Program do nauki czytania globalnego (+matematyka, bity)
→ MaluchCzyta.pl ←
Kursy i szkolenia dla rodziców
→ AkademiaDoMam.pl ←
Treść poniższego artykułu w skrócie:
- Trzecia ciąża – najbardziej świadoma
- Przygotowanie do ciąży u mamy z Hashimoto i dużą wadą wzroku
- Suplementacja w ciąży
- Skąd czerpałam wiedzę (książki, kurs, podcast…)
- Rozwój duchowy
- Ruch
- Dodatkowe wsparcie w ciąży
- Zabezpieczenie oczu
- Dbanie o urodę
- Dieta
Najbardziej świadoma ciąża
Jeśli czytałaś historię mojego ostatniego porodu (polecam) to zapewne wiesz, że trzecia ciąża to była moja najbardziej świadoma ciąża. I tak samo najbardziej świadome przygotowanie do ciąży. A jeśli nie to koniecznie przeczytaj, bo tam jako wstęp wspomnienia z dwóch cięć cesarskich, a główny wątek to poród domowy bez asysty. Zgodnie z obietnicą dzisiaj dzielę się tym, jak się w niej przygotowałam. Przygotowanie do ciąży też było, ale w stopniu minimum. Żałuję, że nie zaczęłam jeszcze wcześniej, bo według niektórych źródeł do samej ciąży powinno się przygotowywać rok. Od razu na wstępie ostrzegam, że to będzie najbardziej reklamowy artykuł na moim blogu, ale nie da się tego uniknąć. Jeśli Ci to przeszkadza, po prostu nie czytaj dalej.
Jeśli jednak jesteś jeszcze ze mną to już wyjaśniam, czemu tak, a nie inaczej. Wiem, że jak napiszę, że np. suplementowałam witaminę C to zaraz będę mieć mnóstwo pytań o to jaką. Postanowiłam tego uniknąć i napisać dokładnie jaką i tak samo z innymi suplementami. Jeśli kogoś to razi to przecież nie ma przymusu korzystać z tych samych firm. Ba … nie ma przymusu korzystać z niczego.
Żeby było wszystko jasne zdecydowana większość to po prostu zakup własny i nie mam z reklamy żadnej korzyści. Dzielę się tym też z wdzięczności dla osoby, która większość z tych produktów promuje, za ogrom wiedzy, bo między innymi dzięki niej ta ciąża i potem poród wyglądały jak wyglądały. Jedynym wyjątkiem jest firma Colway, do której dołączyłam niedawno po roku stosowania ich kosmetyków i probiotyku i firma Eqology, do której dołączyłam jako partner zaraz przed publikacją tego artykułu po ponad roku stosowania ich Omegi i kolagenu. To taki skok w bok od Akademii DoMam dla urozmaicenia i też dodatkowego dochodu przy okazji i też podążam za moim drugim hobby poza dziećmi jakim jest dbanie o zdrowie i urodę. W treści artykułu znajdziesz podlinkowane to, z czym jestem powiązana. Resztę linków znajdziesz pod nim.
Dodam jeszcze, że ta ciąża pomimo wieku (zaszłam w ciążę zaraz przed 39 urodzinami) dzięki takiej, a nie innej suplementacji była moją najlepszą jeśli chodzi o samopoczucie. W poprzednich dwóch za każdym razem miałam 7 miesięcy wyjętych z życia (albo ogromne zmęczenie albo zmęczenie + wymioty). Tutaj tylko początek cięższy, ale jestem niemalże pewna, że gdybym suplementowała wszystko, o czym zaraz napiszę od pierwszego dnia to i te pierwsze 2 miesiące też byłyby fajne. I gdybym jadła więcej mięsa przed ciążą i od początku jej trwania. Może to akurat wskazówka nie dla każdego, ale ja zauważyłam ogromną różnicę. Przestałam wymiotować, gdy zaczęłam jeść częściej wołowinę.
Żałuję teraz, że przed ciążą balansowałam pomiędzy wege, a mięsem od czasu do czasu (zdecydowanie za rzadko). Przez to też żelazo mi poleciało w dół, bo na to, że wołowina to jest to czego potrzebuję wpadłam dopiero w drugim miesiącu ciąży. Myślę, że każdy kto jest wege powinien obserwować swoje samopoczucie. Jak jest pełny energii i się świetnie czuje to pewnie taka dieta mu służy. Jeśli tak nie jest, pewnie mięso by sporo zmieniło. Nie popieram weganizmu, czy wegeterianizmu tylko i wyłącznie ze względów ideologicznych. Nasze zdrowie jest najważniejsze. Nie każdemu jednak służy to samo. Dzielę się tym, co mi pomogło.
Przygotowanie do ciąży
Do żadnej z dwóch poprzednich ciąż nie przygotowywałam się w ogóle. W trakcie ciąży też zero przygotowania, bo wiedziałam, że będą cięcia a nie byłam świadoma innych kwestii. Aż wstyd to przyznać, ale przyznaję się bez bicia 😛
Przed trzecią było można powiedzieć mini przygotowanie. Żałuję, że tak późno trafiłam na profil Olgi Grech @olga_grech_terapie na Instagramie. Ogrom wiedzy niezwykle przydatnej dla kogoś takiego jak ja. Naprzeciw marzeniom o trzecim maluszku wyszłam z rozhulaną chorobą Hashimoto i bardzo dużą krótkowzrocznością i astygmatyzmem (około -10 nie rozdrabniając się ile dokładnie na którym oku). Live u Olgi na temat przygotowania w ciąży i do ciąży zrobił mi dzień i …zrobił mi całą ciążę.
