fbpx

O MOIM GOŚCIU, CZYLI PRZEDE WSZYSTKIM O MAMIE, KTÓRA NAUCZYŁA SWOJE DZIECI CZYTAĆ METODĄ DOMANA

Natalia Minge jest psychologiem. Na co dzień zajmuje się pracą z rodzicami oraz z nauczycielami żłobków, przedszkoli i szkół. Prowadzi wraz z mężem Poradnię Psychologiczną Hipokampus (link do tej strony i inne odnośniki znajdziecie pod artykułem, za waszą radą postanowiłam ograniczyć linkowanie wewnętrzne do minimum), która wspomaga w rozwoju najmłodsze oraz nieco starsze dzieci. Ponadto jest autorką wielu poradników, materiałów edukacyjnych i artykułów, które można znaleźć w czasopismach i portalach internetowych. Książka, którą napisała wspólnie z mężem “Jak wspierać kreatywność dziecka” była wielokrotnie cytowana na moim blogu i pewnie jeszcze nie raz będzie. W swojej pracy Natalia kieruje się filozofią rodzicielstwa bliskości oraz porozumienia bez przemocy.

Prywatnie jest mamą czwórki dzieci, które wychowuje w edukacji domowej. Z dwojgiem synów realizowała programy Glenna Domana. Z rozmowy z nią dowiedziałam się bardzo ważnych faktów. Wywiad odbył się na żywo na Facebooku, więc kto oglądał to mógł nas obie zobaczyć. W związku z tym, że ten artykuł wyszedł niesamowicie długi, o wiele dłuższy niż mój najdłuższy wpis, a jak wiecie do krótkich ostatnio nie należą zdecydowałam się go podzielić na 2 części: czytanie globalne i ewentualne pytania, które się pojawiły w trakcie rozmowy na ten temat i cała reszta, czyli wczesne nauczanie matematyki, bity inteligencji oraz rozwój ruchowy. 

Przepisałam całość wywiadu, ale miejscami nieco poprawiłam gramatyczność mojej wypowiedzi 😛 i czasem nieco dostosowałam formę wypowiedzi do języka pisanego nieznacznie ją zmieniając z zachowaniem 100% przekazu. Usunęłam też fragmenty, które w formie pisemnej nic nie wnoszą np. “Dziękuję za informację, że nas słychać.” Wywiad live nie znika i jest nadal dostępny na moim fanpage, jak również postanowiłam go pobrać zamieścić tutaj na blogu i wideo pojawi się w drugiej części. Miałyśmy od czasu do czasu problemy z łączem, ale podczas czytania nawet nie zauważycie. Najistotniejsze z mojego punktu widzenia kwestie wyróżniłam innym kolorem i pogrubioną czcionką. 

A poniżej możecie zobaczyć dwuletniego syna Natalii, który czytał już w wieku dwóch lat:

 

ROZMOWA NA TEMAT CZYTANIA GLOBALNEGO I JEGO EFEKTÓW DŁUGOFALOWYCH Z NATALIĄ MINGE

Teachyourbaby: Może na początek powiesz kilka zdań o sobie. 

Natalia Minge: Nie lubię o sobie mówić (śmiech).

Teachyourbaby: Dosłownie kilka słów.

Natalia Minge: Natalia Minge, psycholog, matka czwórki dzieci, autorka kilku książek (sama nie wie ilu dokładnie). Nie wiem co jeszcze.

Teachyourbaby: Myślę, że wystarczy. Ja się ze wstydem przyznam, że czytałam aż jedną Twoją książkę. Trzeba będzie to nadrobić.

Podzieliłam sobie ten wywiad na pięć części sugerując się programami Domana, bo wiem, że realizowaliście wszystkie. Mam tu pytania od siebie i jeszcze kilka pytań od rodziców, którzy wysłali do mnie prywatne wiadomości. Potem jak nam czas pozwoli będzie okazja zadawania pytań przez oglądających. Pierwsze pytania dotyczą czytania globalnego. Ja realizuję ten program Domana od 9 miesiąca życia mojej córeczki i mam pytanie o to jak długo realizowaliście tą metodę. Ja się zastanawiam jak długo jeszcze mam pokazywać pojedyncze słowa, bo doszliśmy do tego ostatniego etapu. Czy mam pokazywać pojedyncze słowa dopóki moja córeczka nie zacznie czytać całymi zdaniami, czy teraz już się tylko na książkach skupić? 

Natalia Minge: Ja bym pokazywała pojedyncze słowa dopóki nie zacznie czytać. Moim zdaniem ten etap z pojedynczymi słowami jest najważniejszy i tak długo jak nie pokaże, że umie czytać, tak długo bym dodawała nowe, pojedyncze słowa.

Teachyourbaby: A odnośnie wyrażeń dwuwyrazowych, zdań takich wyrwanych z książki, pokazywanych pojedynczo to raczej już nie? Tylko pojedyncze słowa i książki, tak?

Natalia Minge: Ja nie mówię, żeby nie przechodzić kolejnych etapów. Mówię, żeby do tych kolejnych etapów dalej pokazywać nowe słowa. Etapy następują jeden po drugim, ale część sesji zawsze powinna zawierać nowe słowa.

Teachyourbaby: Realizowaliście program w wersji intensywnej? Wychodzi w niej…nie pamiętam dokładnie, ale bodajże 20 sesji dziennie…jakoś tak…a może 15. Z waszej książki w sumie wynika, że proponujecie intensywny w zależności od tego ile dziecko przyjmie i od tego ile da radę zrobić rodzic. Jestem ciekawa jak to było u was.

Natalia Minge: Ja powiem szczerze, że nigdy nie trzymałam się sztywno tego, co jest w książce. W swojej książce też wielokrotnie piszę, żeby nie trzymać się schematów. Najbardziej metodę Domana realizowałam z drugim dzieckiem i wtedy ilość odpowiadała temu programowi w wersji najbardziej intensywnej. To było dziecko wymarzone do Domana, które zanosiło się płaczem, kiedy przestawałam pokazywać słowa. W jego przypadku można było kilka sesji ze sobą scalić, bo on po prostu chciał to oglądać.

Teachyourbaby: W jakim wieku zaczynaliście?

Natalia Minge: Z Igorem zaczynaliśmy od zera, od urodzenia. Nie wiem, czy trafiłaś na mój bardzo stary kanał YouTube …

Teachyourbaby: Trafiłam. To chyba YouTube twojego męża.

Natalia Minge: Tam jest 20-miesięczny Igor, który czyta zdaniami. Oczywiście Igor od tego 20 miesiąca nie rozstaje się z książkami.

Teachyourbaby: Właśnie odpowiedziałaś na moje kolejne pytanie o to jaki jest stosunek Twoich dzieci do książek, ale do tego jeszcze wrócimy, bo jestem ciekawa też jak to wyglądało z innymi dziećmi. Kiedy zaczęliście z drugim synem? Z pierwszym od urodzenia, a z drugim?

Natalia Minge: Nie, nie, nie…z drugim od urodzenia. Z pierwszym relatywnie późno. Nie pamiętam dokładnie ile on miał. Próbowaliśmy z Domanem, kiedy już chodził. Musiał mieć około 12 miesięcy. On nie chciał oglądać kart ze słowami. Dla niego przygotowywaliśmy prezentacje z obrazkami na komputerze. To było połączenie bitów ze słowami. W przeciągu roku nauczył się czytać z samych prezentacji. To było dziecko totalnie chaotyczne, nie pozwalające na wprowadzenie żadnego porządku.

Teachyourbaby: To nie że dziecko chaotyczne, tylko z tego co ja czytałam i z moich obserwacji wynika, że ten okres jest chyba najcięższy na wprowadzanie jakiegokolwiek programu na kartach.

Natalia Minge: On jest po pierwsze high-needem, więc trzeba to wszystko wziąć przez pryzmat tego, że u high-needa wszystko jest inaczej.

Teachyourbaby: Niby tak, ale u mojej Mai właśnie 13,5 miesiąca wiązało się z buntem na karty. Wtedy zaczęła chodzić. Wspomniałaś o komputerze, więc przeskoczę nieco pytania. Jedna mama miała wątpliwości, czy nie zauważyliście jakichś negatywnych skutków prezentacji komputerowych na dziecku. Ostatnio się pojawia dużo artykułów mówiących, że i komputer i telewizja to zło. Wiem z waszej książki, że dajecie komputerowi łaskę. Może jednak nie należy komputera demonizować i wykorzystywany odpowiednio i pod kontrolą nie przeszkadza dziecku w rozwoju? Z tym pytaniem wiąże się też inne, czy skuteczność metody jest taka sama jeśli ją stosujemy komputerowo i już wiemy, że tak, bo zadziałało. Prosiłabym, żebyś wypowiedziała się na temat wpływu komputera na twoje dzieci, jeśli chodzi o prezentacje.

Natalia Minge: Ja bym nie stosowała nauki czytania tylko i wyłącznie przy pomocy komputera. W coś takiego nie wierzę. Nie wierzę, że dziecko, które ma do czynienia tylko i wyłącznie z komputerem sięgnie po książki. To nie jest dla mnie oczywiste. Natomiast nie zauważyłam, żeby były jakieś negatywne konsekwencje pokazywania prezentacji na komputerze. Moje dzieci od komputera uzależnione nie są. Powiedziałabym, że mają do niego bardzo zdrowy stosunek. Używają go, owszem, ale moi starsi synowie mają 9 i 11 lat, więc trudno, żeby w ogóle nie używali komputera. Korzystają z niego głównie do celów edukacyjnych. Nie zaobserwowałam negatywnych konsekwencji. Zresztą nigdy jako dzieci nie byli zostawiani z komputerem sam na sam. Nie używali tabletów ani używali smartfonów. Sama smartfona mam dopiero od 2 lat. Komputer był używany w konkretnym celu. Dzieci siadały z nami przed komputerem, na naszych kolanach, my im pokazywaliśmy prezentacje. Kończyły się prezentacje, kończył się komputer. To nie było tak, że siedzieli nie wiadomo ile godzin przed komputerem. Powiem szczerze, że nie zauważyłam, żebym to miało jakiekolwiek negatywne konsekwencje.

Teachyourbaby: Super! To dobra wiadomość też dla nas, bo my mamy zarówno realne karty jak i właśnie komputer, bo wiadomo ułatwia dużo rzeczy. O właśnie…mam pytanie odnośnie szybkości pokazywania kart. Czy udawało się wam ręcznie prezentować karty tak, żeby osiągnąć tempo 1 sekundy na kartę albo może nawet mniej, bo metody azjatyckie: Heguru, czy Shichidy zalecają jeszcze szybsze tempo.

Natalia Minge: Książkę Shichidy miałam w rękach. Kojarzę te metody. Na tyle szybko na ile się dało, na tyle robiłam. Starałam się, aby to było naprawdę dobrze zrobione. Natomiast nigdy nie korzystałam z tych domanowych wielkich kart, bo machanie nimi było dla mnie horrorem i rzeczywiście mi się wszystko plątało. Pisałam sama zaczynając od krótkich wyrazów na połowie kartki A4, żeby mi było wygodniej.

Teachyourbaby: Ja właśnie zaczęłam te plansze obcinać swego czasu. Rozumiem o czym mówisz (śmiech). Ale tutaj wiadomo…robimy jak najszybciej.. Nie tak, że pokazujesz, dziecko się patrzy chwilę i potem dopiero następna karta. Niektórzy mają taką tendencję np. moja mama niestety. Ok, to już wiemy, że ma być szybko. Jeszcze mam takie pytanie odnośnie czytania globalnego ile słów tak mniej więcej orientacyjnie przerobiliście do czasu jak jeden albo drugi syn zaczął czytać tak sam z siebie. Chodzi mi tu o faktyczne czytanie a nie to pokazywanie dobrej odpowiedzi.

Natalia Minge: To było tak wiele, że nie wiem. Nigdy nie wpadłam na to, żeby to policzyć, bo to była naprawdę pokaźna sterta kartek. Tak, że naprawdę nie wiem, ile tego mogło być. Bardzo, bardzo dużo.

Teachyourbaby: Bardzo, bardzo dużo to znaczy ile? Wiem, że w książce piszecie, że 500 przykładów i więcej jeżeli chodzi o język polski. Myślę, że pewnie u was było jeszcze więcej niż 500, tak?

Natalia Minge: Więcej.

Teachyourbaby: Ok…czyli trzeba dorabiać naprawdę mnóstwo słów. Aha…i jeszcze jedno…jak byliście na etapie książeczek tam Doman zaleca żeby przed każdą nową książką, oczywiście taką odpowiednią do czytania globalnego wprowadzić wszystkie nieznane słowa wcześniej. Czy realizowaliście to dokładnie tak? U nas szczerze mówiąc różnie z tym jest.

Natalia Minge: Na etapie zdań skończyliśmy. Żadne z moich dzieci nie potrzebowało wprowadzania słów do książek. Trochę też nie byłam w stanie.

Teachyourbaby: Rozumiem…ja mam tylko jedno dziecko i też nie jestem w stanie. Zresztą moja Maja pochłania książki zanim jej do nich coś wyprodukuję, więc siłą rzeczy widzi wcześniej książkę niż słowa do niej. Myślę, że to dobra wiadomość, że można to sobie, że tak powiem odpuścić i działanie metody też będzie fajne.

Natalia Minge: My zawsze dużo czytaliśmy. Biblioteka książek dla dzieci jest pewnie większa niż 99% ludzi ma książek w ogóle w domu. U nas jest tego bardzo dużo, ale nigdy nie starałam się wprowadzać wcześniej słów występujących w książkach. Oni dość szybko wszyscy zaczęli czytać. Z drugiej strony to że jest Doman i specjalne książki nie zwalnia od tego, żeby czytać normalne książki.

Teachyourbaby: Dokładnie…my też mamy różne: te do globalnego czytania i normalne. A co myślisz o nauczaniu czytania w dwóch językach? Widziałam na którymś filmiku, że pokazywałaś słowa w języku angielskim. Robiliście czytanie globalne w dwóch językach jednocześnie, czy polski, polski, polski i dopiero później jakoś ten angielski wszedł?

Natalia Minge: Tu znowu kłania się logistyka. Gdybym miała kogoś kto by mi te karty robił i kto by za mnie gotował i sprzątał to pewnie bym to robiła w dwóch językach i uważam, że jest to świetny pomysł. Natomast ja jeśli chodzi o języki opierałam się na materiałach, które byłam w stanie kupić: na jakichś mniejszych kartkach, na fiszkach itp. Jeżeli jest taka możliwość, to jak najbardziej bym zachęcała robić to w dwóch językach. Prawda jest taka, że zwłaszcza mój starszy syn, bo on był tym bardziej zainteresowany potrafił czytać po angielsku właściwie od początku. Zresztą młodszy też.

To bardzo fajnie wychodzi potem, podczas nauki języka angielskiego, bo uczą się tego języka sami. Uczą się dużo, szybko, idzie im fenomenalnie. Jestem w ciężkim szoku. My kupiliśmy kilka miesięcy temu DuoLingo i oni sobie to DuoLingo codziennie robią po kilkanaście, czy kilkadziesiąt ćwiczeń i idą do przodu jak burza. Mój starszy syn umiejąc czytać po polsku zaakceptował angielski od ręki i zaczął czytać w tym języku. Tak, że jeżeli tylko jest taka możliwość to bardzo bym zachęcała do tego, żeby po te języki obce sięgać, nazywać  słowa. Może nie w takiej ilości, może mniej… A jak już dziecko umie czytać to przyjęcie tego drugiego języka będzie dla niego łatwe. Natomiast nic na siłę. Jeśli jest logistyczna możliwość to jest super, ale jeżeli jej nie ma to można to wprowadzać bardziej chaotycznie, na materiałach, które można kupić i to też wyjdzie.

Teachyourbaby: U nas jest tak, że mamy rozdzielność: tata- język polski, ja – język angielski, więc dajemy radę. A co myślisz o jednoczesnym działaniu? Zaczęłam angielskim, a po około 3-4 miesiącach działaliśmy w czytaniu globalnym już z dwoma językami: angielskim i polskim. Myślisz, że działanie na dwóch językach jednocześnie opóźni to czytanie? A co do twoich synów, czy oni mieli…hmm…ja to tak nazywam…przebłyski…olśnienia…tu coś powie, że tu coś pisze, czy nic…i tak nagle od razu całymi zdaniami zaczęli czytać? Jak to wyglądało? Jestem ciekawa, bo moja córeczka ma 27 miesięcy i zdarzyło jej się, zresztą zdarza jej się cały czas….na przykład nieraz mi zgłasza, że w jakiejś tam piosence, bo puszczamy jej karaoke mówi, że nie ma literek, bo akurat zniknęły albo na przykład mówi, że na kubku pisze “cup.” Jednakże nie słyszałam jej, żeby czytała całe zdania. Myślisz, że dwa języki opóźnią to?

Natalia Minge: Mogą, ale nie wiem. To jest bardzo indywidualne. Bardzo różnie dzieci to odbierają i naprawdę jest mi trudno powiedzieć, czy opóźnią, czy nie opóźnią. Bardzo różnie dzieci na to reagują, bardzo różnie sobie tym zarządzają. Po prostu nie wiem. Od razu szczerze powiem, że nie wiem. Jest to możliwe, bo według niektórych badań dzieci dwujęzyczne zaczynają mówić trochę później, więc równie dobrze czytanie też może być trochę późniejsze jeżeli będzie w dwóch językach jednocześnie.

Teachyourbaby: Akurat z mówieniem jesteśmy do przodu. A odnośnie tych “przebłysków,” czy “olśnień”…Twoi synowie zaczęli czytać nagle, czy wcześniej coś na to wskazywało? W książce piszecie o czytaniu nie na głos i w związku z tym nasuwa się pytanie, jak to rozpoznać, że dziecko już czyta. Wybór właściwej karty mnie nie przekonuje. Jak dam Mai do wyboru dwie odpowiedzi to dla mnie to jest takie 50 na 50 szansy, że wybierze dobrą. Zresztą nie chcę jej często sprawdzać.

Natalia Minge: Ja myślę, że to jest czekanie na te “przebłyski.” Myśmy się dowiedzieli, że nasz syn potrafi czytać, jak pokazywaliśmy naszym znajomym prezentacje, jakie pokazujemy dzieciom. Przechodził akurat przez pokój, był zainteresowany czymś innym i spojrzał tylko “O..” przeczytał co jest na ekranie i poszedł dalej. To było jakieś bardzo skomplikowane słowo. My się w ten sposób dowiedzieliśmy, że starszy syn potrafi czytać. Ten młodszy umiał czytać tyle, ile potrafił powiedzieć. To u niego szło równocześnie. Ja nie pamiętam. Ja po prostu pamiętam, że to dziecko wcześnie czytało.

Teachyourbaby: Czyli jak się dowiedzieliście to po prostu tak przypadkiem? Nie robiliście też tak jak ja, chociaż ja bardzo rzadko robię coś takiego tj. problem-solving Domana: dwie możliwości do wyboru i sprawdzenie?

