PIERWSZE GRY PLANSZOWE
Na początku po raz kolejny chciałabym podziękować „inspirującej mamie,” o której dość często ostatnio wspominam. Jak ktoś zaczyna lekturę mojego bloga od tego wpisu, może zerknąć tutaj, aby przeczytać o kogo chodzi. Gdyby nie ona nawet bym nie wpadła na to, aby mojemu maluchowi kupić grę planszową, a co dopiero taką z oznaczaniem 3+. Jej córeczka jest o 6 miesięcy młodsza od Mai, a już dawno radziła sobie z grą Cztery Pory Roku. Od niej dowiedziałam się też, że istnieje osobna kategoria gier rozwijających dla maluchów a są nimi gry typu lotto.
Po rozmowie z nią na ten temat od razu grę zakupiłam. W sumie nawet nie zapytałam, czy to dokładnie ta sama, w którą grała z córeczką, ale u nas trafiło na Cztery Pory Roku Granny. Niedługo po tym pojawiły się u nas kolejne planszówki: Mała Wielka Myszka- Gra w Przeciwieństwa, Lotto-Loteryjka Obrazkowa oraz Domino-Gra w Liczenie.
KIEDY KUPIĆ DZIECKU PIERWSZĄ GRĘ PLANSZOWĄ
Sądząc po naszych wspólnych doświadczeniach myślę, że można próbować już w okolicach roku, a już na pewno półtorej roku. Jeśli dziecko zupełnie nie wie o co chodzi, my układajmy, mówmy i pokazujmy. Bawmy i śmiejmy się. Prędzej, czy później załapie. Wydaje mi się, że oznaczenia producenta częściowo wynikają z obecności małych części i jeszcze w sumie nie spotkałam produktu dla dziecka, który zawierałby mniejsze części i był oznaczony niżej niż 3 +. Producent zabezpiecza się tym na wypadek, gdyby zdarzyło się, że dziecko taką część połknie.
Moim zdaniem nawet nasz maluch ma zapędy do wkładania takich elementów do buzi nie wyklucza to zakupu takiej gry. Po prostu nie zostawiajmy go z układanką sam na sam. Zresztą o wiele większa frajda dla dziecka jest wtedy, jak rodzic też bierze udział w zabawie. Gry planszowe to gry towarzyskie, więc jeśli kupujemy grę z myślą aby zapewnić sobie nieco wolnego czasu podczas gdy nasz maluch będzie się nią bawił, nie kupujmy jej wcale. To tak jak byśmy kupili mu książki, postawili przed nim i ich nie czytali dopóki sam nie zacznie czytać. A jeszcze jak nas nie widzi nigdy z książką, nie dowie się do czego służą oprócz tego, że do gryzienia, dopóki nie pójdzie do przedszkola, czy szkoły. To samo będzie z grą, z którą zostawimy malucha sam na sam. To my musimy pokazać do czego służy i jak w nią grać.
JAK DOSTOSOWAĆ GRĘ DO DZIECKA I JAK JĄ WYKORZYSTAĆ W KONTEKŚCIE ROZWOJU JĘZYKOWEGO
Oczywiste jest, że maluch poniżej pewnego wieku, zwłaszcza jeśli po raz pierwszy ma fragmenty gry planszowej w rękach nie będzie wiedział, co z nią zrobić. Nawet jak mu pokażemy raz, czy dwa niekoniecznie „załapie.” Jest też duże prawdopodobieństwo tego, że nie wytrwa do samego końca i w połowie gry odejdzie i zajmie się czymś innym. Nie należy się zniechęcać i odkładać plansz na dłuższy czas w kąt. Zresztą w następnych akapitach przeczytacie, jak to wyglądało u nas w przypadku gier, które mamy. Maja na wszystkie według oznaczeń wiekowych była za mała i w sumie na dzień dzisiejszy “dorosła” do jednej, jeśli mamy się kierować oznaczeniami na pudełku.
W zależności od wieku maluszka nie musimy się ściśle trzymać instrukcji do danej gry. Na początek możemy, a nawet powinniśmy ją maksymalnie uprościć np. nie wyciągać wszystkich fragmentów naraz tylko kilka, a na przykład w przypadku gry memory nie odwracać kart obrazkami do dołu. Dla nas to oczywiste, że mamy znaleźć taki sam obrazek. Dla malucha nie do końca. Jak widzimy, że nasz maluch sobie radzi utrudniamy idąc w kierunku podanym na instrukcji do gry lub jeśli mamy inne pomysły, eksperymentujemy.