Jeszcze zanim na nią trafiłam od dawna byłam na wysokiej dawce witaminy D3 tj. 8000 jednostek (badania mi potwierdziły, że mój organizm tyle potrzebuje), a w naszym domu niedługo przed tym jak zaszłam w ciążę zagościł probiotyk Synbiocol Colway. Trafił do nas zupełnym przypadkiem z uwagi na Anitkę, która wtedy jako 2,5latka nie ważyła nawet 10 kg i miała problemy skórne. Korzystały oczywiście wszystkie dziewczyny, w tym ja. Gdy po dwóch tygodniach delikatnie przybrała na wadze i jakby jej się trawienie poprawiło wiedziałam, że zostanie z nami na dłużej. Gdyby nie to, że ten probiotyk wpadł do nas wcześniej, pewnie korzystałabym z jakiegoś innego probiotyku w ciąży z polecanych przez Olgę.
Z inspiracji Olgi Grech zakupiłam Omegę 3 Eqology, która ma certyfikaty czystości i w ogóle “ą i ę” z relacji i opisów, luksusowy, idealny, bardzo wartościowy produkt. Oczywiście dla siebie i dla dzieci. O tym, że Omega3 dla dzieci jest niezbędna wiedziałam wcześniej i jakąś tam z niższej półki mieliśmy, ale ja po raz pierwszy zaczęłam stosować też dla siebie. Kolagen tej samej firmy już tylko dla siebie – wtedy mając na uwadze tylko sprawy urodowe. Zaczęłam też suplementować cynk BestProtect i selen w postaci seleniometioniny z firmy Now, aby dość szybko po wysyceniu cynkiem i selenem przejść z ogromnymi obawami do suplementacji płynem Lugola. To nie tylko dla mnie z uwagi na Hashimoto, ale przede wszystkim dla dziecka. W preparatach dostępnych na rynku jest minimum z minimum jodu. Za granicą często są zupełnie inne wytyczne. A to mega ważna substancja dla optymalnego rozwoju mózgu dziecka. Odpowiednia podaż jodu w ciąży jest wręcz niezbędna dla rozwoju mózgu dziecka.
Wtedy miałam jakiś płyn Lugola robiony domowo chyba, załatwiany przez kogoś, który mi zalegał. Na tym, który mam teraz nie widać żadnej firmy, a niestety nie pamiętam, gdzie kupowałam. Pamiętam, że na początku ogarniały mnie dziwne uczucia odnośnie tej konkretnej suplementacji, a to tylko jedna kropelka dziennie. Normalnie jakbym jakiś środek do dezynfekcji wypijała 😛 Potem odkryłam,że dodany do mleka pozostaje niezauważalny w smaku. Wbrew moim obawom żadnych skutków ubocznych nie odczułam i szybko zwiększyłam ilość do dwóch kropelek dziennie. Nadal nic. Wiedziałam też, że TSH może na początku wzrosnąć, więc czekałam z badaniami.
W sumie to naprawdę regularnie stosowałam selen. Po trzech miesiącach zrobiłam przerwę. Cynk – wtedy jeszcze mieli, w sensie BestLab, wersję w proszku ledwo mi przechodził przez gardło. Teraz mają w kapsułkach. Dziwne, bo ja nawet bardzo gorzkie zioła mogę pić i też inne specyfiki a od cynku mnie bardzo odrzucało i wręcz mdliło i to już przed ciążą. Moje dziewczyny zresztą też odrzuca, co wychodziło za każdym razem, gdy próbowałam nim ogarnąć niejedno przeziębienie (na to akurat miałam wrażenie, że działa tylko podany szybko, w pierwszy dzień).
Suplementacja w ciąży
Płyn Lugola w ciąży z Hashimoto
Z płynem Lugola już nie poszłam dalej, bo pomimo Hashimoto i wieku prawie 39 lat zaszłam w ciążę ot tak, gdy tylko mąż się zgodził. W tym samym miesiącu. Zostałam przez całą ciążę na dawce płynu Lugola, którą stosowałam przed tj. dwóch kropel dziennie. Pierwszy miesiąc ciąży zaczynałam z Euthyroxem 125, czyli generalnie dawka jak dla kogoś kto już nie ma tarczycy. Olga Grech dała mi nadzieję, że można tą tarczycę naprawić, póki oczywiście jest. USG nie miałam wieki robionego, ale założyłam optymistycznie, że jeszcze jest, chociaż kilka lat wcześniej na USG usłyszałam, że nie ma czemu robić badania, a potem jak wymusiłam, to stwierdzenie, że moja tarczyca jest tak mała jak u siedmiolatki.
W pierwszym trymestrze badania pokazały, że nawet na tej dawce TSH nieco za wysokie. Miałam szczęście, bo Olga odpowiedziała na moją prywatną wiadomość (dziękuję!) doradzając mi, abym przed Euthyroxem na czczo zażyła witaminę C, odczekała pół godziny, zażyła Euthyrox i następnie po odczekaniu znowu pół godziny zjadła śniadanie. W tym samym czasie – taki zbieg okoliczności – odezwała się do mnie jedna z moich obserwatorek na Instagramie i jakoś zeszłyśmy w rozmowie na ten temat. Okazało się, że też stosowała w ten sposób wit. C i udało jej się zmniejszyć dawkę. Dodatkowo doradziła mi odczekać ze śniadaniem godzinę po Euthyroxie i żeby w śniadaniu nie było nabiału. Dostosowałam się w 100% i …miesiąc później na tej samej dawce umawiałam w panice wizytę online z jakimkolwiek endokrynologiem, żeby skonsultować wynik, bo w ciąży, gdzie zwykle dawkę Euthyroxu trzeba zwiększać nagle TSH mi spadło sporo poniżej normy (nieco powyżej 0), co wskazywało na to, że nagle jeszcze niedawno zbyt mała dawka okazała się za duża.
