pisząc, że o wiele łatwiej jest uczyć mniejsze dziecko. Teraz nawet jakbym nie pracowała, nie dałabym rady aż tyle prezentacji nowego materiału robić, ile było kiedyś możliwe.
W czasie przerwy, o której wspominałam wyżej postanowiłam zrobić listę słów w obu językach, jakie przerobiliśmy globalnie. Jeśli poważnie podchodzicie do wczesnej nauki czytania i chcecie wyjść poza gotowe plansze, radzę spisywać na bieżąco wszystkie nowe słowa. Jeśli tego nie zrobicie później możecie mieć problem zastanawiając się co już pokazaliście a co nie i zagwozdkę, jakie słowa “wyprodukować,” aby nie powtórzyć tych, które już zostały zaprezentowane, bo przecież zgodnie z tym, co pisze Doman, dzieci nie lubią zbyt dużej ilości powtórek. Ja taki problem miałam i dlatego podczas wspomnianej wcześniej przerwy spisałam wszystkie słowa, które pojawiły się w prezentacjach. Teraz jak chcę przygotować nowe słowa do danej książeczki, to sprawdzam na liście, które się jeszcze u nas nie pojawiły i drukuję tylko te zupełnie nowe.
Spisując nasze słowa miałam w pamięci liczbę 500 z książki Minge “Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka.” Gdy później wróciłam do jej fragmentu po zliczeniu słów, okazało się, że dla języka polskiego, z uwagi na jego kompleksowość zalecają nie 500 słów, ale 500 przykładów i więcej. Odetchnęłam z ulgą, bo byłam przekonana, że chodzi o 500 słów, a wtedy to się przedstawiało tak:
1. język polski (blisko pojedynczych 200 słów)
2. język angielski (około 250 pojedynczych słów).
Nie napisałam dokładnej cyfry, bo mogłam coś pominąć (liczyłam pojedyncze słowa z gotowych zestawów oraz te, które dodatkowo wydrukowałam dla Mai). Muszę przyznać, że trochę mnie zmartwiła ilość zaprezentowanych słów w języku polskim, bo w końcu nasz język jest trudniejszy od angielskiego, ale męża raczej nie pośpieszę. Od zawsze działał i nadal działa z jednym zestawem kart dziennie.
Jedna z bardziej doświadczonych mam zdradziła mi, że przerobiła z córką ok. 300 pojedynczych słów w języku polskim. Jej córka zaczęła czytać zaraz po tym jak poszła do przedszkola w wieku 3 lat, a dodatkowo ma taką pamięć, że często pamięta wszystko po jednym spojrzeniu, czy powtórzeniu. Z drugiej strony, inna mama pisała mi, że ktoś z jej znajomych zaprezentował dziecku tylko i wyłącznie gotowy zestaw kart i efektów nie było. Uważam, że gotowe zestawy na pewno trzeba poszerzyć, a już na pewno w przypadku naszego języka i ja tak robię, co jakiś czas drukując nowe słowa. Do podanych wyżej cyfr należy doliczyć wyrażenia i zdania z tymi słowami, co da pewien obraz ilości przykładów w każdym języku, jaki zaprezentowaliśmy Mai.
Na ścieżce wolności – 23-25 miesięcy i kontynuujemy
Po zupełnej przerwie od kart, zaczęłam działać zgodnie z tym, co odkryłam w metodzie Domana, a czym się z wami podzieliłam tutaj. Zaczęłam bardzo odważnie, bo założyłam z góry, że moje dziecko odrzuciło karty, bo zamęczałam je pokazywaniem każdej zbyt wiele razy. Cały czas miałam w głowie słowa Domana, które już cytowałam, ale zacytuję po raz drugi, tyle, że w skrócie- najważniejszy fragment, bo uważam, że są bardzo ważne, bo dowiadujemy się z nich, że po pewnym czasie realizacji programu globalnego czytania:
“„(…)your child needs to see new cards only once or twice to know them well.”
(“ twojemu dziecku wystarczy zobaczyć nowe karty raz lub dwa razy dziennie, aby je poznało.”).
Początkowo, mając na uwadze, że realizujemy już program czytania globalnego od ponad roku, założyłam optymistycznie, że Maja potrzebuje zobaczyć dany zestaw tylko dwa razy. Potem widząc, że o ile na pierwszą prezentację kart zerka z zainteresowaniem, to na drugą nie chce już patrzeć poszłam o krok dalej zakładając, że może wystarczy jej tylko raz i pamięta. Nie nadążałam z produkcją kart, bo rzeczywiście Maja za każdym razem była zainteresowana nowym zestawem. Codziennie dostawała nową porcję na początku 5-ciu, później nawet 10 kart naraz w języku polskim. Przez jakiś czas – około 2 tygodnie, tylko to, bo chciałam wyrównać liczbę polskich słów z angielskimi, a produkcja “polskiego” mnie za bardzo obciążała. Po pewnym czasie jakby przestały ją interesować pojedyncze słowa, nawet nowe i musiałam kombinować od nowa. Doszło do tego, że przez jakiś czas mąż “migał” jej tylko kartami z różnymi zdaniami i w nich pojawiały się wśród “starych” nowe słowa. Wszystko wskazywało na to, że przyjmuje tylko zdania. Porzuciliśmy pojedyncze słowa zupełnie. Do czasu, bo cały czas miałam wątpliwości, bo w moim rozumieniu metody Domana nawet jak dotarliśmy na piąty etap to niejako zaplatamy wszystkie poprzednie etapy i cały czas wprowadzamy na przykład pojedyncze słowa.
Jeśli od jakiegoś czasu wprowadzacie czytanie globalne i nagle wasze dziecko się zmienia i zdawałoby się, że traci zainteresowanie kartami, najpierw skorzystajcie ze wskazówek z poradnika na końcu tego artykułu, a potem spróbujcie działać jak ja. Stosunkowo szybko mając w głowie mieszankę wiedzy dotyczącej metody Domana, metody Cudowne Dziecko Anety Czerskiej, metody Heguru i Shichidy stworzyłam dość spójny plan działania, który wywrócił nasz raczej stały harmonogram czytania globalnego do góry nogami.
To niektóre z moich rozkminek (uwaga- będzie chaotycznie, ale chyba nie da się inaczej, bo takie mam notatki z tego okresu: maksimum ekscytacji, zero uporządkowania, totalna burza mózgu):
– Doman proponuje 15 powtórek dla jednej karty (3 x dziennie x 5 dni), a potem ni z tego ni z owego pisze, bez wskazówek jak to zmniejszać, że dziecku po pewnym czasie mogą wystarczyć 1-2 powtórki. Jak to? Od razu przeskakujemy na 1-2 prezentacje 1 karty zamiast 15? Nie sądzę, ale ja pewnie już dawno przegapiłam ten moment, kiedy jedna karta powinna być prezentowana 14 razy i potem coraz mniej, aż do momentu, kiedy wykształcimy u dziecka pamięć fotograficzną.
Być może miało to miejsce jak mieliśmy kryzys z kartami jak Maja miała 13,5 miesiąca, ale wtedy mógł być spowodowany nie tyle szybszym przyswajaniem materiału, ale tym, że opanowała chodzenie. Obstawiam, że najbardziej prawdopodobne jest to, że około 20 miesiąca życia mojej córeczki powinnam była zacząć zmniejszać ilość powtórek dla każdej karty i …niby to zrobiłam i nawet o tym pisałam podsumowując działania mojego męża w zakresie języka polskiego, ale niepotrzebnie jak tylko się dało wróciłam do punktu wyjścia, czyli do 15 powtórek dla jednej karty.