Nie musimy też zawsze obowiązkowo grać w pełnym tego słowa znaczeniu. Możemy wykorzystać plansze do wzbogacenia języka, czy języków naszego maluszka i my właśnie tak robimy. Oto moje pomysły w tym względzie:
– rozmowa na temat obrazków, a z dzieckiem, które jeszcze nie mówi po prostu monolog rodzica wraz ze wskazywaniem; można też prosić dziecko, żeby nam wskazało wybrany obrazek (ale zgodnie z zasadami Domana, o których pisałam tutaj jak dziecko nie chce, nie namawiamy jakoś specjalnie, a już bynajmniej nie zmuszamy). Mówiący już maluch na pewno nas nieraz pozytywnie zaskoczy ciekawym spostrzeżeniem, kreatywnym pomysłem, czy po prostu tym, że ładnie zbudował zdanie.
– zabawa w „I spy with my little eye…” („Szpieguję moim małym okiem”), w której prosimy dziecko aby wskazało np. zwierzątko, o którym mówimy
– w czytaniu globalnym możemy wykorzystać np. elementy ze zwierzętami w połączeniu z kartami w zabawie a’la Bingo polecanej przez Domana, o której pisałam tutaj. W tym przypadku rozkładamy 9 kart z nazwami zwierząt na podłodze i prosimy naszego malucha, aby położył każde ze zwierząt na odpowiedniej karcie. Oczywiście to nie ma na celu testowania dziecka tylko zabawę i podchodzimy do tego zupełnie na luzie, ze śmiechem niezależnie, czy maluchowi się udaje, czy nie. Możemy też pomagać. Z doświadczeń innych mam są dzieci, które kochają grę Bingo w nauce czytania metodą Domana, a są takie, które jej nie lubią. Podążamy w tym wypadku za wskazówkami, które daje nam dziecko. Jeśli ewidentnie widać, że nie lubi – wymyślamy coś innego. Po dłuższej przerwie możemy spróbować wrócić do tej zabawy, bo dzieci i ich zainteresowania zmieniają się z prędkością światła.
Pamiętajcie, że do ok. 3 roku życia mamy uczyć bez żadnych wymagań skupiając się na prezentowaniu różnorakiej wiedzy i powstrzymując się przed ocenianiem naszego malucha, niezależne od tego, co nam prezentuje. Po 3 roku życia, a może wcześniej jak tylko zechce i nie będzie czuł na sobie presji na pewno nas zaskoczy tak, że dosłownie szczęka nam opadnie.
– możemy wspierać kreatywność nieco starszego malucha niejako wychodząc poza tematykę obrazków pytając na przykład „A jak myślisz, co ten lisek zaraz zje?” albo „Które z tych zwierzątek je marchewki?” lub „Czego ten miś szuka na drzewie?” tworząc tym sposobem swego rodzaju link w pamięci dziecka pomiędzy tym co jest na obrazku, a jego wiedzą o świecie. Oczywiście pytania dostosowujemy do wieku dziecka, o czym napisałam jeden akapit tutaj.
– możemy wzbogacać wiedzę malucha o świecie przekazując mu informacje np. o roślinach, które widzi na obrazku np. “Maliny dojrzewają w lecie.”
CZYM SIĘ KIEROWAĆ W WYBORZE GRY
Napiszę krótko, że wybierając grę dla małego dziecka kierujemy się przede wszystkim:
– opiniami innych, mających doświadczenie z daną grą z dzieckiem. Jako przykład opinii innych podałam już “inspirującą mamę,” ale podam też inną blogerkę. Po rozmowie z „inspirującą mamą” trafiłam na recenzję naszej pierwszej gry na innym blogu, w której pisało, że 3,5- i 4-latek może być już wspomnianą w artykule grą rozczarowany, chociaż na opakowaniu widnieje oznaczenie 3+. Z drugiej strony 20-miesięczniak bez problemu dopasowuje wszystkie elementy. Prywatna opinia tej blogującej mamy tylko mnie upewniła, że dobrze robię kupując mojej 21-miesięcznej wtedy Mai grę z oznaczeniem 3+.
– zasadą, o której już wspominałam w artykule o dodatkowym wspieraniu rozwoju matematycznego dziecka, czyli, żeby dana gra była nieco ponad poziom umiejętności malucha. To jest zasada, którą zaczerpnęłam z książki „Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka” Natalii i Krzysztofa Minge.
– zasadą, żeby poszczególne elementy gry były bez żadnych napisów, jeśli „bawimy się” w dwu-, czy wielojęzyczność. Dzięki temu będziemy ją mogli wykorzystywać niezależnie od języka, którym w danym momencie się posługujemy.
Oczywiście ta ostatnia zasada to nie mus, a tylko sugestia. Na pewno jest to lepsze dla naszej kieszeni, jeśli kupimy jedną grę i możemy grać po polsku z tatą i babcią, a po angielsku i włosku z mamą.
JAKIE DZIECKO ODNOSI KORZYŚCI Z GRANIA W GRY TEGO TYPU
W zależności od gry planszowej i od tego jak się z nim bawimy nasze dziecko:
– rozwija spostrzegawczość (piszę o tym niżej i za jakiś czas napiszę, czy się poprawi na skutek wprowadzenia gier)
– poszerza zasób słownictwa (u nas w języku angielskim i polskim, sporadycznie w grach dochodzi też od pewnego czasu język włoski), czym wspomaga naukę mowy i właśnie gry jako jeden z elementów wspierania mowy bym dodała do listy, którą zaprezentowałam tutaj,
– rozwija kreatywność, chociażby rozmawiając o obrazkach, czy tworząc swoją własną wersję i koncepcję gry (sami zobaczcie na wideo niżej, jak Maja z gry-dopasowanki zrobiła zabawę w chowanego),
– ćwiczy swoją wyobraźnię, chociażby w wersji gry Cztery Pory Roku zwłaszcza dla starszych maluchów, którą prezentuję poniżej
– poszerza swoją wiedzę o świecie, zwłaszcza jak przekazujemy mu dodatkowe informacje związane z postaciami, roślinami, czy zwierzętami, które może odnaleźć na planszach do danej gry
– poprawia swoją pamięć
– ćwiczy koncentrację
– świetnie się bawi
– rozwija motorykę małą i zręczność, bo coraz to mniejsze elementy w grach są wyzwaniem dla małych rąk i paluszków
– ćwiczy koordynację wzrokowo-ruchową
– uczy się cierpliwości, bo nie zawsze wszystko wychodzi za pierwszym razem
– uczy się kontrolować swoje ciało (u nas często jest tak, że Mai się uda coś fajnego ułożyć, a potem jeden nieskoordynowany ruch nogą niszczy wszystko i musi tworzyć od nowa)
– uczy się organizacji
-uczy się sprzątania po sobie, składania zabawek na miejsce: chociaż z tym na początku było ciężko, teraz już coraz chętniej Maja pomaga mi w składaniu elementów układanki do pudełka zanim zaczniemy kolejną, czy po prostu jak już kończymy zabawę. Wygląda to mniej więcej tak, że ja zbieram 10 elementów, ona 3, ale chwalę ją przy tym za pomoc ile się da, żeby ją zachęcić
-wycisza się skupiając się na grze.
Dodatkowo:
– granie w gry planszowe to czas spędzony razem z dzieckiem, a ten jest nie do przecenienia. Już nie raz zresztą krytykowałam rodziców, którzy dzieciom wręczają komórki, czy którzy sadzają swoje maluchy na długo przed telewizorem, bo w tym czasie mogą się zająć swoimi sprawami. Gry planszowe to świetna alternatywa dla zabierających nam dziecko telewizorów i telefonów komórkowych. To bezcenne chwile z naszym maluchem, a ten wspólny czas zaprocentuje w przyszłości.
-w przypadku starszego dziecka dojdzie tu jeszcze nauka przegrywania, radzenia sobie z emocjami i współzawodnictwa, a także rozwijanie logicznego myślenia, bo trzeba przecież pokombinować, jak być lepszym od przeciwników. Nas to na razie nie dotyczy, bo moja córeczka jeszcze nie potrafi grać zespołowo. Gramy razem albo też z tatą, jak zaraz zobaczycie na filmikach, ale tak jakby osobno. Nie ma wygranych ani przegranych. Jest dobra zabawa.
PRAWIE 2-LATEK I GRY PLANSZOWE
CZTERY PORY ROKU
Pisałam niedawno, że Maja niedawno skończyła 2 lata. Jednakże w momencie, gdy dostała pierwszą grę planszową, a była to właśnie gra Cztery Pory Roku Granny miała 21-22 miesięcy i na początku w ogóle nie wiedziała o co chodzi. To ja dopasowywałam obrazki. Ona co najwyżej wszystko mieszała i burzyła moją układankę. Nie zniechęcałam się jednak, wiedząc, że dużo młodsze dziecko sobie z nią radziło.