Endokrynolog uznał tą witaminę C za jakieś zabobony i gusła i niechętnie przepisał dawkę 100, bo przecież w ciąży to się tylko zwiększa. Jego komentarz był w stylu: “Jak Pani wierzy w jej działanie i to Pani pomaga to proszę sobie wierzyć i stosować.” Za miesiąc na kolejnym badaniu okazało się, że dawka Eythyroxu 100 nadal jest za duża. Wtedy wzięłam to zupełnie w swoje ręce i sama sobie ustaliłam dawkę: 100 w dwa dni i 75 w jeden dzień. Na tym już zostałam do końca ciąży. Wyniki badań potwierdzały, że trafiłam idealnie.
Witamina C w ciąży
Po wysłuchaniu live u @annabee_c z dwoma mamami piątki dzieci, a może nawet szóstki, w którym opowiadały, czym się różniły ich ostatnie porody po ciążach na witaminie C od poprzednich przeczytałam na blogu Anna Bee artykuł o protokole Klennera w ciąży i zaczęłam stosować wysokie dawki witaminy C: 5 g w pierwszym trymestrze, 10 g w drugim, 15 g w trzecim. Przestudiowałam też jej relacje w temacie. Anna Bee ma swoją mega witaminę C tj. Miód Malina Witamina i oczywiście mam ten specyfik, ale do stosowania przede wszystkim w przeziębieniach. W ciąży takiej ilości miodu bym chyba nie przetrwała. W tym specyfiku mamy 1 g witaminy C w 1 łyżeczce.
Od razu z myślą o trzecim trymestrze i 15 g przeszukałam Internet w poszukiwaniu takiej, która miałaby największą koncentrację witaminy C w jak najmniejszej porcji i do tego, żeby przy tym wychodziła korzystnie cenowo. Po sporej analizie trafiło na firmę Slavito. I z tej witaminy C korzystałam większość ciąży. Był epizod z apteczną, kiedy zamówienie z okazji Black Friday się opóźniało i pamiętam reakcję pani w aptece w stylu: “Ale pani jest w ciąży. Proszę uważać i nie przekraczać dziennej dawki.” Tak…byłam w ciąży, a dawka, której miałam nie przekraczać wynosiła jakieś 400 mg. Założę się, że ta sama pani na receptę na antybiotyk w ciąży nie zareagowała by w ogóle.
W końcówce ciąży dla odmiany pojawiła się witamina C autorstwa Olgi Grech BestVitaminC i ta według mnie w smaku jest najlepsza i najdelikatniejsza, ale cenowo i ilościowo przebija ją ta firmy Slavito. Dodatkowo miałam krótki okres z witaminą C z Colway’a. Wiem, że jest bardzo dobra i bardzo dobrze przyswajalna, ale po pierwsze cenowo przy stosowaniu takiej ilości jak 15 g na dobę przebija wszystkie Slavito, a po drugie akurat ta z Colway’a jest w kapsułkach, a ja jednak co się da wolę w proszku.
Ten proszek w ilości od razu 15 g mieszałam rano z wodą w szklanej butelce z takim ochraniaczem przed światłem i popijałam cały dzień, często wieczorem nieco większą porcję jak mi zostało. Jeśli nigdzie nie jechałam butelkę trzymałam dodatkowo w szafce chroniąc ją przed światłem. Jeśli był jakiś wypad z dziećmi odlewałam trochę mieszając z innym napojem i zabierałam ze sobą. Jeśli zdecydujesz się spróbować protokołu Klennera pamiętaj, żeby była godzina lub nawet dwie odstępu pomiędzy witaminą C, a jodem.
Magnez w ciąży
Gdy tylko zaczął mi uciekać magnez zaczęłam go suplementować, ale polecam zrobić to wcześniej zaraz na początku ciąży, bo potem nie jest to takie hop siup do ogarnięcia z dnia na dzień, a skurcze nóg są nieprzyjemne. Lepiej się wysycić jeszcze przed ciążą albo zanim badanie wykaże niedobór. Kombinowałam z magnezem BestMag na dzień i na noc, dodatkowo wyczytałam, że dużo magnezu jest w pestkach dyni, więc włączyłam je do diety. Magnez miałam też dodatkowo w suplemencie BestLife z koenzymem Q10, PPQ i spermidyną, który mega dodaje energii oraz w elektrolitach BestLab Best Electrolites (w ciąży udało mi się dzięki tym dwóm produktom odstawić kawę, a piłam 2 filiżanki dziennie). Po konsultacji z BestLab w trzecim trymestrze zwiększyłam ilość BestLife do 3 kapsułek dziennie (na opakowaniu zalecane są 2). Dodatkowo robiłam sobie kąpiele w soli Epson i nacierałam się mgiełką magnezową.
Kwas foliowy i omega 3 w ciąży
W tej ciąży, jako jedynej byłam świadoma, że syntetyczna forma kwasu foliowego to nic dobrego, a taka forma występuje często w różnych preparatach dla kobiet w ciąży dostępnych na rynku. Tym razem nie posłuchałam lekarza i świadomie wybrałam suplementację kwasu foliowego w postaci folianów firmy Aliness.
