Program do nauki czytania globalnego (+matematyka, bity)
→ MaluchCzyta.pl ←
Kursy i szkolenia dla rodziców
→ AkademiaDoMam.pl ←
Treść poniższego artykułu w skrócie:
- Nie do końca zabawki …
- Nasze hity
- Czego bym drugi raz nie kupiła
- Refleksja co do oznaczeń wiekowych
Czy zawsze to, co kupujesz dziecku jest trafione?
Czasem pod wpływem różnych impulsów, czy reklamy kupujemy dzieciom różności. Nie zawsze są to trafione przedmioty. Nie zawsze mam tu na myśli typowe zabawki. Dzisiaj chciałam się podzielić tym, co się u nas sprawdziło, a co nie.
Pomysł na ten artykuł zrodził się, bo wiadomo…czasem jest coś co polecam i mogę o tym napisać całą recenzję jak np. o zestawie GoodWood, czy o skrzyni manipulacyjnej Wondercubes (linki pod artykułem). Często jest jednak tak, że chociaż bym coś poleciła nie sposób o danej rzeczy napisać cały artykuł. A co do tego czego zupełnie nie polecam to już bez sensu tracić czas i pisać na ten temat.
Poniżej znajdziesz listę 12 rzeczy, które są u nas hitem oraz 10, których zakupu żałuję do dzisiaj. Jeśli chodzi o te polecane jeśli pamiętam, to linkuję źródło. Niestety nie zawsze, bo czasem chodzi o coś, z czego korzystałam z malutką Mają kilka lat temu. Jeśli chodzi o niepolecane zaoszczędzę linkowania do innych.
Od razu chciałabym cię ostrzec, że być może listy cię zaskoczą. Może spodziewałaś się samych zabawek wspierających rozwój dziecka, czy kart i innych rzeczy, które pomogą we wczesnej edukacji (jeśli będzie potrzeba napiszę osobny artykuł, chociaż nasz dom w żadnym wypadku nie jest wypełniony drogimi zabawkami w stylu Montessori). Tutaj skupiłam się na różnościach nie do końca związanych z wdrażanymi przeze mnie metodami wczesnej edukacji dzieci.
Chociaż domanowanie to m.in. kilkusekundowe sesje edukacyjne, czasem (jak dziecko chce) skumulowane jedna po drugiej więc nawet kilkuminutowe to niektórzy myślą, że my już nic innego nie robimy. Zapominają, że doba ma 24 godziny. Moje dzieci mają te same aktywności co dzieci, których rodzice boją się lub po prostu nie chcą poświęcić tych kilku sekund na ich edukację. Też chodzimy na spacery, bawimy się na placach zabaw, skaczemy po błocie, lepimy różności z plasteliny itp. No i ja od września wróciłam do pracy, więc tego czasu nawet typowo edukacyjnego mniej, bo po pracy nie wyskakuję z kartami ani niczym takim. Daję nam minimum godzinę na czułości i inne aktywności zanim coś zaproponuję.
Wracając do list zobaczysz tam spore rozbieżności cenowe. Są i bardzo tanie rzeczy i też dość drogie. Pamiętaj, że to tylko polecajki i niepolecajki. Sama czy sam zdecydujesz, czy u Was coś się sprawdzi. Być może akurat zastanawiasz się nad jakimś produktem i fakt, że znajdziesz go na którejś z list pomoże podjąć ostateczną decyzję.
Co polecam kupić dziecku i co się przyda na dłużej
Najpierw moje polecajki. Nie znaczy to jednak, że dziecko jest czymś zainteresowane non stop przez całe miesiące. Po prostu po fazie fascynacji nowością są przerwy, ale po tych przerwach znowu zainteresowanie i tak w kółko.
