Los postawił na mojej drodze kolejną niesamowitą mamę
Zanim zaprezentuję wam wywiad chciałam napisać kilka słów o tym jak znalazłam kolejną domanującą mamę chętną podzielić się nie tylko swoim sukcesem z metodą Domana, ale również swoimi pomysłami na modyfikacje i dostosowywanie zaleceń Domana do potrzeb dzieci. Do Wioletty dotarłam drogą internetową. Jak już wiecie z poprzednich wywiadów, do których linki znajdziecie pod niniejszym artykułem w obliczu ogromnej krytyki metody Domana w Internecie szukam rodziców z doświadczeniem, aby pokazać, że każdy może działać inaczej, a przede wszystkim, że wychowanie dziecka z metodą Domana naprawdę przynosi efekty.
Zupełnym przypadkiem na Facebooku natknęłam się na komentarz Wioletty, w którym wspominała, że działała i działa z Domanem i że to przynosi efekty. Od razu napisałam wiadomość z pytaniem, czy by się nie zgodziła na wywiad i ku mojej radości zgodziła się. Dowiedziałam się, że z Domanem już działa 6 lat i ma doświadczenie nie tylko ze swoimi dziećmi. Zresztą…co ja tu będę dużo pisać. Zapraszam do lektury.
Metoda Domana jest krytykowana, bo jest za dobra – wywiad z mamą, która odnosi sukcesy z metodą Domana z trójką dzieci
Teachyourbaby: Witam cię serdecznie i dziękuję, że zgodziłaś się na tą rozmowę. Na początek prosiłabym, żebyś powiedziała kilka słów o sobie, czym się zajmujesz, w jakim wieku są Twoje dzieci itp.
Wioletta: Witam serdecznie. Mam na imię Wioleta. Posiadam kilka wyuczonych zawodów, jestem: pielęgniarką, oligofrenopedagogiem, terapeutą mowy, terapeutą pedagogicznym, a obecnie studiuję integrację sensoryczną. Wiem, że ładnie to wszystko brzmi – ale przede wszystkim jestem MAMĄ! I z takiej perspektywy będę odpowiadała na pytania. Mam trójkę dzieci w wieku – 5,5 lat, 4 lat i 1,5 roku. Interesuje mnie po prostu rozwój i to jak wydobywać z człowieka jego naturalny potencjał.
Teachyourbaby: Pisałaś kiedyś, że masz duże doświadczenie w metodzie Domana i że ta metoda przynosi efekty. W sumie dzięki temu komentarzowi Cię zauważyłam. Czy możesz się z nami podzielić szczegółami w tym temacie?
Wioletta: Nie jestem pewna czy mam duże doświadczenie. Na studiach miałam raptem wymienioną nazwę „Globalne czytanie” – i tyle o metodzie Domana wiedziałam. Pracując jako asystentka osób niepełnosprawnych wspierałam rodzinę, w której dwóch chłopców było prowadzonych tą metodą. Wspierałam ich mamę w przygotowywaniu materiałów dla młodszego chłopca. Chłopiec, który komunikował się przez piktogramy sam odkrył, że na są nich słowa, jak i na każdym artykule spożywczym. To było około 12 lat temu. Przez wiele lat przyglądałam się tworzeniu materiałów i bitów inteligencji.
Efekty u chłopców były wspaniałe. Rozwinięci nie tylko w czytaniu, ale także niezwykle matematycznie i językowo. Jeden z chłopców (obecnie już dorosły), Błażej napisał książkę, w której skorzystał z wielu źródeł (około 500 opracowanych materiałów – w większości w kilku językach obcych- około 200 000 tysięcy stron), nie tylko polskich. (Jeśli mogę zareklamować 28-letniego domanowego chłopaka). Dla zachęty polecam „Trzy oblicza Sawy Nemanjicia” Błażej Szefliński Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź, 2016. Niezwykły potencjał i wiedza posiadana przez chłopców mnie fascynowała. Ponieważ nasze społeczeństwo jest antyedukacyjne ze względu na złe skojarzenia, postanowiłam sama działać w tym kierunku. Pragnęłam, by nikt nie zgasił ciekawości w naszych brzdącach i by każdą ich potrzebę, w tym intelektualną, zaspokoić. Tak powstała we mnie chęć mądrej zabawy.
Nasza najstarsza córka zapoznawała się z wyrazami z najbliższego otoczenia gdy miała 3 miesiące. Szło mi to nieźle, dopóki nie zaczęła się oporna infekcja, gdy miała 6 miesięcy. Na długo pozostawiłam Domana. Ponownie wprowadzałam wyrazy około 1 urodzin. I pstryk, poszło. Mając 1,5 roku czytała około 50 imion (mamy liczną gromadę rodzinną i przyjaciół), nazwy mebli i zwierząt na wsi. Rodzina śmiała się, że nie umie wszystkiego powiedzieć, ale przeczytać nie ma problemu. Po 2 roku życia zaczęłam wprowadzać „liczby” wg. Glenna Domana. I tak wprowadziliśmy czytanie jako coś naturalnego. Gdy wprowadza się coś wcześniej u dziecka staje się to jego fundamentem. U syna i najmłodszej córki również korzystamy z tej metody.
Teachyourbaby: Wiem, że masz masę pomysłów związanych z rozwojem dziecka. Zdradzisz nam kilka?
