fbpx

OD CZEGO SIĘ ZACZĘŁO 

Ten post to dzieło nie tylko moje – mamy obecnie 23-miesięcznej Mai, ale też mamy 17-miesięcznej Oli (zmieniłam imię, żeby zachować jej anonimowość). Rozmawiam i rozmawiałam już online, czy wymieniałam maile z niejedną już mamą. Bardzo ciekawa wymiana doświadczeń ma miejsce w grupie na Facebooku, którą założyłam. Jednakże tylko dzięki tej mamie, o której już nieraz tu wspomniałam nazywając ją „niezwykle inspirującą” nastąpił przełom w realizacji programów Domana.

Ja cały czas czytam i się dokształcam, ale wspomniana tu mama czyta o wiele więcej. U mnie czas nieco bardziej ograniczony przez to, że pracuję. Po pewnym czasie z naszych rozmów zaczęłam robić notatki. Dla upamiętnienia, bo nie wiadomo, co z tego w przyszłości wyjdzie napiszę tutaj datę pierwszej wymiany wiedzy i doświadczeń – 22 stycznia 2018. Z racji tego, że to co tu napiszę to wynik naszych wspólnych przemyśleń często będę pisać w liczbie mnogiej.

KILKA SŁÓW O DRUGIEJ MAMIE

Mnie już znacie, a kto nie zna zawsze może poczytać, a nawet mnie zobaczyć na stronie O mnie. „Inspirująca mama” – moja imienniczka jak już wspomniałam ma 17-miesięczną córeczkę. Wyszła z wczesnym wspieraniem jej rozwoju oraz z wczesną edukacją o wiele dalej niż ja: Doman, Minge, Montessori, rodzicielstwo bliskości, język obcy. Podczas, gdy ja działam w oparciu głównie o karty i plansze, ona dość dużo rzeczy przeniosła na komputer. Jej córeczka w przeciwieństwie do mojej nie pała miłością do matematyki i musiała ją na jakiś czas odłożyć. Zanim doszły do ilości 20 kropek już nie chciała patrzeć na karty. Po przeniesieniu jej na komputer zainteresowanie wzrosło.

Odkąd zaczęłyśmy korespondencję dzielimy się wszystkimi chwilami ekscytacji i zwątpienia. Tak…zwątpienie też się pojawia. I zmęczenie. Mamy zupełnie inną sytuację: ja pracuję, ona nie, ale mnie w pewnym stopniu wspiera mąż, a w jej przypadku cała wczesna edukacja jest na jej głowie. Można się spierać która z nas ma więcej czasu wolnego. 

Uważam, że blogi pokazujące, że wprowadzanie programów wszechstronnego rozwoju dziecka przebiega idealnie są raczej podrasowane. Myślę, że każdy kto spróbuje potwierdzi moje zdanie. Zwłaszcza jak próbujemy z nieco starszym już dzieckiem. Tak jak już pisałam najlepiej zacząć z niemowlakiem, a jak to zrobić zapraszam do lektury tutaj.

GDZIE JEST ZŁOTY ŚRODEK 

Po wielu nocach spędzonych na niezwykle wciągających rozmowach i praktycznie codziennej wymianie nowych pomysłów, doświadczeń i po prostu obserwacji naszych dzieci doszłyśmy do wniosku, że złoty środek leży gdzieś pomiędzy Glennem Domanem, Natalią i Krzysztofem Minge, Makoto Shichidą, a Anetą Czerską.

Domana znacie, bo praktycznie większość mojego bloga jest poświęcona jego programom: matematyce, czytaniu globalnemu, czy bitom inteligencji. Program Domana jest ogólnie dostępny. Wystarczy kupić przeczytać jego książki lub jak ktoś mieszka w Stanach Zjednoczonych zapisać się na szkolenie do Instytutu Wspierania Ludzkich Możliwości, który założył.

