MATEMATYKA Z MAŁYM DZIECKIEM
PIERWIASTKI
Cała metoda Domana to dla mnie coś szalonego, a że ja sama standardową mamą nie jestem postanowiłam ją wypróbować, czy rzeczywiście działa. Szalona, a jednocześnie bardzo zorganizowana mama skończyła matematyczne sugestie Domana i…….jak szaleć to szaleć na całego.
Już ostatnio wyszłam poza to, co Doman sugeruje w swojej książce – wprowadziłam procenty. Teraz kolej na pierwiastki. A co tam? Zaszkodzić…nie zaszkodzi, a na pewno przyczyni się do rozwoju mózgu.
Bo w metodzie Domana nie chodzi o to, żeby dziecko umiało liczyć i czytać w wieku 2-3 lat, bo każde dziecko rozwija się w swoim indywidualnym tempie. Chodzi o stymulację mózgu i pozytywny wpływ na inteligencję dziecka. Im więcej informacji pokażemy/ przekażemy do 6 roku życia, tym łatwiejsza dla dziecka będzie edukacja szkolna. Takie przynajmniej jest założenie. Na razie to nawet nieco zabawne tak mi sobie wyobrazić, że może kiedyś Majka na lekcji matematyki skojarzy „ja to skądś już znam” i zrozumie w mig nie będąc świadoma tego, że to wiedza, jaką nabyła w tak wczesnym okresie dzieciństwa, że się go nie pamięta. Czy to możliwe?
Synowie koleżanki po fachu wychowani w dwujęzyczności zamierzonej podobnie jak moja córeczka są przekonani, że urodzili się ze znajomością języka angielskiego. Pamiętam jak jeden z nich obruszył się jak w trakcie jednej z lekcji angielskiego któryś z kolegów powiedział, że on to umie, bo go mama uczy, czy też nauczyła.
Fajnie byłoby jakby moja Majka odczuwała podobnie tj. że matematykę, angielski i czytanie ma we krwi od urodzenia. Na weryfikację działania metody Domana musimy jednak poczekać.
Wracając do pierwiastków zastosowałam się do standardowych zasad Domana tj. 3 działania, 3 razy dziennie. Za pomocą czerwonego pisaka sama stworzyłam odpowiedni znak. Zaczęłyśmy od pierwiastków drugiego stopnia, po czym przerobiłyśmy kilka wersji działań z pierwiastkami trzeciego i czwartego stopnia (aż wstyd się przyznać, ale musiałam sobie co nieco przypomnieć na ten temat).
Jako, że ja jako mama jestem od angielskiego pytam np. „What is the square root of 36?” –“Ile wynosi pierwiastek drugiego stopnia z liczby 36?” i pokazuję kartę z 6 kropeczkami mówiąc „six”- „sześć.” Dla pierwiastków trzeciego i czwartego stopnia dopisałam jedynie malutką liczbę 3 lub 4 w odpowiednim miejscu nad znakiem pierwiastka.
Nad pierwiastkami spędziłyśmy zaledwie dwa…może trzy dni, bo mamy ograniczenie kart do 100 kropek, więc wiele opcji nie ma. A szkoda, bo przygoda z nimi była naprawdę interesująca dla mnie i dla Mai. Świadczy o tym również fakt, że po długiej przerwie bez sprawdzania wiedzy mojego “bejbika” przy ostatnim działaniu z pierwiastków kwadratowych dałam jej do wyboru dwa rozwiązania i…..z radością wybrała właściwe i po pochwale obdarzyła mnie szerokim uśmiechem. Jak pamiętacie z tego wpisu cicho odmawiała dokonywania wyboru karty będącej rozwiązaniem.
CO Z MATEMATYKĄ W JĘZYKU POLSKIM
Metoda Domana została opracowana w odniesieniu do jednego języka, akurat tak się składa, że do angielskiego, ale jest stosowana na całym świecie przez ludzi mówiących w różnych językach. Wystarczy chociażby poszukać filmików na YouTube takich jak na przykład poniższe:
- czytanie w języku angielskim
- czytanie w języku włoskim
O uczeniu w dwóch językach jednocześnie Doman nic w swoich książkach nie pisze, chociaż w pozycji „How to Multiply Your Baby’s Intelligence” („Jak zwiększyć inteligencję swojego dziecka”) wspomina o łatwości z jaką dzieci przyswajają języki i nazywa dzieci „językowymi geniuszami.”
Mi się wydaje, że nie ma sensu powtarzać wszystkiego, co robiliśmy od początku tyle, że w języku polskim (nazywania ilości, mnożenia, dzielenia, odejmowania, dodawania, porównywania, ciągów, procentów itp.).Z książek napisanych przez Domana bije taki entuzjazm i przekonanie, że małe dzieci to geniusze i łapią wszystko w lot, szybko wiążą jeden fakt z drugim, wyciągają odpowiednie wnioski, jeśli tylko dostają konkretne i jasne informacje i że powtarzanie jest nudne, że stwierdzam, że takie powtarzanie dokładnie tego samego, ale w innym języku będzie nudne.
Jedyna rzecz, która mi się wydaje konieczna do wprowadzenia w języku polskim to nazwy liczb od 1 do 100. Miałam taki plan, że jak przerobię wszystkie możliwe operacje na kropeczkach i zacznę wprowadzać cyfry. to z mężem spróbujemy jednocześnie wprowadzać w obu językach. Teraz wydaje mi się, że trochę bez sensu przerywać mężowi naukę czytania i w jej miejsce dać liczby, tym bardziej, że Maja jest bardzo zainteresowana ostatnio (tu piszę, co jest powodem :).
Oczywiście nie ma mowy, aby tatuś robił więcej niż 3 sesje dziennie, chociaż i tak jest dość często wyręczany, a to przez dziadka, a to przez babcię. Teraz plan jest taki, że ja zaczynam wprowadzać cyfry, a mąż robi swoje z polskimi kartami do czytania. Cyfry od 1 do 100 w języku polskim wprowadzi jak skończy czytanie lub jak zauważymy, że Majka traci zainteresowanie kartami do czytania, wtedy odstawimy je na jakiś czas na rzecz matematyki. Potem myślę, że wystarczy, jak od czasu do czasu mąż jej jakieś działanie pokaże mówiąc po polsku. Ale to już jak już skończy wszystko, co ma do pokazania.
Moje założenie jest takie, że jeśli metoda Domana ma przynieść wymierne efekty, to Majka rozumiejąc zagadnienia matematyczne, jakie jej przedstawiłam w języku angielskim i znając polskie nazwy liczb skojarzy np., że: “ten minus two” równa się tyle samo, co “dziesięć minus dwa”, czyli “osiem” lub “eight”, bez potrzeby przerabiania tych samych działań po raz kolejny w języku polskim.
Mój wpis okazał się przydatny? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. Jestem ciekawa, jak u was wygląda wczesna edukacja matematyczna. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.
Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji.