fbpx

“Magia tkwi w dziecku, a nie w kartach”

Glenn Doman
Program do nauki czytania

Program do nauki czytania globalnego (+matematyka, bity)
 MaluchCzyta.pl


Kursy i szkolenia dla rodziców
 AkademiaDoMam.pl

Kursy i szkolenia dla rodziców
 AkademiaDoMam.pl

Treść poniższego artykułu w skrócie:

  1. Dwujęzyczność zamierzona z innymi językami (w sumie 6), czyli w sumie wielojęzyczność zamierzona
  2. Trzeci, czwarty i piąty język u czterolatki- rozwój mowy
  3. Trzeci, czwarty, piąty i szósty język u siedmiolatki i trzylatki – jak rozwija się komunikacja
  4. Minimum zaangażowania – efekty przerosły najśmielsze oczekiwania
  5. Co u nas się zmieniło w kwestii języków
  6. Ogrom doświadczenia i praktyki
  7. Gdzie znaleźć jeszcze więcej wiedzy

Mieszanka językowa, czyli dwujęzyczność zamierzona z innymi językami

Jeśli śledzisz naszą historię na bieżąco zapewne wiesz, że moje dziewczynki w Polsce są otoczone w różnym wymiarze aż 6 językami. W podlinkowanych pod niniejszym artykułach znajdziesz taki, w którym się dzielę jak to robię. Wiadomo – trzeba trochę żonglować i kombinować. Tutaj chciałabym przypomnieć, że podstawą u nas jest dwujęzyczność zamierzona. Maja od urodzenia miała w otoczeniu polski i angielski (sztywna metoda OPOL- o tym też pisałam), od ok. 2 roku życia w miarę regularnie włoski (minimum 5 minut dziennie- poszalałam), w wieku 2 lat 10 miesięcy pierwszy kontakt z niemieckim i hiszpańskim, w wieku 5 lat na jej prośbę pojawił się francuski.

Młodsza Anitka ma angielski, polski (OPOL, ale ostatecznie mniej sztywny tj. nie udaję, że nie rozumiem) oraz włoski od urodzenia. Hiszpański i niemiecki już w pierwszym miesiącu życia oraz francuski, gdy miała roczek. Tak naprawdę jednak jeszcze w brzuszku słyszała 6 języków z uwagi na to, co robiłam z Mają.

Wyobraź sobie, że ten artykuł na bloga zaczęłam pisać …3 lata temu. Znalazłam szkic. To pokazuje jak kurczy się czas przy dwójce dzieci i jak wolno działam. Przybył jeden maluszek, a doba nadal ma 24 godziny. Dzięki temu, że go odnalazłam mogę zrobić pełne szczegółów podsumowanie uwzględniając te języki, gdy Maja miała 4 latka oraz teraz, gdy ma już 7. Teraz mogę też wspomnieć o Anitce, bo gdy starsza siostra miała 4 latka, Anitka była jeszcze noworodkiem, który się z tymi językami osłuchiwał.

Rozwój mowy w 3,4 i 5 języku u czterolatki – minimum ekspozycji na języki

Angielski-polski z racji OPOL i tego, że dość równo idą opisuję w osobnych artykułach. Tutaj skupię się na następnych w kolejności językach, na które dziewczynki mają dużo mniejszą ekspozycję porównując do głównych. Gdy Maja skończyła 4 latka była:

  • po 2 latach minimalnej ekspozycji na język włoski dziennie (minimum 5 minut, czasem udała się godzina, czy dwie, ale zwykle liczone w minutach, zdarzały się dni bez) + program czytania globalnego wg. Glenna Domana przez ok. 3 miesiące + rok później w wybrane dni podczas intensyfikacji, którą opisałam w artykule o tym, jak doprowadziłam Maję do samodzielnego czytania
  • po ok. roku regularnego, aczkolwiek też w minimalnym wymiarze kontaktu z hiszpańskim wraz z programem czytania globalnego jw. przez 6 miesięcy (raz w tygodniu 2,5-3 godziny)
  • po ok. 4 miesiącach regularnego kontaktu z językiem niemieckim, a wcześniej głównie z materiałami wspierającymi czytanie przez 6 miesięcy (podobnie jak z hiszpańskim)

Pomimo takiej mieszanki językowej już 3,5-letnia Maja od dawna nie mieszała języków: angielskiego, polskiego i włoskiego. W wieku 3,5 roku przeczytała pierwszą książkę w języku polskim. Od samego początku wiedziała, który język to niemiecki, a który hiszpański, chociaż ten ostatni podobnie jak mi mieszał się z włoskim. Niemniej jednak zaobserwowałam wtedy kilka istotnych i ciekawych kwestii:

  1. W czasie z niemieckim, naszym piątym językiem nie wiadomo czemu zarówno mi jak i Mai przez długi czas, zwłaszcza na początku przychodziły do głowy hiszpańskie i włoskie słówka. Czemu nasz mózg nie wspierał się ogarniętym w pełni angielskim, czy polskim, który wiadomo dla mnie jest raczej bardziej ojczysty niż Mai, tylko hiszpańskim, który też był w “powijakach”? Niejednokrotnie słyszałam: “Perché” zamiast niemieckiego “Warum?” (“Dlaczego?”) oraz jedno z pierwszych zdań niemieckich było bardziej włoskie “Die Katze va in balcone.” (“Kot idzie na balkon.” z czego niemiecka część to tylko dwa pierwsze słowa.) Była świadoma, podobnie jak ja, że to nie ten język, a jednak tak się cisnął na usta. Wiem, bo rozmawiałyśmy na ten temat.
  2. I jeszcze przykład mieszania hiszpańskiego z włoskim, chociaż jestem pewna, że była w pełni świadoma, że to dwa różne języki: “Ho buscato.” zamiast “Ho trovato.” (“Znalazłam.) Ten przykład pokazuje też, że zauważyła podobieństwa zasad gramatycznych.

A jak to było wtedy w tych 3 językach u Mai, których maleńka Anitka słuchała jako noworodek? Znalazłam małe podsumowanie w szkicu sprzed 3 lat, więc zostawiam. Tylko oczywiście musiałam je zmienić na czas przeszły. Ciekawe jakie jeszcze perełki znajdę w nigdy nie opublikowanych artykułach.