- Panele sensoryczne
Gdy Maja była malutka nawet nie wiedziałam o ich istnieniu. Przy Anitce mam wrażenie, że potrzebuje takiej stymulacji stópek. Jest bardzo filigranowa i delikatna. Czasem śmiejemy się, że to dziecko “auć,” bo wystarczy, że nadepnie na jakiś okruszek na podłodze i mówi: “auć” i musimy czyścić stópkę. Uwielbia chodzić po panelach. O dziwo nawet na kamykach nie ma “auć.”
Nasze plansze mamy od @hajo_kids na Instagramie. W przerwach w użytkowaniu stanowią fajny element dekoracyjny dziecięcego pokoju. Jak widać na nagraniu i zdjęciach służą zarówno maluchom jak i 5-latce. Często są używane gdy tylko zmontuję pokojową zjeżdżalnię Good Wood.
2. Pianino
Ja jestem zupełnie “niemuzyczna,” ale po 3 lekcjach pianina na prośbę Mai kupiłam jej pianino (kiedyś opiszę historię skąd kasa i jak to się stało, że po kupnie pianina nic z niej nie zostało itp., bo tu trzeba było pokombinować). Szał…normalnie szał…Tata się zajawił i nauczył się grać z aplikacją. Maję musiałam od pianina odrywać na cokolwiek innego. Po krótkiej przygodzie z pianinem wyjazd na 2 tygodnie. Wróciła i od razu zaczęła grać i…tak do połowy listopada, a pianino mamy od połowy lipca.
Maja z czasem zaczęła eksperymentować z aplikacją taty. Doszła do poziomu 14, którego nie mogła łatwo przeskoczyć. Tata jest wyżej. Zastój trwał nieco ponad dwa tygodnie. Gdy pytałam, czy mam pianino sprzedać mówiła, że nie. Mówiła, że potrzebuje odpoczynku. Nie zachęcałam. Czekałam. Musiała przetrawić to, że czasem trzeba popracować na rezultaty.
Zainteresowanie wróciło ze zdwojoną siłą. Gra codziennie. Sama. Bez zachęcania. Uczy się już trzeciej kolędy. A jeszcze długo przed przerwą zrobiłam takie nagrania:
3. Kitchen helper
Nie pytaj co to za firma, bo już nie pamiętam. Pierwszy z Allegro, który mi się spodobał. Zupełnym przypadkiem wyszło, że Anitka nam pokazała, że może zastąpić krzesełko do karmienia. Jest używany jako kitchen helper, ale też jako stolik z krzesełkiem. To pomysł Anitki. Po prostu tak usiadła i wtedy wpadłam na to, że nie potrzebujemy innego krzesełka i stolika.
4.Plac zabaw z domkiem i huśtawkami
Żałuję, że mamy dopiero od niedawna. Radość dla małych i dużych. Z dwójką dzieci warto pomyśleć o dwóch huśtawkach, bo często chcą korzystać w tym samym czasie. Zjeżdżalnie też są hitem. Część naszego placu zabaw na zdjęciu głównym do tego artykułu.
5.Trampolina
Z punktu widzenia dziecka sprawdza się idealnie. W cieplejsze dni nie ma tygodnia, a czasem nawet dnia bez korzystania z niej. Na szczęście nie jest to tylko skakanie. Czasem po prostu tam przebywamy, biegamy w kółko, gonimy się, czy czytamy książki. Zdarzyło się też leżenie i podziwianie gwieździstego nieba.
Z punktu widzenia rodzica, który jest świadomy – nie jest to najlepsza opcja dla dziewczynek. Nie ja kupiłam i jak już jest nie wyrzucę, tym bardziej, że dziewczynki uwielbiają. Ja po dwóch ciążach i uświadomiona przez dobrych fizjoterapeutów nie skaczę w ogóle. Dziewczyn nie zachęcam. Oby z umiarem.
6. Rower biegowy
Polecam kupić jak najmniejszy i dać dziecku gdy tylko rozmiarowo będzie stabilnie oparte stopami o podłoże. I próby na asfalcie, czy innym twardym podłożu. Trawa tylko zniechęci dziecko, chociaż my będziemy mieć poczucie, że jak się przewróci to się nic nie stanie. Piszę to, bo przerobiłam jedno i drugie.