Wioletta: To fakt, jestem kreatywną duszą. Jestem też fanem tego, by rozwijać to co interesuje dziecko. Wyjaśnię dlaczego:
„Słowo EDUKACJA bywa różnie rozumiane. Według Nowego Słownika Pedagogicznego wywodzi się ono z języka łacińskiego, w którym educatio oznacza wychowanie. Jest to ogół oddziaływań i procesów, które mają na celu zmianę ludzi. Granice znaczeniowe pojęcia edukacji nie są jasno sprecyzowane – jedni utożsamiają ją z wykształceniem (np. W. Doroszewski w Słowniku Języka Polskiego), inni z wychowaniem, a jeszcze inni rozumieją ją jako ogół procesów oświatowo-wychowawczych lub oświatę (Nowy słownik pedagogiczny, W. Okoń, 2001, s. 87-88). I tak edukacja jest przedstawiana jako szeroko rozumiane pojęcie obejmujące kształcenie i wychowanie oraz czynności nauczania, uczenia się oraz wychowania w jednostkach państwowych.
Inne spojrzenie na edukację reprezentują Robert T. Kiyosaki i Sharon L. Lechter, którzy – jak się zdaje – sięgnęli głębiej do etymologii tego terminu. Według nich edukacja może wywodzić się z łacińskiego słowa educare oznaczającego WYDOBYWAĆ (!)
(Mądre, bogate dziecko, R. Kiyosaki, S. Lechter, 2003, s. 3). To zmienia pogląd na znaczenie edukacji jako działania mającego na celu odkryć potencjał dziecka. Właśnie z taką wizją edukacji wiążę swoją pedagogiczną przyszłość.” (Stymulowanie rozwoju małego dziecka w nauce czytania i liczenia w oparciu o metodę Domana, W. Karbiak, Łódź, 2018).
To oznacza, że jeśli widzimy w dziecku potencjał, coś co go teraz interesuje to pielęgnujmy to i rozwijajmy wiedzę w tym kierunku (niestety w większości przypadków widać to głównie na postaciach bohaterów z bajek – rozwija się chęć oglądania i kontynuacji szerszego spojrzenia na temat, kupując ubrania i akcesoria z odpowiednią postacią). Na wszystko dziecko ma swój czas. W danym okresie interesuje się zwierzętami, a w innym kuchnią, czy eksperymentami chemicznymi. We wszystko można wpleść metodę Domana.
Na przykładzie naszego dziecka:
Córka interesowała się piłką nożną. Przy okazji Mistrzostw Europy w 2016 roku, zobaczyła w Vademecum mistrzostw flagi. Czytała skład Reprezentacji Polski i innych państw. Widziała nazwę państwa obok odpowiedniej flagi. Tak jej się to spodobało, że oprócz zalaminowania zdjęć piłkarzy (podpisanych imieniem i nazwiskiem oraz numerem, z którym grali) naszej reprezentacji, wydrukowaliśmy i zalaminowaliśmy jej wszystkie flagi i nazwy państw (nie tylko z Europy). To nie wystarczyło. Wprowadziliśmy Atlas Geograficzny i mniejsze, wyklejane atlasy z flagami. To był Hit nad Hitem dla nas wszystkich. Długo nasza Oliwcia interesowała się flagami. Cieszę się, że mogliśmy jej to dać.
Teraz konkrety:
1) U nas etykietowanie mebli było i jest cały czas na topie. I polecam to dla maluszków. Najstarsza córka robiła spacery po mieszkaniu i prosiła, by każdy domownik (nie licząc kota – choć szkoda J) oraz nasi goście chodzili z nią i czytali wyrazy umieszczone odpowiednio na meblach – wyraz „drzwi” na drzwiach.
– Wzbogaciłam to o schowane wyrazy w szafkach i zasłonięte ręcznikiem, powieszone na suszarkach zamiast ubrań J
– Przy kolejnych maluchach bawiliśmy się w detektywów i szukaliśmy wyrazów w mieszkaniu.
Etykietowałam dosłownie wszystko – gry planszowe, sztućce i zabawki w zabawkowej kuchni dzieci. Choć nie zawsze pokazywałam wyraz – wyrazy pokazuje się w odpowiednim momencie dla nas i dziecka.
2) Produkowałam zabawki w oparciu o naklejanie wyrazów, np. nakleiłam bardzo miekką skarpetę na karton i na niej wyraz „miękkie”, słomki długie i krótkie, a córka przyklejała słowa. Tak powstała nasza sensoryczna książka.
3) Mamy kostki – takie z miejscem do włożenia słowa – super sprawa do nauki czasowników.
4) Mamy „opis dnia” na ścianie – zaznaczamy klamerkami (nie robimy tego codziennie) jak minął nam dzień, np. zaznaczymy klamerką słowo „intensywnie” i „wspaniale” lub „nerwowo”
5) Kolorów w rożnym języku uczyliśmy się na Klanzie, na której kładłam wydrukowane słowa. Przydało się to przy sprzątaniu kolorowych piłek
6) Więcej nie zdradzę
Teachyourbaby: Wow. I tak nam dużo podpowiedziałaś. Etykietowanie u nas też było swego czasu, ale nie aż tak intensywne, bo w oparciu o gotowy zestaw naklejek. Do tej pory nie zużyłam wszystkich, bo …akurat z naklejek Wczesna Edukacja ma nieco dziwne słowa. Jak myślisz, czemu metoda Domana jest tak bardzo krytykowana?
Wioletta: Dlatego, że jest za dobra.
Wydaje mi się, że według pedagogów ta metoda:
- Nie uczy liter – literki są wszędzie i dzieci same orientują się, że wyraz jest złożony z liter.
- Nie uczy syntezy – totalna bzdura, dzieci przecież czytają krótkie wyrazy (ma, na, do, od, pod, nad, tam, tu, tak, nie, za, itd.) jak i skomplikowane wymyślone przez nas – np. kapatuda, czy atumyno! I po tym możemy stwierdzić, że synteza występuje.
- Dzieci nie potrafią dzielić wyrazu na sylaby – to umiejętność potrzebna głównie do przenoszenia części wyrazu, gdy nie zmieście się „w linijce”. Dzieci to załapują w parę sekund. Myślę, że nie trzeba ich nudzić tym dłużej.
- Nie uczy fleksji – jak to możliwe? Jeśli dzieci są zafascynowane słowem, to same chcą zobaczyć odmianę wyrazu.
- Nie nauczy 7-latka czytać – to kwestia kreatywności i poczucia humoru charakterystycznego dla danego wieku.
- Nie zwraca się uwagi na interpunkcję – to już przesada, czy my zawsze na nią zwracamy uwagę bardzo wnikliwie, na każdy przecinek czy średnik? Niektóre osoby jak najbardziej. Taką umiejętność dzieci też opanowują. Każde z nich ma swój czas, każde z nich widzi je! Pyta o nie? Pewnie!
Krytykują Ci, którzy przede wszystkim nie znają metody. Osobiście poznałam kilka metod czytania. Tu polecam książkę Anny Jurek „Rozwój dziecka a metody nauczania czytania i pisania”. Prawie wszystko czarno na białym. Tam każda metoda jest krytykowana.
Teachyourbaby: Jest dokładnie tak jak mówisz. Słyszałam podobne zarzuty i to też od tych, którzy wszystkich książek Domana nie czytali i nawet nie zamierzają przeczytać. Jedna blogerka napisała nawet artykuł z krytyką Domana tylko po to, żeby “była równowaga w Internecie.” Szkoda słów. Potwierdzam, że każde dziecko prędzej czy później będzie pytać chociażby o kropkę. Maja też miała taki etap. Jak również etap wymyślonych słów, które pisałam. Co ciekawe wszystkie brzmiały raczej polsko np. “skłotka.”
Wspominałaś, że chciałabyś prowadzić konsultacje/ szkolenia dotyczące metody Domana, w których chciałabyś pokazać jak pracować z maluszkami oraz pokazać efekty. Czemu do tej pory się za to nie zabrałaś? Na rynku jest zapotrzebowanie na takie właśnie szkolenia…dzielenie się wiedzą i doświadczeniem. Zauważyłaś pewnie jakim zainteresowaniem cieszą się webminary z Doman International, które udało mi się zorganizować.
Wioletta: Mam wrażenie, że w mieście, w którym funkcjonuję panuje jakiś marazm zakotwiczony i obudowany murem. Kiedyś w pewnej organizacji powiedziano mi, że musiałabym zmienić 150 lat historii, by zmienić mentalność i podejście ludzi do edukacji. Rzeczywiście tak jest w centrum Polski.
Mimo wszystko obserwuję zmiany. Rośnie grono bardziej świadomych rodziców, natomiast trudno wyrwać korzenie stereotypów. Czuję się jeszcze nie gotowa do tego, by zmierzyć się z rzeczywistością jaka panuje w moim mieście. Działam małymi kroczkami.
Przeprowadziłam zajęcia praktyczne w rytmie Domana w Towarzystwie Wiedzy Psychologicznej. Odbyło się to w ramach praktyk studenckich (projekt pt. „Kolorowa gra”). I tu miałam odzew od rodziców, że ich szkraby chcą czytać i chcą widzieć wyrazy. Dzięki wspaniałej dla mnie osobie mogłam napisać pracę magisterską o bliskim nam temacie oraz przedstawić efekty działań (w postaci filmów) w oparciu o metodę Domana w Polskim Towarzystwie Dysleksji – oddział w Łodzi.
Na tą chwile staram się uświadamiać pedagogów, że istnieje więcej metod czytania i liczenia. Zachęcam do spojrzenia na rzeczywiste potrzeby dzieci.
Teachyourbaby: Grono rodziców rośnie, ale tak porównując liczbę rodziców w mojej grupie na Facebooku – Metoda Domana i nie tylko- grupa wsparcia dla rodziców, a w grupach dotyczących Montessori to przepaść jest ogromna. Tych, którzy poznali i zrozumieli filozofię Domana wciąż jest za mało. Wciąż pokutuje przekonanie, że metoda Domana to metoda nauki czytania.
Wiem, że znasz innych domanujących rodziców. Jakie są ich doświadczenia w związku z wprowadzeniem metody Domana?
Wioletta: Znam kilku rodziców. To mało. Trudno mi mówić o doświadczeniach innych, ponieważ nie mam z nimi kontaktu bezpośredniego. Wiem to, że nie zawodzą się na tej metodzie.
Teachyourbaby: Wspominałaś, że pisałaś pracę magisterską o Domanie. Możesz nam zdradzić szczegóły? Dobrze zrozumiałam, że była w niej analiza Twojego dziecka? Na czym polegały Twoje badania? Jak wielu znalazłaś rodziców chcących podzielić się doświadczeniem z Domana?
Wioletta: Napisałam pracę pt. „Stymulowanie rozwoju małego dziecka w nauce czytania i liczenia w oparciu o metodę Domana”. Była tam analiza mojego dziecka i dodatkowe badanie sondażowe. Teraz patrząc na tą pracę, widzę szereg błędów. Ankiety nie były jasno skonstruowane. Rozdałam około 90 ankiet. Otrzymałam 75 ankiet wypełnionych. Metodę Globalnego Czytania zna – 37,33% z 75 badanych (głównie woj. łódzkie) – przy czym stosujących metodę było 6 osób. Metodę Domana ukierunkowana na matematykę poznało – 24%, ale stosowało tylko 2 rodziców. Z ankiet wywnioskowałam, że wg. rodziców najlepszy czas na naukę czytania to 4 r.ż., a na naukę liczenia to 2-3 r.ż.
Ciekawe było to, że w placówkach oświatowych:
– 57,33% rodziców chce innej metody czytania dla swojego dziecka
– 56% chce innej metody nauki matematyki dla swojego dziecka.
Nic za tym nie idzie z uwagi na narzucony program edukacyjny. Część nauczycieli idzie za potrzebą dzieci, część ściśle trzyma się obowiązującego programu. Myślę, że dopiero teraz zacznie się coś dziać w naszym społeczeństwie!