Teraz jestem bardziej uświadomiona i stworzyłam nawet pewien swego rodzaju poradnik jak odkryć, że dziecko potrzebuje mniej powtórek. Nam to zajęło 11 miesięcy, jeśli mnie intuicja nie myli, że około 20 miesiąca życia Mai, a możliwe, że stało się to wcześniej. Weźcie jednak pod uwagę, że moja córeczka opanowuje jednocześnie czytanie w dwóch językach i dodatkowo matematykę. Mam podejrzenia, że dzieci, u których wprowadzamy program czytania globalnego tylko w jednym języku szybciej mogą rozgryźć jego reguły i szybciej potrzebować przyśpieszenia. Jestem bardzo ciekawa jak to u was jest z tym lub jak to będzie, jeśli jeszcze nie doszliście do tego momentu zmniejszania powtórek.
– W metodzie Cudowne Dziecko od samego początku są tylko 3 powtórki dla jednego słowa (3 słowa 3 x dziennie i koniec, następnego dnia inne karty). Wydaje mi się trochę za mało, ale autorka metody- Aneta Czerska chwali się na swojej stronie, że jej metoda ma aż 90% skuteczności. Mało tego: w metodzie Czerskiej po 3 sesjach z 1 zestawem słów jest wprowadzana 1 sesja ze zdaniami. Te zdania też nie są powtarzane na drugi dzień.
Ktoś kto kupi gotowy zestaw plansz do czytania globalnego Anety Czerskiej pozna tylko wyżej opisany aspekt jej metody, który według niej przygotowuje jedynie do odczytywania poznanych już słów. Fajnie, ale przecież chcemy, aby nasz maluch mógł odczytać każde słowo, nie tylko te które widział!
Jak wspominałam porównując różne prawopółkulowe metody rozwoju dziecka metoda Cudowne Dziecko ma swoją kontynuację w postaci tzw. ścieżki prawopółkulowej, której zasady poznają jedynie uczestnicy szkoleń (mam szczęście korespondować z jedną mamą i po raz kolejny dziękuję za wszelkie informacje). Sprowadza się ona do jednorazowej codziennej prezentacji różnych słów w ilości do 3 do nawet kilkudziesięciu. Są to zupełnie nowe słowa i nie powtarzamy ich ponownie. Ścieżka prawopółkulowa podobno pozwala przygotować dziecko do czytania nieznanych słów.
– U Domana zdawałoby się prezentujemy słowa nieodmienione, w podstawowej formie i takie znajdziemy w zestawach WczesnejEdukacji, przy czym odmienione lub nie występują już w wyrażeniach i zdaniach, w zależności od potrzeb. Jednakże, jak przyjrzymy się temu głębiej to Doman podając przykłady w poszczególnych kategoriach słów, które proponuje zaprezentować dziecku w pierwszej kolejności, w grupie czasowników podaje słowa typu: “drinking,” “sleeping,” czy “reading,” a to przecież nie są formy podstawowe, bo formy podstawowe to read- czytać, sleep-spać, drink- pić.
Niby w przypadku rzeczowników w książce “How To Teach Your Baby to Read” (“Jak nauczyć małe dziecko czytać.”) podaje podstawowe formy, czasem w liczbie mnogiej np. toes- palce u stóp, jeśli w takiej formie to słowo jest najczęściej używane. Jednakże jeśli popatrzymy na listę słów z jego książek do czytania globalnego przeznaczonych dla dzieci już od roku, to zobaczymy, ze słowa są napisane dokładnie w takiej formie, w jakiej występują w danej książce np. thinks (podstawowa forma: think -myśleć), czy mixed (podstawowa forma: mix- mieszać).
– W metodzie Cudowne Dziecko słowa są odmienione nawet na pierwszym etapie pojedynczych słów. Dziecko poznaje słowa w dokładnie takiej formie, jakie wystąpią w dołączonych do zestawu książeczkach. Książeczki są prezentowane dopiero po prezentacji zdań, a więc dziecko poznając każdą z nich opiera się na słowach już znanych.
– Wspomniany już przeze mnie wcześniej Japończyk Makoto Shichida uważa, że zbyt duża ilość powtórek nie jest dobra dla rozwoju prawej półkuli mózgu. U niego mamy 1, a maksymalnie 3 sesje z tymi samymi kartami i do zaprezentowanych kart nie wracamy. Uwaga: prezentujemy z niesamowitą prędkością tyle kart, ile tylko zdołamy. Z rocznym dzieckiem będzie to początkowo do 60. Podobno w swojej książce podał przypadek rodziców, którzy chyba pobili jakiś rekord prezentując dziecku 20 000 plansz dziennie. Wow!
– Doman często podkreśla bardzo szybkie, jak najszybsze tempo prezentacji (ok. 1 sekunda na kartę) wyjaśniając, że takim tempem dzieci się uczą i jak za wolno będziemy prezentować materiał to po prostu się znudzą i odejdą.
– U Shichidy tempo jest uzasadnione tym, że tylko prędkość ok. pół sekundy i stosunkowo mała ilość powtórek na kartę stymuluje rozwój prawej półkuli mózgu. Shichida stawia na prędkość i na ilość.
– Żeby wam jeszcze namieszać, kolejna prawopółkulowa metoda z Azji to metoda Heguru, w której prezentujemy dziecku 100-200 kart dziennie. Nigdy nie powtarzamy tych samych kart tego samego dnia, a maksymalna ilość powtórek to 4. Tutaj jest nacisk na ilość, ale nieco mniejsza niż w przypadku Shichidy oraz na jakość kart, jak również na prędkość. Zainteresowała mnie ta metoda zwłaszcza po tym, jak jedna mama zdradziła mi, że jej córka chodziła przez pół roku, czyli dość krótki okres czasu na trening prawopółkulowy tą metodą w Singapurze. Zaczęła jak miała około 1,5 roku. Teraz ma ponad 3 lata. Twierdzi, że do tej pory są efekty. Zresztą według niej: “W Singapurze to w zasadzie jest wszystko. Podobnie jak na całym świecie. Mam wrażenie ze Europa zatrzymała się na łacinie i ruszyć nie może żyjąc ciągle triumfem na Imperium Osmańskim.” Ona jest zdania, że edukacja krajów azjatyckich jest na znacznie wyższym poziomie niż nasza.
Jesteście zdezorientowani chociaż trochę? Ja byłam bardzo.
1. Nie wiedziałam, czy mogę na tym etapie zrezygnować zupełnie z prezentowania Mai ogólnych pojedynczych słów, jak również słów do książek do czytania globalnego. Doman pisze, że nawet zaczynając z dzieckiem w wieku zbliżonym do niej, jak najszybciej przechodzimy do etapu książek, nie pomijając jednak żadnego z wcześniejszych etapów. My do tego etapu doszliśmy jak Maja miała 19,5 miesiąca przechodząc kolejno przez każdy wcześniejszy etap czytania globalnego. Pytanie tylko ile ma ten piąty etap trwać w takiej formie? Wiadomo – etap książkowy docelowo jest na zawsze. W końcu mi się marzy wspólny czas z książką, gdzie ja czytam swoją a Maja swoją, ale czy koniecznie trzeba prezentować każde nowe słowo, jakie pojawia się w każdej książce globalnej pod słońcem? Czy trzeba to robić do aż do czasu kiedy dziecko zacznie samodzielnie czytać książeczki?