Państwo Minge, autorzy już kilkukrotnie polecanej przez mnie książki, której krótki opis znajdziecie tutaj, mają raczej podobny styl jak Doman, z tym, że z ich książki można się dowiedzieć szczegółów dotyczących specyfiki czytania globalnego po polsku. Napiszę o tym kiedyś szczegółowo, a teraz wielkim skrócie: trzeba zaprezentować dziecku o wiele więcej słów niż proponuje Doman, gdyż on stworzył swój program w odniesieniu do języka angielskiego. Nie da się ukryć, że nasz język jest bardziej skomplikowany.

Japończyk Shichida zmodyfikował program Domana. Jest on o wiele bardziej tajemniczą postacią, a jego metody sekretnie tu i tam fragmentami ujawniane, głównie na obcojęzycznych stronach i forach internetowych. O szczegółach napiszę, bo zgłębiam jego matematykę, a w tym artykule podam taki ogólny zarys.

Aneta  Czerska jest autorką książek, które nazwałam idealnymi do czytania globalnego w języku polskim. Wymyśliła też swoją metodę, której szczegóły wzorem Shichidy okrywa tajemnicą, chyba, że ktoś dość słono zapłaci za szkolenie. Jako, że na swojej stronie ma zdjęcia z kimś z instytutu Shichidy w Japonii mamy spore podejrzenia, że jej metoda jest właśnie nim inspirowana, tym bardziej, że w instrukcji do swoich kart proponuje schemat 3 karty x 3 dziennie, czyli 3 sesje, 4-ta sesja to zdania, a na drugi dzień zupełnie nowe słowa. Oznacza to, że jedno słowo pojawia się tylko 3 razy na kartach zamiast 15 jak u Domana.  Edit: Skontaktowała się ze mną po tym artykule inna mama i wiem, że ten schemat to pierwsza część jej metody. Według założeń przygotowuje do odczytywania poznanych już słów. Druga część jest ujawniania jedynie na szkoleniach przez nią prowadzonych i w wielkim skrócie obejmuje prezentacje od 3 do nawet kilkudziesięciu kart jednocześnie i te karty już nie są powtarzane. To już całkiem mi przypomina założenia metody Shichidy.

SZYBKIE PORÓWNANIE METODY DOMANA I SHICHIDY

Napisałam o porównaniu dwóch metod, chociaż wcześniej wspomniałam aż 4 propagatorów globalnego czytania, bo widzę że metoda Domana, a ta opisana przez Minge to niemalże to samo. Z drugiej strony Czerska na nasze oko poszła w kierunku Shichidy. Marii Trojanowicz-Kasprzak, której książeczki recenzowałam na blogu nie biorę w ogóle pod uwagę, a dlaczego możecie przeczytać tutaj.

Metoda Domana:

– dużo powtórek: w pierwszej wersji programu jedno słowo jest prezentowane aż 15 razy (szczegóły dotyczące czytania globalnego tutaj), ale…czy zawsze tak jest? Odkryłam coś nowego o czym w drugiej części posta,

– po tym jak dane słowo zostanie zaprezentowane wymaganą ilość razy już do niego nie wracamy jako do pojedynczego słowa; pojawia się potem w wyrażeniach dwu- i trzywyrazowych i w zdaniach.

– zalecana szybkość pokazywania kart: ok. 1 sekunda na kartę

Metoda Shichidy:

– minimum powtórek: 1-3 sesje dziennie i na następny dzień zupełnie nowe karty (o szczegółach napiszę wkrótce),

– w matematyce Shichidy karty, które pojawiły się wymaganą ilość razy są “odświeżane” ponownie, ale po znacznie dłuższym okresie czasu, a więc powtórek jest tak naprawdę więcej niż tylko 1-3, ale nie od razu, nie dzień po dniu,

– zalecana szybkość pokazywania kart: mniej niż sekunda.