Teachyourbaby: Ja liczyłam na to, że po strajku coś ruszy. Jednak na razie wygląda na to, że nic się nie udało osiągnąć. Sama jestem nauczycielem, więc wiem o czym mówisz. Ciężko jest się nie trzymać ściśle programu albo …realizacji podręcznika, bo przez wielu tak jest rozumiana realizacja podstawy programowej. Przerobiłeś podręcznik to zrealizowałeś podstawę, a tu wcale takiej korelacji nie ma.
Uczę angielskiego. Działam po swojemu, dużo mówienia mamy i podręcznik nieprzerobiony w starszych klasach i już ktoś tam zgłaszał pretensje, że tylko się bawimy zamiast uczyć, że jesteśmy dopiero na 3 rozdziale zamiast na 5. W dodatku ktoś z dzieci. Nie rozumieją, że mówienie jest ważne. Wielu uważa, że lekcja angielskiego ma polegać na robieniu jednego zadania za drugim z podręcznika plus ewentualnie jakichś kserówek gramatycznych.
To taki mój komentarz, a do Ciebie leci kolejne pytanie: sobie radzisz z ogarnięciem wczesnej edukacji swoich dzieci? Z trójką pewnie jest spore wyzwanie.
Wioletta: Metoda Domana nie wymaga dużo czasu – wystarczy nieraz parę sekund, by coś przekazać dziecku, więc dla rodzin wielodzietnych metoda Glenna Domana jest wspaniała. Wyrazy pokazuję najmłodszej córce od 1 do 3 razy dziennie (są dni gdy się to nie udaje). Najstarsza biegle czyta, więc tu mam wsparcie ponieważ siostra czyta też rodzeństwu.
Miałam takie poczucie, że ciągle robię to samo z każdym naszym brzdącem. Przeanalizowałam swoje materiały i pomysły. Wiele z nich musiałam zredukować, natomiast są takie, które pozostawiliśmy bo nas jednoczą. Nie ważne jest wtedy to, że dana zabawa jest głównie dla najmłodszego dziecka. Nasz najmłodszy maluch chce robić to co starsze rodzeństwo, a najstarsze to inicjator zabaw. Jeśli najstarsza córka sięga po książkę to reszta się dołącza. Jeśli rozwiązujemy łamigłówki, czy robimy eksperymenty w domu, robimy to po prostu razem.
Teachyourbaby: Czy podchodzisz indywidualnie do każdego dziecka, czy robisz np. sesje grupowe?
Wioletta: Staram się podchodzić indywidualnie. Niestety, często nie mam szansy by być tylko z jednym dzieckiem. Wymyślam zabawy, w których każde z dzieci zyskuje coś dla siebie. Mamy kilka takich zabaw, które wiemy, że są dla naszego maluszka. Gdy bawimy się w takie, starsze dzieci same sobie utrudniają zadanie, dołączają wybujałą wyobraźnie i jest z tego zabawa.
Teachyourbaby: Czy mogłabyś coś doradzić wielodzietnym rodzicom, jak zrobić, żeby starsze dzieci, które już przeszły pewne etapy czytania inspirowały te młodsze, pomagały prezentować karty maluszkom i też miały swój udział w czytelniczej przygodzie najmłodszych?
Wioletta: Jeśli my czytamy dziecku z pasją, wkładamy w to miłość nie musimy myśleć o takich rzeczach. Dzieci same z siebie uczą dzieci. Dzieci naśladują po prostu nas samych. Obserwują to co my robimy.
Gdy mieliśmy dwójkę dzieci zjadało mnie poczucie winy, że nie uczę syna tyle co córkę wcześniej. Pojawienie się kolejnego dziecka jest zawsze nową sytuacją, powodującą różne stany emocjonalne, kolejne obowiązki. To na początku mnie przerastało. Córka miała 1,5 roku, gdy została starszą siostrą. Nie wymagałam od niej wiele. Po prostu dalej kontynuowałyśmy zabawę w czytanie, gdzie towarzyszył nam niemowlaczek ćwiczący unoszenie główki, leząc na brzuszku, na kocu. Rozsypywałyśmy wyrazy, pokazywaliśmy je razem bratu. Teraz widzę jak inspiruje, pokazuje ciekawostki, które znajdzie, wyszukuje z bratem eksperymentów z encyklopedii, stara się przeprowadzać młodszą siostrę przez nasz „wyrazowy spacer”.
Teachyourbaby: Oj, żebyś wiedziała, że dzieci nas obserwują. Ja nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak. My z czytaniem w języku hiszpańskim działamy z programem Brillkids Little Reader. Raz los chciał, że przyszła ciocia akurat gdy go odpaliłam. Maja postanowiła ją pouczyć. To było naprawdę niesamowite przeżycie dla mnie. Pewności nie mam, ale mam poważne podejrzenia, że zachowywała się dokładnie tak jak ja, gdy z tym programem działamy. Widać było, że bardzo przeżywa swoją rolę: ekscytacja, obawa, że ciocia nie będzie patrzeć, skupienie, żeby przełączyć karty w odpowiednim momencie. Co jakiś czas zerkała na ciocię, czy aby na pewno patrzy. Normalnie szok przeżyłam, czy to możliwe, że ja też tak do tego podchodzę, a jeśli tak to jakim cudem moja patrząca na słowa Maja widzi, że ja od czasu do czasu na nią zerkam sprawdzając, czy patrzy.
Ktoś mi kiedyś sugerował, że jakbym miała dwójkę dzieci już bym nie “domanowała.” A Ty dajesz radę z trójką. Zdradzisz swoje sposoby na opanowanie gromadki dzieci?
Wioletta: Haha, a są takie? – żartuję.