Język włoski

O ile w poprzednim podsumowaniu rozwoju mowy zachwycałam się tym jak Maja łapie ten język to potem miałyśmy ok. 2 miesiące przerwy. Nie przerwy od języka, ale nasz czas z włoskim przerodził się praktycznie w monolog. Ja mówiłam po włosku. Maja odpowiadała po angielsku (polski ze mną z racji OPOL nie wchodzi w grę.) Jedynie poproszona o powtórzenie tłumaczenia, robiła to. Nadal stosowałam się do tego, że gdy mówiła, że już nie chce włoskiego to natychmiast dawałam sobie spokój. Niestety w tym okresie bardzo rzadko sama inicjowała czas z włoskim.

Piszę to, bo niektórzy rodzice mogą się zniechęcić do wprowadzania drugiego, czy trzeciego, czy kolejnego języka widząc dosłownie zero efektów nawet po tym jak już były i po ponad 1,5 roku mówienia do dziecka w tym języku. Ja się nie zniechęciłam. Mówiłam i czekałam i się doczekałam. Po około 2 miesiącach tej pozornej przerwy podczas spaceru nagle Maja się otworzyła. Poleciały całe zdania. Mało tego – poprawiła mnie!

Ja mówiłam po włosku. Maja odpowiadała po angielsku. (…) gdy mówiła, że już nie chce włoskiego to natychmiast dawałam sobie spokój.

Pomyliłam się nazywając chodnik “pavimento” pewnie dlatego, że po angielsku to “pavement.” Moja wtedy już 3,5-latka od razu wyłapała i mówi, że przecież to “marciapiede,” a nie “pavimento.” Od tej pory zaczęłam wydłużać nieco czas z włoskim, nawet do 2 godzin, chociaż oczywiście były dni kiedy tego włoskiego nie było w ogóle albo jakieś totalne minimum. Wszystko na luzie. Zawsze przestawałam w momencie, gdy Maja mówiła, że chce już angielski.

Kupiłam w tym okresie nieco książek w tym języku i miałam motywację, żeby jeszcze bardziej inwestować w książki. Po kilkukrotnej lekturze “Pesciolino” Julii Donaldson o małej rybce, która ciągle się spóźniała, Maja słysząc ode mnie “sono andata” poprawiła mnie na “son andata.” Nieco zdziwiona, bo tu jednak powiedziałam prawidłowo zapytałam o co chodzi. Powiedziała, że właśnie tak było w tej książce “Pesciolino.” I rzeczywiście. Pytałam nawet Włoszki, do której chodzę na konwersacje i to ponoć jakaś forma literacka. Takie skrócenie.

Maja – czterolatka sama inicjowała włoski lub po prostu akceptowała gdy ja zaczynałam mówić w tym języku. Niedługo przed 4 urodzinami odwiedziła nas znajoma Kolumbijka, która nie mówiła ani po angielsku ani po polsku. Jako, że my się porozumiewałyśmy po włosku (poszłam na łatwiznę, bo mój hiszpański wtedy jeszcze nie był na takim poziomie, żeby sobie plotkować) to widać było preferencję Mai do tego języka. Niemniej jednak gdy chciała zwrócić jej uwagę krzyczała po hiszpańsku: “Mira!” i generalnie przez całe spotkanie był miks włosko-hiszpańskiego. Ze strony naszej sąsiadki też. Dodatkowo Maja jak się zapomniała to oczywiście mówiła po angielsku. Zapędziła się nawet w przeczytanie na głos całej bajki o Królewnie Śnieżce w tym języku. Miała zresztą taki etap, że nie byłam pewna, czy ona już czyta zupełnie samodzielnie, czy nie, a ona jakby celowo czytała książki w innym języku niż język kogoś, kto do nas przyszedł tj. przy dziadku po angielsku, przy Kolumbijce po angielsku, po polsku głównie jak byłyśmy same. Gdy miała cztery latka wiedziałam, że czyta po polsku i po angielsku. Innych języków nie ujawniała.

Po kilkukrotnej lekturze “Pesciolino” Julii Donaldson o małej rybce, która ciągle się spóźniała, Maja słysząc ode mnie “sono andata” poprawiła mnie na “son andata.”

język hiszpański

O ile od początku byłam zaangażowana w program czytania w języku hiszpańskim i brałam aktywny udział w cotygodniowych spotkaniach językowych tzw. playdates to po wielu miesiącach przestałam się angażować w ten język bo dziewczynki tj. Maja i jej rok młodsza koleżanka same się zaczęły bawić z naszym hiszpańskim chłopakiem. Podpytałam jak Mai idzie i ponoć w tym czasie było tak, że gdy chciała sama z siebie mówiła po hiszpańsku, jak nie to po angielsku (zorientowała się, że on rozumie; druga dziewczynka miała trudniej, bo dla niej niemiecki jest takim językiem jak dla Mai angielski, a ten język już mniej ludzi rozumie). Według relacji Maja rozumiała wszystko, czemu się w sumie nie dziwiłam, bo to język bardzo podobny do włoskiego. Jedynie raz się zdarzyło w małym mieszkanku, że Maja w pewnym momencie powiedziała, że nie chce mówić po hiszpańsku. Z tym językiem poza tym jednorazowym stwierdzeniem zawsze się dostosowuje i go akceptuje, ale też hiszpański to długo był nasz najbardziej atrakcyjny playdate. Nowe, fajne miejsca, a nawet raz jechaliśmy pociągiem. Małe mieszkanie u kogoś nagle sprawiło, że playdate był mniej atrakcyjny.

język niemiecki

Pierwszy kontakt z niemieckim Maja miała wtedy co z hiszpańskim tj. w wieku 2 lat i 10 miesięcy, jednak nie bardzo wyszły nasze niemieckojęzyczne spotkania z racji tłumaczenia nam wszystkiego na angielski. Jako, że dla nas obu niemiecki od zupełnego zera jakoś poszłyśmy na łatwiznę i spotkania z mamą i jej córeczką, które są biegłe w niemieckim stały się angielskie. Niemiecki był wspierany jedynie programem czytania, czasem bajką czy piosenką.