Zarówno Doman, jak i Shichida są pionierami w rozwoju i stymulacji prawej półkuli mózgu. Jednakże doczytałyśmy w kilku źródłach, że zbyt duża ilość powtórek wcale nie stymuluje prawej półkuli. Prawa półkula jest rozwijana przez minimum powtórek i przez właściwą szybkość prezentacji. Doman bardzo często wspomina o tej szybkości i że jak dziecko nie chce kart, to znaczy, że się nudzi, bo idziemy za wolno z materiałem lub po prostu za wolno prezentujemy karty, a ruchliwy maluszek przecież nie ma dla nas więcej niż te kilkanaście sekund czasu i to w jego książkach jest jasne. To, że szybkość jest ważna potwierdza fakt, że dziecko łatwiej zainteresować dokładnie tą samą matematyką na komputerze, a nie na kartach. Po prostu na komputerze leci szybciej. Ręcznie ciężko osiągnąć takie tempo, chociaż jest to możliwe, bo znalazłam na jednym anglojęzycznym blogu wspomagacz, o którym napisałam tutaj

Zastanowiła mnie natomiast informacja co do tego, że zbyt duża ilość powtórek nie stymuluje prawej półkuli mózgu. Od razu nasuwa się pytanie: ile powtórek to za dużo? I z drugiej strony: Ile powtórek wystarczy, żeby dziecko zapamiętało dany materiał? Czytajcie dalej, bo odpowiedź jest w tym artykule. Doszłyśmy do tego, że to sprawa bardzo indywidualna zależna od wieku dziecka i tego ile czasu już było “domanowane.” 

NIESŁUSZNA KRYTYKA DOMANA

Najpierw kilka słów odnośnie samej krytyki. Odwołam się w tym miejscu do posta na jednej z Facebookowych stron. Nie chodzi mi tutaj o krytykowanie nikogo i nie będę może wymieniać nazwisk, a kto jest w temacie i tak będzie wiedział o kogo chodzi. Uważam, że autorka robi kawał dobrej roboty jeśli chodzi o zabawy w czytanie globalne i o dbanie o to aby dzieciom słowo pisane pozytywnie się kojarzyło, chociaż moim zdaniem spektakularnych efektów raczej nie ma się co spodziewać.

Otóż ona i w sumie nie tylko ona dość mocno bazuje na krytyce Domana z uwagi na to, że on zaleca 9 sesji z 15 wyrazami dziennie. To zalecenie Domana przypomniała również na swojej stronie pisząc przy tym, że ona beztrosko zaleca, „by nie stosować sztywnych reguł, bawić się wtedy, gdy dziecko i rodzice mają na to ochotę i w najmniejszym stopniu nie przejmować się, że sesja się nie odbędzie wcale, bo upał, wizyta babci, zakupy się przedłużyły, idziemy do kina, do zoo itd.”

Według niej w zabawach w czytanie globalne wcale nie chodzi o to, aby dziecko zaczęło czytać jak najwcześniej, wcześniej niż rówieśnicy. Każde dziecko się nauczy prędzej, czy później, a czytanie globalne jedynie nieco wspomoże ten proces. 

Jeśli ktoś rzeczywiście wbije sobie do głowy, że musimy koniecznie robić tyle i tyle sesji dziennie i trzyma się tego nawet jak nie daje rady, to rzeczywiście prędzej czy później poczuje się obciążony i szybko porzuci wczesną naukę czytania. To zrozumiałe. Jeśli dziecko wyczuje stres takiego rodzica i to, że się do tego zmusza ponad siły, też nie będzie miało ochoty na naukę. Wtedy u rodzica, który na siłę próbuje dodatkowo jeszcze pojawi się poczucie winy, bo przecież miało być tak łatwo i pięknie. W takiej sytuacji plansze idą w las i zwykle na tym się kończy wczesna edukacja malucha. Pojawia się rozczarowanie, bo przecież zainwestowaliśmy w materiały i poświęciliśmy swój czas i pomimo to nam się nie udało. Pojawiają się różne opinie na temat metody Domana, w tym głosy, że metoda Domana nie działa, że jest do niczego, za którymi oczywiście nie powinniśmy iść, bo takie opinie rodziców, którzy nie doprowadzili programu do końca w mojej opinii się nie liczą. Ja bazuję na tej garstce, która ujawnia się tu i tam w internecie, która zrealizowała program Domana i opisuje efekty. Na pewno jest takich rodziców o wiele więcej, ale nie wszyscy się dzielą publicznie rezultatami z różnych powodów.