Jeden ze sposobów to angażowanie dzieci do pomocy w różnych czynnościach:
– w kuchni, np. smarowanie pieczywa, wspólne gotowanie, zabawy przyprawami,
– przy sprzątaniu czasem pościerają kurze w miejscu, w którym chcą,
– pomagają mi w podlewaniu naszych roślin,
– najmłodsza lubi ściągać pranie i odkurzać (haha!).
Ostatnio sporo pracujemy nad swoimi emocjami. Jesteśmy świadomi tego, że każdy ma swój „emocjometr” ze skalą intensywności emocji i koło możliwości w danej sytuacji. Ten Montesoriański sposób polecam każdemu.
Teachyourbaby: Brzmi fajnie, ale ja najpierw siebie musiałabym w takie domowe rzeczy zaangażować. Gdybym nie pracowała byłoby łatwiej, a tak to czas z Mają (czysta zabawa i domanowanie), praca i blog i wszystko inne leży i kwiczy.
Zaczęłam ten wywiad niejako od końca, bo od efektów, ale często właśnie to interesuje zainteresowanych Domanem. Teraz chciałabym się dowiedzieć o szczegóły Twoich działań z dziećmi. Jak zmieniało się Twoje podejście z kolejnym dzieckiem? Co w swoich działaniach zmieniałaś?
Wioletta: Od efektów powinno się zaczynać 🙂 One motywują i zachęcają do zagłębienie się w tematykę. Każde z dzieci mam zupełnie inne. Starałam się dać im to co ich interesuje w danym momencie. Kiedy córka lubiła kotki – to opracowywaliśmy kotki. Później doszły nam inne zwierzęta domowe oraz inne zainteresowania, takie jak: piłka nożna, państwa, flagi, mapy, charakterystyka kontynentów. Kamil interesował się kolorami, ich mieszaniem, następnie gąsienicami, motylami, pociągami i ich mechanizmem (porównanie mechanizmów przy parowozach i współczesnych pociągach). Najmłodsza córka interesuje się obecnie tańcem i kotami. Tak naprawdę zmieniałam tematykę wyrazów i książek.
Teachyourbaby: Stosowałaś całość metody Domana, czy np. tylko czytanie globalne? W jednym języku, czy więcej?
Wioletta: Głównie opierałam się na „zabawie w czytanie” i nauce liczenia, choć zdarzało mi się wdrożyć niektóre ćwiczenia wygaszające pewne odruchy oraz „szachownicę” Domana.
Jeśli chodzi o czytanie w innych językach to około 2 roku życia Oliwii zakupiliśmy książeczki z kolorami i cyframi w języku angielskim. Następnie na klanzie wymyślałam zabawy, by opanować te podstawy. Tak też robiłam z synem. Nie jestem mocna w językach obcych. Już w podstawowych zdaniach popełniam błędy w czytaniu. Stwierdziłam, że dam tylko początek dzieciom. To co potrafię:
kolory, liczby, nazwy zwierząt, mebli, jedzenia, trochę nazewnictwa z przyrody, nazwy państw. Przy czym kolory w 3 językach (angielski, hiszpański, niemiecki). Kiedyś Oliwia potrafiła liczyć do 10 po japońsku i francusku oraz do około stu w języku hiszpańskim (niestety tu posiłkowałam się mediami, za którymi nie przepadam), ale dawno tego nie powtarzałyśmy. Ona lubi języki obce. Teraz zainspirował ją rosyjski. Jednak moja głowa ledwo ogarnia angielski. Cieszę się, że wymowa jest w internetowych słownikach. Uczymy się razem.
Teachyourbaby: Moja głowa ledwo ogarnia niemiecki. Witaj w klubie.
Jeśli chodzi o czytanie kiedy zaczęłaś z każdym dzieckiem i kiedy to czytające pokazało, że czyta? Może pamiętasz ilość pokazanych pojedynczych słów? Może sytuację, w której to się ujawniło? To było spontaniczne działanie dziecka, czy podczas opcji wyboru? Robiłaś opcje wyboru prawidłowej karty?
Wioletta: Oliwia miała 3 miesiące (miałyśmy długa przerwę jak pisałam wcześniej), a pokazała, że czyta gdy miała 1,5 roku – gdy urodził nam się syn, przeglądała sobie wyrazy (imiona). Gdy znalazła swoje imię pokazała na siebie paluszkiem. O ilości słów mówiłam wcześniej.
Teachyourbaby: Rzeczywiście…50.
Wioletta: Kamil zaczął w wieku około 2 miesięcy. Tu nie jestem w stanie powiedzieć ile czyta wyrazów obecnie. On jest bardzo delikatny, łatwo go zniechęcić. Chce nauczyć się czytać tylko to co mu się podoba.
Paulinka zaczęła też tak około 2 miesięcy. Gdy miała 10 miesięcy przeczytała pierwszy wyraz – kot. To wyszło podczas wyboru karty. Nie sprawdzałam, ile słów potrafi przeczytać obecnie.
Teachyourbaby: Produkowałaś książeczki do czytania globalnego?
Wioletta: Pewnie. To była niesamowita zabawa, choć nasze pierwsze książeczki nie wyglądały Domanowo. Kolejne robiłam w formie albumu na zdjęcia (najpierw wyraz na następnej stronie zdjęcie) oraz wytwarzałam książeczki sensoryczne z naklejanymi przedmiotami, np. nakleiłam skarpetkę z grzechotką, a następnie z dziećmi szukaliśmy odpowiedniego przymiotnika, np. miękka. Teraz również planuje dla Paulinki zrobić książeczkę, umieszczając w niej figle rodzeństwa.
Teachyourbaby: Jak wyglądało u was wprowadzanie matematyki?