Gdy Maja miała nieco ponad 3,5 roku poznałam mamę, która do syna mówi tylko po niemiecku i która była chętna na spotkania, ale od razu ustaliła ze mną: zero polskiego, zero angielskiego. Na pierwsze spotkanie jechałam pełna obaw jak to będzie. Po niemiecku wtedy nie mówiłam, a pasowało się odezwać. W samochodzie ćwiczyłam przedstawianie się i powitanie: “Halo!”, “Ich bin Aga.” “Sie ist Maja.” Potem musiałam sprawdzić jak jest Roszpunka po niemiecku, bo Maja słysząc jak ją chciałam przedstawić się zaczęła denerwować, że ona nie jest Maja tylko Roszpunka.

Poza tymi kilkoma wyrażeniami znałam pewną ilość słów, które przyswoiłam na spotkaniach z inną mamą, od której przygoda z niemieckim się zaczęła. Tak jak pisałam te spotkania były bardziej angielskie niż niemieckie. Za pierwszym razem 100% niemieckie spotkanie trwało 3 godziny. Trochę na migi, trochę na kartce, trochę kaleczenia pojedynczych słów i dałam radę. Zostałam nawet pochwalona, że sporo słów znam. Mózg mi się dosłownie palił.

Prawdziwa nagroda przyszła nieco ponad 3 miesiące później w postaci całego niemieckiego zdania ze strony Mai: “Meine Schaf ist zu klein.” (Moja owieczka jest za mała.) Wcześniej zawsze było mieszanie np. z angielskim “Come nach oben.” (Chodźcie na górę.) z czego pierwsze słowo angielskie.

Za pierwszym razem 100% niemieckie spotkanie trwało 3 godziny. Trochę na migi, trochę na kartce, trochę kaleczenia pojedynczych słów i dałam radę.

To jest nasz piąty język więc naprawdę niewielkie mam oczekiwania. Cieszy mnie cokolwiek. Zdarzyło się, że Maja u nas w domu dużo po angielsku w trakcie czasu z niemieckim mówiła. W domu u drugiej mamy zupełnie inaczej tak jakby oprócz towarzystwa miejsce miało znaczenie. Po tym miałyśmy rozmowę, w której jej powiedziałam, że ja się staram angielskiego nie używać, bo o ile mama tego chłopczyka trochę rozumie to on już nie (miał wtedy 2 latka i niewiele mówił). Maja powiedziała, że będzie pamiętać i ….zaproponowała, żebyśmy porozmawiały po niemiecku. To oczywiście było w tamtym czasie niemożliwe z mojej strony.

Następne spotkanie już całe przesiedziałam nie angażując się w niemiecki, jedynie słuchając. Maja i jej o prawie 2 lata młodszy kolega bawili się z jego mamą i podobno Maja korzystała więcej z niemieckiego. Jak czasem podeszłam coś nagrać, czy zrobić zdjęcie słyszałam np. “Noch mal” i akurat to Maja mi wytłumaczyła, że to angielskie “again” (jeszcze raz). Słyszałam też liczenie. To jednak nie oznacza, że na kolejnych spotkaniach byłam nieaktywna. Na ile pozwalały mi siły już w zaawansowanej ciąży działałam. Gdy Maja skończyła cztery latka już całkiem fajnie potrafiłam się porozumiewać i o ile nie karmiłam Anitki, która się wtedy pojawiła byłam w centrum wydarzeń. Też chłonęłam język.

Rozwój mowy w 3,4 i 5 języku u siedmiolatki i trzylatki

Czymś co mnie popchnęło do tej części podsumowania było to, że niedługo przed 7 urodzinami Mai udało mi się złapać dowód na to jak mówi i bawi się po włosku. Nagrań z hiszpańskiego nie mam poza tymi, na których czyta książkę, bo tutaj muszę chronić wizerunek dziewczynki, z którą się bawi, ale myślę, że uwierzysz na słowo w to, co o hiszpańskim tutaj napiszę. Zresztą to język niesamowicie podobny do włoskiego. Dla piątego – niemieckiego trochę dowodów na to, jak to było i jest zebrałam póki była zgoda na nagrywanie, bo z czasem też prośba o ochronę prywatności, co w pełni szanuję.

język włoski

Chociaż to angielski jest dla Mai językiem, który goni polski i w nim porozumiewa się swobodnie, czyta książki pokroju Harrego Pottera, z wiedzą i praktycznie wszystko, to językiem, którym się najbardziej zachwycam u nas jest język włoski, który jest na o wiele niższym poziomie. Skąd wynika mój zachwyt?

  • to jedyny język bez spotkań językowych. Dawno temu kilka się odbyło, jedna mama wróciła do pracy i koniec. Z drugą nie wyszło, bo dzieci nie mówiły po włosku ani trochę, ale nawet takie spotkania coś dały, bo po jednym Maja na drugi dzień zaczęła mówić po włosku do Anitki. My – mamy trzymałyśmy się komunikacji w języku włoskim. Dopiero na ok. miesiąc przed 7 urodzinami Mai coś się zmieniło w tym zakresie, ale o tym w dalszej części.
  • nie zaczęłam od urodzenia (Maja miała już 2 latka kiedy regularnie słyszała ten język)
  • są dni (całkiem sporo) bez czasu po włosku, choć nigdy nie zdarzyły się długie kilkumiesięczne przerwy bez kontaktu z tym językiem
  • często nasz codzienny kontakt z włoskim jest to tylko początkowe 5-10 minut, czasem dłużej, ale u nas komunikacja przede wszystkim po angielsku
  • w tym języku Maja miała najkrótszy program czytania, bo zaledwie kilkumiesięczny (w artykule, w którym opisałam nasze konsultacje z Bożeną Bejnar-Sławow, która znała osobiście Glenna Domana i pracowała w Instytutach jako tłumacz wyjaśniłam czemu tak szybko porzuciłam prezentacje kart po włosku)

Chociaż to angielski jest dla Mai językiem, który goni polski (…) to językiem, którym się najbardziej zachwycam u nas jest język włoski, który jest na o wiele niższym poziomie.

