Program do nauki czytania globalnego (+matematyka, bity)
→ MaluchCzyta.pl ←
Kursy i szkolenia dla rodziców
→ AkademiaDoMam.pl ←
Treść poniższego artykułu w skrócie:
- O tym jak poznałam mamę dzięki której zaczęliśmy pierwsze spotkania językowe tzw. playdates
- Uchylam rąbka tajemnicy z naszych playdates
- Kim jest moja rozmówczyni
- Inne oblicze metody OPOL, z której ja sama też korzystam (jak zacząć naukę języka)
- Dlaczego warto otoczyć swoje dziecko językiem obcym
- Patenty na wprowadzanie języka ze starszym dzieckiem
- Rezultaty dwujęzyczności wprowadzonej od urodzenia oraz od 3 roku życia
- O kursie angielskiego dla mam i o ebookach z wyrażeniami, których od razu możecie używać ze swoimi dziećmi
- O różnicy w naszych strategiach językowej pomocy dziecku
- O reakcjach dzieci na język polski ze strony dzieci ze spotkań językowych
O tym jak poznałam mamę z dwójką dzieci wychowywanych z językiem angielskim w Polsce
Mówi Wam coś słowo “playdates?” To właśnie słowo przychodzi mi do głowy, gdy myślę o Beacie. Cały czas mam też w głowie jej świetny akcent (mój jest jaki jest, czasu na poprawę brak). To mama z dwójką dzieci, z którymi spotykamy się na zabawę w języku angielskim (czas w 100% angielski) odkąd moja Maja (obecnie 4-latka) skończyła 2,5 roku. “Playdates” to właśnie takie językowe spotkania, na których komunikujemy się wyłącznie w języku obcym, akurat w tym wypadku chodzi o angielski.
Poznałyśmy się online w jednej z grup założonych przez autorkę bloga Bilikid- Paulinę Tarachowicz (link pod artykułem) za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. To było dawno temu, kiedy jeszcze blog raczkował.
Beata z metodą Domana nie miała nic wspólnego, a z dwujęzycznością obie miałyśmy doświadczenie, więc tu na pewno nie było żadnych ułatwień na zasadzie, że się chciała spotkać ze mną z uwagi na to, że jestem znana, czy z powodu bloga jak ktoś niedawno zasugerował pod postem na moim fanpage na Facebook’u: Wszechstronne wspieranie rozwoju dziecka.
Beata mieszka ok. 50 km ode mnie, ale ja byłam tak szczęśliwa, że w końcu znalazłam kogoś kto wychowuje dzieci z angielskim jak ja, że nie patrzyłam na odległość. Zresztą dojazd autostradą nie taki straszny. Na początku spotykałyśmy się stosunkowo rzadko. Z czasem spotkania stały się bardziej regularne tj. średnio raz na dwa tygodnie. Dzieci na początku nas słuchały, bawiły się osobno. Nieraz musiałyśmy nimi pokierować, żeby zabawa jednak była wspólna. Teraz na tych spotkaniach my możemy sobie plotkować całkiem z daleka od dzieci, a one się bawią same w języku angielskim. Na wszelki wypadek raz na jakiś czas sprawdzamy, czy aby na pewno porozumiewają się po angielsku. Nie ma z tym problemu. Co więcej niedawno na moim Instagramowym koncie @teachyourbaby.pl mogliście posłuchać jak jej córeczka mówi po angielsku do mojej Anitki, która wtedy miała 3,5 miesiąca.
Kim jest Beata
Myślę, że jest przede wszystkim zaangażowaną mamą dwójki dzieci. Podobnie jak ja z zawodu jest nauczycielem angielskiego, ale w przeciwieństwie do mnie ma cudowny akcent. Jednak zawód tu niema nic do rzeczy. Znam wiele mam, które nie są anglistkami a język wprowadzają.
Żeby dopełnić wszystkich informacji o mojej rozmówczyni napiszę jeszcze, że bazując na swoim doświadczeniu razem z koleżanką, Natalią Biernacką z Rudi Rood’s English School (link do fanpage pod artykułem) prowadzą kurs dla mam #15minzRR. Ideą kursu jest nauka angielskiego przez mamy, które chcą przekazywać go swoim dzieciom w codzienności. Jest to wieczorny kurs online, z maseczką na twarzy 😉i lampką wina w tle 🍷. Naprawdę polecam wszystkim mamom. Kurs jest tak wciągający i przydatny w codziennej komunikacji po angielsku z dzieckiem, że niedawno jedna z moich koleżanek-domanowa mama z naszej grupy na Facebook’u: Metoda Domana i nie tylko- grupa wymiany doświadczeń dla rodziców brała w nim udział nawet na wyjeździe wakacyjnym.