Przez całą ciążę suplementowałam również Omegę3 Eqology w ilości 15 ml. Przez większą część ciąży tą zwykłą, a potem w trzecim trymestrze głównie z uwagi na oczy OmegęGold, która jest z witaminą A. Po konsultacji z Olgą Grech wprowadziłam 10 ml Omegi Gold. Witamina A w ciąży może być niebezpieczna, ale chodzi tutaj o jej nadmiar, a nie o to, żeby w ogóle jej unikać.
Dodatkowa suplementacja w ciąży
To, o czym tutaj napisałam do tej pory to według mnie taka podstawa w każdej ciąży. Dodatkowo byłam wspierana:
-ziołami chińskimi według różnych receptur w zależności od sytuacji CMC Polska po diagnozie w Anmo w Krakowie
–kolagenem Eqology (zaczęłam z uwagi na urodę, ale też gdzieś czytałam, że pomoże wzmocnić macicę – przypominam, że moja cięta dwa razy i było 1,5% ryzyko pęknięcia). Przez całą ciążę i trochę przed piłam taki w proszku z tej firmy, a na poród dla wzmocnienia kupiłam taki w buteleczkach jak na zdjęciu i do tego wodę kokosową ze sklepu Nomak (niestety znowu niedostępna). Akurat po porodzie po każdej z 3 ciąż miałam wodę kokosową. Mega wspiera.
-choliną ( dla rozwoju mózgu dziecka ) – Lactocholin Dr Jacobsa
-witaminą D3 dr Jacobsa (ilość aż 12 000 jednostek dawała mi wynik ok. 75)
-witaminami ADEK dr Jacobsa lub firmy Skoczylas
Okresowo też wchodził:
-maślan sodu Aliness lub Nucleobutin z Norsa Farma i nukleotydy z laktoferyną też Norsa Farma
-B-Complex z firmy Slavito
-Vitamin Best Best Lab ( nawet całego opakowania nie zużyłam, bo tylko od czasu do czasu )
-probiotyki dla noworodków Bi-Fi Baby i Jarro Infantis w trzecim trymestrze w ilości 20 kropel każdego o różnych porach dnia
Zaraz przed porodem zastosowałam rady Olgi Grech, co do zwiększenia Koenzymu Q10 do 400 mg 2 tygodnie przed porodem i 2 tygodnie po. Jako, że we wcześniej wspomnianym suplemencie BestLife też są inne składniki oprócz Q10 kupiłam dodatkowo koenzym Q10 w płynie ( fajny smak i fajne dawkowanie pompką dr Enzmanna tzw. QuinoMit). Jako, że ostatecznie urodziłam trzecią córeczkę dzień przed 43 tygodniem tj. 42+6 zwiększoną dawkę Q10 miałam dłużej niż 2 tygodnie.
Z żelazem było kombinacji co niemiara, bo mi spadało, a doszłam do wiedzy, że to syntetyczne to nic dobrego dla mikrobioty mamy, która wpływa na mikrobiotę maluszka. Niestety ja jestem zbyt niezorganizowana i po prostu nie ogarnęłam bez jakiegoś specyfiku w ilości minimalnej. Póki udawało mi się pamiętać o soku z pokrzywy (znalazłam jeden niepasteryzowany, ale miał w sobie ogromną ilość miodu i ledwo go przełykałam), laktoferynie, Florencie z Biolitu, zielonym jęczmieniu, zakwasie z buraka i pewnie jeszcze by się coś znalazło, to się nieco podnosiło. Jak tylko o czymś zapomniałam od razu spadek. W końcu kupiłam Floradix, ale Martyna, z którą współpracuję w naszej Akademii DoMam mnie uświadomiła, że to też żelazo syntetyczne.
Byłam już po webinarze “Mikrobiota kobiety w ciąży” u dr Oskara Kaczmarka znanego jako @dr_microbiome i wiedziałam, że syntetyczne nie jest dobre dla mikrobioty, chociaż lepsze takie zażywać niż mieć anemię, a akurat ten Floradix jest dość dobrze tolerowany przez przyszłe mamy. Po jednej butelce Martyna mi podrzuciła polecane przez Lilianę Owczar @liliana.owczar żelazo w kropelkach b’nature, w 100% naturalne, bazujące na ekstraktach z warzyw i owoców. 10 kropelek i załatwione. Zaczęłam dawać też po 5 kropelek dzieciom.
To by było tyle o suplementacji. Zdaję sobie sprawę z tego, że sporo i zdrowa osoba z idealną mikrobiotą pewnie wszystkiego nie potrzebuje, ale weź pod uwagę, że u mnie jest sytuacja z Hashimoto. Zresztą w dzisiejszych czasach mało kto ma idealną mikrobiotę, więc wsparcie w większości przypadków konieczne. Jeśli przy którymś suplemencie nie podałam dawkowania to znaczy, że dawkowałam jak na opakowaniu.
