OTOCZONA KSIĄŻKAMI
Jakiś czas temu pisałam o książkowych porankach. W tym względzie zaszły u nas zmiany. Maja jest już nieco starsza, a ja wiem, że od września poza weekendami nie będzie możliwe, abym czytała jej książkę zaraz po przebudzeniu, bo wracam na dobre do pracy. Poza tym tym zainspirował mnie wpis na innym blogu, który śledzę. Polecam przeczytać całość, bo u mnie znajdziecie tylko krótkie podsumowanie najważniejszych kwestii w punktach.
Zmieniłam strategię z książkowych poranków na książkowe dni. Do „zagrody” Mai wkładam co pięć dni inną książkę z naszej bogatej już kolekcji. Raz policzyłam, ile razy ją ogląda i wyszło aż 10 razy w ciągu dnia. Za każdym razem jak widziałam, że leży otwarta,zamykałam ją, żeby nie przegapić kolejnego jej wykorzystania.
Książkę, która jest do zupełnej dyspozycji „bejbika” czytam raz dziennie, chyba, że Maja się domaga częściej lub razem ją oglądamy i ja nazywam wszystko co wskaże albo wszystko, o czym nie wspominałam czytając. Był czas, że równolegle z pozycją angielską mąż wkładał jej książkę polską, ale coś ostatnio to zaniedbał.
Poza tym równolegle wybieram inną książkę z naszej kolekcji i czytam mojemu maluchowi codziennie np. przy posiłku. Po pięciu dniach zmieniam na inną.
Jako, że coraz częściej wypuszczamy bejbika poza „zagrodę” często ma dostęp do całego zestawu książek i zgodnie z radami na wcześniej wspomnianym blogu nie przejmujemy się jeśli zrzuci wszystkie książeczki na podłogę i zrobi naprawdę duży bałagan (na zdjęciu niżej malutki bałagan). Stosuję się do wszystkich wymienionych na bilikid.pl zasad, o których napiszę poniżej.
ŻEBY DZIECKO CHCIAŁO I LUBIŁO CZYTAĆ- ZASADY ZACZERPNIĘTE Z BLOGA BILIKID
A oto zasady, których się trzymam:
1. Nie obawiam się o zniszczenie książek. Zresztą większość jest naprawdę niezniszczalna. Oczywiście nie zachęcam do niszczenia, ale nie denerwuję się, jak coś się naderwie. W sumie tak naprawdę Maja zniszczyła nieco tylko jedną rozkładaną polską książkę, bo po prostu ktoś kupił nieodpowiednią do jej wieku.
2. Zawsze co najmniej jedna książka jest w zasięgu ręki dziecka jak przebywa w swojej „zagrodzie,” a jak biega po domu to do wszystkich ma łatwy dostęp.
3. Zawsze jak przyniesie książkę mi, czy mężowi rzucamy wszystko, co w danym momencie robimy i jej czytamy – to priorytet.
4. Sugerujemy zakup książek, jako prezentów dla Mai.
MAMA CZYTA = DZIECKO CZYTA
Uważam jednak, że najlepiej działa dobry przykład i bez tego powyższe zasady się nie liczą. Maja bardzo często widzi swoją mamę, czyli mnie z książką. Co prawda ostatnio czytam literaturę nie anglojęzyczną, ale w języku włoskim, ale zawsze to książka. Maja jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że książka, którą czytam nie jest napisana w języku angielskim, który tak promuję w naszym domu.
Staram się też, żeby za często nie widziała mnie korzystającej z telefonu, czy komputera. Jak rano jest w swojej „zagrodzie” a ja jej przygotowuję śniadanie to korzystam z laptopa w kuchni, żeby nie widziała.
Myślę, że mając taki przykład też w przyszłości będzie lubić książki i później zacznie korzystać z technologii- w sumie im później, tym zdrowiej dla niej. Kiedyś widziałam na Facebook’u taki obrazek: dwie mamy z dziećmi, jedna czyta książkę, druga korzysta z komórki. Dzieci robią to samo, co mamy. Mama „komórkowa” pyta „książkową” jak ona to robi, że dziecko lubi czytać i czyta książki. Odpowiedzi nie ma, ale jest oczywista: na pewno jest większa szansa, że dziecko zainteresuje się książkami, gdy widzi, gdy jego mama, czy tata czyta. Dzieci uwielbiają naśladować dorosłych. Z drugiej strony, jeśli chcemy, żeby nasze dziecko lubiło czytać książki i czytało zamiast grać w gry na tablecie, a sami nie czytamy wcale i do tego dużo korzystamy z komputera w obecności dziecka, dajemy dziecku jasno do zrozumienia, że książki nie są takie fajne, ale komputer tak. Mamie, która nie czyta ciężko będzie zachęcić dziecko do czytania, chociaż na pewno od tego też są wyjątki, bo wiadomo, że dzieci są różne.
Moje przewidywania potwierdzają Natalia i Krzysztof Minge w książce “Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka?” pisząc, że jeśli dziecko będzie widzieć rodziców nad książką, to czytanie może się stać jego pasją w przyszłości, bo to jakie zainteresowania będzie miało w przyszłości zależy w bardzo dużej mierze od rodziców.
Moje doświadczenie okazało się przydatne? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. Co myślisz o naszej książkowej strategii? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.
Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji (okienko i kanał RSS na stronie głównej tego bloga.
1 Comment
Karo
Akurat niedługo premiera “Był sobie szczeniak: Ellie” 🙂