Natalia Minge: Nie, raczej staraliśmy się tego unikać. Nie czułam potrzeby sprawdzania. Zaczynałam Domana z założeniem, że “spróbujmy, na pewno nie zaszkodzi, zobaczymy co to da.” Wcale nie miałam założenia, że dzieciaki muszą nauczyć się czytać, bardziej zakładałam, że coś im z tego zostanie i takie było moje założenie dlatego bardzo długo nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby cokolwiek kontrolować, bo po co. Nie radzę.

Teachyourbaby: Ja mam takie myślenie, że to rozwija mózg i to już wystarczy. Czyli wniosek jest jeden: nie sprawdzać. Jeszcze chciałabym wrócić do tego, że mówiłaś, że logistycznie nie ogarnęłabyś dwóch języków jednocześnie, produkcji kart do dwóch języków itp. W takim razie jak było u ciebie z produkcją książek, bo Doman zaleca produkować własne książki do czytania globalnego? Korzystaliście tylko z tych dostępnych na rynku przeznaczonych do czytania globalnego i nie, różnych, czy tworzyłaś własne?

Natalia Minge: Nie mieliśmy książek do czytania globalnego. Nie ogarnęliśmy logistycznie i nie było też wielkiej potrzeby. Tak po prostu. Na pewno da się bez tego.

Teachyourbaby: To już będzie jedna rzecz z głowy bo ja produkuję czasem jak dam radę, ale to dużo czasu zajmuje (śmiech). W twojej książce przeczytałam, że polecasz skorzystanie z gotowych zestawów dostępnych na rynku do pierwszego roku życia. Wiadomo, że to zależy od dziecka, ale po pierwszym roku życia lepiej produkować własne karty. To napisałaś na podstawie doświadczeń z twoim synem, z którym zaczęłaś później?

Natalia Minge: Raczej w ogóle nie polecam. One są głupie. Tam są słowa, które dzieciaków nie interesują. Poza tym są za duże.

Dzieciaki chcą swoje słowa. Dzieciaki chcą to, co je w danym momencie interesuje i takie słowa znikąd zaakceptuje może dziecko właśnie do roku, któremu jest wszystko jedno. Natomiast starsze dziecko, jak ma być zmotywowane do tego, jeśli ma mu się nauka podobać to potrzebuje swoich słów.

Poza tym te zestawy kupne są za małe objętościowo. Pierwszy, który kupiłam zawierał chyba ze 100 kart z pierwszego etapu i może ze 100 z pozostałych. To jest fikcja. Na tylu słowach nie da się nauczyć dziecka czytać. Po prostu nie ma takiej opcji.

Teachyourbaby: Potwierdzasz mi teraz to, co mi pisała jedna mama, że ktoś tam właśnie przerobił cały zestaw w języku polskim – ten gotowy i dziecko i tak się czytać nie nauczyło.

Natalia Minge: Za mało, za szybko (za szybkie przechodzenie pomiędzy etapami). Nie ma zestawu uniwersalnego dla dziecka półrocznego i dla dziecka dwuletniego. To jest fikcja. One potrzebują zupełnie czegoś innego: innych słów i innej dynamiki.

Teachyourbaby: To też ważna informacja dla mnie, bo chociaż moja Maja jeszcze nie czyta to ja jej chcę wprowadzić język włoski w czytaniu (śmiech). Tak, że będzie produkcja. Już w sumie się zaczęła. Zobaczymy jak to będę ogarniać. Myślę, że nie tak intensywnie, jak to co było wcześniej, ale coś tam będziemy w tym kierunku działać. O…mam tutaj pytanie, bo jedna mama chce się upewnić: “… czyli nie zdania, ale pokazywanie wyrazów dopóki dziecko nie zacznie samodzielnie czytać jest najważniejsze?”

Natalia Minge: Nie, nie, nie, nie … Zdania wprowadzamy zależnie od wieku. Jeżeli zaczynamy z dzieckiem 3-miesięcznym to ja bym nie radziła przechodzić do zdań wcześniej niż w wieku 9 miesięcy- roku. I w tym momencie przez te 9 miesięcy pokazujemy głównie słowa. Potem pokazujemy związki dwuwyrazowe, a potem ewentualnie zdania z tym że bardzo ważne jest, żeby zwrócić uwagę na to, jak dziecko reaguje na zdania i na te związki dwuwyrazowe. Jeżeli ono jest zainteresowane tym, to super …  jedziemy z tym dalej. Wprowadzamy pojedyncze słowa plus część sesji z pojedynczymi słowami zamieniamy na te wyrażenia dwuwyrazowe i tak dalej. Natomiast jeżeli dziecko reaguje totalną konfuzją, nie podoba mu się to, widać, że nie rozumie o co chodzi to zostawiamy te wyrażenia dwuwyrazowe na później i dalej kontynuujemy z pojedynczymi słowami. Im dziecko jest starsze, tym wcześniej wprowadzamy wyrażenia dwuwyrazowe. Im łatwiej mu będzie to ogarnąć, tym szybciej będzie ich potrzebował.

Teachyourbaby: Dziękuję 🙂  W takim razie ja mam małe podejrzenia, że ja za wcześnie zaczęłam wprowadzać zdania. Kończyliśmy zestaw…ten gotowiec, kiedy się moja Majka zbuntowała na jakiś czas. Yhm…a teraz może odpowiedzmy na pytania od oglądających: “Czy jeśli zaczynam czytanie z dzieckiem 4-miesięcznym i pokazuję wyrazy, dajmy na to do roku, to przez te 8 miesięcy nie pokazywać wyrazów więcej niż raz to znaczy nie wracać po kilku miesiącach do wyrazów dla przypomnienia?” Myślę, że tej mamie chodzi o to, że jeżeli pokazuje te wyrazy raz, to pewnie chodzi o te 15 powtórzeń, jakie sugeruje Doman na początku, czy ile tam kto robi i czy za jakiś czas nie należałoby do nich wrócić.

Natalia Minge: Ja bym zaczekała z tymi słowami do wyrażeń dwuwyrazowych, ewentualnie jeżeli mamy wielką potrzebę powtórki to bym zmieniła liczbę, formę albo bym odmieniła przez przypadki. Do tych samych słów bym nie wracała.

