fbpx

UNIWERSALNA PRAWOPÓŁKULOWA KSIĄŻECZKA

Z recenzjami coś u mnie ostatnio dość polsko, ale już niedługo się poprawię. Teraz nie mogłam się powstrzymać ze zrecenzowaniem właśnie tej pozycji, podobnie jak moja siostra nie mogła się powstrzymać przed jej kupieniem po tym jak ktoś jej ją polecił. Skoro ktoś poleca to musi coś w niej być … i jest. Przede wszystkim jest to książka, której się nie czyta, ale o której się dyskutuje. Samo to już świadczy o jej inności i wyjątkowości.

W sumie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dyskutować w języku angielskim, bo na większości stron mamy jedynie ilustrację oraz jedno słowo- nazwę miesiąca. Ja tego nie robię, bo po pierwsze Maja mi tej książki nie przynosi (już idealnie rozróżnia, która dla kogo, czyli moja strategia dwujęzycznego wychowania przynosi efekty), a po drugie zaczęła ją zgłębiać w języku polskim z tatą, więc nie chcę jej mieszać innymi informacjami. Nie ma tekstu, więc poza nagraniem, które zamieściłam na końcu tego artykułu nie wiem, jakie treści jej przekazał.

Dodatkowo obiecałam wam, że będę z czasem szczegółowo poszerzać informacje o aktywnościach stymulujących prawą półkulę mózgu dziecka. Nie będę się tutaj trzymać jakiegoś sztywnego schematu i kolejności listy zabaw, czy innych aktywności, o których pisałam w artykule o tym, że każde dziecko to geniusz. Teraz padło na książkę. Zresztą wspominałam już o niej. Następnym razem rozwijając temat prawopółkulowości może napiszę o mandalach, czy tzw. linking story. Zobaczymy na co przyjdzie wena.

Rok w Krainie Czarów” wpisuje się idealnie w pozycję 11 z listy, którą zamieściłam we wcześniej wspomnianym artykule: “gry planszowe, zabawa w liczenie, wszelkiego rodzaju labirynty i zagadki”. Książkę przypisałabym do etykiety “zagadki.” 

RECENZJA KSIĄŻKI “ROK W KRAINIE CZARÓW” MACIEJA SZYMANOWICZA

Na początek zacytuję opis, który można znaleźć z tyłu na okładce:

“Czy zastanawialiście się kiedyś, jak mogłoby wyglądać życie w Krainie Czarów” Czy mieszkają tam Czerwony Kapturek, czarodziej, wilk, krasnoludki i księżniczki? Co robią przez cały rok?” Jako dziecko na pewno niejednokrotnie szukałam odpowiedzi na te pytania. Pamiętam, że same z siostrą stworzyłyśmy sobie nawet własną Krainę Czarów zamieszkaną przez Pstrokatych, pewnie zainspirowanych jakąś dziecięcą bajką. Te stworzonka zamieszkiwały dosłownie każde miejsce. Dziecięca wyobraźnia jest niesamowita i to między innymi ona jest dowodem na dominację prawej półkuli mózgu do 6 roku życia.

Teraz mamy odpowiedź na dziecięce pytania w postaci książkowej wizji Krainy Czarów i zamieszkujących ją postaci. Niesamowite jak wiele niezwiązanych ze sobą bajek można połączyć w jedną niekończącą się historię. Książka składa się ze wstępu, w którym opisano każdego z 20 bohaterów. Są to postacie ze znanych i mniej znanych bajek np. Baba-Jaga, którą zna chyba każdy dorosły i każde dziecko czy Trąbkopotam, który dla mnie przynajmniej jest jakimś zupełnie nowym stworkiem. Kolejne strony to swego rodzaju rozkładówka z kolejnymi miesiącami jednego roku. Miesiące są podpisane u góry, ale niestety nie globalnie i nie wiem, czy nie zakleję oryginalnego tekstu napisem ułatwiającym czytanie globalne.

Każda część rozkładówki to niezwykle barwna i ciekawa ilustracja przedstawiająca specyfikę danego miesiąca oraz wszystkich bohaterów wykonujących jakąś określoną czynność. W każdym miesiącu zajmują się czymś innym. Niejednokrotnie odkrycie, co robią jest zaskoczeniem i dla rodzica i dla dziecka. Okazuje się, że śpiąca królewna nazwana w książce Śniącą Królewną nie śpi cały czas. Na przykład w grudniu w pełni przebudzona świętuje wraz z Czerwonym Kapturkiem i Wilkiem i czeka grzecznie przy stole na pierogi z grzybami, które zaraz nałoży Babcia Babula. W miesiącach w czasie których śpi za każdym razem ma inne miejsce drzemki. Raz śpi na łące, innym razem w wagoniku, a jeszcze innym razem na dłoni Wielkoluda. Na końcu książeczki mamy interaktywną zabawę dla nieco starszych dzieci.