2. Co z pokazywaniem odmienionych słów w języku polskim? Iść w tym kierunku, a może nie? W końcu Doman pisał w kontekście języka angielskiego, a nasz język jest zupełnie inny. Tak jak pisałam już w sumie dwóm mamom w porównaniu plansz do czytania globalnego WczesnejEdukacji i Cudowne Dziecko mi osobiście dziwnie się wprowadza karty z napisami np. “rycerzem, piłkę, psa, wody, komputera” itp. (przykłady moje, nie wiem, jakie dokładnie zestaw ma słowa; wiem tyle, że odmienione, już nie chciałam wyciągać takich informacji, bo to w sumie nie jest istotne dla zobrazowania o co chodzi :P). O wiele lepiej i naturalniej wygląda mi pokazywanie dziecku kart z napisami: “rycerz, piłka, pies, woda, komputer,” które pojawią się odmienione dopiero w wyrażeniach dwuwyrazowych np. “Jestem rycerzem. Kopię piłkę. Lubię psa. Napij się wody. Daleko od komputera.” Z drugiej strony nie ukrywam zaintrygowała mnie metodyka Czerskiej i takie dostosowanie metody Domana do języka polskiego, więc czasem eksperymentuję, jak zobaczycie na zdjęciach poniżej. Wymyśliłam coś, co sprawia, że prezentowanie odmienionych pojedynczych słów nie jest już takie dziwne i oderwane od rzeczywistości.
Chociaż kusiło mnie po prostu skupić się przedostatnim etapie czytania globalnego metodą Domana, czyli na czytaniu jak największej ilości książek spełniających kryteria Domana, które udało mi się zakupić (recenzje: 1, 2 i 3) oraz na produkcji kolejnych (jak się da bez łamania praw autorskich wrzucam do działu Do pobrania) i zupełnym porzuceniu prezentacji nowych, pojawiających się w nich słów, nie zrobiłam tego. Dopóki nie będę miała pewności, że tak mogę zrobić zakładam, że prezentujemy nowe słowa i wyrażenia i “siedzimy” w etapie globalnych książeczek dopóki dziecko nie zacznie czytać. Jak znajdę chwilę na spisanie wszystkich pytań po angielsku plus trochę grosza odłożę, bo niestety taka usługa jest płatna skorzystam z forum Instytutów Domana i dam wam znać, co odpowiedzieli. Zapytam też, czy skoro już wykupię subskrypcję to mogę zadawać nieskończoną ilość pytań, bo jeśli tak to może komuś z was też bym pomogła. Póki co wczytuję się i wam też polecam, jeśli znacie język angielski, w pytania innych rodziców i odpowiedzi na nie. Ta opcja jest za darmo 🙂
Rozmyślałam i wymyśliłam coś takiego, jako niejako wzbogacenie tego, co proponuje Doman:
Odmiana słów w czytaniu globalnym – rymy (na razie wdrażane wyłącznie w języku polskim):
Wymyśliłam dość ciekawą w mojej skromnej ocenie formę zaprezentowania Mai różnych słów, inspirowaną ścieżką prawopółkulową Czerskiej, o której wspominałam wcześniej – rymy. Tak jak pisałam wyżej, o ile prezentacja zupełnie nie związanych ze sobą odmienionych już słów do mnie nie przemawia w żadnym stopniu, to rymy jak najbardziej. W ten sposób przygotowuję też mojej córeczce karty z polskimi słowami trudnymi ortograficznie np. gżegżółka. Dane słowo jest prezentowane 1 raz, po czym po dłużej przerwie pojawia się jeszcze do 4 razy, chyba, że pojawiło się w wyrażeniach, czy zdaniach to powtarzam jedynie wyrażenia lub zdania, do pojedynczych słów nie wracam. Jednorazowo jest prezentowanych 10 kart, raz dziennie.
Sami zobaczcie jeden z naszych zestawów słów w nowej wersji – rymowanej:
A tutaj kilka kart ze słowami trudnymi ortograficznie:
Co o tym myślicie? Jeśli uznajecie pomysł za fajny i chcecie wykorzystać, dajcie znać w komentarzach to wrzucę wam w plikach Do pobrania gotowe zestawy, bo czasem sama wymyślę, ale czasem muszę szukać rymów i to też trochę czasu zajmuje.
Trzymamy się pogrubionej czcionki Calibri 80 we wszystkim, co drukuję. Dobór słów do rymów jest zupełnie przypadkowy, w zależności na co w danym momencie spojrzę, o czym pomyślę, co przeczytam. Przyimki pokazuję zawsze w połączeniu ze słowem. Niby karty w nowej wersji to też pojedyncze słowa, które Maja odrzuciła, a jednak wzbudzają jej zainteresowanie w tej formie.
Szybkie przechodzenie pomiędzy poszczególnymi etapami czytania globalnego i ich zaplatanie (wdrażane głównie w języku polskim, w angielskim na razie mamy przerwę w tym względzie pewnie do połowy czerwca, czyli prawie do wakacji), codzienne czytanie książek przeznaczonych do czytania dla małych dzieci niezależnie od tego, czy Maja poznała występujące w nich nowe słowa, czy nie (w miarę możliwości w obu językach):
Tak jak pisałam wyżej pojedyncze – nie rymowane słowa prezentowane na kartach wzbudzały zainteresowanie Mai tylko jednorazowo. Po pewnym czasie optymistycznego myślenia, że wystarczy jej daną kartę pokazać zaledwie jeden raz zaczęłam mieć wątpliwości, czy aby na pewno wystarcza jej jedno spojrzenie i czy aby na pewno nie musimy już wracać do danego słowa, bo zostanie zapamiętane. Stwierdziłam, że zostaniemy przy tej jednorazowej prezentacji różnych nowych pojedynczych słów, ale że na drugi dzień te same słowa pojawią się w wyrażeniach dwuwyrazowych, często w innej formie a w kolejnych dniach w zdaniach, a czasem w książkach, jeśli to akurat nowe słowa, które są wzięte z książek albo gdy mam czas stworzyć jej książeczkę. Wszystkie książki spełniające kryteria Domana przeczytaliśmy już wiele razy, a ja nadal sporadycznie wprowadzam nowe słowa, jakie można w nich napotkać.
Możecie zobaczyć ile książek w ten sposób opracowałam zaglądając do działu Do pobrania. Niewiele. Czasowo dość ciężko ogarnąć taką produkcję nowych słów w dwóch językach. Naprawdę szkoda, że gotowe zestawy kart nie mają kolejnych części. Z drugiej strony czytamy bardzo dużo i Maja zwykle ma książkowy głód, więc zupełnie nie czuję tego, żeby jakieś książki przed nią ukrywać, bo nie zdążyłam zaprezentować występujących w nich nowych słów. Jak już się zabiorę do przeglądania którejś i przygotowania słów to i tak jest trochę nie po kolei, bo słowa są prezentowane już po fakcie czytania danej książeczki wiele razy.
W przypadku tych prezentacji, w przeciwieństwie do słów- rymów, ich wybór nie jest przypadkowy. Biorę je z wyliczanek, z rymowanek, z piosenek dla dzieci, jak również z różnych przysłów i powiedzeń oraz oczywiście z książek. Poniżej zdjęcia przykładowych zestawów i opis jak to teraz robimy w języku polskim (w całej masie kart nie udało mi się skompletować wszystkich zestawów, więc na zdjęciach jest różnie, a czego nie ma – dopisałam):
– znane polskie przysłowie:
Dzień 1 – 1 szybka sesja x 10: pojedyncze nowe słowa z przysłowia w podstawowej formie + ewentualne nowe słowa potrzebne do tworzenia wyrażeń; jeśli w danym powiedzeniu nie ma 10 nowych słów dodaję inne:
Dzień 2 – 1 szybka sesja x 10 kart: wyrażenia ze znanymi słowami utrwalające nowe słowa z poprzedniego dnia:
Przykłady:
kwiecień plecień
trochę soku
mroźna zima
itd. z wyrażenie z każdym nowym słowem z pierwszego dnia (często tworząc wyrażenia potrzebuję kolejnych nowych słów, więc czasem przedłuża się nieco dzień 1 na drugi i wyrażenia są dopiero w kolejnym)
Dzień 3 – 1 sesja x 10 kart: zdania ze znanymi słowami:
Często krótsze zdania mi się mieszczą na jednej części. Poniżej macie przykładowe rozbite na dwie części.