Podsumowując już 4 lata z włoskim w wymiarze naprawdę minimum:

-Maja czyta po włosku co najmniej od 4.5 roku życia (od tego czasu mam dowód w postaci pierwszej przeczytanej książki, najpierw pokazała polski na 3.5 roku)

Na nagraniu czytanie w wieku 4,5 roku w drugiej części. Wcześniejsze jak mówiła po włosku nieco wcześniej:

o ile ja “biegnę” w głowie po odmianach, przedimkach, myślę jak wyglądała taka, czy inna forma gramatyczna itp. to Maja sobie tworzy zdania spontanicznie i bezwysiłkowo (błędy, inne od tych, które ja robię – jej własne- świadczą o tym, że pełen luz i włoski się tworzy jak popadnie, eksperymentalnie)

-rozumie native (ja wiem że mam akcent terribile – okropny /pisownia włoska/ i Polacy na tym poziomie mają lepszy, ale cóż poradzić) – widząc że ja już wiele jej nie przekażę namówiłam Włoszkę, z którą mam konwersacje na spotkania x 1 w tygodniu na godzinkę (gdy robiłam nagranie, które tu wkleję byłyśmy po jednym, ale też po 5 dniach bez tego języka nawet w wymiarze minimum)

O ile ja “biegnę” w głowie po odmianach, przedimkach, myślę jak wyglądała taka, czy inna forma gramatyczna itp. to Maja sobie tworzy zdania spontanicznie i bezwysiłkowo.

-po wyjeździe polskim w góry (ze mną zawsze po angielsku, ale było głównie towarzystwo jednojęzyczne- polskie oprócz nas, dwóch chłopców wychowanych w dwujęzyczności zamierzonej metodą spontanicznie mieszaną i jednego, który jak się okazało rozumiał angielski) pierwsza książka, którą chwyciła i przeczytała gdy wszystkie dzieci wyjechały była książka po włosku o przygodach sympatycznego wilka. Zaskoczyło mnie to bardzo pozytywnie, bo wiadomo najczęściej Maja sięga po książki polskie i angielskie.

Zanim obejrzysz nagrania kilka słów komentarza. Na krótszym zobaczysz mini komunikację pomiędzy siostrami – dość krótką, bo potem Anitkę już tylko karmiłam. Nie zdążyła się rozkręcić. Maja trzyma się włoskiego. Anitka jeszcze się nie przestawiła z angielskiego, ale poproszona podjęła próbę powtórzenia po włosku. Od razu napiszę, że nie zawsze tak chętnie powtórzy, ale nie naciskam. Jak widać na nagraniu udało się po włosku rozwiązać małe spięcie pomiędzy dziewczynkami.

Prawie 7-letnia Maja nadal miesza czasem włoski z hiszpańskim – tu wplotła 1 słowo. Mi się też zdarza. Po tym jak wrzuciłam to nagranie to grupy Na Facebooku – Dwujęzyczność zamierzona, ktoś mnie poprawił, że prosząc o to, żeby Anitka coś powiedziała powinnam powiedzieć “di,” a nie “dica,” bo to na “pan/pani.” Haha…taki podstawowy błąd, ale oczywiście się tym nie przejmuję. Tylko teraz mam mętlik w głowie, bo mi się wydawało, że “di” to po hiszpańsku. Hmmm..a może po hiszpańsku jest tak samo i mój mózg jakoś na siłę chciał rozróżnić i wmówił mi błąd?

Jak pokazuje następne nagranie zdarzają się też Mai wstawki polskie i angielskie i tutaj możesz zaobserwować co z tym robię. Przede wszystkim tłumaczę, ale często niejako “wywołuję” właściwe słowo mówiąc np. pierwszą sylabę, bo wiem, że ona je zna.

Zabawa na nagraniu to spontaniczna zabawa wymyślona przez Maję. Każda piłka ma na imię “Boli” (może powinnam napisać Balli, bo to od angielskiego “Ball”) z tym że każda kolejna ma swój numer np. Boli, Boli 1, Boli 2, Boli 16 i ona pamięta, która jest która. Po tym czasie włoskim bawiła się w to samo po angielsku. Z jakichś niezrozumiałych powodów jednorożec miał na imię Paint zarówno po włosku jak i angielsku. Gdy ją naszło na odwiedziny u babci zmienił imię na Farba. Piłki zachowały swoje nazwy tj. Boli, zmieniła się jedynie numeracja na język polski.

Na nagraniach usłyszysz kilka fajnych zdań no i widać że Maja rozumie co mówię nawet jak w danym momencie skupienie na zabawie nie pozwala jej dużo mówić.

Tyle lat minęło bez żadnego wsparcia poza moimi konwersacjami z Włoszką bez dzieci (gdy działałam online przez Skype czasem jedynie się osłuchiwały, ale zwykle nie było ich obok), a teraz wygląda na to, że nasz włoski wzejdzie na wyżyny. Tak czy tak czytając ten artykuł sama dla siebie możesz ocenić, czy efekty są na miarę zaangażowania, bo ja uważam, że przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Tego włoskiego naprawdę było i jest u nas minimum. To naprawdę minimalna ekspozycja na język. Nie wymyślałam jakichś specjalnych zabaw i nadal tego nie robię. Działałam spontanicznie pamiętając tylko o tym, żeby codziennie (albo prawie codziennie było coś). Poziom mojego włoskiego znacznie odbiega od angielskiego pomimo regularnych konwersacji z rodowitą Włoszką. Nie mam czasu się uczyć.

A teraz zmiana o 180 stopni. Nie dość, że raz w tygodniu, czasem raz na dwa tygodnie jak czasowo się uda, bo czasem nasza Włoszka ma wyjazd, czy nie ma czasu, godzinne spotkanie i zabawa dzieci z Włoszką to jeszcze ostatnio poznała nas z Włochem, który po polsku nie mówi i który ma córkę, 10-latkę. Przyjechali na nasz włoski czas, a z racji tego, że w tym tygodniu włoski odwołany zaprosiłam ich do nas do domu na playdate. Zanim zdołałam doszlifować i opublikować ten artykuł jesteśmy już po takim spotkaniu. Maja z 10-latką od razu poszły na ogród. My w domu, oczywiście po włosku, Anitka obok mnie. Przyzwyczajona z innych playdates zastanawiałam się, czy mówią po włosku, czy przeszły na polski, ale nie miałam jak skontrolować. Moje wątpliwości zostały rozwiane po tym jak po ponad godzinie wróciły. Maja “strzeliła” włoskim zdaniem z takim mega akcentem, że nigdy takiego nie słyszałam. Mój leży. Nasze doświadczenie z włoskim pokazuje ile daje zabawa z innym dzieckiem. Efekty niemalże natychmiastowe. Nawet spotkania z nativem bez innych dzieci tyle nie dają. Wiadomo jednak, że do tego dziecko musi mieć podstawy, a ja głęboko wierzę, że to rola zaangażowanego rodzica.