Wioletta: Najpierw pokazywałam dzieciom kropeczki. Gdy doszliśmy do 20 wymyślałam zabawy, np. wskakiwanie na kropki. Mówiłam ja albo Oliwia na jaką liczbę mamy ochotę wskoczyć. I nie zdążyłam wprowadzić znaków, bo zrobił to za mnie kalkulator. Ulubionym znakiem był pierwiastek przez dłuuuugi czas, więc rozpisałam jej pierwiastki. Chciała znać nazwy dużych liczb (typu tysiąc, dziesięć tysięcy, sto tysięcy, milion, dziesięć milionów… miliard… bilion…), więc tez rozpisałam liczby do kwintyliona.
Każdą potrzebę edukacyjną pragnęłam spełnić.
Teachyourbaby: Czy wszystkie Twoje dzieci pełzały i raczkowały? Myślisz, że to ma wpływ na ich rozwój? Byłaś od samego początku świadoma, że te etapy są niezwykle ważne?
Wioletta: Na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy. Oliwia chciała od razu chodzić. W takim momencie zastanawiałam się co robić i zdecydowaliśmy się jednak na wspieranie raczkowania. Raczkowała asymetrycznie, powlekała jedna nóżką. Trwało to około tygodnia i zaczęła samodzielnie chodzić. Kamil i Paulinka raczkowali.
Ma to ogromny wpływ na rozwój. Ruchy naprzemienne są potrzebne do koordynacji naszego ciała, do wykształcenia mocniejszej ze stron, raczkowanie integruje STOS, wspiera widzenie obuoczne, co z kolei jest istotne przy czytaniu i pisaniu.
Każdy etap rozwoju motorycznego jest istotny do integrowania naszych zmysłów. Jeśli dziecko pominęło pełzanie – pełzajmy z dzieckiem, jeśli raczkowanie… czemu by nie poraczkować? Tą lukę w rozwoju warto uzupełnić!
Teachyourbaby: W jaki sposób poszerzałaś wiedzę dzieci o świecie?
Wioletta: Bardzo różnie:
1. Bity inteligencji – głownie z jedzeniem, zwierzętami, nazwami państw, flagami, piłkarzami. Drukowaliśmy bity i laminowaliśmy . Nie jestem fanem pokazywanie bitów i kropek na komputerze do 2 roku życia! Zostało udowodnione, że dzieci nie powinny w ogóle oglądać obrazów emitowanych na monitorze właśnie do 2 roku życia – to może spowodować zanikanie połączeń synaptycznych. Lepiej nie ryzykować. Nie ważne jest to co pokazujemy na monitorze. Drgania emitowane przez tego typu media są niebezpieczne dla naszego układu przedsionkowego. Po 2 r.ż. delikatnie możemy je wprowadzać. Na Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi miałam część wykładu na ten temat. Postanowiłam ograniczyć media. Jednak, gdy są też starsze dzieci w domu jest to trudniejsze. Ale nie róbmy dziecku zabawki z komputera dopóki ono nie będzie gotowe by z niego skorzystać. W tak wczesnym wieku można zafundować dziecku nałóg już zakodowany. Robiąc bity pokazujemy swoją kreatywność, swoją pracę i zaangażowanie w wiedzę dziecka.
2. Książki, gazety, gry planszowe – wg. uznania dzieci. Pierwsze zdania znaleźliśmy <pewnie znanej większości rodziców> „Księdze Dźwięków” wyd. Dwie Siostry, Uwielbialiśmy „Ul. Czereśniową” R.S. Berner – dużo sytuacji do etykietowania. Etykietowanie było u nas na pierwszym planie. Opisy do gier planszowych, układanki wyrazowe w naszym przypadku sprawdziły się. Nasze dzieciaki uwielbiały rymy. Tu sprawdziła się gra z rymami firmy Aleksander. W pewnym momencie prawie we wszystkim towarzyszyły nam wyrazy.
3. Własne książki – wiadomo – tematem i bohaterami były nasze dzieci, rodzina.
4. Kalendarz, daty – wspaniałością jest kalendarz trójdzielny. Tak wyrobiliśmy poczucie czasu w naszym domu. Szukaliśmy dokładnego kalendarza z jasnym zaznaczeniem dni tygodnia.
5. Lapbook – wspaniała sprawa. Książeczki z kieszonkami, kopertami, zagiętymi karteczkami, wykorzystałam ten pomysł na matematykę ogółem i liczby Domanowe. Obecnie założyliśmy segregatory z kartkami laminowanymi, na których realizujemy nasze pomysły, np. „stadium rozwoju motyla”.
6. Obecnie tworzymy duuuuużo eksperymentów, omawiamy związki chemiczne. Planuję stworzenie bitów z pierwiastkami. Tworzymy jak już wspomniałam świece, mydła w kostce i płynie oraz imitujemy wybuchy wulkanów. Niesamowita zabawa. Polecam ocet, barwnik spożywczy i sodę oczyszczoną – hit u nas.
7. Doświadczenia, a przyroda – nie musze chyba się tu rozpisywać.
8 Przedsiębiorczość u dzieci – skarbonki jak najbardziej, ustalone zasady i do dzieła. Budowanie umiejętności wręcz biznesowych ratuje nasze maluchy przed brakiem rozsądku. Dlatego też jestem fanem zrobienia czegoś zamiast od razu – kupować! W taki sposób budzimy kreatywność i zachęcamy do działania, zamiast pójść, kupić lub zamówić i przyjedzie gotowiec do domu.
Teachyourbaby: Moje kolejne pytanie może Cię nieco zdziwić, ale zapytam o to jak wygląda wasz standardowy dzień z uwagi na to, że niektórzy rodzice mają nieco skrzywione wyobrażenie tego, jak może wyglądać dzień domanującego rodzica. Myślą, że tylko w kartach siedzimy i zabieramy dziecku czas na zabawę. Ja z tego powodu i z powodu pytań o organizację postanowiłam zanotować jak wyglądają u nas kolejne 2 tygodnie w roku szkolnym, kiedy pracuję. Niedługo to opublikuję. A jak to jest u Ciebie?