Maja po raz pierwszy wsiadła na taki rowerek po 2 roku życia, a na dobre zaczęła jeździć na 2 lata 3 miesiące, gdy odważyłam się na asfalt. 20-miesięczna Anitka już ma rowerek. O wiele mniejszy. Czekał aż jeszcze troszkę podrośnie. Nadal jest maleńka. Ledwo przekroczyła niedawno 9 kg. Niedawno poruszała się po garażu.
7. Rower z pedałami
Warto zaproponować dziecku, które już miało długie doświadczenie z rowerkiem biegowym. Jak widać na nagraniu możliwa jest jazda już od 3 roku życia. Kupiliśmy najlżejszy i niestety chyba najdroższy rower na rynku. Bardzo możliwe, że dzieci są w stanie jeździć o wiele wcześniej. Tutaj wszystko zależy od wzrostu.
8. Zabawka sensoryczna Pop it
Kreatywna Anitka zrobiła sobie z takich plansz Pop it ścieżkę sensoryczną. Relaksuje przy wciskaniu, a starszej Mai też służy do zabaw matematycznych. Ogólnie z tego co wiem to jest hit nawet wśród uczniów szkoły podstawowej.
9. Lego Duplo
Maja i Anitka mają całe zestawy u babci. Może dlatego wizyta tam sprzyja rozgadaniu. Uwielbiają budować.
10. Klocki magnetyczne
Kolejna miłość zwłaszcza Mai. Co ciekawe Anitka nie niszczy wież i wysokich budowli przez nią zbudowanych. Mamy klocki magnetyczne już kolejny rok. Odkryte po kolejnej przerwie znowu służą do zabawy.
11. Znikopis
To na nim Maja pisała pierwsze literki. Teraz Anitka próbuje malować. Jak sugeruje nazwa pojawia się i znika. Kolejna rzecz, która jest z nami cały czas i po każdej kolejnej przerwie znowu jest hitem.
12. Jeździk – pchacz
Wbrew opiniom, że dziecko się od elektronicznych zabawek nic nie nauczy, Maja podłapała kilka słówek. Natomiast o ile u Mai pojawił się gdy stawiała pierwsze kroczki, Anitka dostała pchacza do zabawy dopiero jak już stabilnie chodziła. Maluszki się cieszą z gonitw i z samego pchania. Co ciekawe Anitka prawie wogóle nie bawiła się i nie bawi częścią elektroniczną. Pchacz służy głównie do pchania i biegania.
A największym hitem jest coś, co możesz mieć za darmo. To czas rodzica dla dziecka na wspólną zabawę. Nie trzeba żadnych akcesoriów. Dziecko samo coś wykombinuje. U mojej córeczki ostatnio znowu włączyła się zabawa w Roszpunkę. Tym razem w rolę długich włosów, po których wspina się do wieży Matka Gertruda (tata i …o dziwo ja też) wcieliła się lina znaleziona w garażu. Ledwo faza na to się skończyła, jestem proszona o gonitwy wokół stołu. Kolejny dzień tego samego, ale cóż zrobić. Biegam 🙂
Czego bym dziecku drugi raz nie kupiła
- Naklejki z literami na klawiaturę
Jak wiadomo na klawiaturze mamy WIELKIE LITERY, a na domanowych kartach pokazujemy słowa napisane normalnie. Ten zakup pokazuje jak działa przekonująca oferta. Po pewnym czasie dotarło do mnie i spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, że ta oferta zakłada, że dzieci są głupie. Inaczej nie da się tego określić. Nie ogarną jak napisać małe “G,” nie ogarną liter z szeryfową czcionką, w ogóle nie ogarną wyszukania właściwej litery, jeśli nie będzie jakiegoś rozróżnienia kolorystycznego.
Teraz wiem, że dziecko, które nauczyło się czytać metodą Domana bez problemu zacznie też czytać TEKST PISANY WERSALIKAMI. To żaden problem. Moja córeczka Maja – aktualnie 5,5 latka od dawna czyta komiksy, które są tak pisane.
Na naklejki wydałam sporo, bo chociaż pisanie na komputerze to u nas nadal rzadkość, to kiedyś Maja miała na to fazę i pomimo stosunkowo wysokiej ceny mamy obklejone dwie klawiatury. Do dzisiaj część naklejek się zdarła. Nigdy się nie przydały. Maja nigdy nie zwracała uwagi na to, że są na nich dwa rodzaje liter: mała i duża. Nigdy nie zwracała uwagi na kolory. Mogę powiedzieć, że dopóki były nowe pełniły funkcję czysto dekoracyjną.
2. Kredki w kształcie stożka
Według reklamy idealne pierwsze kredki dla twojego dziecka. Malutka Maja owszem – korzystała z nich, ale do gryzienia. W małej rączce nie było tyle siły, żeby nimi malować. Bardzo słabe kolory. Kupiłam po nich zwykłe kredki świecowe za 3 zł i byłam zaskoczona jak mocno malują. Nie warto przepłacać.
3. Wąska biblioteczka do eksponowania książek okładkami (w stylu Montessori)
Niby pomysł fajny, żeby eksponować książki okładkami i zachęcać dzieci do ich przeglądania, przynoszenia, czy już czytających do czytania. Niemniej jednak jeśli zadbamy rozwijanie książkowej pasji to i bez takiej biblioteczki dziecko będzie kochało książki i to, że są gdzieś ułożone grzbietami w stronę dziecka w niczym nie zaszkodzi. Jeśli nie wiesz jak to zrobić zapraszam na kurs “Wychowanie przez czytanie.“
Kupiłam przy młodszej córce i żałuję. Za mało książek się na niej mieści. Wywracają się. Pominę to, że złamała się jedna część, ale to pewnie już pech. Nie zauważyłam jakiegoś zwiększonego zainteresowania tymi książkami, które są w tej biblioteczce. Przynosi najczęściej te, które są w innych miejscach. My mamy sporo książek, więc jest wybór. Możliwe, że taka biblioteczka się sprawdzi, jeżeli to jedyne miejsce w całym domu, w którym są książki.
Aktualnie myślę o zakupie standardowej biblioteczki do pokoju dziewczynek. Przynajmniej pomieści nasze zasoby. To, że ekspozycja będzie grzbietowa a nie okładkowa raczej ich nie zniechęci do czytania i przeglądania. Wychowałam już dwie zapalone czytelniczki, z czego pięciolatka oficjalnie czyta książki w 5 językach.
3. Małe modele organów wewnętrznych
Nie chciałabym, żeby tu wyszło, że czepiam się metody Montessori, bo nie o to mi chodzi, ale po prostu u nas to się nie sprawdza. Kupiłam, bo kupowała koleżanka i się złożyłyśmy na wysyłkę. Wtedy myślałam, że jak się sprawdzą to kupię więcej figurek/ modeli. Przyzwyczajona do kilkusekundowych prezentacji kart w ciągu całego dnia swobodnych zabaw i aktywności po pierwsze zapomniałam o tych figurkach i przeleżały kilka tygodni na tylnym siedzeniu samochodu. Gdy je odkryłam pokazałam Mai, która już z książek, które przeczytała wiedziała co jest co.
A nawet gdyby nie wiedziała to bym jej powiedziała i co z nimi robić więcej? Nie zgłębiałam aż tak metody Montessori, ale wydaje mi się, że dziecko musiałoby na dłużej usiąść i być na nich skupione. Jeśli tak, to zdecydowanie nie dla nas. U nas wszystko w locie i przez większą część czasu dziewczyny robią co chcą. Moja wtedy 4-latka już te narządy znała, ale gdybym je miała rok czy dwa lata wcześniej to na pewno by nie usiadła z nimi na dłużej. A jeśli miałabym pokazać szybciutko jak karty, to po co wydawać na to pieniądze? 19 miesięczny maluszek -Anitka przekładała je sobie jak kamyczki czy coś w tym stylu.
Z figurek sprawdziły nam się zwierzęta i w sumie odradzam kupowanie jakichkolwiek figurek, jeśli dziecko nie wykazuje zainteresowania danym tematem. Najpierw można sprawdzić to kartami- zdecydowanie taniej i potem poszerzać temat albo po prostu obserwować dziecko. Tematyka bardzo ogólnie rozumianego ciała to zainteresowanie mojej czytającej już 5latki. Czytającej więc po prostu sobie o tym może poczytać. Zapewniam jej książki w tym temacie. Mała Anitka fascynuje się kotami i psami i też ogólnie zwierzętami domowymi, więc takie figurki by się sprawdziły.
Na dzień dzisiejszy nawet nie wiem, czy mamy cały komplet, bo są małe i u nas totalny chaos więc leżą tu i tam. Nie sądzę, że nawet za jakiś czas przydadzą się we wczesnej edukacji Anitki.
4. Szorstkie litery Montessori
Nawet nie mam jak im zrobić zdjęcia, bo cały zestaw został wysłany do jednej mamy z naszej grupy. Zestaw za fortunę. Zestaw, który wywołał zerowe zainteresowanie czytającej już Mai. Kupiłam, bo skoro już czyta chciałam ją wprowadzić do pisania. Po lekturze książki Montessori “La scoperta del bambino” (“Odkrycie dziecka”) akurat te litery to była jedna z nielicznych rzeczy, które do mnie przemówiły.
Gdy Maja miała nieco ponad 2 lata był szał na litery, a ja ….chowałam wszystko, gdzie były wyeksponowane pojedynczo. Niepotrzebnie. Gdy zaczęła czytać nadal nie miałam pewności, że zna wszystkie i stąd ten zakup. Poza tym stwierdziłam, że pomogą jej nauczyć się pisać.
Spotkałam się z zerowym zainteresowaniem. Maja nie chciała wodzić po nich palcem ani żadnych zabaw. Jak pojawi się szał na litery u Anitki to na niej przetestuję i dam tutaj znać. Wiem, że ona już zaczyna czytać, więc nie będę miała z tym problemu. Poza tym Glenn Doman nigdy nie napisał, żeby ukrywać przed dzieckiem pojedyncze litery. Oczywiście nie uczymy liter i literowania, ale jak dziecko pyta i pokazuje to odpowiadamy. Dopóki nie wdrożymy na dobre programu czytania nie radziłabym też jakoś specjalnie liter kupować. Jak dziecko samo się zainteresuje -ok , ale nie dążymy do tego.
5. Zagroda dla dziecka
Ograniczenie wolności rozwoju fizycznego i możliwe, że też wbrew pozorom “uwiązanie” rodzica w jednym miejscu. Cały czas musiał ktoś w tej zagrodzie siedzieć albo chociaż obok. Nie było mowy o pójściu na piętro czy do kuchni. Moja druga córeczka – Anitka nie ma ograniczeń od samego początku. Pewnie to też wpłynęło na to, że od dawna jest bardzo niezależna i nie potrzebuje takiej uwagi non stop.
6. Bramki na schody
Nie ma zdjęć, bo nawet nie wiem gdzie są. Maja miała ograniczony dostęp na schody. Nie pamiętam ile razy wchodziła na jedyny dostępny pierwszy stopień i z niego spadała. Ile razy się potłukła. Na pewno mnóstwo. Zakazane kusiło, a ten pierwszy stopień był dostępny, więc dziecko pomimo urazów wspinało się i spadało, bo nie miało za bardzo praktyki przy wchodzeniu.
Przy Anitce była jedna bramka, przez chwilę z inicjatywy męża. Szał….co chwilę musiałam otwierać, wychodzić z nią i schodzić, zamykać i tak w kółko. Mega zainteresowanie schodami. W któryś dzień zdenerwowana kopnęłam ją tak, że wypadła. Od tej pory zainteresowanie schodami minęło. Są po prostu czymś praktycznym w domu i tyle.