Po dokładnie 5 próbach wznawiania gry w różne dni, w końcu załapała i pewnego wieczora całą rodziną łącznie z ciocią i dwoma wujkami podziwialiśmy jak dopasowuje kolejne elementy na właściwe miejsca. Braw było co niemiara.
Przy okazji dowiedziałam się, że Maja ma dobrą pamięć, ale raczej nie jest spostrzegawcza. Może po mamie 😛 Potrafiła wszystkie elementy układanki, które już razem ułożyłyśmy wcześniej, położyć na właściwej planszy i we właściwym miejscu. Zapamiętała dokładnie gdzie należy który położyć, a jest ich całkiem sporo jak na takie małe dziecko, bo aż 24. Jako, że w tym wieku jej koncentracja i cierpliwość nie były wystarczające, aby wytrwać do końca gry, czyli do zapełnienia wszystkich plansz nie udało nam się w ciągu tych wcześniejszych 5 podejść do gry dopasować kilku obrazków. Tych obrazków nie potrafiła w żaden sposób samodzielnie odnaleźć na planszach.
Oczywiście do tej pory ma tą grę opanowaną do perfekcji. Przydałaby mi się inna w podobnym stylu, żeby sprawdzić, czy jej spostrzegawczość się poprawiła, czy jest na tym samym poziomie. Będę to wiedzieć na podstawie tego, czy odnajdzie zupełnie nowy element.
Czytając recenzję na blogu Świat Tomskiego, o której wcześniej wspomniałam założyłam że szkoda trochę, ale pewnie to jest gra zaledwie na kilka miesięcy i później znudzony maluch odstawi ją w kąt. Nic z tych rzeczy. Z innego bloga mam inspirację jak podnieść maluchowi stopień trudności gry i zainteresować go na nowo. Jak zauważę, że Maję już Cztery Pory Roku nudzą i że są dla niej za łatwe spróbujemy z zawiązanymi oczami. Co prawda nasza wersja gry nie zawiera tam wspomnianych opasek na oczy, ale zawsze można wykorzystać szalik. Zawiązujemy oczy dziecka, którego zadaniem jest dotykowo wyczuć jaki kształt jest potrzebny na planszy, a następnie go znaleźć nie widząc wśród wielu innych. Działamy tylko i wyłącznie zmysłem dotyku.
Specyfikacja gry Cztery Pory Roku:
– jak możecie zobaczyć na poniższym wideo gra składa się z 4 stosunkowo dużych plansz, z których każda przedstawia jedną z czterech pór roku oraz z 24 mniejszych elementów- obrazków, które mają swoje odpowiedniki na planszach. Wszystkie elementy są solidnie wykonane z grubego kartonu.
– według instrukcji mamy dwa warianty zabawy:
- zadaniem gracza jest dopasować wycięte obrazki do takich samych na planszy. W wariancie zespołowym każde dziecko dostaje jedną z plansz- pór roku. Gracze losują kolejno obrazki z pudełka, a dany obrazek dostaje osoba, która ma go na swojej planszy.
- gracz z zasłoniętymi oczami stara się aby wybrać z pudełka obrazek pasujący do jego planszy. Wykorzystuje do tego zmysł dotyku i pamięć tego, co potrzebuje na swoją planszę
– wiek gracza zalecany przez producenta 3-6 lat
– gra należy do kategorii gier typu lotto potocznie zwanych loteryjkami. Gry tego typu polegają na dopasowywaniu elementów do siebie. Jak mogłam przeczytać na blogu mjakmama gdy dziecko zapamięta wszystkie elementy można zwiększyć poziom trudności, o czym piszę niżej. Gry tego typu powinny się znaleźć do dyspozycji naszego malucha jako pierwsze, gdyż przygotowują do zabawy w gry o większym stopniu trudności np. w Memory.
Jak widzicie na filmiku u nas rywalizacji i współzawodnictwa nie ma. Maja dysponuje wszystkimi planszami i po prostu odszukuje obrazek pasujący do elementu, który akurat wzięła do ręki. Jak ma ochotę to nazywa elementy. Tutaj na filmiku wymyśliła ni z tego ni z owego, że króliki mają piknik. Delikatnie ją poprawiłam, że to nie króliki, a zające.