– polska piosenka dla przedszkolaków “Kasza marcowa”
Dzień 1 – 1 szybka sesja x 10 kart: pojedyncze nowe słowa z piosenki w podstawowej formie + dodatkowe nowe słowa potrzebne do stworzenia wyrażeń:
Dzień 2 – 1 szybka sesja x 10 kart: wyrażenia ze znanymi słowami (czasem się wkradnie też pojedyncze nowe słowo):
Dzień 3- 1 sesja x 10 kart: całość piosenki + żeby było dopełnienie do 10-ciu zaczynamy od razu inny zestaw kart. Na zdjęciu wybrane fragmenty.
– słowa do książek
Dzień 1 – 1 sesja x 10 kart: pojedyncze nowe słowa z książki w podstawowej formie + dodatkowe nowe słowa potrzebne do stworzenia wyrażeń:
Przykłady:
ulepił,
szczypie,
smok,
plastelina,
śnieżki,
zwyciężył.
Dzień 2 – 1 sesja x 10 kart: wyrażenia, a zdarzają się też krótkie zdania inne niż w książce ze słowami wyżej (jak wychodzi więcej niż 10 kart to przedłużamy dzień 2 na kolejny dzień),
Przykłady:
ulepił coś
Maja szczypie
mały smok
fajna plastelina
Kto zwyciężył?
Dzień 3- 1 sesja x 10 kart: zdania inne niż w książce z nowymi słowami z dnia pierwszego. Poniższe zdania zostały ułożone do słów, które dla Mai były nowe w książkach do czytania globalnego w języku polskim Anety Czerskiej. Było tam przykładowo zdanie: “Mróz szczypie.” Ja zawsze chcę pokazać nowe słowa w różnym kontekście i dlatego wydrukowałam jej zdanie “Krab szczypie.” W książeczce pozna inne znaczenie słowa “szczypie.”
Jako, że przez obserwację doszłam do tego, że 4 powtórki dla jednej karty to maksymalna ilość jaką Maja przyjmie w ręcznych prezentacjach kart, do słów i wyrażeń już nie wracamy po tym jednym dniu, ale do zdań tak, losowo, w inne dni, maksymalnie 4 razy, co jest zgodne z metodą Heguru. To, że niekoniecznie powtórki dzień pod dniu wzięłam z metody Shichidy, u którego prezentujemy karty matematyczne raz i wracamy do nich dopiero za … ponad 2 miesiące.
Bardzo możliwe, że moja córeczka potrzebuje mniej prezentacji, ale trochę się boję aż tak zmniejszać ilość. Na razie w przypadku realnych kart ze słowami jest zainteresowana do 4 razy o ile nie prezentuję jej tego samego materiału dzień po dniu. W przypadku bitów inteligencji, które też podciągam pod czytanie globalne, bo wraz z nimi wprowadzam słowa, o czym pisałam w artykule o bitach, a które próbuję prezentować dzień po dniu już ten 3-ci raz coś nie chce wchodzić. Mam spore wątpliwości w tym temacie, czy przypadkiem nie wystarczy jej jeden raz. Za pierwszym razem zainteresowanie maksymalne, na przykład wczoraj jak jej pokazałam 10 instrumentów muzycznych. Za drugim razem dzisiaj też fajnie. Podejrzewam, że jutro z tymi 10-cioma instrumentami będę musiała pokombinować (edit: miałam rację).
Przez pewien czas działaliśmy w ten sposób codziennie, ale tak się złożyło, że mój mąż od kwietnia do połowy czerwca musi pracować noc i dzień 6 dni w tygodniu, jak już wcześniej wspomniałam i jest to niemożliwe. Drugi powód jest taki, że po prostu nie nadążam z produkcją. Jedynie na tygodniowy wyjazd na szkolenie do Czech przygotowałam cały zapas kart na tydzień. Moja siostra prezentowała Mai codziennie jeden zestaw, gdy ja byłam na zajęciach na kursie. Od 1,5 miesiąca polskie karty prezentuje Mai teściowa, która opiekuje się nią jak jestem w pracy w dni, w które zwykle był z nią mój mąż. Wypada to co drugi dzień. Tylko na nią mogę liczyć, na mojego tatę, który opiekuje się Mają w kolejne 2 dni, nie bardzo, ale mój mąż jest teraz w pełni usprawiedliwiony: praca- sen i oby do czerwca.
Megaszybkie, komputerowe prezentacje pojedynczych słów (wdrażane tylko w języku angielskim):
Jako, że nieco więcej uwagi poświęciłam językowi polskiemu, a właściwie przygotowywaniu kart w tym języku dla męża, czy teściowej angielski na kartach poszedł w odstawkę na może dwa-trzy tygodnie. Udało mi się jednak uzyskać dostęp do anglojęzycznej biblioteki kart we flashu Right Brain Education Library i wznowiliśmy prezentacje pojedynczych słów. Kiedyś pewnie napiszę recenzję tej biblioteki, a teraz tylko wspomnę, że tam działamy z angielskim. Mam gotowe zestawy 10 powiązanych tematycznie kart, które mogę prezentować w różnym tempie, część z nich to bity inteligencji, o których pisałam już w dwóch powiązanych ze sobą artykułach: o bitach oraz o programach inteligencji.
Po zapoznaniu się ze wskazówkami treningu prawej półkuli mózgu dla początkujących, które wam niedługo zdradzę, doszłam do wniosku, że my po przerobieniu programu matematycznego na kropkach oraz 5 etapów czytania globalnego według Domana początkujący nie jesteśmy. Jednakże, jako, że dla Mai tego typu prezentacje to coś zupełnie nowego zaczęłam delikatnie od niewielkiej dziennej ilości kart, niemalże zawsze prezentowanej danego dnia jednorazowo. W zależności od dnia prezentuję mojej córeczce od 40 do 200 słów, z czego część jest powtórzonych, a część nowych. Po skończeniu powtórek przewijam na nowy zestaw, przedstawiam go i pytam Mai, czy chce zobaczyć. Prezentuję kolejne dopóki odpowiada: “Yes.” (“Tak.”) albo dopóki kiwa głową na tak, bo przyznaję się, że często włączam prezentacje podczas karmienia, kiedy jest szczęśliwa i spokojna. Podobno w stanie pełnego relaksu prawa półkula mózgu działa najlepiej. Stąd też obecna u nas czasem muzyka alfa, o której wspominałam pisząc o przepisie na sukces z metodą Domana. Tak na marginesie dodam, że “cyca” wykorzystuje w ten sposób też inspirująca mama, o której wspominałam po raz pierwszy pisząc o naszym wspólnym odkryciu złotego środka w metodzie Domana.
Przez pewien czas każdy zestaw 10 kart prezentowałam 4 razy, ale dość szybko doszłam do tego, że Maję to nudzi zupełnie jakby komputerowo uczyła się szybciej, a może przez to, że dane karty widzi dzień po dniu tak samo jak bity inteligencji i zapamiętuje szybciej. Aktualnie mamy 3 prezentacje tych samych kart, za każdym razem na innej prędkości (coraz szybciej), nigdy dana karta nie pojawia się w ten sam dzień drugi raz. Ostatnia prezentacja danego zestawu 10 kart idzie megaszybko tzw. superflashcards metody Heguru, jak mi napisali w wyjaśnieniu twórcy biblioteki. Zdziwiło mnie to trochę, że w tej metodzie jest ten typ kart, bo powstała w czasach niekomputerowych, jednakże dostałam wyjaśnienie, że wtedy karty były prezentowane na ekranie telewizora. Oczywiście zalecany jest w miarę możliwości nasz głos, ale nie dam rady tak szybko odczytywać (próbowałam z wyłączonym dźwiękiem i notatkami), więc chcąc nie chcąc korzystamy z wgranego głosu.