Mała Anitka- jeszcze nie potrafiąca chodzić spadła, a raczej ześliznęła się ze schodów tylko raz. Zjechała w dół 3 stopnie przodem i się zatrzymała. Po schodach raczkowała, od dawna wychodzi i schodzi. Zupełnie samodzielnie bez asekuracji. Nie boję się o nią. W wieku 9 miesięcy już rozumiała, że trzeba schodzić tyłem. Wytłumaczyłam jej przy małym stopniu na placu zabaw. Ostatnio w wieku 20 miesięcy zaczęła wychodzić trzymając się … gołej ściany. Walczę z mężem, żeby chociaż tymczasową poręcz zamontował.
Ktoś może powie, że to ryzykowne, że taki maluch swobodnie korzysta ze schodów, zwłaszcza, że nasze schody są dość niebezpieczne (sama z nich spadłam w ciąży) i tak dziwnie się zakręcają. Czasem lepiej jest zaryzykować niż ograniczać dziecko.
Do tego działania zainspirowała mnie mała dziewczynka na jednym ze spotkań, w których biorę udział z dziećmi. Obozik dla dzieci organizowany przez koleżankę. Ogromny ogród. Nagle patrzę: raczkuje sobie maluszek niepilnowany przez nikogo. Za chwilę ten sam maluszek siedzi na górze schodów. Nadal nie ma nikogo, bo każdy czymś innym się zajmuje. Dziecko ma wolność to i jest ostrożniejsze i nic mu nie zabija intuicji. Wie na co może sobie pozwolić. Oczywiście nic się nie stało, bo ten maluszek robił to od dawna.
Czasem nie warto kupować zabawek zbyt wcześnie
Tak poza listami chciałabym wspomnieć o Lego Friends i Lego City. Oczywiście kupiłam idąc za zasadą, że można próbować wcześniej i niekoniecznie trzymać się oznaczeń wiekowych i …polecam, bo już zmontowane było hitem np. spadochroniarz, czy motor policyjny, ale Maja była zbyt malutka, żeby sama coś stworzyć, a ja przy każdym zestawie po kilku krokach i działaniu zgodnie z instrukcją totalnie się gubiłam. Do tego stopnia, że nie byłam w stanie wykryć swojej pomyłki. Tu wychodzi na przykład mój brak pełzania i raczkowania w dzieciństwie, o czym przeczytasz szerzej w artykule “Co jest najważniejsze dla rozwoju dziecka.” Mąż bez problemu poprawiał i kończył moje dzieło. Maja bawiła się dopóki nie pogubiła różnych elementów. Na dzień dzisiejszy nie mam zielonego pojęcia, gdzie te zestawy zniknęły, ale przymierzam się do kupienia nowych. Maja ma 5,5 roku. Myślę, że teraz jest gotowa.
Polecam zaglądnąć też tutaj:
Producent plansz sensorycznych Hajo_kids
Co jest najważniejsze dla rozwoju dziecka
Spis artykułów o wczesnej zabawie w czytanie
Kurs “Wychowanie przez czytanie”
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem i przemyśleniami.
Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u: Wszechstronne wspieranie rozwoju dziecka, na Instagram @teachyourbaby_pl, na którym wrzucam różności „od kuchni” oraz do subskrypcji (okienko na stronie głównej bloga i kanał RSS). Jest też możliwość zapisu na newsletter.
Zapraszam też do grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, którą sama założyłam na Facebook’u: Metoda Domana i nie tylko- grupa wymiany doświadczeń dla rodziców. Dołączając do grupy możecie liczyć na sporą dawkę motywacji, na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń oraz na pomoc w nurtujących Was kwestiach.
U mnie możecie też kupić książki wydawnictwa Usborne. Zapraszam na fanpage sprzedażowy Teachyourbaby- angielskie książki dla dzieci oraz na Instagram @teachyourbabyksiazki.