Na wideo poniżej możecie usłyszeć jak o książce dyskutują tata z Mają. Próbowałam zdobyć jakieś informacje z punktu widzenia taty w celach wykorzystania w recenzji. Dowiedziałam się krótko, że “jest fajna.” Akurat pod względem wyrażania opinii to typowy facet. Krótko, zwięźle, na temat. Moje przemyślenia są o wiele bogatsze, chociaż to nie ja z niej korzystam. Stworzyłam dla was listę zalet książeczki na podstawie obserwacji.

Warto stać się posiadaczem tej księgi (z racji rozmiarów chyba to określenie do niej najbardziej pasuje), bo:

1.Tak jak piszą autorzy można ją oglądać godzinami.

Ja bym jeszcze dodała, że z mówiącym już maluchem można o niej dyskutować godzinami. Jest z nami od 2 urodzin Mai. Wideo z tatą nakręciłam stosunkowo niedawno, bo jak miała 26 miesięcy. Fascynacja Krainą Czarów nie mija. Wręcz przeciwnie. Dochodzą nowe przemyślenia i komentarze w miarę wzbogacania się słownictwa Mai. Zresztą oglądnijcie wideo, bo to też przy okazji próbka tego, jak mówi w języku polskim dwujęzyczna Maja otoczona na chwilę obecną już trzema językami: polskim (tata i otoczenie), angielskim (mama) i włoskim (mama oraz od niedawna znajoma Kolumbijka) mając rodziców Polaków i mieszkając w Polsce. Myślę, że moja córeczka jest najlepszym dowodem na to, że dwujęzyczność nawet ta nienaturalna, bo u nas jest dwujęzyczność zamierzona nie powoduje opóźnienia mowy.

2. Dziecko ćwiczy spostrzegawczość.

Ilustracje są niezwykle szczegółowe. Z czasem, gdy spostrzegawczość dziecka się poprawi będzie za każdym razem zauważać coś nowego. Weźmy przykładowo postać sympatycznego Mniamopotama w kwietniu. Na ilustracji do tego miesiąca ten sympatyczny stworek wędkuje. Za pierwszym razem nasz maluch ucieszy się już z samego faktu, że go wypatrzy wśród innych stworów. Z każdym kolejnym razem będzie potrzebował coraz mniej czasu na wypatrzenie tej postaci, a w końcu już samo znalezienie Mniamopotama nie będzie mu sprawiać takiej satysfakcji i zacznie zauważać inne rzeczy.

W kwietniu Mniamopotama całkowicie pochłania wędkowanie. Widać jak się cieszy: uśmiech od ucha do ucha, czułki w górę, a dodatkowo skupia się na czynności, którą wykonuje: głowa w dół, oczy skupione na wędce. Obserwując Mniamopotama zauważymy nieodłączny widelec za pasem, małe zmarszczki na czole i to, że ma na ciele kropki. Siedzi z wędką na konarze na zielonym liściu. Podążając za wędką zobaczymy na jej końcu przynętę i hak do którego psotne Leśne Licho wyposażone w ekwipunek do nurkowania próbuje przyczepić kalosza. Chyba się zgadzacie, że szczegółów do wypatrzenia i do omówienia mamy tutaj co niemiara. Mniamopotam jest tylko przykładem. W podobny sposób można omówić każdą postać, co daje nam 12 różnych wersji 20 różnych bohaterów. Dodatkowo możemy rozmawiać o pogodzie, roślinności, zwierzętach i innych aspektach każdej z 12 barwnych ilustracji.

Spostrzegawczości wymaga też znalezienie danej postaci na obrazku, bo w każdym miesiącu nie dość, że każda robi coś innego to jeszcze jest w zupełnie innym miejscu, raz na górze, raz na dole, raz z boku strony. Tutaj jako przykład prześledzimy Czerwonego Kapturka, który w styczniu huśta się na huśtawce, w lutym ślizga się na lodzie, w marcu buduje karmnik, w kwietniu pływa na łódce z Wilkiem, w maju czyta książkę na łące, w czerwcową noc idzie z koszykiem i świeczką puszczać wianki na wodzie, w lipcu płynie kajakiem, w sierpniu bawi się ogonem Wielkoluda wraz Dobroduszkiem, we wrześniu kupuje watę cukrową, w październiku grabi suche liście, w listopadzie bawi się z Wilkiem jak z psem, a w grudniu czeka przy stole wraz ze Śpiącą Królewną i Wilkiem na pyszne pierogi Babci Babuli, o których już wcześniej wspominałam pisząc o królewnie. 

3.Dziecko ćwiczy umiejętność opowiadania.

Jeśli wasz maluch jeszcze nie mówi ta książeczka będzie idealną okazją do tego, żeby posłuchać opowiadającego rodzica. To nie oglądanie bajek uczy dzieci mówić, ale właśnie żywy kontakt z językiem. Im więcej tego kontaktu, tym lepiej.