Dodam jeszcze tutaj, że karty w prezentacjach online to już zupełnie metoda Heguru – nie Domana, chociaż wcale bym się nie zdziwiła, jakby to była kolejna modyfikacja metody Domana, jak wiele innych. Mam wrażenie, że każdy bazuje na Domanie, a jak coś uda mu się fajnego wymyślić to nazywa to swoją nazwą i swoją własną metodą. Może ja też wymyśliłam własną, o czym się zaraz przekonacie? 😛 Nie no, żartuję. Dla mnie zawsze to będzie dzieło Domana, od niego wyszła inspiracja, od niego wyszło pozwolenie na modyfikacje i kombinowanie. Wiadomo…nie było możliwe, aby w swoich książkach opisał wszystkie możliwe opcje działania. Wiadomo, że po realizacji nakreślonego przez niego programu daje nam zupełnie wolną rękę do działania. Cokolwiek zrobimy z dzieckiem jest dobre i zgodne z jego metodą jeśli my jesteśmy zadowoleni i dziecko też.
Wracając do metody Heguru: najpierw dziecko widzi obrazek, a potem napis, ale jest to na tyle szybkie, że jeśli jest czytane słowo np. “Brazil” to dziecko podczas, gdy słyszy to słowo zobaczy zarówno flagę, jak i po szybkim odwróceniu karty również napis. Trochę miałam wątpliwości co do czcionki, bo staramy się trzymać jednej, moim i nie tylko moim zdaniem najlepszej. Po głębszych przemyśleniach doszłam jednak do wniosku, że o ile z początkującym maluchem pasuje mieć cały czas jeden rodzaj czcionki, docelowo przecież dążymy do tego, aby był w stanie przeczytać każdy tekst. Jeśli już działamy dłuższy czas na piątym etapie czytania globalnego, możemy eksperymentować. W końcu tak na logikę dla dziecka różne rodzaje “a,” czy “g,” bo tym zwykle czcionki się różnią to pewnie to samo co tak samo wypowiadane polskie “ó” i “u,” czy “rz” i “ż.” Mama nieco już starszej córeczki podzieliła się ze mną informacją, że odczytuje ona litery niezależnie od czcionki i o to chodzi.
Jak pisałam w artykule o programach inteligencji, nasz rekord jednorazowej prezentacji komputerowej to 320 kart wraz z tymi, które uznaję jako bity z wiedzą encyklopedyczną: 170 powtórek i reszta na życzenie Mai. Dodatkowo w ten dzień zdążyłam jeszcze zaprezentować 10 bitów inteligencji na realnych kartach, a moja nieoceniona teściowa 10 słów w języku polskim (podejrzewam ją o zbyt wolne prezentacje, ale podejście do Mai ma rewelacyjne, Maja podobno bardzo chętnie ogląda słowa).
Taka ilość to jednak jednorazowy epizod. Zdarzają się też dni, kiedy z różnych przyczyn tych prezentacji nie ma wcale. Tyle już przerobiliśmy, że zupełnie na luzie do tego podchodzę. Zresztą teraz robię też z Mają mnóstwo innych rzeczy, więc generalnie zamiast systematycznie realizowanego planu mamy jeden wielki wesoły chaos i robimy to, na co akurat ma ochotę, bo przecież idąc za Domanem: “the magic is not in the cards, it’s in the child” („magia jest w dziecku, a nie w kartach.”) Wydaje mi się, że z takim dwulatkiem zupełnie trzeba zmienić podejście i nie opierać się tylko i wyłącznie na kartach (oczywiście rozwinę tą myśl w osobnym artykule).
A tak się przedstawiają statystyki dla pojedynczych słów na dzień dzisiejszy:
1. język polski (blisko 420 słów, odmienione słowa w postaci rymów zaczęłam prezentować po zaprezentowaniu ok. 289 słów)
2. język angielski (w sumie -uwaga- około 1560 słów, co można podzielić na 440 pojedynczych słów na realnych kartach oraz na 1110 słów z prezentacji komputerowych podzielonych na grupy 10 kart powiązanych ze sobą: według Domana powiązane fakty zapamiętuje się lepiej.) Tak jak pisałam ostatnio, że przy okazji prezentacji bitów inteligencji na realnych kartach ujawniła się miłość Mai do kotów, to przy prezentacjach komputerowych widzę niesamowite zainteresowanie flagami, alfabetem migowym (może dlatego, że oprócz gestów pojawiają się litery) oraz środkami transportu. Tym sposobem mam kolejną wskazówkę, jakie programy inteligencji przygotować w pierwszej kolejności. Wydaje mi się, że im więcej wiedzy przekażemy dziecku, tym szersze będzie miało zainteresowania, co nie oznacza jednak, że zainteresuje się dokładnie wszystkim, co pokażemy te kilka razy.
Listy do dziecka (wdrażane w języku angielskim):
Jak wychodzę rano do pracy Maja jeszcze śpi i widzimy się dopiero po południu, chyba, że ma drzemkę. Jakiś czas temu wpadłam na pomysł zostawiania jej różnych “liścików.” Jestem ciekawa, kiedy się pochwali tym, że odczytała. Zostawiam teksty typu: “Hello, Maja.” (Cześć, Maja.), “I love you.” (Kocham cię.), czy “This is for you.” (To jest dla ciebie.) zostawiając jej coś na talerzyku.
Teściowa złożyła mi wczoraj raport, że Maja cały poranek chodziła z kartą “Hello, Maja.” Nie dowiemy się jednak na razie, czy ją przeczytała, czy nie, bo teściowa mnie zaskoczyła mówiąc, że sama odczytała Mai kartę (na szczęście poprawnie). Wydaje mi się, że już samo to, że 2-letni maluch otoczony po przebudzeniu zabawkami, w sypialni pełnej innych ciekawych rzeczy zwrócił uwagę na niepozorną kartę z napisem i mało tego, wziął ją do ręki i z nią chodził, oznacza wiele.
Słowa do bitów inteligencji (wdrażane w języku angielskim):
Jak wiecie z tego posta o bitach inteligencji, połączyłam przekazywanie Mai wiedzy encyklopedycznej z czytaniem globalnym, więc również w języku angielskim dochodzą nam nowe słowa na realnych kartach, nie tylko komputerowo. Zwykle prezentuję 10 związanych ze sobą kart dziennie. Mamy gotowe karty kupione z Fundacji Ingenium, o której wspominałam pisząc o źródłach naszych bitów. Programy inteligencji, którym poświęciłam ostatni wpis też podciągnę pod czytanie globalne, bo planuję robić Mai książeczki.
Ten artykuł okazał się przydatny? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. Są wśród was rodzice już od pewnego czasu realizujący czytanie globalne metodą Domana? Jak kombinujecie? A może już mieliście kryzys i mieliście porzucić karty, a zainspirowałam was do nowych działań? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.
Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji (okienko na stronie głównej bloga i kanał RSS). Od kilku dni jest też możliwość zapisu na newsletter (jeśli nie wyskoczyło wam okienko podczas czytania bloga piszcie). W momencie jak będę mieć 100 zapisów na newsletter będę na bieżąco się dzielić informacjami dotyczącymi wczesnej edukacji zanim pojawią się na blogu w tematyce prawopółkulowości, metody Domana, metody Shichidy oraz metody Heguru.
Jako, że nie znalazłam grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u. Dołączając do grupy możecie liczyć na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń.