3 lata z dwujęzycznością zamierzoną skutkowały również powstaniem 2 ebooków „In the kitchen” i „In the bathroom”, które mogą stać się dobrym początkiem przygody z dwujęzycznością. Ze swojej strony dodam, że ebooki są w mega niskich cenach. Znajdziecie w nich wszystko, co chcielibyście powiedzieć do dziecka w danym pomieszczeniu. Link do nich pod artykułem.
Zdradzę też tutaj, że na wspomnianym wyjeździe w rozmowie online z Beatą pojawił się pomysł organizacji wyjazdów dla mam z dziećmi, których językiem przewodnim byłby język angielski. Po prostu jedziemy w dobrym gronie- wszyscy chcą otoczyć dzieci angielskim i spędzamy wakacje w tym języku. Niedługo będziemy na ten temat dyskutować. Jeśli się uda to pomysł doczeka się realizacji jeszcze w tym roku.
Jak wychować dwujęzyczne dzieci- początki z prawie 3-latką oraz dwujęzyczność od urodzenia
Zapraszam Was do lektury wywiadu. Ja czytałam odpowiedzi z zapartym tchem. Niby działamy tą samą metodą tj. OPOL, ale jakże inaczej. Beata ma też fajne patenty na wprowadzanie dwujęzyczności.
Teachyourbaby: Na początek spróbuj powiedzieć kilka zdań o sobie.
Beata: Mam na imię Beata, jestem nauczycielem języka angielskiego. Pochodzę z Bochni. Mam dwoje dzieci: Klara ma 6 lat, a Albert 4.
Teachyourbaby: Czemu zdecydowałaś się na dwujęzyczność zamierzoną?
Beata: Zdecydowałam się na dwujęzyczność zamierzoną, bo chciałam, żeby język u moich dzieci nie był wyuczony, tylko „nabyty”, żeby był dla nich naturalny.
Teachyourbaby: Wiem, że nie z każdym dzieckiem zaczęłaś od urodzenia, więc masz porównanie. Co byś powiedziała o początkach z dwulatką? Dobrze mi się wydaje, że zaczęłaś jednocześnie z dwójką dzieci: z jednym od urodzenia, z drugim już starszakiem?
Beata: Klara miała wtedy prawie trzy lata, a Albert rok! Wcześniej, odkąd córka skończyła rok angielski pojawiał się w wychowaniu sporadycznie, np. podczas kąpieli, podczas zabawy, czy czytania książek. Ale czułam, że to za mało. O dwujęzyczności zamierzonej dowiedziałam się, kiedy Klara miała prawie 3 lata! Wcześniej nawet nie wpadłabym na to, że taki termin istnieje. Trafiłam na grupę na Facebooku dotyczą dwujęzyczności zamierzonej i wtedy zaczęłam mówić do dzieci po angielsku na cały etat.
Teachyourbaby: Czy warto według Ciebie zaczynać ze starszym dzieckiem, czy lepiej od urodzenia?
Beata: Absolutnie warto zacząć ze starszym dzieckiem! Ja bardzo się martwiłam, że dla trzylatki Klary będzie już za późno, żeby „przejąć” język, przecież już prawie płynnie mówiła po polsku! Ale jak widać, nie było za późno. A przechodząc stricte do twojego pytania, pewnie lepiej od urodzenia mówić do dziecka w obcym języku, natomiast na pewno nie jest to konieczne, żeby dziecko było dwujęzyczne.
Teachyourbaby: Jak zacząć z dwulatkiem, czy trzylatkiem?
Beata: Dobrze jest stworzyć bazę słownictwa. Ja używałam hmm… ekranów:) Uważam, że w tym momencie telefon bardziej pomoże niż zaszkodzi. W telefonie ściągnęłam różne aplikacje z fiszkami, Klara sama przesuwała karty, powtarzała, kiedy słyszała słowo. Oglądała piosenki i bajki tylko po angielsku. Warto wprowadzić piosenki z pokazywaniem, karty obrazkowe i oczywiście kupić proste książki po angielsku, czytajcie codziennie. W mówieniu do dziecka natomiast lepiej od razu wpleść te słowa w całe zdania.