Jeszcze na koniec kilka słów o Anitce. Miałam wrażenie, że od dawna włoski rozumie natomiast dopiero od niedawna zaczęła go świadomiej używać. Początki to wplatanie włoskich słów w angielskie zdania w wieku 2,5 roku np. This is sporco. (“To jest brudne.” z czego tylko ostatnie słowo jest włoskie). Od tego czasu Anitka się rozkręca, ale … zaczęła też świadomie mówić, że chce angielski, gdy mówię po włosku (wtedy od razu przechodzę na angielski oczywiście) i jest też bardziej uparta niż Maja tj. nie taka chętna do powtarzania tłumaczenia, ale nie naciskam. Jak trafię w dobry moment w ciągu dnia albo mam po prostu wenę pokombinować, czym dzielę się na webinarze Akademii DoMam “Zafiksuj dziecko na angielski,” czas włoski udaje się utrzymać dość długo bez próśb o zmianę języka. Niedawno czytałam jej książkę o przyjaznym wilku. Dość zaawansowaną “Il lupo che voleva fare l’artista” Orianne Lallemand i choć pytania do książki zadawała po angielsku, wysłuchała odpowiedzi po włosku. W pewnym momencie mnie zaskoczyła, po tym jak przeczytałam fragment, na czym będzie kto grał na koncercie. Odwróciłam stronę, a ona wskazała na instrument i po włosku powiedziała “batteria.” To nie książka z prostymi zdaniami w ilości 1-2 na stronę. Wyłapuje sporo. Uwielbia i sama mi przynosi książki Julii Donaldson po włosku np. “Bastoncino,” czy “Pesciolino.” Anitka zaczęła się rozkręcać, a przy obecnej zmianie sytuacji idzie jak burza. Może dla kogoś 3 lata z językiem (bo od urodzenia), w tym 3 lata programu czytania (też od urodzenia łącznie z programem kontrastowych kart do czytania) to nie są efekty wow, tym bardziej, że nadal czekamy na pierwszą włoską książkę przeczytaną przez Anitkę, ale …tak jak w przypadku Mai, tak samo w przypadku Anitki są. Ja mam poczucie, że tak mało z tym włoskim robię, że tak ten język zaniedbuję, a tak dużo to daje. I trzeba wziąć poprawkę na to, że to nasz trzeci język. Główne skupienie cały czas na angielskim, a polski się robi sam – wiadomo.

Dzieciom naprawdę niewiele trzeba. Włoski playdate to była nowość dla mojego maluszka (gdy coś się wcześniej udało epizodycznie była malutkim brzdącem, który dopiero co się nauczył chodzić), ale słuchała, bawiła się przy stoliczku. Czasem coś udało jej się powiedzieć – raczej pojedyncze słowa, a czasem mówiła coś w wymyślonym języku na styl włoski. Tak zabawnie. Albo z angielskich słów robiła włoskie, jak zapomniała np. “ball” (piłka) zmieniła na “balla” czytane podobnie jak się pisze. Piłka po włosku to “palla.”

O ile Anitce niedawno “włączyło się,” żebym mówiła po angielsku, a nie po włosku już jest zmiana. Testuje jak to może kontrolować. Pierwszy raz zainicjowała czas włoski prosząc o Italian. Ja cała w skowronkach dałam jej całą siebie i cały czas jaki miałam wtedy. Po jakimś czasie poprosiła o English i oczywiście był English, ale …wróciłam do sprzątania 😛 Dla nas angielski jak polski, więc nie muszę nie wiadomo czego robić. W tym czasie jeszcze kilka razy mnie tak wyłączyła ze sprzątania prośbą o włoski.

język hiszpański

Ten język od początku ma playdatowe wsparcie, chociaż zdarzały się dłuższe, nawet kilkumiesięczne przerwy spowodowane różnymi sytuacjami. Spotkania i zabawy z innym dzieckiem, czasem dziećmi, bo do rok młodszej od Mai dziewczynki, czasem dołącza 3-latka – koleżanka Anitki oznaczają kontakt z językiem na żywo, co uważam, za najcenniejsze. Epizodycznie mieliśmy więcej dzieci, ale nasza stała grupka to moje dziewczyny + ich koleżanka.

Ja sama po hiszpańsku już mówię na miarę potrzeb, ale nie na tyle, żebym w domu wprowadzała czas hiszpański. Zresztą gdzie miałabym go wcisnąć skoro żongluję pomiędzy angielskim, polskim (z mężem) i włoskim, a tego ostatniego jest bardzo mało? Gdyby hiszpański był drugim językiem, na pewno bym próbowała mówić też w domu.

Pomimo tego, że włoski był i jest w wymiarze minimum, ale jednak pojawia się częściej był dość długi okres, że u Mai hiszpański dominował nad włoskim. To pokazuje jak wielką moc mają playdates. W czasie włoskim miała sporo wtrąceń z hiszpańskiego choćby “Quiero…” zamiast “Voglio…” (Chcę…) Po hiszpańsku czyta i tak samo jak z włoskim pierwszą książkę w tym języku przeczytała w wieku 4,5 roku, rozumie i odpowiada czasem wspomagając się bardzo podobnym włoskim. Natomiast tego mieszania tych dwóch języków jest o wiele mniej niż kiedyś, sporadycznie. Mój mózg też zaczął rozróżniać, bo pamiętam pierwsze playdates i siebie słuchającą i o dziwo rozumiejącą jakieś 80% bez znajomości języka, przez włoski, ale bojącą się odezwać, bo wiedziałam, że odpowiedź będzie po włosku.