Jak już z entuzjazmem zaczęliśmy chociażby program czytania z naszym maluszkiem to naprawdę szkoda go zarzucać. Dlatego dzielę się tym, co odkryłyśmy razem. Może dzięki temu ktoś z was, kto właśnie ma przerwę w realizacji programu, postanowi działać dalej, ale nieco inaczej. 

ILE RAZY PREZENTOWAĆ KARTY, CZYLI CZY MUSIMY ZAWSZE MIEĆ 15 SESJI DZIENNIE

Zgadza się…nie krytykowane 9, a 15, bo tyle wychodzi, jeśli chcemy i jesteśmy w stanie realizować program Domana w maksymalnym stopniu. Podliczcie sami z harmonogramu, który przedstawiłam tutaj. To, że ja na macierzyńskim razem z programem matematycznym realizowałam w pewnym momencie 18 sesji dziennie, nie znaczy, że każda mama musi mnie naśladować. To było naprawdę szalone, ale nakręcało mnie bardzo to, że maluch zwłaszcza rano był maksymalnie skupiony na kartach i nimi zainteresowany. Z tego powodu często mieliśmy jeszcze większe szaleństwo, bo nieraz do południa udało mi się zaprezentować wszystkie albo prawie wszystkie plansze. Odkąd pracuję potwierdzam, że realizacja tylu sesji dziennie jest po prostu niemożliwa.

Jestem po lekturze książek autorstwa Domana w oryginale i mogę powiedzieć, że w moim rozumieniu nie pisze on że tyle i tyle sesji dziennie to mus. To jedynie sugestia. Jeśli ktoś rzeczywiście zamiast czytać całą książkę, przeczytał tylko rozdział opisujący niezwykle szczegółowo kolejne etapy czytania globalnego nie zgłębiając innych fragmentów książki, może odnieść wrażenie, że ma koniecznie prezentować 3 zestawy x 5 kart x 3 dziennie, co daje….9 sesji każdego dnia i nie ma innego wyjścia. A jak ktoś czytał polskie tłumaczenie to nagle ni stąd ni zowąd jest mowa o 25 kartach ze słowami dziennie, czyli o 15 sesjach.

Przejrzałam polską wersję pobieżnie i generalnie nie jest zła i dość wierna oryginałowi, ale jak czasem się zaczęłam na czyjąś prośbę zagłębiać w szczegóły wychodziło, że są nieścisłości. Na potrzeby tego wpisu porównałam fragment z programu o czytaniu w wersji angielskiej i polskiej. W polskim tłumaczeniu został pominięty cały akapit, w którym można między innymi przeczytać: „When this system is working smoothly, gradually add a fourth set of words and then a fifth set of words to your daily program,” co można przetłumaczyć tak: “w momencie gdy nam już gładko idzie, stopniowo dodajemy 4-ty i 5-ty zestaw słów do naszego dziennego programu”. Uważam, że w polskim tłumaczeniu zostały pominięte ważne słowa: „gdy już nam gładko idzie.” A co jeśli nie? A co jeśli stwierdzimy, że te 3 zestawy albo mniej to nasz maks i przy większej ilości albo my poczujemy się obciążeni albo dziecko już więcej nie będzie chciało (w przypadku gdy zaczynamy z dzieckiem w wieku 0-3 lub 3-6 miesięcy raczej opcja druga jest niemożliwa, ale w przypadku starszych dzieci jak najbardziej). Ja w tych zacytowanych przeze mnie słowach widzę lukę. A takich fragmentów w książkach Domana, które zaprezentowałam tutaj jest więcej.