Jeśli wydaje Ci się, że przesadziłam – może i tak było, ale niektórzy się nie zastanawiają przed zażyciem leków w ciąży, w tym antybiotyków, czy leków podtrzymujących ciążę (kiedyś czytałam możliwe skutki uboczne jednego i ostatecznie nie wzięłam, chociaż miałam przepisany, a w ostatniej ciąży zapobiegawczo poszłam na pierwszą wizytę u lekarza w 13 tygodniu) czy innymi interwencjami, ale jak przychodzi do suplementacji to nagle się boi. Ja się witaminy C, magnezu i innych naturalnych rzeczy nie boję. Za to jestem bardzo ostrożna jeśli chodzi o wszystko inne. W trzeciej ciąży odmówiłam przyjęcia immunoglobuliny anty-D z uwagi na ryzyko konfliktu serologicznego, bo moja grupa krwi to BRh-. Nie sugeruję robić tego samego, ale w wyróżnionej relacji na moim Instagramie znajdziesz całą wiedzę w temacie, jaką znalazłam. Ten specyfik przyjęłam już po porodzie.
Po relacjach u @annabee_c na Instagramie zdecydowałam się nie iść na badania prenatalne. Gdyby to nie była statystyka i gdyby nie trzeba było podawać wieku to bym poszła. A tak to stwierdziłam, że w wieku 39 lat na pewno mi coś wyjdzie, a potem, żeby mieć pewność i się nie stresować do końca ciąży badania za 2000 zł albo darmowa, ryzykowna amniopunkcja. Stwierdziłam, że za to podziękuję. Podkreślę, że to moja decyzja. Twoja jak najbardziej może być inna. Ja wybrałam ciążę na pełnym relaksie, bez żadnego stresu.
Na koniec wątku o suplementacji dodam, że od ok. 36 tygodnia ciąży jadłam 6 daktyli dziennie – ponoć działają korzystnie na przebieg porodu. I w sumie nie wiem, czy to daktyle, czy po prostu całokształt łącznie z tańcem, o którym wspomnę w dalszej części i z ćwiczeniami z kursu, który przerobiłam, ale poród był szybki i lekki, chociaż po dwóch cięciach była prognozowana co najmniej doba trwania.
Kursy, książki i inne źródła wiedzy w ciąży
Swojego przygotowania do ciąży ( krótkiego, bo krótkiego ale jakieś tam było ) oraz w ciąży i do porodu nie wyssałam z palca i to całe wsparcie suplementacyjne to nie moje widzimisię. Dokształciłam się przed ciążą i w ciąży z różnych stron. Moje źródła wiedzy to:
Profil Olgi Grech @olga_grech_terapie na Instagramie
Profil Anny Bee @annabee_c na Instagramie
Profil Liliany Owczar @liliana.owczar na Instagramie
Płatne webinary dr Oskara Kaczmarka @dr_microbiome na Instagramie tj. “Mikrobiota kobiety w ciąży” oraz “Probiotykoterapia niemowląt”
Kurs “Pain-free birth” ( jeśli czytałaś moją historię to wiesz,że najbardziej mi zależało na tym, żeby poród był bez bólu i bez traumy, wszystko inne zeszło na dalszy plan)
Podcast Home-birth after C-section dzięki któremu miałam okazję poznać, że szczęśliwe rozwiązanie w domu nawet po dwóch cesarkach jest możliwe i że szanse są spore.
Książki:
“Duchowe położnictwo” Iny May Gaskin
“Mama Bamba” Robyn Sheldon
“Cesarzowa rodzi w domu” Anny Powideł
“Anti-D Explained” Dr Sara Wickham ( podzieliłam się zawartością i przemyśleniami z niej w związku z przyjęciem immunoglobuliny anty-D w ciąży, dodatkowo ktoś mi podesłał informacje uzupełniające, a wszystko to jak już pisałam wcześniej znajdziecie w wyróżnionej relacji Anty-D na Instagramie pomimo Rh- i zagrożenia konfliktem serologicznym w ciąży ostatecznie w ciąży immunoglobuliny nie przyjęłam, ale już po wszystkim tak, bo nie chciałam sobie zamknąć drogi do czwartego maluszka )
“Urodzić razem i naturalnie” Irena Chołuj
“Poród naturalny” Katarzyna Oleś
“Odkrywam macierzyństwo” Preeti Agrawal
“Domowe narodziny – fanaberia szaleńców, czy powrót do normalności?” Ewa Janiuk i Emilia Lichtenberg-Kokoszka
“Poród zaczyna się w głowie” Agnieszka Pluta-Szkaradek
Grupy na Facebooku:
Poród domowy
Naturalnie po cesarce
Rozwój duchowy
Wiem, że niektórym może nie pasować taka tematyka tutaj, ale też muszę o tym napisać. Wkurzona (tak, to najlepszej określenie – wkurzona) po pandemii na kościół, że też się włączył w propagowanie maseczek przestałam zupełnie tam chodzić i odeszłam w jakieś dziwne wytwory. Oczywiście wtedy to było dla mnie jakieś odkrycie wow: prawo przyciągania, prawo założenia, energia pieniądza. Głównie chodziło mi o jakąś magiczną poprawę sytuacji finansowej.
Opamiętałam się jakiś czas przed ciążą i trochę aż za szybko wymodliłam tego dzidziusia, bo dla mnie idealny czas byłby od kilka miesięcy później, a nie jeszcze w czasie urlopu dla podratowania zdrowia. Zaszłam w ciążę w tym samym miesiącu, w którym mąż powiedział tak. Pomimo Hashimoto i wieku 39 lat oraz karmienia piersią Anitki. Już wtedy wiedziałam, że będę próbować rodzić w domu, chociaż wtedy byłam przekonana, że będę jedyną taką w Polsce po dwóch cesarkach.