Teachyourbaby: Czy możesz coś poradzić na bunt, czy niechęć dziecka do języka? Co jeśli nie chce mówić?
Beata: Są różne sposoby na taki bunt, w zależności od tego, jak bardzo dziecko się denerwuje. Można na przykład mówić do siebie. Mów, jaką czynność wykonujesz, jak się czujesz, dlaczego coś robisz. Dziecko niech „tylko” słucha. Jeśli dziecko się bardzo buntuje, odpuść na chwilę, ale próbuj co jakiś czas, zazwyczaj bunt jest chwilowy. Niech ten nowy język wiąże się z dobrą zabawą, np. przyklej karty obrazkowe w różnych miejscach domu, biegajcie po domu, szukając ich itp.
Teachyourbaby: Jak zacząć z niemowlakiem?
Beata: Książki! Czytaj książki po angielsku zamiast po polsku. Z niemowlakiem jest dużo łatwiej, bo przyjmie to, co mu dasz. Wprowadź np karty obrazkowe do nauki słówek. I mów, przede wszystkim mów 🙂
Teachyourbaby: Jaką masz strategię. Ja już wiem, że OPOL jak u nas, ale inny, z odstępstwami. Zdradzisz szczegóły?
Beata: Tak, jest to OPOL. Na początku (przypomnę – kiedy córka miała 3 lata) odstępstw nie było, za bardzo się martwiłam, że już jest na dwujęzyczność za późno, że nie odpuszczałam żadnej chwili, czy to w sklepie, na placu zabaw, czy wśród rodziny. Ciekawe jest to, że zaczynając, bardziej się obawiałam opinii znajomych (nie chciałam, żeby pomyśleli, że się chwalę), niż obcych ludzi. Stwierdziłam, że przecież nie znają naszej sytuacji, niech myślą, co chcą. Natomiast po jakimś czasie, ok. roku, wiedziałam, że będzie dobrze, więc kiedy jesteśmy całą rodziną, tzn. z tatą, rozmawiamy po polsku. Również na innych rodzinnych spotkaniach, czy wśród znajomych używamy polskiego.
Teachyourbaby: Czy mąż wspiera Cię w dwujęzycznym wychowaniu? Jak?
Beata: W związku z angielskim raczej ma niewiele wspólnego, no może chęć nauczenia się tego języka;) Mąż jest odpowiedzialny za język polski. Były momenty, kiedy denerwował się, że nie wie, o czym mówimy w jego obecności, lub z czego się śmiejemy. Ale tak jak i ja jest dumny z efektów wychowania w dwujęzyczności zamierzonej.
Teachyourbaby: Czy z drugim dzieckiem było ci łatwiej?
Beata: Pewnie! Albert był na tyle mały, że był po prostu otoczony angielskim. O niego się nie martwiłam tak, jak o moją mówiącą po polsku trzylatkę. Albert w chwili, kiedy zaczęłam mówić do dzieci tylko po angielsku miał rok, więc szczerze mówiąc nawet nie myślałam o efektach u niego, byłam ich pewna. Skupiłam się na córce, a Albert miał to przy okazji 🙂
Teachyourbaby: W jakim języku dzieci rozmawiają ze sobą? Czy mają tendencję do wybierania konkretnego języka w konkretnej sytuacji, czy przy konkretnych osobach?
Beata: Dzieci rozmawiają ze sobą po polsku. Przypuszczam, że to dlatego, że dla Klary jednak pierwszym językiem był polski. Gdyby byli od urodzenia otoczeni angielskim pewnie też rozmawialiby po polsku. Ale stanowczo wiedzą, że do mamy mogą mówić tylko po angielsku. Lub oczywiście na playdates 🙂
Teachyourbaby: Czy jesteś w stanie przytoczyć jakieś ciekawe błędy językowe twoich dzieci, czy też zabawne sytuacje?