Do tej pory jeszcze nie udało jej się wytrwać do końca gry, czyli do czasu, aż wszystkie elementy zostaną na planszach, ale z każdym podejściem zbliżamy się do tego, co oznacza, że jej koncentracja i skupienie uwagi się wydłuża.
Odbiegając na chwilę od tematu gier, na tym filmiku możecie jeszcze zobaczyć, jak Maja celowo źle mówi jakiego koloru mam paznokcie: “blue” (niebieski). A skąd wiem, że źle? Bo już od dawna zna podstawowe kolory, a niebieski był pierwszym, który rozróżniała, co zostało uchwycone na jednym z nagrań w wideo podsumowaniu rozwoju jej mowy w 19 i 20 miesiącu. Dzieci po prostu tak mają. Lubią się bawić słowami, nazywać różne rzeczy po swojemu, tak jak dziewczynka nazywająca litery wymyślonymi przez siebie nazwami, o której wspomniałam tutaj. Wiedząc, że dla dziecka to po prostu kolejna kreatywna i śmieszna zabawa, będziemy zupełnie inaczej podchodzić do tego jak nam poda nieprawidłową odpowiedź, czy wybierze nie tą kartę, co trzeba. Dlatego też do pewnego wieku ciężko miarodajnie ocenić wiedzę dziecka. Może wiedzieć wiele, ale niewiele chcieć nam pokazać. Czekamy po prostu na czas, kiedy samo nam pokaże.
LOTTO- LOTERYJKA OBRAZKOWA
To kolejna gra typu lotto dla maluszka. Jak możecie usłyszeć na filmiku poniżej Mai się podoba: “I like it.” (Lubię to.) i fajnie jej idzie odnajdywanie poszczególnych elementów. Podobnie jak to było z grą Cztery Pory Roku dość szybko opanowała zasady i zaledwie po kilku próbach mogliśmy obserwować jak bez większych problemów odnajduje takie same obrazki. Co do samych obrazków są dla niej ciekawe, a dla nas stanowią wyzwanie, bo nie zawsze wiemy z tatą jak nazwać przedstawione postaci np. jest na jednym obrazku osobnik, który ma coś z małpki, coś z potworka i w sumie nie wiadomo co to jest. A może to jakaś postać z bajki, której nie znam? Może wy pomożecie? Zdjęcia dziwnych postaci poniżej, a na filmiku dodatkowo próbka kreatywności Mai, która sobie wymyśliła zabawę w “a kuku” (u nas angielskie peek-a-boo) z jedną kartą.
SPECYFIKACJA GRY LOTTO
– gra przeznaczona dla dzieci w wieku 3-6 lat zgodnie z oznaczeniami producenta, z którymi kompletnie się nie zgadzam w tym wypadku podobnie jak z przedziałem wiekowym dla gry Cztery Pory Roku
– w zestawie dostajemy 4 duże obrazki oraz 24 małe, które należy położyć na ich odpowiednikach na większych planszach.
Moja Maja nie wiedzieć czemu sobie wymyśliła, że te obrazki z dużych plansz da się w jakiś sposób ściągnąć i kombinowała jak to zrobić.
MAŁA WIELKA MYSZKA -GRA W PRZECIWIEŃSTWA
My się bawimy grą Mała Wielka Myszka bez przejmowania się regułami zamieszczonymi w instrukcji, ale docelowo powinno to wyglądać tak jak na tym filmiku, który znalazłam:
SPECYFIKACJA GRY W PRZECIWIEŃSTWA MAŁA WIELKA MYSZKA
– wiek gracza sugerowany przez producenta to 3-6 lat
-jak się można domyślić po nazwie gry maluch ćwiczy wyrazy przeciwstawne np. noc i dzień
– na dwóch różnych obrazkach często znajduje się więcej niż jedna różnica pomiędzy nimi, co dodatkowo ćwiczy spostrzegawczość i może być inspiracją do rozmowy na temat obrazka
– gramy dokładnie tak, jak przedstawia filmik, który zamieściłam wyżej, a w przypadku młodszych dzieci ważne jest ich wcześniejsze przygotowanie polegające na zapoznaniu ich z obrazkami i różnicami pomiędzy nimi
– gra składa się z 54 kartoników, które tworzą w sumie 27 par
Jako, że moja Maja dopiero co skończyła 2 lata taka ilość kartoników naraz jest zdecydowanie dla niej za duża. Zaczynaliśmy od 5 par, co jakiś czas przy kolejnych próbach “grania” dodaję jedną parę więcej. Na razie najczęściej bawimy się obrazkami odwróconymi do góry, rozmawiając o różnicach i znajdując przeciwstawne karty. Fragment z naszych zabaw możecie zobaczyć na poniższym wideo wraz z trafnym komentarzem Mai pod koniec nagrania. Jako, że bawiłyśmy się razem – komentarz oczywiście w języku angielskim.