Już w ciąży dziewczyna, z którą nota bene mam tutaj wywiad na blogu zachęciła mnie do udziału w rekolekcjach prowadzonych przez Witka Wilka. Dała mi cynk, że będzie niedaleko. Wtedy też miałam okazję poznać ją na żywo, bo do tej pory tylko wymiana doświadczeń w mini grupce mam, w której jestem od wielu lat. Połączyła nas metoda Domana i wczesna edukacja, ale dyskusje toczą się na tysiąc innych tematów. Ta dziewczyna “odjechała” jeszcze bardziej w różne inne energie niż ja, po czym zaczęła się z nami dzielić innym rozumieniem naszej religii (katolickiej) i inicjatywą ruchu odnowy w Duchu Świętym. Przekonało mnie to.
W czasie trwania tych rekolekcji było mi jeszcze ciężko. Nieraz wymiotowałam zaraz przed albo ledwo wytrzymywałam w kościele. To był jeszcze czas sprzed odkrycia, że zajadanie się polędwicą wołową sprawia, że nie wymiotuję i czuję się bardzo dobrze. Wiedząc już o porodzie domowym w czasie dwóch tzw. modlitw wstawienniczych prosiłam o modlitwę w tej intencji ( to indywidualne modlitwy nad każdym uczestnikiem rekolekcji z osobna ). Na zakończenie w ostatni dzień było coś a ‘la spotkanie piknikowe i udało mi się złapać samego Witka Wilka i poprosić o modlitwę nade mną – oczywiście znowu w intencji szczęśliwego porodu domowego. Nie przyznawałam się do tego, że jestem po dwóch cięciach cesarskich.
W czasie ciąży starałam się regularnie przystępować do Komunii Świętej i gdzieś w grupie Poród domowy mi mignęło, że ktoś odmawiał Nowennę Pompejańską. Zrobiłam to samo, a to nie lada wyzwanie wytrwać do końca. Nieraz kończyłam w nocy, bo żeby nie odpływać myślami i żeby to nie przechodziło w totalne “klepanie” wymyśliłam sobie, że będę odmawiać na głos i jakoś tak bałam się komentarzy męża, a przy dzieciach nie bardzo się dało, więc kombinowałam, kiedy nikt nie słyszał – zupełnie na głos, gdy byłam sama, szeptem, gdy udało mi się gdzieś zaszyć w ogrodzie. Często wstawałam o 5-6 godzinie i chodziłam po ogrodzie boso przy okazji się uziemiając odmawiając pierwszą część. Wytrwałam całe 27 + 27 dni. Poszła cała nowenna w intencji porodu domowego. Dodatkowo dwa razy dziennie odmawiałam w tej samej intencji Koronkę do Miłosierdzia Bożego – to już w myślach, często usypiając Anitkę.
Wierzę, że dzięki temu tj. przede wszystkim Nowennie Pompejańskiej w ciąży i dzięki modlitwie pewnej wspólnoty z Myślenic (ponad 200 osób) oraz sporej grupy innych ludzi, którzy wiedzieli (rodzina oprócz męża nie wiedziała) poród udał się lepiej niż planowałam: bez asysty, maluszka przyjął tata ( tą historię ze wszystkimi szczegółami znajdziesz w poprzednim artykule na tym blogu- wszystkie linki pod niniejszym ).
Do samego końca byłam przekonana, że się uda. Jakoś tak założyłam, że poród musi być szczęśliwy, więc zapobiegawczo założyłam, że jeśli coś ma się podziać to najwyżej ze mną i do szpitala pojadę bez maluszka. Może dlatego poród 42+6, czyli bardzo późno, w takim czasie, że żaden lekarz by nie pozwolił, a tym bardziej po cesarkach, bo głowa mi niejako blokowała, bo jakby czekałam aż Martyna wróci z wyjazdu. To ona miała się zająć maluszkiem, a nawet wykarmić jakby była nagła sytuacja.
Na początku listopada dostałam znak, przynajmniej ja to odebrałam tak, że modlitwa ma moc. Niekoniecznie moja, indywidualna, ale tej wspólnoty z Myślenic – grupowa. Mężowi powiedziałam końcem września w naszą dwudziestą rocznicę związku. Obruszył się i powiedział, że zrobię syf i że on się z domu na ten czas wyprowadzi. Tak dokładnie brzmiały jego słowa. Nie zdziwiła mnie jego reakcja. Dla niego cesarka to nie dość, że darmowe to jeszcze wygodniejsze rozwiązanie. Wstąpi do szpitala na godzinkę, a potem wolne. Wcześniej rozkminiałam opcję, żeby mu nie mówić w ogóle, a postawić przed faktem dokonanym albo, żeby w okolicach terminu wynająć jakieś lokum z AirBnb i wyjechać z dziećmi, co mi wybiła z głowy jedna koleżanka mówiąc, że nigdzie nie będzie tak jak w domu.
Z mężem nie rozmawialiśmy więcej na ten temat. Aż do początku listopada, kiedy to okazało się, że zmienił zdanie i …będzie mnie wspierał. Aż napisałam do dziewczyny z Myślenic, czy się przypadkiem ostatnio nie modlili jakoś mocniej w tej intencji, bo to normalnie było niemożliwe. Okazało się, że dokładnie tydzień przed był cały tydzień różaniec w mojej intencji. Wow. Pierwszy cud jeszcze na długo przed cudem narodzin.
W ciąży przestałam korzystać z jakichkolwiek innych medytacji tylko wykupiłam dostęp do aplikacji Christian Hypnobirthing i codziennie miałam półdrzemki słuchając nagranych tam afirmacji, czy medytacji. I to by było na tyle, jeśli chodzi o sprawy duchowe i ciążowy mindset.