Beata: Bardzo zabawne są połączenia dwóch języków w jednym zdaniu, co zdarzało się, gdy dzieci były mniejsze, albo dodawanie polskich końcówek do angielskich słów i na odwrót, na przykład „spidery się swingują i klajmują”, czyli pająki się bujają i wspinają. Albo „to jest redowe” w sensie czerwone. „He was żarting” – on żartował. „Ja cię lubię do moona i do skaju” – nawiązanie do bardzo popularnego zwrotu „I love you to the moon and back”.
Bawią mnie też sytuacje, kiedy ktoś słyszy nas mówiących po angielsku na ulicy czy na placu zabaw i pyta „Mieszkacie w Anglii?” Zdarzyło się to wiele razy, a kiedy tłumaczę, że dzieci nigdy tam nawet nie były zaskoczenie jest ogromne. Bardzo motywującą sytuację opisuję w jednym poście na moim Instagramie. Kiedy Albert miał 2,5 roku odwiedziliśmy Haus der Natur w Salzburgu w Austrii (polecam to miejsce). Jedną z wystaw było Reptile Zoo, czyli terraria z gadami. Albert stał obok mnie i zapytał „Where is the snake?”. Ja zaczęłam szukać tego węża, kiedy usłyszałam „It’s there” od stojącego obok Austriaka. Niby niewiele, ale ja wtedy byłam wręcz wzruszona, że dwuletnie dziecko porozumiało się z obcokrajowcem.
Teachyourbaby: Co mówią o angielskim w przedszkolu?
Beata: W przedszkolu spotykam się jedynie z pozytywnymi reakcjami. Staram się raczej dyskretnie mówić do dzieci, jeśli są obok inni rodzice z dziećmi (żeby nie uznali, że się popisuję lub chwalę). Natomiast fajne jest to, że kiedy wchodzę na salę odebrać dzieci oni automatycznie przełączają się na angielski, np. mówiąc „Mummy, look what I drew today!” – to wywołuje zdziwienie i powiedziałabym podziw, że tak się potrafią „przełączyć”
Teachyourbaby: W sumie z tym pytaniem to mi chodziło o to, co twoje dzieci mówią o zajęciach angielskiego w przedszkolu, ale to co odpowiedziałaś też cenne, o reakcji otoczenia na angielski twoich dzieci.
Beata: Jeśli chodzi o nastawienie dzieci, to wiem, że się dobrze bawią. Trafili na kreatywną nauczycielkę i zajęcia są fajne, pełne zabawy. Nie jest to dla nich nauka, ale ciekawie spędzony czas chociaż zdarzyło się, że Klara po zajęciach powiedziała, że nauczyła się nowego słowa – było to „lemonade” – rzeczywiście nie używałam go w domu
Teachyourbaby: Wiem, że niedawno Klara słyszała Maję mówiącą po polsku na Instagramie. Dziewczynki do tej pory nie zdawały sobie sprawy, że każda mówi w języku polskim. Możesz opisać jej reakcję?
Beata: Klara była bardzo zdziwiona, że Maja umie mówić po polsku, wręcz nie mogła uwierzyć 🙂 Nawet dla mnie do brzmiało dziwnie, bo właściwie prawie w ogóle nie słyszałam Mai mówiącej po polsku. Wyjaśniłam, że tak, jak Klara ze swoim tatą, tak Maja rozmawia ze swoim po polsku. Przyjęła to do wiadomości, a na spotkaniach i tak używa tylko angielskiego, jak do tej pory 🙂
Teachyourbaby: Jak jej wytłumaczyłaś zasadność komunikacji w języku angielskim z Mają skoro już wie, że po polsku się porozumie?
Beata: Tak jak odpowiedziałam w poprzednim pytaniu wystarczyło wyjaśnienie, że po polsku tylko z tatą. Dlatego, że u nas jest tak samo, pewnie uznała to za oczywiste.
Teachyourbaby: Czy miałaś chwile zwątpienia w to co robisz i jeśli tak jak sobie z tym poradziłaś?
Beata: Chwile zwątpienia miałam na samym początku (wtedy, kiedy córka miała 3 lata), kiedy dowiedziałam się o istnieniu takiego pojęcia jak dwujęzyczność zamierzona i kiedy dowiedziałam się, że inni mówią do dziecka w innym języku od urodzenia, a u mnie zdawało się być już za późno. Ogromnie żałowałam, że nie zaczęłam wcześniej.