Anitka w czasie hiszpańskim póki co nadal sporo na mamie (czasem dopiero po godzinie jest w stanie się bawić), ale czuje, że to inny język. Niemalże nie słyszę od niej angielskiego. Reaguje na pytania. Rozumie, ale jeszcze niewiele mówi poza np. Si/No (Tak/Nie). Osłuchuje się. Przyzwyczajona trochę, że mogłam dać zupełną swobodę Mai i się odsunąć, z Anitką wróciłam do zaangażowania. Póki mnie potrzebuje jestem obok. Zwykle wtulona we mnie słucha, obserwuje. Gdy się zacznie bawić z dziećmi, wkręci się choćby tak jak ostatnio, gdy koleżanka Mai zaczęła czytać jedną po drugiej książki Mo Willems z serii Elefante y Cerdita odchodzę na ploteczki z koleżanką na taką odległość, żeby dzieci nas nie słyszały. Zwykle rozmawiamy po angielsku. W centrum wydarzeń porozumiewam się tylko i wyłącznie po hiszpańsku. Tak samo, gdy któreś dziecko do nas podejdzie przechodzimy na hiszpański. Jak mi czegoś zabraknie to wspomagam się włoskim i zwykle jestem rozumiana i otrzymuję hiszpańską wersję. Nasze playdate hiszpańskie są ostatnio rzadsze tj. 1-2 w miesiącu z racji tego, że nasz hiszpański chłopak nie ma czasu. Może spróbujemy poszukać kogoś innego.

język niemiecki

Maja oczywiście po niemiecku też czyta i też pierwsza książka przeczytana na 4,5 roku. Książki w języku polskim i angielskim były wcześniej, ale kolejne trzy języki musiały z czytaniem poczekać.

Tutaj też mieliśmy kilkumiesięczne przerwy, z tego co pamiętam dwie. Od 3,5 roku do 6,5 roku regularne cotygodniowe spotkania z o 2 lata młodszym chłopczykiem i jego mamą. My od zera. U nich metoda OPOL. Ja naszym niemieckim – 5 językiem jestem zachwycona, bo dla mnie na samym początku naprawdę to była “czarna magia.” O ile hiszpański podobny do włoskiego i włoski mi tu dużo pomógł to niemiecki nie podobny do niczego. Podejrzewam, że u Mai było to samo.

Maja po niemiecku rozumie i odpowiada. W czasie niemieckim bawi się po niemiecku. Co być może pokazuje jakoś stopień zaawansowania, chociaż na pewno podstawowy jest w stanie w tym języku grać w różne gry planszowe, jak pokazuje to nagranie podczas gry, czytanie w dalszej części:

Tutaj czytanie na 4,5 roku:

Jestem bardzo wdzięczna za ten dar niemieckiego, bo nie da się ukryć, że myśmy korzystały najwięcej z tych spotkań. Gdy Maja skończyła 6 lat coś się zmieniło. Słyszałam pytania, czy się coś uczymy. Hmm…kiedy? To nasz 5ty język. My się bawimy, nie uczymy. A bawimy się tak, jak pokazują niektóre nagrania na Instagramie, czy Tik Toku:

Playdate niemiecki 1

Playdate niemiecki 2

Pewnie nasz poziom po tych 3 latach nadal pozostawiał dużo do życzenia i może rozczarował. Może ktoś liczył na to, że się przyłożymy bardziej i będziemy biegłe.

Nie twierdzę, że jest wysoki, ale jest komunikatywny. Przypominam, że to nasz piąty język. Lubię mój niemiecki porównywać do …angielskiego, bo to wiele pokazuje ile daje naturalna nauka języka w przeciwieństwie do systemowej. Po wielu latach w szkole podstawowej, potem liceum, po roku studiów na anglistyce nie rozumiałam audio w tym języku ani jak się okazało nativów. Na pierwszym wyjeździe do UK odkryłam, że chociaż niby umiem wszystko powiedzieć…nie dogadam się z nikim. Oczywiście od tego czasu dużo się zmieniło. Otwarł mnie 2-tygodniowy kurs dla nauczycieli w UK i mnóstwo wyjazdów zagranicznych na kursy dla nauczycieli z projektów unijnych.

Jestem w 100% przekonana, że z moim obecnym niemieckim, nabytym bez nauki, bez studiowania gramatyki (kiedyś zerknę) dogadam się z rodowitym Niemcem. Jest bez blokad i o to chodzi. U moich dziewczynek oczywiście tak samo. Zresztą dziewczyna, z którą teraz się spotykamy większość życia spędziła właśnie za granicą i jest praktycznie native. Ale o tym za chwilę.

Lubię mój niemiecki porównywać do …angielskiego, bo to wiele pokazuje ile daje naturalna nauka języka w przeciwieństwie do systemowej.

Inne pytanie: Czemu pozwoliłam Mai na francuski? Hmm…czemu nie? Nie twierdzę, że przez kolejne x lat uda mi się utrzymać te wszystkie języki, ale możliwe, że któryś się w życiu przyda. A może to będzie właśnie francuski? A jak nie to może połączenia nerwowe, które powstają przy ekspozycji na te języki, w tym francuski umożliwią naukę czegoś innego? Wprowadzenie francuskiego nie oznacza mniejszego skupienia na niemieckim, bo …i tak nie mam czasu się na nim skupiać.

Jeszcze spotkania trwały ok. pół roku i się urwały. Chłopczyk, nie mówiący w momencie, gdy się poznaliśmy, jako czterolatek coraz częściej mówił na spotkaniach po polsku (zauważyłam, że chłopcy często w tym wieku mają taki bunt, ale to po prostu trzeba przetrwać na luzie i bez spiny), a Maja z czasem za nim i ją rozumiem, bo ja sama wiem, jak łatwo nawet nieświadomie się przełączyć z języka na język. Generalnie póki jakoś mamy czuwały to był niemiecki, a jak dzieciaki uciekły daleko gdzieś w las to przeskok w polski. Do czasu, gdy usłyszała od niego polskie zdanie, Maja nie była nawet świadoma, że on mówi po polsku. W tym czasie dołączyły do nas dwie mamy maluszków. Niedługo potem dostałam sugestię, żeby znaleźć Mai kogoś na ekorepetycje, bo ona już jest duża i nie potrzebuje się bawić. Hmm…Ciekawe, bo ona nic całymi dniami innego nie robi tylko się bawi.

Co zrobiłam? Kilka razy nam wyszły spotkania z jedną lub drugą mamą z maluszkami, ale widziałam, że o ile dla Anitki to ok to Maja nie ma praktycznie się z kim bawić. Nie narzekała, ale ja sama doszłam do wniosku, że fajnie jakby miała kogoś z kim może poszaleć. Gdybym nie miała innej opcji tak, czy tak bym pewnie korzystała, ale …po przerwie na przemyślenia działamy dalej…z dziewczyną, z którą zaczęłyśmy niemiecki i jej córeczką. Teraz jest bajka, bo ją rozumiemy. Dziewczynki tęsknią za niemieckojęzycznym kolegą i często go wspominają, ale Maja jak jej powiedziałam jaka sytuacja i że teraz możliwy niemiecki z kimś innym to zareagowała tak, czy tak entuzjastycznie, bo ta koleżanka ma duszę artysty, więc z nią dziewczynki nadrabiają to, czego ja im nie daję. Wszelkie projekty DIY, rysowanie itp. i oprócz tego to co same zainicjują.