12 Comments
Agnieszka
Witam ponownie 🙂 Miałam do Pani pisać już wcześniej nawet parę miesięcy temu ale nigdy tak jakoś mi nie wyszło. Odnoście pojedynczych słów i późniejszych zdań. Wydaje mi się, że to nie tak do końca zdania MUSZĄ zawierać słowa przerobione pojedynczo. Może i najlepiej by tak było. W materiałach Wczesnej Edukacji dla języka polskiego ta zasada nie była trzymana. My przerobiliśmy pierwszy zestaw z WE, po czym na odwrocie tych kart pisałam własne słowa (mieliśmy szablony liter kupione) – w sumie słów jak dziś liczyłam przerobiliśmy ok 280. Później kupiliśmy 2 zestaw i po jego przerobieniu podobnie jak poprzednio piszemy swoje zdania (odręcznie bez szablonów. Piszę raz czerwonym raz zielonym innym razem niebieskim czy czarnym kolorem – tak dla wzbudzenia zainteresowania). Ku mojemu zaskoczeniu, na gotowym zestawie pojawiały się zdania gdzie używano słów które wcześniej nie wystąpiły i oczywiście słowa odmienione też były. Ja pisząc zdania też nie trzymałam się tej zasady – może na początku próbowałam. Obecnie nawet piszę zdania gdzie większość wyrazów jest nowych. Nie sądzę żeby to był problem, bo w końcu nasze maluchy czytają i wiedzą gdzie jest co 😉 My mamy zrobione ok 690 przykładów. Też myślę dobrze – na początku robiłam 3 zestawy kart – w środę wracam do pracy, Ola od kwietnia w żłobku wiec obecnie robimy po 1 zestawie czytania, 1 zestaw kart do angielskiego i 1 zestaw matematyki – i tu ciekawostka – obecnie wprowadzam liczby pokazując i liczbę i kropki, a ponieważ byłoby mi trudno pokazać 3x zestaw z liczbami + 1 sesja z trzema równaniami, prezentuję Oli 2 razy zestaw z liczbami + 1x 3 równania (równania pokazuję z kropkami wprowadzając w jedno miejsce liczbę arabską -to inspiracja od Pani) – 3 sesje z matmy są, ale nieco zmodyfikowane – też wystarcza 🙂 Przynajmniej nie słyszałam, aby Ola powiedziała “matka nie nadążam daj raz jeszcze” 🙂 Ola wcześniej nie miała prezentowanych równań “na podłodze” bo jej to nie interesowało, przerobiliśmy wcześniej tylko harmonogram Domana – czyli równania mówione, teraz nadrabiamy 🙂 Nie bardzo była też zainteresowana mówionymi ułamkami – robiliśmy może przez 2 tyg. wiec postanowiliśmy, że wprowadzimy już liczby arabskie, no i działa – nawet do równań chętnie podbiega i zabiera niektóre elementy – podobnie jak robiła Maja 🙂 Pewnie chaotycznie teraz napisałam ale… pranie zaraz mi się kończy i muszę wywiesić 😉 pozdrawiam i wytrwałości życzę 🙂
Aaa i w PL wersji kart WE czasowniki też są w formie” je, pije, skacze, biegnie itp”
I pomysł na rymowanki super 🙂 – my Oli książeczki kupowaliśmy głównie w wersji rymowanej, mama przynajmniej się nauczyła na pamięć i dlatego dajemy radę czytać – Ola tak szybko przewraca strony 🙂 – no cóż, nasze dzieci czytają po cichu, my próbujemy na głos, więc co tu mówić, nie mamy z nimi szans 😉
teachyourbaby.pl
Witam serdecznie 🙂 Wow 🙂 Ale macie wszystko dokładnie zliczone. Ja zliczyłam tylko pojedyncze słowa. Przykładów już się chyba nie doliczę 😛 Niby ostatnio na forum Insytutów Domana wyczytałam, że na etapie książek pokazujemy pojedyncze słowa, ale intuicyjnie czuję, że nie może to trwać bez końca. Dziękuję za podzielenie się jak to było w polskim gotowym zestawie, który mieliście. Oj… praca spowalnia. A może panie w żłobku dałoby się jakoś zarazić do czytania globalnego? Mam jedną mamę, która zaraziła panie w przedszkolu. Widzę, że doszła Pani na poziom wolności heh jak go nazwałam 😛 Kombinacje po swojemu. Nowe pomysły. Cieszę się, że zainspirowałam. Ja jeszcze o tym nie pisałam, ale kontynuując takie mieszanie kropek i cyfr w działaniach przypomniałam sobie, że przy kropkach Doman pisał, że po pewnym czasie wystarczy tylko sam wynik pokazywać albo karty są praktycznie niepotrzebne i przeniosłam to na cyfry. Fajnie może przez dzień dwa. Zainteresowanie samą cyfrą słabe. Co innego jak całe działanie kropko-cyfrowe zobaczy. Radość. I szuka następnych, bo wie, że zwykle są trzy. Twoja córeczka z matematyką się zachowuje jak Maja. Nadal podbiega i “kradnie” karty 😛 Nie wiem, czy pisałam…u Czerskiej od razu po prezentacji kropek…z tym, że ona ma aż do 150 jest już wszystko w 100% na cyfrach. Mam cały wywiad z mamą, która była na jej szkoleniach, więc tu i tam czasem wspominam. To wg mnie metoda Domana, tylko nazwana inaczej. Równie dobrze i Pani i ja i mnóstwo innych rodziców mogłoby z czasem nazwać to co robimy naszą własną X metodą.
Rymowanki niedługo wrzucę 😀 Będzie gotowiec. Pochwalę się, że od słowa do słowa zaczęłam współpracować z pewnym grafikiem komputerowym i w tym tygodniu pojawi się nowa książeczka w dziale Do pobrania 🙂 Tym razem profesjonalizm 🙂
Wam też życzę powodzenia 😀 Będę wdzięczna za dzielenie się pomysłami. Na razie nam fajnie idzie po ostatnich zmianach, ale podejrzewam, że za jakiś czas będę potrzebować czegoś świeżego 🙂
TK
Heja Ago, swiatecznie takie pytanie do fachowca, bo masz już dostęp i korzystasz z right brain library. Czytam na ich stronie opis i nie bardzo wiem, jak to jest technicznie zorganizowane. Pisza na stronie, ze wystarczy dla dzieciaka na 15 min na dzien i maja glownych 5 sekcji: photographic memory, speed reading, language mastery, speed mathematics, super creativity.
Tam w tym guidzie jest napisane, ze dostarczaja daily lesson plan.
Ten plan to jest taki holistyczny, kompletny obejmujacy te 5 dyscyplin naraz, zeby righ brain rozwijac zrownowazenie z kazdej strony czy to sie tyczy tylko jednego z wielu programow edukacyjnych, jak np “Pi Memory”?
Chodzi mi o to, czy musze mieć an przygotowany z góry czy oni dostarczają harmonogram dzień po dniu, a my jako rodzice mamy tyko podążać?
teachyourbaby.pl
Witam świątecznie 😀 Heh..do fachowca jeszcze mi daleko 😛 Co do Rightbrainlibrary sekcji jest o wiele więcej i jeszcze każda podzielona na kategorie, zresztą ja je kojarzę pod innymi nazwami niż te co wymieniłeś, bo z panelu użytkownika. Zastanawia mnie ten daily lesson plan, bo na maila na pewno nic nie przychodzi w tym temacie. Jest rozpiska codziennych aktywności prawopółkulowych, które w sumie przepisałam tutaj i która mnie już pierwszego dnia przeraziła, bo nie da się wszystkiego zrobić codziennie. Ja działam po swojemu i po prostu włączam jedną sekcję za drugą dopóki maluch zainteresowany….raz 0 kart….raz 50…innym razem ponad 300 na raz. Myśmy już tam niemalże wszystko przerobili z tych podstawowych tematów, więc teraz sporadycznie korzystamy na zasadzie, że wszystko odtwarzam Mai na maksymalnej prędkości. Do każdej kategorii mają szczegółowy opis jak działać…ile razy i może to być ten ich lesson plan. Nie zgłębiałam większości. Jedynie w przypadku matematyki zgłębiłam rozpiskę i tam jest rzeczywiście dzień po dniu co robić. Generalnie do każdej aktywności jest osobny plan i nazwijmy to harmonogram lub tylko opis czemu służy i ile pokazywać dziennie. Aż zerknęłam do biblioteki teraz i widzę, że nazywają to o czym myślałam Child’s Daily Lesson Plan. Widzę, że delikatnie zmodyfikowali w stosunku do tego, na którym się wzorowałam pisząc artykuł.