Tu warto się zatrzymać i zastanowić po co my to pokazujemy bo nam nie chodzi o to, żeby dziecko nauczyło się na pamięć rozpoznawać wszystkie słowa w języku polskim. Wtedy moglibyśmy wziąć słownik ortograficzny i wypisywać wszystkie słowa po kolei, ale to nie o to chodzi. O co chodzi w czytaniu globalnym? O to, żeby dziecko odkodowało, że poszczególnym literom odpowiadają poszczególne dźwięki, a temu odpowiada poszczególne znaczenie. Pokazujemy te wyrazy nie po to, żeby dziecko wszystkich się docelowo nauczyło, tylko po to, żeby się nauczyło czytać, czyli żeby się nauczyło czytać nowe słowa. Czyli nawet jeśli dziecko zapomni, któregoś z tych słów, którego się nauczyło to docelowo i tak będzie umiało je przeczytać. Tak więc to nie jest jakaś straszna strata, jeżeli dziecko zapomni tego jednego, drugiego, czy stu słów z tego wszystkiego. Chodzi o to, żeby ono nauczyło się dekodować pismo.

Jeżeli założymy sobie taki cel to w tym momencie powrót do “starych” wyrazów nie ma już w tym momencie większego sensu. Raczej chodzi o to, żeby jak najszerzej je pokazać. Pani tutaj pyta, czy pokazywanie wyrazów w odmianach jak w metodzie Anety Czerskiej Cudowne Dziecko nie ma sensu. Nie ma sensu! Pokazywanie wyrazów w odmianach ma sens wtedy, kiedy wprowadzamy wyrażenia dwuwyrazowe, wtedy kiedy wprowadzamy zdania, żeby to wszystko miało sens. To nie są dwa odrębne słowa. One się różnią tylko końcówką. Nawet jeżeli my czytamy książki dziecku to ono samo z siebie to zrozumie. Jak byśmy czytali i byłyby niepoprawne końcówki to i tak tego nie zauważymy. Jeżeli koncentrujemy się na sensie to sami sobie jakby te końcówki dokładamy, czy czasami nawet z bezsensownego zdania układamy zdanie sensowne, bo nasz mózg szuka porządku. Nie pokazywałabym wyrazów z różnymi końcówkami, jako nowych wyrazów. Po prostu to są te same wyrazy. Mózg sobie z tym poradzi bez odmieniania tych samych wyrazów.

Teachyourbaby: Pod warunkiem, że będzie miał odpowiednią ilość przykładów.

Natalia Minge: Tak, bo 50, czy 100 słów dziecko rzeczywiście może się nauczyć na pamięć, ale to dziecko nie będzie umiało czytać. Będzie umiało przeczytać 50 słów. Nie do tego dążymy, bo w gruncie rzeczy to nic nie daje.

Teachyourbaby: Czyli potwierdzasz to, że czytanie globalne prowadzi do umiejętności samodzielnego czytania nawet nieznanych słów?

Natalia Minge: Tak. O to chodzi. Gdyby do tego nie prowadziło to by nie miało to najmniejszego sensu. Tak to ujmę. Po prostu nie warto byłoby męczyć się tyle czasu, bo umówmy się…zabawa to może jest czasami (śmiech), ale jak człowiek ma wyprodukować kolejną partię wyrazów to naprawdę jest zmęczony. Nie o to chodzi. Ja mogę poświadczyć też po moich dzieciach. Czytają wszystko. Wkurza mnie jak moi synowie czytają mi przez ramię, bo czytają szybciej niż ja. W ogóle warto zwrócić uwagę na jedną rzecz: czytanie globalne prowadzi do tego, że potem nie musimy iść na kursy szybkiego czytania, bo to jest takie czytanie jak już po kursie szybkiego czytania.

Teachyourbaby: Cieszy mnie, że potwierdzasz, że czytanie globalne prowadzi do czytania nawet nieznanych słów, bo niektórzy twierdzą, że nie. Bardzo fajnie słyszeć takie potwierdzenie z twoich ust.

Natalia Minge: Oczywiście, że prowadzi do czytania nieznanych słów, bez żadnego problemu. Dzieciaki, które rzeczywiście nauczą się czytać metodą globalną nie muszą iść na kurs szybkiego czytania. One nie mają tych problemów z związanych z wewnętrznym lektorem i z tym podobnymi rzeczami, których potem się pozbywamy podczas kursu szybkiego czytania. To jest dodatkowy plus. One czytają dobrze, ze zrozumieniem i szybko. Tak, że 9-latek już od dawna czyta dużo szybciej niż ja.

Teachyourbaby: To cieszy na pewno jak dziecko przewyższa umiejętnościami rodzica.

Natalia Minge: Jedna oglądająca nas mama pyta znowu o panią Czerską. Nie będę się wypowiadać na temat jej metody. Po prostu jej nie znam. Nie jestem w stanie być na bieżąco ze wszystkim i ze wszystkimi metodami. Nie chciałabym tutaj z nikim polemizować. Pokazywanie wyrazów z różnymi końcówkami na pewno nie zaszkodzi i ja tutaj nie będę o to kruszyć kopii. Nie wiem jednak czy to ma sens. Na pewno nie jest to coś co by zaburzyło naukę czytania, chyba, że dziecko znudzi, bo jeżeli dziecko znudzi to w tym momencie jest źle.

Natomiast absolutnie nie będę mówić, że jakaś metoda jest zła, bo już sam Doman mimo, że jest bardzo restrykcyjny pisze, że każda metoda, która prowadzi do celu jest dobra. Jeżeli dziecko nauczy się czytać, jeżeli polubi czytanie to znaczy, że osiągnęliśmy sukces i tutaj naprawdę nie będziemy się zastanawiać, czy osiągnęliśmy sukces dobrą czy złą metodą. Jeżeli metoda prowadzi do tego, że dziecko umie czytać to jest dobra metoda. Nie będziemy się tutaj zastanawiać, czy Doman jest jedyny dobry, czy Czerska, czy jeszcze Glottodydaktyka, czy Montessori. Jeżeli dziecko lubi czytać i sprawia mu to przyjemność to każda metoda jest ok. Wszystko co sprawia wam przyjemność, bo to z wami koresponduje, wszystko co sprawia przyjemność waszym dzieciom jest dobrą metodą. Lepiej słuchać siebie i swojego dziecka niż słuchać metody, która was męczy i która wam nie odpowiada.

Teachyourbaby: Czyli tak jak nieraz pisałam, żeby każdy po prostu stworzył swoją własną metodę na podstawie tego co na przykład Doman pisze.

Tutaj mam jeszcze pytanie od innej mamy: “Czy 6-letnie dziecko warto uczyć czytania metodą Domana?” Ta mama realizuje metodę Cieszyńskiej i zastanawia się, czy dodać Domana, czy może już za późno. Mi się osobiście wydaje, że już za późno. A jak ty uważasz?