Dodatkowo jako, że mama dziewczynki o rok młodszej od Anitki jest jak native, od kogoś słyszałam, że jej niemiecki jest nawet lepszy niż polski (wychowała się za granicą) miałyśmy ostatnio playdate też z nią i fajnie wyszło. Przy okazji oceniła poziom Mai. Chwaliła za to, że czyta i rozumie. Jako, że ona sama wychowuje córeczkę w dwujęzyczności zamierzonej z językiem niemieckim zaczęła organizować 2-godzinne niemieckojęzyczne spotkania dla małych dzieci, co oznacza, że w jeden dzień w tygodniu Anitka zamiast do leśnego przedszkola będzie na takim spotkaniu. To już opcja płatna, ale aż żal nie skorzystać jak okazja w naszym małym mieście tak blisko się trafia. Dla Mai na razie zostanie niemiecki z rok młodszą koleżanką (mają OPOL) raz na tydzień lub raz na dwa tygodnie, jak wyjdzie, a w przyszłości jak będzie gotowa na to skorzystamy z pomocy dziewczyny, która będzie działała z Anitką i innymi maluszkami. Czekam aż będzie możliwość, żeby było inne starsze dziecko razem z nią.

Zanim opublikowałam ten wpis jesteśmy już po pierwszym takim spotkaniu niemieckim: Anitka, córeczka koleżanki, którą wychowuje z językiem niemieckim i 2,5 latka, której tata coś tam czasem wprowadza, ale rzadko. Spotkanie a’la playdate cały czas po niemiecku. Ja też, chociaż gdy była okazja odsuwałam się w na kanapę poczytać. Trzecia dziewczynka najbardziej śmiała i rozgadana mówiła cały czas … po polsku. Dla mnie to zupełnie nowe doświadczenie i będę relacjonować co z tego wyjdzie, bo na dotychczasowych playdates polski jest jakby zakazany. Wygląda na to, że łatwiej jest moim dziewczynkom się zaklimatyzować i dostosować nawet jeśli chodzi o piąty z kolei język. Są ze mną, a mamy OPOL angielski- polski, więc ze mną komunikacja po polsku nie wchodzi w grę. Co najwyżej mogą wyskoczyć z angielskim, ale jako, że ja się kurczowo trzymam języka spotkania niezależnie od stopnia w jakim go znam, to … one zwykle też. Tak jak pisałam mój niemiecki jest całkiem komunikatywny. Druga mama nie znała, więc jak coś córka potrzebowała mówiła do niej po polsku. Docelowo mamy dzieciaczki zostawiać same, ale zobaczymy kiedy się uda.

Akurat to niemieckie spotkanie miało miejsce dzień po 3 urodzinach Anitki. Trzymając się języka, nie mówiła prawie nic. Gdy już się ode mnie odkleiła: jak zwykle karmienie, przez jakiś czas musiałam być obok itp. bawiła się w fryzjerkę, w lekarza oraz w mamę lalki-dzidziusia. W pewnym momencie nie mogła przejechać wózkiem i powiedziała “Spatziren” chcąc pospacerować ze swoim maluchem. Nawet gdy wychodziłam z nią do łazienki to starałam się po niemiecku i w domu kilka godzin po nagle Anitka zaczęła mi liczyć strony w książce po niemiecku. Dopytywała też o “Hande waschen,” czyli mycie rąk, jakby chciała się upewnić, że wie, co to znaczy. Nawet jak dziecko ma ekspozycję na język, a nie mówi, to znaczy, że ten język w głowie siedzi i czeka na sytuację, która go uaktywni. Ten playdate dla maluszków był czymś takim dla Anitki.

język francuski

Ten język pokazuje u nas jaka magia tkwi w dzieciach. No i w rodzicach, którzy dają im okazje do nauki. Skromna tu nie będę 😛 W artykule o tym jak ogarniam te 6 języków pod jednym dachem pisałam, że Maja jest w stanie nauczyć się francuskiej piosenki po jednym odsłuchaniu. Cały czas mnie zaskakuje.

W tym języku jako jedynym nie ma kontaktu na żywo. Za nią przerobione DinoLingo oraz od może pół roku dość regularnie świnka Peppa po francusku. Dość niedawno po obejrzeniu jednego z nagrań dr Sonii Szramek-Karcz oczarowana tym jak zbieżne są są jej poglądy moimi na to jak się powinno uczyć języka kupiłam jej kurs francuskiego. Niesamowite, ale w tych nagraniach jest taka magia, że rozumiem wszystko od pierwszej lekcji, a jak zerknęłam na listę wyrażeń po kilku dniach przerwy to …odkryłam, że umiem wszystkie przeczytać oraz że rozumiem bez patrzenia na tłumaczenie. Wcześniej próbowałam coś się uczyć czytać na prośbę Mai, ale słabo mi to wychodziło i żmudne dla mnie było sprawdzanie wymowy każdego słowa po kolei.

Po DinoLingo i Peppie Maja snuła się za laptopem wzdychając, że to dla niej za łatwe. Ja z Anitką się wygłupiałyśmy z Sonią. Innym razem, przy innej lekcji siedziała obok wycinając coś sobie. Gdy się skończyła powtórzyłam zapamiętane zdanie, a Maja …mnie poprawiła. Użyłam bodajże złego rodzajnika, bo źle sobie zapamiętałam. Może popsuł tu włoski albo hiszpański, bo tam też rodzajniki. Anitka bardzo szybko powiedziała pierwsze zdanie po francusku pomijając te powtórzone podczas nagrań. Wieczorem przed pójściem spać zrobiła palcami serduszko i powiedziała: “J’adore Sonia.” – Uwielbiam Sonię. Zresztą często powtarza, że lubi Sonię. Od razu kojarzy to imię z francuskim. Wystarczy, że coś powiem po francusku i wspomina Sonię. To oznacza, że rozróżnia ten język od wszystkich innych.