Zaczęłam mówić po angielsku „na pełny etat” nie bardzo wiedząc, czy się uda. Spodziewałam się jakiegoś buntu, niechęci. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Ten mój żal wystarczająco mnie wtedy motywował, żeby nie przestawać. Duży problem pojawił się po jakimś czasie. Odkąd zaczęłam zwracać się do dzieci tylko w obcym języku, aż sześć miesięcy trwała sytuacja, w której ja mówiłam po angielsku, a Klara owszem, w większości rozumiała, ale odpowiadała po… polsku. Pół roku! Musiałam zasięgnąć porady u innych mam w grupie na Facebooku i wyszło! Z Albertem nie miałam takiego problemu, był mały i otoczony dwoma językami równocześnie.
Teachyourbaby: Jakie porady uzyskałaś? Zdradzisz?
Beata: Na początku stosowałam tzw. transformacje, czyli tłumaczyłam od razu wszystko co córka powiedziała po polsku na angielski. Wyglądało to tak:
Klara: Chcę wody.
Ja: Do you want water?
Klara: Yes.
Nie negowałam tego, co mówiła, tylko przekładałam to na angielski. Delikatnie namawiałam do powtórzenia. Kolejny krok, po ok. miesiącu, to nierozumienie języka polskiego. I wtedy już bardzo szybko zrozumiała o co chodzi. Strategia zadziałała. Od tamtej pory, nawet jak ze znajomymi rozmawiamy po polsku, to dzieci do mnie i tak zwracają się tylko po angielsku.
Teachyourbaby: Jakimi efektami po ponad 3 latach możesz się podzielić?
Beata: Płynnie komunikuję się z dziećmi po angielsku. To jest najważniejsze! I dzięki temu wiem, że będą potrafili się porozumieć z obcokrajowcem. Dzieci są świadome istnienia różnych języków, są ciekawe, co też jest dla mnie ważne. Mogę powiedzieć, że dałam swoim dzieciom fantastyczny prezent i właściwie ta myśl mnie motywowała od początku.
Teachyourbaby: Jakie wsparcie mają dzieci poza Tobą jako głównym źródłem języka?
Beata: Bajki czy nawet seriale w telewizji uważam za świetne źródło języka. Dzięki temu dzieci są w stanie „przyjąć” poprawny akcent, poznać słowa i zwroty, których ja nie używam na co dzień. Od razu, kiedy zaczęłam angielski full time zdecydowałam, że muszę znaleźć chętnych na playdates. Byłam bardzo zdeterminowana, bo chciałam pokazać Klarze, że istnieją też inne osoby oprócz mamy (której zresztą do tej pory wystarczał język polski), które też używają angielskiego na co dzień. Tak więc chodzimy na spotkania, na których wszyscy są Polakami, a mówimy po angielsku.
Teachyourbaby: Jak siebie rozwijasz językowo?
Beata: Na początku naszej przygody często musiałam zaglądać do słownika szukając zwrotów i wyrażeń, których każdy rodzic używa na co dzień, a których nie uczą w szkołach czy nawet na studiach np. „Podwinę Ci rękawy”, „Pohuśtaj mnie” czy „Wcinaj!”. Szukałam wsparcia w różnych grupach na Facebooku, wyłapywałam zdania z książek i bajek, które oglądały dzieci.
Po 3 latach z dwujęzycznością zamierzoną stworzyłam wraz z koleżanką zestaw takich właśnie „mamowych” zwrotów i zdań, które są dostępne w postaci 2 e-booków, do korzystania w kuchni i w łazience – „In the kitchen” i „In the bathroom”, a kolejne na pewno się pojawią. Według mnie te ebooki mogą być idealnym początkiem dla rodzica, który chce w codzienności przekazywać dziecku język angielski.
Dodatkowo prowadzę profil na Instagramie @z_mama_po_angielsku, gdzie można się dowiedzieć więcej o naszej przygodzie, albo nauczyć angielskiego z codziennych relacji.
Co więcej, razem z Rudi Rood English School prowadzę kurs językowy dla mam online. Właśnie dla mam, żeby mamy wzięły sprawy w swoje ręce i wprowadzały angielski w codzienność dziecka, choćby 15 minut dziennie.
Teachyourbaby: Jak postępujesz w sytuacji gdy nie znasz jakiegoś słowa?