Natalia Minge: Domana jako takiego … nie sądzę zwłaszcza, że dziecko ma już pewne nawyki. Metoda Cieszyńskiej jest metodą sylabową. Na pewno nie dodawałabym w ten sposób, że zaczynam pokazywać pojedyncze słowa. Raczej bym starała się jak najwięcej czytać dziecku pokazując mu na przykład całe słowo już połączone. Natomiast Domana jako takiego bym nie zaczynała. Proponowałabym raczej podłączenie do tego metody Montessori. Ona może być bardziej pomocna. Tam są też elementy globalne. Oprócz tego, że dzieci znają litery to dopasowują do obrazków i na tym bym się z 6-latkiem bawiła, a nie wprowadzałabym Domana, bo 6-latek nie jest gotowy odbierać tak dużo. On chce działać, przede wszystkim działać. W przypadku 6-latka, 5-latka, czy nawet 4-latka postawiłabym na metody oparte w dużej mierze na działaniu. Na tym, żeby to dziecko coś robiło, a nie tylko było biernym odbiorcą. 

Wracając jeszcze do języków to ja bym chciała uczulić na jedną rzecz. Nie wydaje mi się, aby można było opanować język obcy pokazując tylko i wyłącznie słowa. Jeżeli dziecko ma się nauczyć języka obcego, ma go rozumieć, intuicyjnie go używać to jest bardzo ważne, aby miało z tym językiem do czynienia, żeby to się nie skończyło na pokazywaniu napisanych wyrazów tylko, żeby to było mówienie w tym języku. Należy znaleźć czas na to, żeby się z dzieckiem pobawić w tym języku. Jeżeli dziecko kiepsko to znosi to znaleźć kogoś kto przyjdzie i się z tym dzieckiem pobawi, chociażby godzinę tygodniowo, chociaż to jest o wiele za mało. Same słowa to nie wszystko. Trzeba jeszcze znać kontekst. Trzeba się nauczyć tego używać. Gramatyka w języku obcym jest inna dlatego też same zdania  w języku obcym nie wystarczą. Języka trzeba umieć używać, więc nie ograniczałabym się tylko i wyłącznie do Domana, ale rozszerzyłabym to na to, żeby mieć możliwość chociażby przeczytać zwykłą książkę albo najlepiej po prostu pobawić się mówiąc tylko i wyłącznie w języku obcym, którego dziecko się uczy. To jednak jest podstawa do nauki języka.

Teachyourbaby: Zgadzam się z tym w pełni. U nas to nie tylko czytanie…wiadomo. My mamy dwujęzyczność zamierzoną z OPOL i jeszcze właśnie trzeci język, jako, że go znam, chociaż nie tak idealnie, ale go wprowadzam.A jak twoje doświadczenia pomagają ci w wychowaniu i edukacji najmłodszego dziecka? O ile dobrze pamiętam masz córeczkę chyba w wieku mojej, tak? Dwulatka?

Natalia Minge: Dwa lata ma i miesiąc.

Teachyourbaby: Realizujesz z nią jakiś program, czy już logistycznie się nie da przy czwórce dzieci?

Natalia Minge: Ja powiem ci szczerze, że ja z córkami mam problem. Pierwsza córka ma siedem lat i umie czytać, ale nauczyła się metodą klasyczną. Ona nie była w ogóle zainteresowana kartami. To była dla mnie straszna frustracja po dwóch synach, którzy umieli czytać wcześniej.

Dzieci uczą pokory. Tak to ujmę. Bardzo dużo pokory musiałam przełknąć przy mojej córce. Ta młodsza też nie jest i nie była specjalnie zainteresowana. To też trzeba głośno powiedzieć: metoda Domana nie jest dla wszystkich dzieci. Moja starsza córka była tak zainteresowana mamą, jej twarzą, że w ogóle nie poświęcała uwagi temu, co jej pokazuję. Uśmiechanie się do mamusi było dużo bardziej interesujące. Zresztą dzisiaj uczy się w sposób zupełnie inny niż chłopaki. W pewnych rzeczach ich przewyższa, w innych rzeczach jest do tyłu względem nich. Uczy się po prostu inaczej. Ona Domana w ogóle nie zdzierżyła.

Teachyourbaby: A w jakim wieku próbowałaś zacząć?

Natalia Minge: Próbowałam zacząć od zera … próbowałam do tego wracać … i po prostu nie. Ona jest gotowa się uczyć tylko wtedy, kiedy poświęca temu celowo uwagę jeśli chodzi o czytanie. Prawdopodobnie ma jakieś problemy z czytaniem takie jak ja miałam w dzieciństwie. Ma obciążenie dyslektyczne i tak dalej, bo ja sama jestem dyslektykiem.

Teachyourbaby: O właśnie …odnośnie dysleksji i czytania globalnego możesz odnieść się do jednego badania? W jednej z Facebookowych grup kiedyś wrzuciłam coś o czytaniu globalnym, po czym jedna mama mi zapodała jakieś badania po francusku mówiące, że niby czytanie globalne powoduje dysleksję i w sumie z tego co się przy pomocy tłumacza wyznałam (nie znam francuskiego) to po prostu próbowali dzieci w szkołach uczyć metodą globalną. Ja sobie to tak wyobrażam, że całej grupie dzieci w jednym momencie kazywali patrzeć na karty i “nauczcie się.” Według mnie może dzieci sobie jakoś zapamiętały początek i koniec słowa tylko i wyszło na to, że przez to niby ten rocznik miał dysleksję i przez to ta metoda jest zakazana we Francji.

Natalia Minge: Dysleksja nie jest czymś co można wywołać, ponieważ jest ona dysfunkcją na poziomie mózgowym. Czytanie wyłącznie globalne w wieku lat 7? Ja nie wiem. Moim zdaniem Doman nie bardzo nadaje się do grup. Tam bardzo istotne jest to, żeby rodzic szedł za dzieckiem w dużej mierze, a w dużych grupach nauczyciel nie pójdzie za dzieckiem ponieważ ma ich dwadzieścia.