TK
Heja, thx za odp, ale muszę dopytać :
1. Napisałaś, że przeróbka prawie wszystko z ich biblioteki : ile to ci czasu zajęło? A pytam, bo zastanawiam się nad długością abonamentu : myślałem 3 lata… Myślisz, że ma to sens? Czy te 19k cards pójdzie dużo szybciej?
2. W jakim wieku zacząć? Czy ma sens poniżej np 1.5 roku? A pytam, bo patrze a ten niektóre ćwiczenia wymagają zrozumienia poleceń od dziecka, jak np połóż się i zamknij oczy, itd?
3. I ogólnie czy polecasz? Czy uważasz, że warto?
BTW: No i powiem Ci, że masz rozmach z długością tych artykułów. 3 podejścia, żeby treść przemienić, a jeszcze kilka żeby te linki powiązane z artykułem obadac 😉
teachyourbaby.pl
Witam ponownie 🙂
1. Tak, przerobiłam wszystko co mi nie kolidowało z czytaniem globalnym (czyli np. karty Phonics nie): różne rodzaje matematyki: skip counting, ilości na różnościach, program Shichidy do 43 dnia drugiego cyklu, czyli prawie całe dwa cykle, children’s flashcards 13 zestawów x ok. 200 kart w każdym, karty encyklopedyczne, jeszcze zestawy kart ze słowami zaczynającymi się na tą samą literę itp. itd. Generalnie zostały nam Mandale i to mnóstwo i ……właśnie mi przyszła wiadomość, że dodali podstawowy rosyjski, hiszpański i francuski. No to zabieramy się za hiszpański. Przerobienie tego zajęło mi zaledwie kilka miesięcy…może pół roku, bo ja bardzo szybko przeszłam do….1 powtórki na kartę 😀 Oni co jakiś czas dodają coś nowego, tak jak teraz chociażby w hiszpańskim 1400 kart, więc dobrze mieć dostęp na dłużej. My mamy life. Nie dodają często, ale dodają. Zawsze przychodzi informacja na maila.
2. Oni mają przy każdej aktywności opis i często jest od 3 miesięcy, ale my zaczęłyśmy rzeczy, które są np. od 3 lat. Robisz jak czujesz. Uważam, że im wcześniej zaczniesz tym lepiej, tym bardziej wszystko dziecko chłonie. Potem już musisz iść za zainteresowaniami dziecka, bo inaczej będzie miało całe karty gdzieś. Jak dojdziesz do 1 powtórki na kartę z czasem i będziesz puszczał na maksymalnej prędkości to nawet starszak przyjmie dużo kart. Ja czasem Mai odświeżam całą kategorię w ten sposób, czyli całe 200 kart na maksymalnej prędkości, czyli bodajże 0,3 sekundy na kartę wg Shichidy, a ona mi mówi, że ….za wolno.Jaja sobie chyba robi 😛
3.Polecam 🙂 U nas przez pewien czas na kartach był tylko polski bo chciałam ogarnąć wiele rzeczy i nie dawałam rady. Dzięki bibliotece miałam gotowce do pokazania w tym trudnym okresie. Mnóstwo słów moja mała dzięki nim poznała. Matematykę też mają na kilka niestandardowych sposobów np. Skip Counting 😀
BTW: nie tylko Ty to mówisz 😛 Jedna mama to nawet poświęciła swój cenny czas i przerobiła najpopularniejszy artykuł na bardziej przyjazny. Te najnowsze już w nowym stylu i mam nadzieję, że jest lepiej: audio, linki pod artykułem a nie w treści…dzięki za feedback. Co do samej długości to robiłam kiedyś ankietę i wyszło, że czytelnicy wolą jeden dłuższy artykuł na dany temat niż dzielony na części.
TK
Heja Ago, wracam do tematu 😉
Namówiłaś mnie, life kupiony. Właśnie zapoznaje się z zawartością, bo trochę różnego rodzaju ćwiczeń jest jednak i nie tak łatwo się połapać.
A mam jeszcze pytanie, jak ty dziłałaś np z ćwiczeniem np: organized numbers czy children flashcard. Tam w 1 filmiku/zestawie jest odpowiednio 10 cyfr dla matematyki (np od 1-10, potem 11-20, etc) i 10 obrazkow poświęconej danej tematyce dla children flashcard.
I tych serii jest też odpowiednia ilość w każdym set’ie.
Moje pytanie jest takie: jak ty zacząłaś ze swoją małą pracować? Bo tam w tej instrukcji oni piszą: “To start, you can flash a minimum of 100 to 200 cards per lessons”. Znaczy to, że na raz dziecku musisz zapodać 10 tych filmików po 10 wyrazów w każdym wewnątrz jednej kategorii, np children flashcard? W ogóle opracowałaś jakiś algorytm ciekawy odnośnie harmonogramu?
Bo wydaje się to trochę hardcorowo dużo, nawet dla naszych małych mistrzów?! 😉
Czy to bardziej 10 ze wszystkich rodzajów ćwiczeń łącznie?
teachyourbaby.pl
Haha 😛 Nie namawiałam do niczego 😀 Po prostu piszę, z czego my korzystamy. Jest tego mnóstwo … to trzeba przyznać. Przede wszystkim ja się nie kierowałam instrukcją. Napisałam do nich swego czasu, że jak ja mam pokazywać te same karty przez 2 tygodnie nawet gdyby ich te 200 było, jak moja mała nie będzie już zainteresowana, bo my potrzebujemy mniej powtórzeń. Zresztą ciekawa jestem skąd to wzięli, bo w metodzie Heguru nie ma powtórek. Przynajmniej tak wynika z relacji mamy, która uczestniczyła z córką w tych zajęciach. Mam z nią wywiad i ona mówiła, że nie pamięta,żeby przez pół roku cokolwiek się powtórzyło. Ja zaczęłam od children’s flashcards i zapodawałam ile wlezie 😀 Maksymalnie udało mi się ponad 300 za jednym razem. Zaczęłam od 4 powtórek na kartę, ale za każdym razem na innej prędkości…coraz większej…w końcu doszłam do jednej powtórki na kartę, ale prędkość nr 4 wydawała mi się zbyt hardcorowa na jeden raz więc na 3-jce, za to mama, o której wspomniałam, że prędkość pokazywania kart w Heguru to 3 lub 4 w rightbrainlibrary. Teraz Children’s Flashcards i te z wiedzą encyklopedyczną wszystkie przerobione, ale wtedy nie robiłam programów, więc teraz odświezyłam i puszczam Mai na najszybszej prędkości jedną część z children’s flashcards i zapisuję, co ją zainteresuje…to jakieś 200 kart jednorazowo jest. Ja w ogóle mam chyba jakiś problem ze stosowaniem się do instrukcji 😛 i dlatego tak po swojemu…zwykle też instrukcji nie chce mi się czytać 😛 Ja jak odkryłam tą bibliotekę to cały Doman przerobiony, więc szłam po kolei jak tam leci z matematyki skupiając się najpierw na ilościach, ale po Domanie już kropki Shichidy weszły tylko do pewnego momentu i koniec. Generalnie jak chcesz z instrukcją to nigdy nie jest tak, że coś musisz 😀 Ile dziecko przyjmie to tyle robisz…albo mniej jak uważasz, że za dużo na raz. Ja uważam, że Doman to najłagodniejsza metoda prawopółkulowa i najbardziej kompletna. Shichida i Heguru to już szaleństwo z ilością. Żadnego algorytmu nie mam. Po prostu włączałam jeden set Children’s Flashcards i puszczałam dopóki mała była zainteresowana (nie umiem skończyć zanim ona chce skończyć), jeśli do samego końca to potem matematyka też ile przyjęła. Jak próbowałam coś Shichidą to po prostu o spontanicznej porze dnia prezentacja na dany dzień i tyle. Rób jak Ci pasuje. Nie trzymaj się harmonogramu. Dziecko Ci powie ile chce, chociaż komputerowo zwykle chce więcej niż się spodziewasz.