Wioletta: Mamy w miarę regularny tryb życia, a może i nie… Długo śpimy. Obecnie chemia interesuje starsze dzieciaki i od samego rana tworzymy świeczki, mydła lub wulkany. Czasem dzieci jeszcze przed śniadaniem wyciągają z pudełek klocki lub figurki i chcą się nimi bawić. Nie ma sensu przerywać zabawy. Zaburzę tylko ich koncentrację. A ja muszę mieć czas na zrobienie obiadu.
Najczęściej uczymy się i czytamy po obiedzie, ale nie codziennie. Nie zawsze udaje mi się coś pokazać dzieciom. Doman to tak naprawdę niewielka część naszego życia. Czasem wolimy po prostu być na powietrzu. I tu można znaleźć wyrazy (nazwy ulic, napisy na reklamach, regulamin placu zabaw – moje najstarsze dziecko uwielbia go czytać). Dużo czytamy książek. Zwłaszcza przed snem. Czasem wystarczy pokazać czytany wyraz palcem i to już jest wiele (tak też pokazujemy wyrazy)!
Jako rodzice musimy też myśleć o sobie, bo każdy w domu jest ważny- czyli i rodzice… i dzieci… i zwierzęta. Tak pokażemy szacunek do wszystkich. Kiedyś powiedziałam dzieciom, że jest mi jakoś dziś ciężko, a musimy nakarmić Paulinkę i ogarnąć trochę mieszkanie przez wyjściem na trening (2 razy w tygodniu chodzimy na piłkę nożną). To było niesamowite, rodzeństwo nakarmiło siostrę, a ja miałam czas na to, by spakować torbę na trening starszaków! Jak mnie to wzruszyło! Niezwykle ważne dla mnie jest to jak się czujemy. Czasem mamy ogromny zapał, a czasem czujemy się przeciążeni. Uważam, że warto wypośrodkować wszystko i z umiarem podchodzić do wielu spraw.
Teachyourbaby: Jesteś mamą pracującą, czy może zajmujesz się dziećmi i są w edukacji domowej?
Wioletta: Obecnie nie pracuję, ale studiuję. Dzieci są zapisane do przedszkola, ale nie chodzą do niego ze względu na częste infekcję. Myślałam o edukacji domowej. W Łodzi jest spory problem. Jest ścisła rejonizacja, a placówki w rejonie są mało przychylne. Zobaczymy… Starsza córka chce chodzić do przedszkola.
Teachyourbaby: Skoro nie są w edukacji domowej to jak wybrałaś przedszkole dla najstarszego dziecka? Na co zwracałaś uwagę?
Wioletta: Raczej na ogólną opinię i na to by grupy nie były rówieśnicze. Dzięki temu Oliwia i Kamil są razem w grupie.
Teachyourbaby: Jak reaguje otoczenie na to co robisz? U mnie nikt…dosłownie nikt nie komentuje. A widziałam,że mój Instagram też ludzie z pracy śledzą. Jest kompletna cisza w temacie tak jakby udawali, że nie mają pojęcia, że działam online. Ciekawe skąd to wynika. W rodzinie były komentarze na temat tego, że mówię do Mai tylko po angielsku,ale jak zaczęła mówić po polsku to ucichły zupełnie. Coś tam jeszcze ktoś delikatnie potem napomknął o zbyt wielu językach i tyle w temacie.
Wioletta: Dobre pytanie! Cześć osób uważa, że zabieram dzieciom dzieciństwo, że to nie ma sensu, bo będą nudzić się w szkole, że mam bzika. Cześć osób nam zazdrości małych geniuszów, a jeszcze inni są dumni z nas.
Na początku bardzo irytowała mnie taka postawa ludzi, a zwłaszcza postawa niektórych osób w rodzinie. Przykre było negatywne ocenianie mnie. Teraz staram się nie brać tego wszystkiego pod uwagę. Myślę, że naszą postawą możemy pokazać wiele, to jedynie może, ale też nie musi mieć wpływu na myślenie innych.
Teachyourbaby: Jako mama z długoletnim domanowym stażem na pewno wprowadziłaś jakieś modyfikacje w podejściu proponowanym przez Domana? Jakie?
Wioletta: To fakt. Było szereg zmian. Jedną z nich było wprowadzenie tylko czarnej czcionki. Samo wprowadzanie wyrazów było wg. mnie chaotyczne. Szybciej zmniejszałam czcionkę niż proponuje to Doman. W matematyce w ogóle nie trzymałam się żadnych zasad. Od razu pokazałam liczby do 10. Wiązało się to z tym, że nie miałam zielonego pojęcia o tym jak wprowadzać tę metodę maluszkom. Nie miałam odpowiednich źródeł. Wiedziałam tylko, że pokazuje się kropki lub wyrazy. Wszystko działo się instynktownie. Podopieczni mieli wcześniej wprowadzoną metodę, ja im przygotowywałam bity. Znajoma wprowadzała Domana pokazując synom nazwy na opakowaniach produktów w lodówce (lubili dobrze zjeść) – i wystarczyło, by wzbudzić w nich zapał do czytania.
Teachyourbaby: Czy obserwujesz, że Twoje dzieci wyróżniają się na tle swoich rówieśników? Jakie widzisz różnice?
Wioletta: Różnią są świadomością, wiedzą. Mają takie bystre oczka. Ale szaleją i bawią się jak inne dzieci.
Teachyourbaby: Ale super odpowiedziałaś. Wydaje mi się, że nie ma możliwości, żeby dziecko rozwijane od wczesnych lat się niczym nie różniło od tych nierozwijanych, czy tabletowych.
Stosujesz może jakieś elementy innych metod?