Jeśli wasz maluch już mówi lektura “Roku w Krainie Czarów” to wspaniała okazja do poznania jego opinii i wymiany komentarzy. To też okazja, aby dziecko przyswoiło mnóstwo nowego słownictwa. Moja Maja już na pamięć zna imiona wszystkich bohaterów. Potrafi ich dość szybko wyszukać. Wideo byłoby nieco dłuższe, gdyby nie to, że na części tata, chyba pod presją kamery zaczął jej w pewnym momencie wszystko pokazywać zanim ona zdążyła pomyśleć. A chodziło przecież o to, aby ona nam pokazała, co potrafi, a nie o pokazanie umiejętności taty 😛 

3.Dziecko ćwiczy wyobraźnię i rozwija kreatywność.

Jeśli wasz maluch zna zaprezentowane w książce postacie z innych bajek, sposób jaki są przedstawione tutaj pokaże mu zupełnie inną perspektywę. Dziecko dowie się, że ogranicza nas tylko własna wyobraźnia i że na jedną postać można spojrzeć w różnoraki sposób. Na przykład Wilk, który w jednej bajce jest zły, może być też całkiem sympatycznym zwierzakiem. To też trochę sposób na rozprawienie się ze stereotypami. Jeśli sytuacja jest zupełnie odwrotna, czyli dziecko nie zna jeszcze historii właściwych każdej postaci, gdy po lekturze “Roku w Krainie Czarów” przeczytamy mu przeczytamy opowieść o Alladynie spojrzy na tą historię pod zupełnie innym kątem niż gdyby zetknęło się z Lampą Alladyna po raz pierwszy przy okazji tej lektury.

Starszemu dziecku po wielu godzinach dyskusji nad różnymi opcjami w księdze i po zapoznaniu się z tradycyjną wersją historii danej postaci można zaproponować ułożenie alternatywnej historii lub jej narysowanie. W przypadku nowych postaci dziecko może wymyślić ich historię, po czym skonfrontować z odpowiednią bajką na ich temat. Można zadawać pytania zachęcające dziecko do podjęcia kreatywnego wysiłku np. widząc Smoczydło trzymające akwarium z rybkami zapytać o to co zaraz się stanie według dziecka. Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia.

4. Książka jest niezwykle bogato i barwnie ilustrowana.

Zobaczcie sami:

bajki dla dzieci
Rok w Krainie Czarów

Dodatkową zaletą są grube, tekturowe strony, które ułatwiają dziecku obsługę księgi i jednocześnie przyczyniają się do tego, że jest niemalże niezniszczalna.

Jedyną wadą jaką widzę to tylko to, że nazwy miesięcy nie są napisane odpowiednią czcionką, a wręcz przeciwnie. Pomijając rozmiar ma za dużo ozdobników np. litera “g” występuje w niesamowicie dziwnym wydaniu i cały wyraz za bardzo zlewa się z tłem. Ale to wada tylko dla rodziców domanujących i nie umniejszająca w niczym wartości tej księgi. Zresztą jak wiecie w naszej już dość sporej biblioteczce nie ograniczamy się tylko do książek odpowiednich do wczesnej nauki czytania. Gdyby tak było, byłaby bardzo uboga, bo na rynku polskim znalazłam jedynie 12 książek spełniających kryteria Glenna Domana. Na rynku światowym jest ich o wiele więcej, ale wciąż za mało. 

NA KONIEC WIDEO,KTÓRE NIE WYMAGA DŁUŻSZEGO KOMENTARZA

Dyskusje malucha z tatą i to jeszcze przy książce to coś niezwykle miłego dla ucha. Przy okazji macie próbkę tego, jak mówi w języku polskim moja Maja. Wydaje mi się, że całkiem fajnie jak na 26-miesięczną dziewczynkę. Nasze mieszanie językowe jej chyba nie przeszkadza. A mieszankę ma sporą, bo teraz tak jak wspomniałam wcześniej: polski, angielski, włoski. 

 

Ta recenzja okazała się przydatna? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. Co myślicie zaprezentowanej przeze mnie książeczce?

Będzie mi  bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.

Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji (okienko na stronie głównej bloga i kanał RSS). Od kilku dni jest też możliwość zapisu na newsletter (jeśli nie wyskoczyło wam okienko podczas czytania bloga piszcie). W momencie jak będę mieć 100 zapisów na newsletter będę na bieżąco się dzielić informacjami dotyczącymi wczesnej edukacji zanim pojawią się na blogu w tematyce prawopółkulowości, czyli metody Domana, metody Shichidy i metody Heguru oraz dwujęzyczności i nauki języków. 

Jako, że nie znalazłam grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u. Dołączając do grupy możecie liczyć na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń. 

0 CommentsClose Comments

Leave a comment