Doman we wszystkich swoich dziełach cały czas podkreśla, że program trzeba dostosować do rodzica i dziecka. Nie trzeba pokazywać 5 kart jednocześnie, bo w przypadku dzieci nieco starszych i bardziej ruchliwych można to robić na raty. Za każdym razem jak zgłębiam jego książki od nowa, mam nieodparte wrażenie, że sugestie realizacji pełnego programu w pierwszej wersji dotyczą tylko niemowląt, bo taki niemowlak 0-6 miesięcy, a czasem jeszcze dłużej wszystko przyjmie. Potwierdzam, bo matematykę zaczęłam wprowadzać w tym czasie.

BARDZO WAŻNY, ALE PRZEOCZONY PRZEZE MNIE WCZEŚNIEJ FRAGMENT Z KSIĄŻKI DOMANA

I na koniec najważniejsze. Dla mnie to był dosłownie przełom. Szukałyśmy rozwiązania wszędzie, w tym właśnie u wspomnianego przez mnie Shichidy, a Doman podaje je na tacy, ale nie rozumiem czemu w książce „How to Multiply Your Baby’s Intelligence” („Jak pomnożyć inteligencję małego dziecka”) a nie w tej o czytaniu. O tym jak wygląda u nas czytanie globalne na chwilę obecną napiszę osobno. Tutaj jedynie przyznam się, że 23 miesiąc mojej córeczki przyniósł nam kolejny kryzys z kartami, ale teraz patrzę na niego przez zupełnie inny pryzmat…przez pryzmat tych słów (w nawiasie moje tłumaczenie):

„(…)there is little doubt you will one day realize that your child needs to see new cards only once or twice to know them well.

Sometimes mothers see this as a problem. Then they realize they have achieved their objective – a child who can learn anything quickly and effortlessly the first time around. Your child’s brain is growing every day and it is growing very quickly.”

(“(…) nie ulega wątpliwości, że pewnego dnia zdasz sobie sprawę, że twojemu dziecku wystarczy zobaczyć nowe karty raz lub dwa razy dziennie, aby je poznało.”

Czasem matki widzą w tym problem. Jednakże potem zdają sobie sprawę, że osiągnęły swój cel – dziecko, które potrafi się nauczyć wszystkiego szybko i bez wysiłku widząc coś tylko raz. Mózg twojego dziecka rozwija się codziennie i rozwija się bardzo szybko.”)

Cytowany fragment pochodzi z rozdziału dotyczącego bitów inteligencji z książki “How to Multiply Your Baby’s Intelligence” (“Jak pomnożyć inteligencję swojego dziecka”), o których szczegółowo pisałam tutaj. Jednakże dla Domana bity to nie tylko wiedza encyklopedyczna, ale też właśnie karty do czytania globalnego i matematyki. Po przeczytaniu tego fragmentu od razu zaczęłam analizować zachowanie Mai i to co z nią robiłam i robię. Przyznam się też, że poczułam się trochę jakby oszukana przez Domana, że nie napisał tych kilku zdań w książce dotyczącej czytania, tym bardziej, że wiele rzeczy z jego jednej pozycji powtarza się w drugiej i w kolejnych, chociaż dotyczą innego programu. A jedna z ważniejszych została pominięta. Wygląda na to, że trzeba się wczytać we wszystkie książki jego autorstwa, żeby zgłębić każdy z programów szczegółowo. 