Wioletta: Korzystam z elementów:
– Montessori
– Integrowanie zmysłów
– V. Sherborne
– mobilna rekreacja muzyczna – OZURA (ale nie cały cykl udawał nam się)
– kiedyś Orff (ale stanęło na produkcji instrumentów)
Teachyourbaby: Jaką widzisz przewagę metody Domana nad innymi?
Wioletta: Doman przeważa wszystkie inne metody. Niemniej jednak łączę go z wszystkimi znanymi mi metodami.
Teachyourbaby: Od czego powinien według Ciebie zacząć rodzic, który dopiero co dowiedział się o Domanie i chciałby zacząć działać z dzieckiem?
Wioletta: Pomyśleć od jakich słów zacząć, co interesuje dziecko, co jest mu już znane. Podstawą jest pokazywanie wyrazów z najbliższego otoczenia dziecka.
Teachyourbaby: Czy jest coś, czego nie zrobiłaś lub zrobiłaś i żałujesz?
Wioletta: Na pewno tego, że nie zagłębiłam się w metodę Domana wcześniej.
Teachyourbaby: To tak jak ja, że nie zgłębiłam całości Domana przed urodzeniem Mai.
Masz może jakieś motto, które mogłabyś nam przekazać? A może jakieś złote rady dla rodziców?
Wioletta: Wiadome nam jest, że “Człowiek jest człowiekiem, ponieważ potrafi czytać i pisać” G. Doman.
Jest to nienaruszalna podstawa. Niezmienna. A co z kierunkiem wiedzy i poszerzaniem jej?
Obserwując zachowania rodziców na fb, ich wypowiedzi, jak i pytania widać pewne tendencje.
Cześć rodziców pisze, że zazdrości wytrwałości w metodzie Domana, czy geniuszu czyichś dzieci – Stop! Każde dziecko jest geniuszem, KAŻDE! Sam Doman pisał, że dzieci rodzą się geniuszami. Czyli wyłaniają się na świat już z pewnym skarbem w sobie. Pamiętajmy o tym, że istnieje 8 inteligencji (H. Gardnera) . Nie musimy być super w każdej z nich. Jedno z dzieci ma umiejętności lingwistyczne, inne woli sport, inne otacza się instrumentami. Idźmy za dziećmi, a one pokażą nam czego potrzebują. A wtedy wydobędziemy ich właściwy potencjał. I mądrze bawmy się, w wybranym przez dziecko kierunku, bo:
Zabawa jest nauką, nauka zabawą.
Im więcej zabawy, tym więcej nauki.
– Glenn Doman
Teachyourbaby: Mega potrzebne i mega cenne słowa na koniec. Dziękuję w imieniu swoim i wszystkich, którzy przeczytają ten wywiad.
Kilka słów podsumowania
Bardzo się cieszę, że udało mi się porozmawiać z Wiolettą. Uważam, że wniosła swoim doświadczeniem bardzo dużo. Ja nieraz słyszałam, że daję radę robić to co robię, bo mam tylko jedno dziecko i że zobaczę przy drugim. Jak widać z trójką też się da. Zresztą przy trzecim dziecku już ma się chyba wyrobioną intuicję, bo ja to długo nie byłam pewna, czy moja Maja czyta, czy nie czyta. Potrzebowałam kogoś z zewnątrz kto by mi to potwierdził. Myślę, że jakbym zaczynała teraz to bym już nie musiała szukać takiego potwierdzenia. Obserwuję i zauważam nawet mikrosygnały i po prostu czuję, że moja mała ogarnia już 4-ty i 5-ty język w czytaniu globalnym. To jest naprawdę niesamowite.
Na koniec dodam jeszcze, że Wioletta zasugerowała mi kolejną mamę do wywiadu i … tak mi chodzi po głowie rozmowa z 28-letnim domanowanym w dzieciństwie chłopakiem. To by było naprawdę mega. Co myślicie?
Polecam zaglądnąć też tutaj:
Pierwszy webminar z przedstawicielem Doman International- sesja pytań i odpowiedzi dla rodziców
Recenzja programu Brillkids Little Reader do wczesnej nauki czytania w różnych językach
Spis treści artykułów dotyczących czytania globalnego metodą Domana
Wywiad z Krzysztofem Kwietniem – tatą domanowanego nastolatka
Wywiad z Basią- mamą odnoszącą sukcesy z metodą Domana z dwoma córkami
Wywiad Dąbrówką Mochą- mamą, która miała elementy metody Domana w dzieciństwie
Wywiad z Natalią Minge – psychologiem, która odniosła sukces z metodą Domana z dwoma synami
Druga część wywiadu z Natalią Minge
Uważasz artykuł z wywiadem za przydatny? Podziel się z innymi. Jeśli masz jakieś pytania do Wioletty napisz w komentarzu. Jestem pewna, że chętnie odpowie.
Zapraszam też do grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u: Metoda Domana i nie tylko- grupa wymiany doświadczeń dla rodziców. Dołączając do grupy możecie liczyć na sporą dawkę motywacji, na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń oraz na pomoc w nurtujących Was kwestiach.
2 Comments
Zosia
Witam was. Czy znacie może prywatne przedszkola, która zajmują się prowadzeniem nauczania z tą metodą?
teachyourbaby.pl
Niestety nie znam, ale w mojej ocenie nie da się tą metodą prowadzić dużej grupki dzieci. Nawet rodzice, którzy mają 2 czy 3 dzieci z każdym działa inaczej. Natomiast jest możliwe wprowadzenie w przedszkolach elementów czytania globalnego wg Domana. W szkole zresztą też. Mam relację jednej właścicielki szkół językowych, że karty wf Domana dobrze przyjmują i dobrze działają na dzieci dyslektyczne. O przedszkole zapytam w naszej grupie, chyba, że Ty zechcesz dołączyć i zadać pytanie osobiście. Zapraszam do Metoda Domana i nie tylko- grupa wsparcia dla rodziców.