Ja nie wiem, jak można mówić o tym, że coś wywołuje dysleksję. Jeżeli dziecko ma dysleksję to ją po prostu ma i prawdopodobnie się z tym urodziło. Jego mózg jest w inny sposób ukształtowany. To nie tak, że jakaś metoda wywołuje dysleksję. Te dzieci mogą mieć opóźnienia w nauce czytania z powodu nieodpowiednio wprowadzonej metody. Zresztą jeżeli to jest próba na jednej klasie to nie oszukujmy się: rola nauczyciela jest tak gigantyczna, że nie możemy wyciągać żadnych uogólnionych wniosków. Możemy wyciągnąć wnioski, że ten nauczyciel, tą metodą, z tą klasą odniósł porażkę edukacyjną. W żadnym wypadku nie możemy powiedzieć, że indukował dzieciom dysleksję. To jest dla mnie w ogóle bardzo dziwne rozumowanie. Dzieci, które mają dysleksję po prostu ją mają i mają kłopot z nauką czytania. Zresztą czytanie globalne raczej wspomaga uczenie przy dysleksji, kiedy te litery skaczą. Przedziwne badania. Bardzo bym była wdzięczna za linka bo to jakaś abstrakcja dla mnie zupełnie.

Teachyourbaby: Myślę, że się do nich dokopię, ale nie wiem czy po francusku coś zrozumiesz.

Natalia Minge: Nie ma możliwości indukowania dysleksji poprzez czytanie globalne. Dziecko może się nie nauczyć czytać, ale to znaczy, że ta metoda jest do dziecka niedostosowana albo mamy za mało czasu albo jesteśmy zbyt zestresowani, a może zbyt zmęczeni, żeby uczyć to dziecko czytać. Nie zapominajmy o tym, że to się opiera o relację między dwójką, czy trójką ludzi, gdzie każda rzeczy, która wpływa na jedną osobę zmienia również cały ustrój. Jeżeli ja jestem potwornie zmęczona albo bardzo zapracowana to mi się nie uda nauczyć mojego dziecka czytać. Jeżeli mam dla mojego dziecka za mało czasu to ono się nie nauczy czytać, bo będzie robić wszystko, żeby być ze mną w relacji, żeby się ze mną pobawić, żeby się ze mną potulić, a nie żeby oglądać słowa, więc to też trzeba zawsze brać pod uwagę, że to się opiera o relację. To się opiera o dwoje ludzi i o to, co jest między nimi. Te karty są do tego dodatkiem. Wszystko się miesza dlatego to nie jest metoda szkolna, która też nie działa dobrze na wszystkich uczniów w klasie. Nie ma takiej metody, która byłaby dobra dla wszystkich, bo to też opiera się na relacji. Cała nauka opiera się na relacji.

Teachyourbaby: Ja mam w sumie pytanie od jednej mamy z tym związane. Ona pracuje w korporacji i ma czas dla dzieci tylko wieczorem i w sumie pytanie całe brzmi tak: W książce pisałaś, że uczyliście dwóch starszych synów czytania globalnego. Tak na oko jej się wydaje, że 2-3 lata różnicy. Ona pracuje w korporacji na pełen etat i ma taki problem, że często w ciągu dnia nie ma czasu sam na sam z każdym dzieckiem lub ma go tylko tuż przed zaśnięciem, ale wtedy o nauce nie ma mowy. Czy realizowaliście któryś z programów Domana lub jego modyfikacje z dwojgiem dzieci w tym samym czasie? Czy sesje z jednym dzieckiem w obecności drugiego? Jak to rozwiązać? Czy może masz jakieś rady jak to zorganizować? Może podpowiesz pracującym rodzicom jak zorganizować naukę dla dwójki dzieci jednocześnie.

Natalia Minge: Ja uważam, że jeżeli dwoje rodziców pracuje to Doman nie jest dla nich.

Teachyourbaby: To nie dla nas? (uśmiech)

Natalia Minge: Uważam, że jeżeli mamy mało czasu dla dziecka to konsumowanie go na to, żeby go uczyć czytać nie jest najlepsze. Weźmy program fizyczny, idźmy na spacer, pobiegajmy razem, pobawmy się. Zainwestujmy przede wszystkim w relacje, w bycie razem, w opowiadanie co u kogo, co się wydarzyło w ciągu dnia. Jeżeli dziecko widzi rodzica tylko wieczorami, tylko popołudniami ono jest zmęczone irodzic jest zmęczony. To jest wszystko bardzo wymagające. Nie róbmy sobie tego. Nie róbmy z tego przykrego obowiązku: pracy po pracy. To zajmuje dużo czasu i może w tym momencie stać się źródłem stresu. Skorzystajmy z bitów komputerowych, które szybciej się robi, łatwiej się robi. Generalnie są logistycznie łatwiejsze. Ułatwmy sobie życie.

Jeżeli ktoś pracuje 8 godzin to naprawdę nie jest najlepszym pomysłem, żeby wracać do domu i machać dziecku kartkami przed oczami. Ważniejsze jest to, żeby przeczytać mu książeczkę, utulić go, wysłuchać jak było w przedszkolu. Po prostu to jest to co zabiera czas, w którym trzeba dziecka dotykać, być blisko, słuchać go co ono ma nam do powiedzenia. To jest dla mnie logistycznie nie do ogarnięcia i chyba może być zbyt dużym obciążeniem dla dziecka. Zwłaszcza dotyczy to sytuacji, w której dzieci są w tym czasie w jakichś placówkach. One wtedy też są zmęczone. Też są po pracy. Nie wymagajmy od nich wtedy za dużo. Wieczór to nie jest moment, kiedy dzieci są na najlepszym intelektualnym poziomie. Dzieci są zmęczone. Potrzebują odpoczynku, a niekoniecznie dodatkowej nauki.

Teachyourbaby: Ja tu jeszcze dodam, że jestem pracującym rodzicem, mój mąż też, ale ja jestem nauczycielem. Nauczyciele pracują nieco mniej (śmiech). Co prawda mam nieraz coś do poprawienia i tak dalej, ale to przy Mai ogarniam. A teraz 2 miesiące wakacji, więc u nas jest troszeczkę inna sytuacja.

Natalia Minge: Ja też nie miałam przerwy w pracy. Pracowałam przez cały czas. Właściwie to była kwestia kilku tygodni zanim ja wróciłam do jako takiej pracy. Od początku pracujemy z mężem na zakładkę. Pracujemy na zmianę: albo ja, albo on. Też pracujemy w edukacji. Mamy własną firmę. Mąż teraz miał okres, kiedy pracował bardzo dużo, a wtedy ja z kolei pracowałam mniej. Nasze dzieci nigdy nie były w placówkach, bo one są na zmianę z nami. Jesteśmy w stanie tak sobie ułożyć plan, żeby mieć dla nich czas wtedy kiedy oni jeszcze dobrze funkcjonują i wtedy kiedy my jesteśmy w miarę wypoczęci. Prawda jest taka, że im bardziej jesteśmy zmęczeni, tym gorzej wychodzi wszelka nauka. Byliśmy to w stanie zaobserwować też po nas samych. Jeżeli chciałoby się chociaż połowę z tego co proponuje Doman zrobić, to jest to praca na cały etat. 