SPOSÓB NA METODĘ DOMANA

Nie popełnijcie tego błędu co ja i co mama Oli. Wyłapcie czas, kiedy dziecko potrzebuje mniej prezentacji jednej karty wcześniej niż my. Jeśli wczytujecie się w bloga w miarę regularnie wiecie, że w momentach kryzysów zaczęłam odkładać więcej kart w każdym zestawie…nawet 3 dziennie, co oznaczało, że wtedy jedna karta była pokazywana tylko raz danego dnia i to był jej koniec. Potem jak się tylko dało wracałam do prezentowania każdej karty x 3 x 5 dni, czyli 15 razy. Błąd! Duży błąd! Maja dawała mi wyraźne wskazówki, że już tyle prezentacji nie potrzebuje, a ja nawet po kilkukrotnej lekturze książki “How to Teach Your Baby to Read” (“Jak nauczyć dziecko czytać”) autorstwa Domana nie potrafiłam tego wyłapać. To nie był kryzys, jak go nazwałam, ale niezwykle pozytywne zjawisko i znak, że uczy się szybciej. Takie same „rozkminki” miała druga mama i tu zacytuję fragment z naszych rozmów, bo uważam, że jej słowa oddają świetnie frustrację megapozytywnie nastawionych mam, które wbrew całemu światu i gadaniu rodziny i znajomych postawiły na wczesną edukację maluchów, zakupiły karty, poświęcały cały swój wolny czas i świetnie się bawiły ciesząc się, że dziecko jest nimi zainteresowane, a tu nagle….zonk…wszystko wskazuje na to, że maluch ma plansze w głębokim poważaniu: 

„Znów kryzys i nie wiem, czy to przez gorszy nastrój, czy nie. Coś jest ewidentnie nie tak. Chyba powinnam sobie darować trzymanie się Domana. To wygląda tak jakby tolerowała maksymalnie 2 powtórki. Rano czekała zadowolona, drugi raz też, ale zaraz po zrobiła wkurzoną minę, jakby nie tego oczekiwała. Więcej nie chciała dziś oglądać. Działania na kompie 2 x. Jakby wkurzało ją wałkowanie tego samego. Tak sobie myślę, że może ona naprawdę szybko zapamiętuje.”

Nie jestem w stanie odtworzyć, co ja tam sobie myślałam w chwilach kryzysów, ale podejrzewam, że miałam bardzo podobne myśli jak wyżej zacytowane. Obie źle rozumiałyśmy Domana i niepotrzebnie trzymałyśmy się kurczowo jego pierwszych wytycznych, co do ilości powtórek. Dodam tutaj, że Ola jest “domanowana” niemalże od urodzenia, Maja od 5-6 miesiąca życia. Już dawno był dla obu czas, aby pokazywać karty o wiele mniej razy.

Wielu rodziców po pierwszym „kryzysie” jak u nas po prostu rezygnuje, ale my jesteśmy z tych wytrwałych – dwie mamy muszkieterki, a teraz razem jest nam raźniej. Obserwujemy nasze maluchy, szukamy przyczyn ich zachowań, dokształcamy się i inspirując się nawzajem idziemy jakby obok siebie – każda tworzy jakby swoją wersję Domana. Kiedyś pewnie przeczytacie tutaj o efektach naszych poczynań, a tymczasem będziemy się dzielić tym, co robimy. 

JAK DOJŚĆ DO TEGO, ŻE DZIECKO POTRZEBUJE MNIEJ POWTÓREK

Jak widzicie z tych rozmyślań metoda Domana jest bardziej kompleksowa niż by się to wydawało. Można powiedzieć, że z czasem przechodzi w metodę Shichidy pod względem powtórek, chociaż to ogromne uproszczenie, bo Japończyk wymyślił mnóstwo innych rzeczy, których u Domana nie ma. Można powiedzieć, że metoda Domana rośnie razem z dzieckiem i dostosowuje się do niego. Oczywiście wygląda na to, że trzeba zgłębić nie jedną, ale dwie-trzy książki napisane przez Domana, żeby do tego dojść. Jeśli zaczynacie teraz albo chcecie zacząć, początki będą takie jak u nas i spokojnie możecie się krok po kroku wzorować mając cały czas na uwadze niniejszy post. Poza tym zapraszam do lektury pojawiających się co jakiś czas postów z serii: „Jak zacząć czytanie globalne w zależności od wieku dziecka” i do dostosowania się do wskazówek dotyczących dzieci w danym przedziale wiekowym (na razie pojawiła się część 1 i część 2). 