Ruch w ciąży
Kilka miesięcy przed ciążą zrezygnowałam z siłowni – kręciło mi się w głowie przy dużych ciężarach, a moja instruktorka online jakby ignorowała te zgłoszenia. W kolejnym miesiącu po prostu zaproponowała mi umówienie się na rozpiskę nowego treningu. Zaraz przed ciążą miałam mini przygodę z jogą.
W ciąży odkąd się dowiedziałam z różnych źródeł o mocy tańca, co zostało potwierdzone przez położne i tańczyłam kiedy tylko była okazja: albo tańcząco sprzątałam dom albo po prostu odpalałam YouTube głównie z tańcem brzucha. Nota bene taniec brzucha, z którym miałam przygodę jeszcze przed pierwszą ciążą został ponoć stworzony dla ciężarnych. Taniec ponoć ułatwia poród. W dzień porodu jeszcze w nocy też tańczyłam. Poza tym było trochę spaceru i aż do listopada udawało mi się w większość poranków uziemiać się boso po ogrodzie z Nowenną Pompejańską na ustach. Do tego doszły jeszcze ćwiczenia przygotowujące do porodu, ostatnio robione w noc porodową. Te ćwiczenia zaczerpnęłam z kursu Pain-free birth.
Dodatkowe wsparcie
Oprócz wsparcia modlitewnego mniej lub bardziej indywidualnego, a przede wszystkim wspomnianej wspólnoty z Myślenic w ciąży wspierała mnie:
– akupunktura u Kamili Neminarz z Holistica w Tarnowie
-od 4 miesiąca terapia osteopatyczna u Leszka Zająca z Zabierzowa
-medycyna chińska u Moniki z Anmo w Krakowie
-ginekolog z Tarnowa, która akceptowała plan porodu naturalnego po dwóch cesarkach ( nie będę tu pisać kto konkretnie, bo ją oszukałam z terminami dość poważnie – żaden lekarz, nawet najbardziej przyjazny by się nie zgodził na czekanie do prawie 43 tygodnia i dobrze o tym wiedziałam, a inna sprawa, że dla niej bezpieczniej i zgodnie z procedurami było skierowanie mnie na trzecią cesarkę )
-położne i doula na Messengerze zwłaszcza w ostatnim tygodniu, kiedy to codziennie mi się wydawało, że rodzę, po czym okazywał się to fałszywy alarm
-dzień przed porodem mama Martyny wysłała mi coś na zasadzie medytacji – to mnie chyba całkiem otworzyło na poród, bo już byłam nastawiona, że jak minie 43 tydzień to się zgłaszam na wywołanie akupunkturą i do osteopaty (w żadnym wypadku nie oksytocyna, która może zaburzyć poród i doprowadzić do dalszych interwencji).
Zabezpieczenie oczu
Na pierwszą cesarkę miałam papier z uwagi na dużą krótkowzroczność. Miałam w sumie myśli, żeby w tej ciąży zupełnie sobie odpuścić wizytę u okulisty i co będzie to będzie, ale jednak poszłam. Okazało się, że mam przerzedzoną i tu i tam siatkówkę. Okulista gwarancji na to, że nic podczas porodu nie stanie się z oczami nie dał, ale zlecił coś, co zwiększy szanse na to. Wiedział, że to trzeci poród, ale nie przyznałam się, że poprzednie dwa to cesarki. Nawet komentował nieświadomy, że trzeci to z zasady powinien być lżejszy 😛
Żałuję w sumie, że o zabiegu fotokoagulacji laserowej siatkówki dowiedziałam się dopiero w 9 miesiącu ciąży. Zrobiłam od razu. Zabieg krótki, bo 5 minut na jedno oko, bezbolesny, ale męczący trochę. To jest jakby spawanie siatkówki. Tak mi tłumaczył okulista. Po zabiegu wypisał papier dla położnych, że nie ma przeciwskazań do próby porodu siłami natury. Tak jak wspominałam, wiedział, że to moje trzecie dziecko, ale nie wiedział nic o cesarkach ani planach domowych.
Niestety po tym zabiegu, aczkolwiek w moim odczuciu mało inwazyjnym spadła mi odporność. Dokładnie 3 dni po poczułam się grypowo, a po całym dniu złego samopoczucia zaczęło mnie boleć ucho. Kiedy po całej nocy już wiedziałam, że to ucho było już za późno na naturalne leczenie, ale jeszcze próbowałam. W sumie nie wykupiłam dwóch recept na antybiotyki od dwóch różnych lekarzy.
Niestety nic z naturalnych rzeczy: ani olejki, ani krople na olejkach domowej roboty (mojej córce pomogły później od razu, ale działałam od pierwszych objawów ) ani apteczne. Już było tak źle, że nie byłam w stanie spać ani funkcjonować bez środków przeciwbólowych, więc niestety poszło sporo paracetamolu. W dwa dni przekroczyłam zalecaną dawkę dobową. Nie dało się inaczej. Już kilka miesięcy po ciąży dotarłam do informacji, że paracetamol to nie jest dobre rozwiązanie i jeśli chodzi o uśmierzanie bólu jest alternatywa. Rozmawiałam z Natalią Golec z profilu na Instagramie @natalia_mama.samuela i podobno fajną alternatywą jest DMSO (są opinie, że efekt lepszy od ketonalu). U mnie już po fakcie przedawkowywania paracetamolu, bo nie widziałam innej opcji, ale może komuś się przyda.