Jak pozna wszystkie kartoniki i będzie potrzebować czegoś nowego wykorzystam je do standardowej zabawy Memory, w której będzie odnajdować pary w kartach odwróconych obrazkiem do dołu. Przy okazji podobnie jak w poprzednim filmiku macie próbkę angielskiego Mai wychowywanej w dwujęzyczności zamierzonej według strategii OPOL, o czym możecie przeczytać tutaj.
MEMINO – PRZECIWIEŃSTWA
Podobnie jak w przypadku poprzedniej gry znalazłam jej omówienie na filmiku. Jako, że prezentuje on dwie różne gry, to napiszę, że omówienie Memino zaczyna się od 2 minuty 25 sekund.
My się po prostu bawimy w odnajdywanie par. Dużo też rozmawiamy o obrazkach przedstawionych na kartonikach podobnie jak to ma miejsce w przypadku gry Mała Wielka Myszka opisanej wcześniej. Na wideo możecie zobaczyć zabawę po polsku z babcią i po angielsku ze mną.
SPECYFIKACJA GRY MEMINO
– oznaczenie wiekowe według producenta to 2-4 lata, a więc można powiedzieć, że Maja dorosła do zabawy tą planszówką
– 24 kartoniki przedstawiają 12 przeciwieństw np. smutnego i wesołego królika
– podążając za instrukcją karty powinny być rozdzielone na dwie części zgodnie z kolorem spodu (różowym lub niebieskim). Jedną grupę kart układamy obrazkami do góry, drugą obrazkami do dołu. Kolejni gracze odkrywają obrazek i szukają wśród odkrytych obrazków przeciwieństwa. Wygrywa ten najbardziej spostrzegawczy.
DOMINO – GRA W LICZENIE
Docelowo gra Domino ma uczyć przedszkolaków liczenia. Jako, że moja Maja już potrafi liczyć po angielsku do 15, w języku polskim do 10, u nas już raczej temu celowi nie służy, a bardziej utrwalaniu znanych już od dawna ilości w kontekście innych obrazków i dalszemu rozwijaniu spostrzegawczości i innych umiejętności, o których pisałam wyżej.
Instrukcję możecie obejrzeć na filmiku, który znalazłam na Youtube:
Producent przeznaczył tą grę dla maluchów…uwaga…w wieku 4-8 lat, ale jak widać na zdjęciach mój 23 miesięczny maluch też był nią zainteresowany. 2-letnia już Maja całkiem nieźle sobie radzi z dopasowywaniem do siebie poszczególnych elementów domina. Z puzzli, które były dołączone do gry jako gratis z względów oczywistych jeszcze nie korzystamy wogóle. Zdecydowanie za małe elementy. Zbyt duża ich ilość dla 2-latka.
Informacje z tego posta okazały się przydatne? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. Mam nadzieję, że ten wpis was zainspirował do kolejnych działań z maluchami. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.
Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji mojego bloga (okienko na stronie głównej).
Jako, że nie znalazłam grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u. Z radością informuję, że grupa już liczy prawie 400 członków.
2 Comments
Moje Dwujęzyczne Dziecko
W ogóle nie można się sugerować zaleceniami producenta odnośnie wieku, on po prostu musi napisać 3+, by ktoś go później nie oskarżył o niebezpiecznie małe cześci, niedostosowane do mniejszych dzieci. Jeśli układa się takie puzzle z dzieckiem, na bieżąco się malucha pilnuje, to nie ma się czego bać. Gry planszowe i puzzle są niesamowicie rozwijające. Można też poruszyć przy układaniu mnóstwo ciekawych tematów. BTW. Piękne te Wasze zestawy! My akurat korzystaliśmy z gier /układanek Trefla, pamiętam, że też je córka uwielbiała 🙂
teachyourbaby.pl
Dokładnie tak jak napisałaś. Oo… Trefla nie znałam. Popatrzę, co mają. Ja sama mam potrzebę grania w gry planszowe, bo sama w dzieciństwie ich nie miałam niestety. Odrabiam teraz.