Teachyourbaby: Ja akurat miałam wolne, można powiedzieć, że do 17 miesiąca życia Mai, więc dużo zdążyłam zrobić. A potem to już wiadomo … jak się pracuje to jeden zestaw dziennie to maks. 

Natalia Minge: No właśnie o to chodzi. A ty i tak mniej pracujesz niż przeciętna osoba pracująca gdzie indziej. To nie jest 8 godzin. Po 8 godzinach pracy nie ma się siły, żeby wykrzesać z siebie wystarczająco dużo energii i entuzjazmu, żeby to komuś sprawiało przyjemność. Ja nie mówię, żeby nie wspierać rozwoju dziecka, ale skoncentrować się na czymś mniej usystematyzowanym, mniej zorganizowanym: zabrać dziecko do muzeum, na wycieczkę, pobawić się razem z nim, przeczytać książkę. To też pomoże … to też dziecku bardzo dużo da, a nie będzie to takim obciążeniem dla wszystkich. Żeby stosować metodę Domana trzeba się nauczyć przede wszystkim jednej najważniejszej rzeczy, którą jest ogromny szacunek dla swojego dziecka.

Teachyourbaby: I jeszcze jedno: przy tych chłopcach, którzy się nauczyli czytać globalnie nie korzystałaś z innych metod? 

Natalia: Nie.

Zapraszam do lektury części 2 – już wkrótce 🙂 

 

PODSUMOWANIE CZĘŚĆI 1 WYWIADU I KILKA SŁÓW ODE MNIE

Niesamowicie się cieszę, że Natalia Minge zgodziła się na ten wywiad. Muszę powiedzieć, że ta rozmowa rozwiała kilka moich wątpliwości i pewnie nie tylko moich zwłaszcza jeśli chodzi o wprowadzanie pojedynczych słów. Pisałam już o tym w artykule o wprowadzaniu czytania globalnego maluchowi w wieku 12-18 miesięcy, że jakoś tak intuicyjnie jesteśmy na etapie książkowym przeplatanym z pojedynczymi słowami. Teraz mam potwierdzenie od kogoś innego, że tak należy robić.

U Domana nie ma jasnego stwierdzenia, że pojedyncze słowa mają się przewijać na każdym etapie, natomiast ostatnio pisząc o początkach nauki czytania malucha w wieku 18-30 miesięcy natknęłam się na sugestię dotyczącą ilości pojedynczych słów. Teraz mam już pełny obraz metody. Pojedyncze słowa wprowadzamy cały czas, dopóki dziecko nie zacznie czytać. Jeśli jesteśmy na dalszych etapach wplatamy je pomiędzy wyrażenia dwuwyrazowe, zdania lub pokazujemy pomiędzy lekturą jednej a drugiej książki. Pomimo tego, co powiedziałam w wywiadzie produkcji książek zupełnie nie odpuszczę, ale nie będę się tak martwić, że nie wykonuję ich dużo.

Cieszy mnie też potwierdzenie, że czytanie globalne prowadzi do czytania nieznanych słów. Ja osobiście nigdy w to nie wątpiłam, ale od czasu do czasu piszą do mnie osoby, które chcą mi niejako udowodnić, że jest inaczej, że metoda Domana szkodzi itp.

Skomentuję też porę wieczorną na naukę. Według mnie dużo zależy od dziecka, ale moja Maja nieraz wieczorem jest tak pobudzona, że chłonie wszystko jak gąbka. Ale to jest jeszcze maluch, który sypia w dzień nawet 3 godziny, a do niedawna 4, więc jest wypoczęty. Jak był okres, kiedy nie spała w dzień, wieczorem nie mieliśmy sesji. W czasie kryzysu z kartami na 13,5 miesiąca, o którym tutaj pisałam wieczorem, czasem nieraz do północy udawało się nadrobić z kartami cały dzień. Wtedy praktycznie tak późno się dało. Cały dzień zainteresowanie było zerowe. Z drugiej strony Doman jako najlepszą porę radzi godziny poranne i potwierdzam, że zwykle te godziny tak do 12 są idealne, chociaż też bywają dni, kiedy jest inaczej. 

 

Polecam zaglądnąć też tutaj:

Poradnia Hipokampus

Kanał YouTube Natalii Minge

Lista wartościowych książek do przeczytania, w tym kilka słów o “Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka” Natalii i Krzysztofa Minge wspomnianej w wywiadzie

Wszechstronne wspieranie rozwoju dziecka – fanpage bloga teachyourbaby na Facebooku

Spis treści bloga w zakresie artykułów dotyczących czytania globalnego metodą Domana (zwłaszcza polecam serię artykułów “Jak zacząć ..” w zależności od wieku dziecka 

Bity inteligencji

Pogramy inteligencji, w tym źródła naszych bitów

Bity i programy inteligencji – ile za nami, nasza strategia

W artykule o tym, jak zacząć matematykę metodą Domana z dzieckiem w wieku 3-6 miesięcy możecie zobaczyć jak wygląda prezentacja kart w metodzie Heguru

O naszych książkach

O naszej strategii wychowania dwujęzycznego

Rozwój mowy dwujęzycznego malucha wspieranego metodą Domana

Problem-solving wspomniany w wywiadzie

Strona wspomnianej w wywiadzie Anety Czerskiej – według mnie jej metoda to nieco zmodyfikowana metoda Domana z inspiracjami z metody Shichidy

Przykład tekstu z pozamienianymi końcówkami, który jesteśmy w stanie przeczytać (to potwierdza słowa Natalii Minge z wywiadu) 

 

Ten artykuł okazał się przydatny? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. Co myślicie na temat kwestii, o których rozmawiałyśmy? 

Będzie mi  bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.

Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji (okienko na stronie głównej bloga i kanał RSS). Od niedawna jest też możliwość zapisu na newsletter (jeśli nie wyskoczyło wam okienko podczas czytania bloga piszcie). W momencie jak będę mieć 100 zapisów na newsletter będę na bieżąco się dzielić informacjami dotyczącymi wczesnej edukacji zanim pojawią się na blogu w tematyce prawopółkulowości, czyli metody Domana, metody Shichidy i metody Heguru oraz dwujęzyczności i nauki języków. 

Jako, że nie znalazłam grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u. Dołączając do grupy możecie liczyć na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń. 

0 CommentsClose Comments

Leave a comment