Mamaaaa
Witam, chciałabym się zapytać ciebie o radę w kwesti wielojęzyczności . Jestem Polka a mój mąż jest wlochem i na stałe mieszkamy we Włoszech . Mamy dziecko 20 miesięczne do którego ja często mówię po polsku choć zdarza mi się tez mówić po Włosku zwłaszcza w towarzystwie .zastanawiam się kiedy będzie najlepszy okres aby córka mogła zacząć słuchac piosenek po angielsku ? Boje się żeby jej sie te wszystkie trzy języki nie pomieszały ale wiem ze prędzej czy poniej Bedzie miała język ang w szkole wiec Jest to konieczność .
teachyourbaby.pl
Witam serdecznie 🙂 Po pierwsze: macie nieco inną sytuację niż moja. Zalecam, żebyś w ogóle nie mówiła do dziecka po włosku, ani w przyszłości nie akceptowała odpowiedzi w tym języku. U was musi być konsekwentnie polski. Poczytaj ten artykuł i komentarze pod nim: najlepsza strategia wychowania dwujęzycznego. Podaję w nim też inne przypadki. Nie tylko swój. Angielski zaczynaj już. Mogłaś zacząć nawet od urodzenia. My włoski jako 3 zaczęliśmy jak mała miała ok. 20 miesięcy i … żałuję, że tak późno. Możesz poczytać o tym jak u nas wygląda wprowadzanie włoskiego: jak uczyć dziecko języka, w którym nie jest się biegłym. Pomieszają się na chwilę. To normalne. Później się “odmieszają.” Jeszcze o tym nie pisałam na blogu, ale przyznam się, że taka sytuacja się zrobiła i postanowiłam ją wykorzystać na maksa, że w wieku 33 miesięcy wprowadziłam mojej Mai 2 kolejne…jednocześnie: niemiecki i hiszpański. Obu nie znam. Uczę się razem z nią. Z hiszpańskiego przez włoski rozumiem jakieś 90% (niesamowite!). I co? Ona doskonale rozdziela języki od dawna…wie, że to polski, to angielski, to włoski. Polski i angielski naturalny, ale czasem mi mówi, że nie chce po włosku…czasem sama zaczyna. Wie, że to jest niemiecki, a to hiszpański, co jej nie przeszkadzało ostatnio…po tym jak jej powiedziałam używając jednego z nielicznych znanych mi słów…las frutas – owoce…do taty powiedzieć “Tato…to są las frutas.” Uważam, że ważne aby rodzielać. Możesz spróbować z angielskim, jak my z włoskim. Powodzenia i …daj znać jak Wam idzie.
Elisabeth zibov
Śledzę Panią już od kilku miesięcy na insta i na fb, ale od niedawna zaczęłam czytać bloga i dużo tu fajnych informacji żałuje ze wcześniej nie zaczęłam czytać, ja zakupiłam wszystkie możliwe książki domana i czytam wszystkie na raz😂 już w ciąży interesowałam się metoda domana wiec jak tylko mała się urodziła to zaraz drugiego dnia pokazywałam jej obrazki kontrastowe które wydrukowałam i zalaminowalam, także nakupowalam mnostwo książeczek kontrastowych, Bella nawet w łóżeczku ma długa rozłożona książeczkę kontrastowa na która od urodzenia patrzy;) i jak nasz maluszek skończył 3 miesiące (ma teraz 4,5 misiaca) to zaczęłam pokazywać jej karty z języka polskiego które zakupiłam, ale przez pierwsze tyg tylko pokazywałam jeden zestaw x 3 razy dziennie, od dwóch tyg pokazuje jej 3 zestawy po 5 słów, a po przeczytaniu Pani bloga wczoraj w nocy wprowadziłam dodatkowe 10 słów, bo z czytania książki domana nie zrozumiałam ze pokazujemy MINIMUM 5 słów myślałam ze to musi być 5 słów nie więcej bo się dziecko nie nauczy😂 szczerze mówiąc jesteśmy dopiero na początku naszej przygody z Domanem i nawet nje wiem jak się do tego zabrać bo mieszkam w Angli, a mój mąż jest Bułgarem, ale niestety został oddelegowany na nowy projekt i przyjeżdża do nas tylko na weekend, wiec mała nie ma w ogóle styczności z bułgarskim chyba ze jak rozmawiamy ba facetimie albo jak teściowa przyjdzie (która uwaga mówi do małej wiecznie to samo: jak się masz? Co u ciebie? Dobrze?” Itp.) wiec postanowiłam wprowadzić sama słowa bułgarskie i poprosiłam siostrę męża żeby mi przywiozła książeczki i płyty i będę małej puszczać, i niedługo chce wprowadzić ang, i matematykę po ang żeby mała nie miała problemów w szkole, ale zupełnie nie wiem jak się za to wszystko zabrac, chyba będę musiala pomieszać wszystkie języki i zobaczyć czy działa?! Mówię do dziecka po polsku ale przy znajomych mi trochę głupio i zaczynam mówić po ang wiec nie wiem czy dobrze robię, pewnie wyjdzie pozniej😩 ogolnie bardzo mi pomaga Pani blog i wasza przygoda z domanem;) jest Pani niesamowita, po prostu supermama albo mama robot;) jestem pełna podziwu i ogólnie można powiedzieć ze jestem Pani fanka;) haha pozdrawiam serdecznie
teachyourbaby.pl
Witam serdecznie w gronie śledzących mnie 😛 😛 A tak na serio cieszę się, że blog się przydaje. Super, że działacie od urodzenia. U nas też kontrasty od urodzenia, ale cała reszta mogłaby jednak być wcześniej (o wiele więcej bym zrobiła na macierzyńskim), ale wyszło jak wyszło i też jest fajnie 😀 Dokładnie…Doman podaje MINIMUM, nie maksimum i niektórzy tego nie rozumieją. Ile pokażemy zależy od …mocy przerobowych rodzica. Jezyków nie mieszaj….oddzielaj od siebie. U nas już 5 😛 chociaż jeszcze o tym nie pisałam i wszystkie jasno od siebie oddzielone. W Anglii radziłabym konsekwentnie mówić do dziecka po polsku w każdej sytuacji (+ inne języki np. bułgarski w wybranych porach jak pasuje). Poczytaj o naszej strategii wychowania dwujęzycznego. Odwołuję się tam też do doświadczeń innych. Komentarze też trochę mówią. Maja ma kuzynów w Anglii. Ponoć już odmawiają używania polskiego. Rodzice akceptują odpowiedzi po angielsku, sami zangielszczają słowa np.Chcesz marshmellowa? Nie zależy im na utrzymaniu polskiego chyba. Pomimo tego, że mieszkamy w Polsce wprowadzam matematykę po angielsku. Uważam, że jak pojmie w jednym języku ogarnie w każdym. Ja trzymam się sztywno tego, że po polsku do córki nie mówię. Jak chcę coś zaprezentować po polsku to z pomocą przychodzi program komputerowy. Może i super mama, ale nie bardzo super gospodyni domowa i żona haha 😛 😛 Ostatni live na Facebooku pokazał nieco bałaganu, bo mi zewnętrzny program nie zadziałał, a tam miałam wszystko ustawione, żeby nie było widać 😛 To tylko rąbek naszego domowego chaosu 😛