W końcu ktoś mi zasugerował Dicortineff – co prawda antybiotyk ze sterydami ale nie doustnie, ale do ucha. Laryngolog stwierdziła, że to nie zadziała, bo już jest za duży stan zapalny. Zadziałało. Żałowałam przez chwilę, że do tej infekcji przyznałam się położnym, bo chociaż już było po chorobie musiałam latać robić kilka razy badanie CRP, żeby sprawdzić, czy się zmniejsza. Według lekarki po takiej infekcji może się utrzymywać podwyższone 2-3 tygodnie. Nie miałam tyle czasu, bo termin porodu się zbliżał, więc podwyższone, ale zmniejszające się już było w porządku.
Generalnie ta choroba tj. zapalenie ucha to była jedyna poważniejsza choroba w ciąży. Tak się trafiło w końcówce. Już chyba o tym wspominałam, ale co tylko mi się skończył probiotyk Synbiocol Colway łapały mnie infekcje (chodzi o infekcje intymne) i wtedy pomagał Gynoxin Optima bez recepty razem z maścią Clotrimazolum i po kuracji Lactovaginal.
Wracając jeszcze do wsparcia oczu przypomnę tutaj o Omedze Gold Eqology z witaminą A w 3 trymestrze. Dodatkowo zaczęłam blokować nocne światło niebieskie okularami Eyeshield.
Dbanie o urodę
Dbanie o siebie to jedno z moich hobby, więc taki temat też musiał się tu znaleźć, tym bardziej, że w ciąży nastąpiły zmiany. Odkryłam kolagen Colway i na początku na wodzie stosowałam na twarz i na to krem. Teraz mnie już takie coś nie zadowala odkąd odkryłam atylowodę komórkową Colway, ale wtedy widziałam mega nawilżenie skóry przy codziennym stosowaniu oraz masażu kolagenowym raz na tydzień lub dwa. Ten masaż pokazuję na moim drugim koncie na Instagramie założonym już po ciąży @colway_bez_sciemy. Potem już atylowoda komórkowa, na to kolagen Colway i krem BB od Kingi Rusin, a na noc zamiast tego kremu atylomaska Colway dopóki okresowo przestałą być dostępna.
Ciało smarowałam jak mi się przypomniało balsamem z kolagenem DuoLife, ale nie przykładałam do tego jakiejś dużej wagi. Wiedziałam, że suplementacja kolagenem Eqology i witaminą C w takich ilościach jak przedstawiłam załatwi sprawę zapobiegania rozstępom i się nie przeliczyłam. Ani jednego rozstępu nie było. Generalnie w ciąży stosowałam minimum z minimum kosmetyków, ale za to z wyższej półki, działających, naturalnych i mega skutecznych.
Dieta
Na koniec jeszcze kilka słów o diecie, bo to jak się odżywiamy ma bardzo duży wpływ na zajście w ciążę i na sam przebieg ciąży i porodu. Ja od zawsze miałam “hopsia” na punkcie zdrowego odżywiania. Unikam cukru, pszenicy, przetworzonej żywności, a na co sobie tylko mogę pozwolić jest od rolnika lub bio/eko. Już pisałam o wprowadzeniu większej ilości mięsa w ciąży. Teraz o kilku innych aspektach.
W ciąży z inspiracji Olgi Grech zmieniłam nasze owsiankowe lub kaszowe śniadania na białkowo-tłuszczowe. Nie zawsze były to jaja, ale często, w różnych formach i w ciąży codziennie jadłam min. 3 jajka dziennie (to źródło wielu witamin).
Jeszcze przed ciążą miałam problemy z suchością skóry i tutaj pomogły rady od Kamili Bachuli @zdrowabrzozka na Instagramie związane z wprowadzeniem do diety masła klarowanego/ ghee oraz kompotów. Generalnie zaczęłam się stosować w diecie do zaleceń medycyny chińskiej i ajurwedy, które są zbieżne m.in. dotyczących termiki produktów i tego jakie pokarmy są dla nas odpowiednie w zimie, czy w lecie. O tym w sumie można by osobny artykuł napisać, więc na tym kończę.
Ten artykuł okazał się przydatny? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi.
Jeśli ten artykuł był dla Ciebie wartościowy możesz się odwdzięczyć.
Zapraszam do lektury dalszej części bloga oraz na kursy i szkolenia dla rodziców Akademii DoMam.
Kursy i szkolenia dla rodziców
→ AkademiaDoMam.pl ←
Akademia DoMam jest dla Ciebie jeśli potrzebujesz poszerzyć swoją wiedzę z zakresu wczesnej edukacji i wspierania rozwoju dziecka.
Zapraszam też do grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u: Metoda Domana i nie tylko- grupa wymiany doświadczeń dla rodziców. Dołączając do grupy możesz liczyć na sporą dawkę motywacji, na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń oraz na pomoc w nurtujących Cię kwestiach.
Zaobserwuj mnie na Instagramie @teachyourbaby_pl, Tik Toku @teachyourbaby.pl, Facebooku @domanowanie DoMam – uczymy jak wspierać rozwój dziecka, YouTube Rodzicielstwo miłości i radości
Polecam zaglądnąć też tutaj:
Poród domowy bez asysty po dwóch cięciach cesarskich
Podcast “Home Birth After Caesarian”
Osteopata Leszek Zając z Halmedu
Akupunktura Kamila Neminarz Holistica Tarnów
Wsparcie z medycyny chińskiej Anmo Kraków