Jako, że w grupie, którą założyłam na Facebooku jest was coraz więcej i dużo z was właśnie teraz zaczyna, a ja jeszcze nie napisałam wszystkich wskazówek do każdego przedziału wiekowego, przygotowałam dla was poradnik krok po kroku jak wprowadzić metodę Domana i doprowadzić ją do końca, aby siebie i dziecka nie zniechęcić. Ten poradnik w pigułce został stworzony w oparciu o dyskusje z „inspirującą mamą” i o całą wiedzę, do której razem się dokopałyśmy.

Na szczęście nasze córeczki jeszcze nie mają nas dość i mniej lub bardziej cierpliwie czekały, aż odkryjemy to, co odkryłyśmy. Zdaję sobie jednak sprawę, że większość dzieci będzie raczej mniej niż bardziej cierpliwa. Po prostu mając dość patrzenia w kółko na te same karty będą reagować złością, czy po prostu odwracać wzrok, jak zdarzało się to mojej Mai

CZYTANIE GLOBALNE  – PORADNIK DLA RODZICA 

Chociaż napisałam w tytule “czytanie globalne” to poszczególne opisane przeze mnie tutaj kroki dotyczą wszystkich programów Domana. Odwołuję się do czytania globalnego dlatego, że wiem, że większość rodziców jest zainteresowana właśnie tym programem, a nie innymi. 

Krok 1 – wiedza teoretyczna:

– lektura książek Domana, o których możecie poczytać tutaj (niedługo dojdzie jeszcze jedna),

– lektura mojego bloga: zróbcie sobie notatki ze szczegółów wprowadzania czytania globalnego w zależności od wieku dziecka. Ja po lekturze książki „How to Teach Your Baby to Read” („Jak nauczyć swoje dziecko czytać”) niestety nie zrobiłam sobie notatek i teraz wracając do wybranych fragmentów na potrzeby bloga, odkrywam co chwilę coś nowego. Ostatnio między innymi przypomniałam sobie, że z 23-miesięcznym dzieckiem już powinnam pracować nieco inaczej. Generalnie mamy zmianę o 180 stopni po tym jak ponownie wczytałam się w książkę o nauce czytania. Mając notatki będziecie mieć szybki dostęp do informacji co zmienić wraz z dorastaniem maluszka i wchodzeniem przez niego w nowe przedziały wiekowe.

Krok 2 – obserwacja zainteresowania dziecka:

1. W założeniu dziecko, z którym zaczynamy czytanie globalne, czy jakikolwiek inny program Domana powinno być na początku zainteresowane planszami i z waszych relacji wiem, że zwykle tak jest (jeśli tak nie jest zastanówcie się, czy nie ma w tym za dużo presji, waszego stresu, czy może dziecko akurat miało zły dzień, czy złą chwilę, a może po prostu prezentujemy karty zbyt wolno, a może realizujemy z 2-latkiem program w wersji dla niemowlaków, bo taki właśnie Doman rozpisał szczegółowo).

2. Jeśli zainteresowane do tej pory dziecko nagle traci zainteresowanie szukamy przyczyny np. rośnie ząbek.

3. Jeśli powód zewnętrzny się znalazł, robimy przerwę od plansz, dopóki nie ustanie (o przerwach wspominałam tutaj).

4. Jeśli zainteresowanie dziecka spadło pomimo to, że jest zdrowe, najedzone, ogólnie ma dobry dzień i my też mamy dobry dzień (to też jest ważne), ja na wszelki wypadek bym poczekała i poobserwowała jeszcze przez kilka dni, czyli dokładnie tak jak robiłam, czy nic się nie zmienia.

5. Jeśli przez 3-5 dni bez wyraźnej przyczyny dziecko nie chce patrzeć na karty, czy może nawet się denerwuje to powinien być dla nas sygnał, że mózg naszego malucha już rozwinął się na tyle, że nie potrzebuje aż tylu powtórek.