Beata: Sprawdzam od razu w słowniku lub zapisuję i sprawdzam w wolnej chwili. Zdarzyła się raz taka sytuacja, że Klara widząc krowę zapytała (oczywiście po angielsku), jak nazywa się to coś, z czego krowa daje mleko. Mnie zatkało, bo ledwo po polsku sobie przypomniałam;) i powiedziałam, że po polsku mówi się na to wymiona, a po angielsku- sprawdzimy jak dojdziemy do domu. I sprawdziliśmy, zapamiętane. Dla ciekawych – udders-wymiona.
Teachyourbaby: Dziękuję za rozmowę w imieniu swoim i moich czytelników.
Kilka słów na koniec
Mam nadzieję, że czujecie się tak samo zainspirowani jak ja. Gdyby nie ten wywiad, a potem niemieckojęzyczne spotkanie, na którym ktoś użył podobnej strategii nawet bym nie zwróciła uwagi, że wygląda na to, że niektórzy rodzice pomagają swoim dzieciom językowo zupełnie inaczej niż ja. Może dacie mi znać w komentarzach jak jest u Was?
Chodzi mi o przykład jaki dała Beata kiedy w reakcji na język polski Klary “Chcę wody.” zareagowała pytaniem “Do you want water?” (“Chcesz wody?” Ja niezależnie od języka tłumaczę dokładnie to, co powiedziało dziecko, czyli w tym przypadku zamiast zadawać pytanie przetłumaczyłabym to co powiedziała Klara: “I want some water,” oczekując, że dziecko powtórzy. Jeśli nie powtórzy zachęcam mówiąc “Say…” -“Powiedz…” i jeśli jest jeszcze na początkowym etapie, czy z jakiegoś powodu nie chce powtórzyć zdania to pomagam słowo po słowie. W języku angielskim zaczęłam tak pomagać dopiero jak Maja skończyła 3 lata 3 miesiące. Wcześniej udawałam na całego, że nie rozumiem polskiego z jej ust.
Nadal na polski staram się słabiej reagować tj. w pierwszej chwili ignoruję wstawkę polską i potem jak rzeczywiście nie zmieni się w angielski i oznacza to, że nie zna słowa- pomagam. Zresztą Maja mnie czasem testuje. Pamiętam, że byłyśmy kilka miesięcy temu tylko we dwie i ona niby do mnie…niby do ściany, bo jakoś się specjalnie do mnie nie zwracała: “Lepiej, żebyś ty była Matką Gertrudą, bo jesteś dziewczyną.” To było w czasie kiedy Matką Gertrudą z bajki o Roszpunce był mój mąż. Zignorowałam zupełnie to zdanie i od tej pory nic podobnego nie miało miejsca. W języku włoskim pomagałam od początku, gdy mówiła w języku angielskim w czasie włoskim.
Jako, że od razu zwróciłam na to uwagę chciałam się z Wami podzielić. Prawda jest taka, że niezależnie od strategii nasze dzieci mówią płynnie po angielsku.
Klara już słyszała Maję mówiącą po polsku, ale Maja nawet nie zdaje sobie sprawy, że zarówno Klara jak i Albert po polsku mówią. Nieco to jest dziwne, bo np. Albertowi zdarzało się powiedzieć kilka polskich zdań na spotkaniu jak już był bardzo zmęczony. Maja jakby w ogóle nie zwracała na to uwagi.
Mieliśmy też taką sytuację niedawno, że gdy była u nas inna koleżanka Mai- 3-latka, z którą mamy angielski, niemiecki i hiszpański przyszedł mój mąż. Dziewczynki poszły do niego i jedna przez drugą coś opowiadały, oczywiście po polsku. To pierwsza taka sytuacja na spotkaniu językowym i zarówno ja jak i druga mama wstrzymałyśmy oddech i słuchałyśmy z napięciem. I nic się nie stało! Wyglądało na to, że ani Maja ani jej koleżanka nie zwróciły w ogóle uwagi na to, że każda z nich mówi też po polsku. Po prostu dla nich naturalne się wydawało, że do taty mówią po polsku, a do mamy w innym języku (ta dziewczynka akurat jest wychowywana głównie z językiem niemieckim).