Zaskoczenie z ostatniej chwili: miałyśmy czas włoski, jako rozruszanie przed włoskim playdate. Nagle Maja mówi po francusku: “A la poubelle!” Pytam co to znaczy. Mówi, że “Gdzie jest kosz?” Najpierw sobie zapisałam wymowę fonetyczną, jak usłyszałam i po konsultacji z Sonią wiem, jak napisać i że to znaczy “Do kosza!” Maja mi opowiadała o sytuacji z bajki o Peppie, że komuś zmieniali pieluszkę i chcieli ją wyrzucić do kosza. Źle przetłumaczyła? No cóż…nawet dwujęzyczność, czyli nasze dwa główne języki nie gwarantują biegłego tłumaczenia z jednego na drugi. A francuski to 6 język.

Zrozumiała kontekst i kluczowe słowo “kosz.” Niby tylko jedno zdanie, ale …pomyśl, czy Ty jesteś w stanie wyłapać i zrozumieć chociaż mniej więcej zdanie z bajki w języku, którego nie znasz? Spróbuj na Peppie po francusku, jeśli nie znasz tego języka, a jeśli znasz to na innym.

Ogrom doświadczenia i praktyki w różnych konfiguracjach

Jak widzisz efekty mamy różne w zależności od ekspozycji na język. Najważniejsze jest to, że rezultaty zawsze są. Mniejsze, bardziej znaczące, natychmiastowe i takie, na które trzeba dłużej poczekać. Z racji OPOL wiadomo: dziewczynki śmigają po polsku i po angielsku i w tych językach czują się najbardziej pewne. Nie oznacza to, że przy innych metodach rezultatów nie będzie. Czasem jak widać trzeba cierpliwości i czasu. Dziecko słucha, zaczyna rozumieć, nadal słucha i potem stopniowo zaczyna mówić i …nadal słucha. To właśnie jest naturalna kolejność, której brakuje w systemowej nauce języka. Im dziecko więcej ma ekspozycji, tym szybciej ten rozwój mowy zwykle postępuje. Każdy kolejny język ma już wsparcie poprzednich, więc każdy kolejny łatwiej zrozumieć i opanować.

(…) rezultaty zawsze są. Mniejsze, bardziej znaczące, natychmiastowe i takie, na które trzeba dłużej poczekać.

Gramatykę można doszlifować jak będzie potrzeba, gdy dziecko już mówi całymi zdaniami i gdy będzie na to gotowe (uważam, że nie wcześniej niż ok. 11-12 roku życia). To ogromne nieporozumienie wtłaczać dzieciom zasady gramatyczne zanim nie mamy pewności, że mówią zdaniami. To niemalże gwarancja stworzenia blokad językowych. Dzieci wychowane w dwujęzyczności zamierzonej czy w wielojęzyczności zamierzonej jak moje tych blokad nie będą miały. W żadnym z języków: w żadnym z sześciu, którymi są otoczone, ani w żadnym innym, który stanie na ich drodze.

Dzisiaj opisałam moje własne doświadczenie. Wiedz, że przez te wszystkie lata zebrałam doświadczenia wielu innych rodziców zarówno online, jak i na żywo, jak i te książkowe. Miałam okazję poznać metody, o których bym nigdy nie powiedziała, że będą skuteczne, a …są skuteczne. Cały czas jestem otwarta na nowe znajomości, cały czas obserwuję, cały czas się uczę. Jeśli potrzebujesz wsparcia w otaczaniu dziecka językiem niezależnie od Twojego poziomu i niezależnie od wieku dziecka (najłatwiej jest z maluchami, ale mam też doświadczenie ze starszymi dziećmi np. rozgadałyśmy z Mają i Anitką po angielsku 8-latkę) zapraszamy do skorzystania ze wsparcia Akademii DoMam, którą współtworzę wraz z Martyną Gąsior. Co dwie głowy to nie jedna. Każda ma inną wiedzę, każda inne doświadczenia, każda dwójkę dzieci.

To ogromne nieporozumienie wtłaczać dzieciom zasady gramatyczne zanim nie mamy pewności, że mówią zdaniami. To niemalże gwarancja stworzenia blokad językowych. Dzieci wychowane w dwujęzyczności zamierzonej czy w wielojęzyczności zamierzonej jak moje tych blokad nie będą miały.

W Akademii DoMam znajdziesz kurs “Językowe Dzieci,” który wprowadzi Cię w dwujęzyczność zamierzoną od A do Z. Polecamy wsparcie języków programem czytania z kursem “Taki Maluch a już Czyta” lub …pójście na całość ze wsparciem dla rodziców VIP. To autoreklama naszego wspólnego dziecka, więc podlinkowuję tutaj i pod artykułem.

Ten artykuł okazał się przydatny? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi.

Jeśli ten artykuł był dla Ciebie wartościowy możesz się odwdzięczyć.

Zapraszam do lektury dalszej części bloga oraz na kursy i szkolenia dla rodziców Akademii DoMam.

Akademia DoMam jest dla Ciebie jeśli potrzebujesz poszerzyć swoją wiedzę z zakresu wczesnej edukacji i wspierania rozwoju dziecka.

Zapraszam też do grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u: Metoda Domana i nie tylko- grupa wymiany doświadczeń dla rodziców. Dołączając do grupy możesz liczyć na sporą dawkę motywacji, na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń oraz na pomoc w nurtujących Cię kwestiach.

Zaobserwuj mnie na Instagramie @teachyourbaby_pl, Tik Toku @teachyourbaby.pl, Facebooku @domanowanie DoMam – uczymy jak wspierać rozwój dzieckaYouTube Rodzicielstwo miłości i radości

Kursy i szkolenia dla rodziców
 AkademiaDoMam.pl

Polecam zaglądnąć też tutaj:

Nasza strategia w dwujęzycznym wychowaniu

6 języków pod jednym dachem w Polsce i ogarnianie na luzie

Droga do samodzielnego czytania

Konsultacje z Bożeną Bejnar-Sławow i co z nich wynikło

Jak zaczynaliśmy z językiem włoskim

Webinar “Zafiksuj dziecko na angielski” lub na inny język

Kurs francuskiego z Sonią

Kurs “Językowe dzieci,” o tym jak otaczać dziecko językiem

Kurs “Taki Maluch a już czyta”

Wsparcie dla rodziców VIP

0 CommentsClose Comments

Leave a comment