Tak sobie też myślę, że może trzeba być 6-latką jak Klara, żeby tak zwrócić na to uwagę. Ja mam wrażenie, że Maja jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że wszyscy wokół mówią po polsku. Ona ma doświadczenie, że na spotkaniu z wybranymi dziećmi mówi po polsku, a z innymi po angielsku. W konkretnym towarzystwie udajemy obie, że nie umiemy polskiego ani angielskiego i próbujemy się porozumiewać po hiszpańsku, czy niemiecku. Ze mną dodatkowo też porozumiewa się po włosku i tu ubolewam, że żadnych włoskojęzycznych dzieci nie znalazłyśmy. A tak naprawdę ze wszystkimi by się porozumiała po polsku, ale o tym nie wie.
Ten artykuł okazał się przydatny? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi.
Zapraszam do lektury dalszej części bloga.
Polecam zaglądnąć też tutaj:
Konto Instagram Beaty @z_mama_po_angielsku
Spis artykułów dotyczących dwujęzyczności zamierzonej w praktyce, w tym podsumowania rozwoju mowy
Blog Bilikid wspomniany w artykule
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem i przemyśleniami.
Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u: Wszechstronne wspieranie rozwoju dziecka, na Instagram @teachyourbaby.pl, na którym wrzucam różności „od kuchni” oraz do subskrypcji (okienko na stronie głównej bloga i kanał RSS). Jest też możliwość zapisu na newsletter. W momencie jak będę mieć 100 zapisów na newsletter będę na bieżąco się dzielić informacjami dotyczącymi wczesnej edukacji zanim pojawią się na blogu w tematyce prawopółkulowości, czyli metody Domana, metody Shichidy i metody Heguru oraz dwujęzyczności i nauki języków.
Zapraszam też do grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, którą sama założyłam na Facebook’u: Metoda Domana i nie tylko- grupa wymiany doświadczeń dla rodziców. Dołączając do grupy możecie liczyć na sporą dawkę motywacji, na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń oraz na pomoc w nurtujących Was kwestiach.
U mnie możecie też kupić książki wydawnictwa Usborne. Zapraszam na fanpage sprzedażowy Teachyourbaby- angielskie książki dla dzieci oraz na Instagram @teachyourbabyksiazki.
5 Comments
Domanka
Super wywiad, dziewczyny jesteście mega inspiracją! Aga sama widziałaś ze u nas to jest językowy misz masz, a strategia Beaty i jej sukces to prawdziwa inspiracja…
Ja również tłumaczę jeśli dziecko nie odpowiada w odpowiednim języku. Czasami parafrazując tak jak Beata, czasami słowo do słowa. Myśle ze to działa najlepiej ale mój gagatek to jest powtarzacz wiec nie mam z nim problemów. Pozdrawiamy mocno i czekamy na więcej wielojezycznosciowych doświadczeń.
teachyourbaby.pl
Dziękuję 🙂 Przyznaję, że nie tyle mnie zaskoczył językowy misz masz, co jego efekty. Wow. Ja naprawdę się obawiałam, że przy takiej mieszance nie będzie takich efektów jakbym chciała. A tu proszę…zaskoczenie. Niemniej jednak ja uważam, że to też chyba zależy od dziecka. No i patrząc na nasz włoski, w którym Maja czasem powie, że nie chce włoskiego…jest tak on i off to nadal się trzymam naszego OPOL dość ściśle. W angielskim nigdy nie odmówiła mówienia. Czuję się z tym bezpieczniej.
Bookero
Bardzo ciekawy artykuł,który zmotywował mnie do działania.
Anka
Czy jest możliwość wychowania dziecka w dwujęzyczności zamierzonej jeżeli rodzice nie znają biegle języka obcego, są np. na poziomie komunikatywnym?
teachyourbaby.pl
Oczywiście, że tak 🙂 Wiadomo…w zależności od ekspozycji na język efekt będzie różny, ale tak, jak najbardziej tak. U nas angielski – wiadomo, biegły, ale …ja do córki też mówię po włosku. Pisałam o tym tutaj. Jak nie jesteście pewni, zacznijcie od 5 min dziennie i przedłużajcie. A może Wam się przyda coś z podpiętego posta na fanpage na Facebooku? M.in. jest ebook z odpowiedzią na 50 pytań rodziców o otaczanie dziecka angielskim.