6. Zaczynamy kombinować wzorując się na naszym doświadczeniu:

a) odkładamy codziennie w każdym zestawie, który mamy 2 karty zamiast 1 i dodajemy 2 nowe (u nas taki zabieg był w na przykład tutaj przy wprowadzaniu cyfr w matematyce po skończeniu etapu na kropkach),

b) jeśli po kilku dniach stwierdzamy, że to nie pomaga odkładamy 3 karty i dodajemy 3 nowe (rozmyślałam już nas tym tutaj i w sumie niedługo potem wprowadziłam w życie, ale błędnie wróciłam do odkładania 1 karty dziennie, jak tylko uznałam, że kryzys minął)

c) zamiast kombinacji z odkładaniem większej ilości kart dziennie, możemy spróbować zmniejszyć ilość sesji z jednym zestawem z 3 do 2, a po pewnym czasie nawet do 1,

c) jeśli to nie pomaga, a macie dziecko starsze niż 12 miesięcy piszcie w grupie na Facebooku. Odpiszę wam na pewno i nie tylko ja, bo jest tam też mama, która zaczęła z dużo starszym niż moja Maja dzieckiem i daje radę, bo od początku zdaje sobie sprawę, jakie powinna mieć podejście. Ten podpunkt usunę, jak pojawią się wszystkie wpisy z serii „Jak zacząć czytanie globalne w zależności od wieku dziecka,” bo wtedy odpowiedzi będą na blogu (na razie pojawiły się 3: dotyczące dzieci w wieku 0-3 miesięcy ,4-6 miesięcy oraz 6-12 miesięcy).

Wszystkie powyższe punkty dotyczą obserwacji dziecka, z którym już od jakiegoś czasu pracowaliśmy, a u którego spadło zainteresowanie i ten brak zainteresowanie bez jakiejś wyraźnej przyczyny z zewnątrz się utrzymuje. Jeśli dopiero zaczynamy z maluchem 0-6 miesięcy powinniśmy te informacje cały czas mieć na uwadze, ale za bardzo się nimi nie przejmujemy przez długie miesiące. Jeśli zaczynamy już z nieco starszym maluchem i ciężko nam idzie już na samym początku to na pewno nie możemy założyć, że potrzeba mu mniej powtórzeń, bo według Domana im młodsze dziecko, tym szybciej się uczy. Jeśli początki z ruchliwym maluszkiem 7 miesięcy plus nie są fajne bardzo możliwe, że nie dostosowujemy metody do jego wieku np. zbyt długo trwamy w etapie pojedynczych słów (patrz punkt c). 

Informacje z tego posta okazały się przydatne? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. Mam nadzieję, że dużo ten wpis rozjaśnił. Będzie mi  bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.

Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji mojego bloga (okienko na stronie głównej).

Jako, że nie znalazłam grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u. Z radością informuję, że grupa już liczy prawie 300 członków.

4 CommentsClose Comments

4 Comments

  • Maria
    Posted 20 stycznia 2019 at 23:28 0Likes

    Genialny wpis! 🙂 Już od kilku miesięcy czytam o metodzie Domana i u Pani jak zwykle mogę znaleźć najwięcej informacji i dowiedzieć się jak to działa 😉 Cały czas mnie coś powstrzymuje zacząć przygodę z czytaniem i matematyką. Jakiś miesiąc temu próbowaliśmy wprowadzać bity inteligencji. Córka miała 14.5 miesięcy, jej się podobało bardzo, tak że musiałam pokazywać jej te same bity kilkakrotnie pod czas jednej sesji, kiedy mówiłam że to koniec i dziękowałam za uwagę ona się denerwowała i wymagała jeszcze. To mnie przestraszyło, bałam się przesadzić, bo ona patrzyła na te karty bez mrugnięcia. Na następny dzień było to samo ale już nie chciałam jej pokazywać znowu kilkakrotnie i zaczęłam jej dawać po 3 karty żeby pokazywała mi ptaków. Okazało się że już wszystkie 10 ptaków zna. Byłam w szoku. Od tego czasu spróbowaliśmy jeszcze z kwiatkami i było to samo. Ciężko jest jej zrozumieć że 10 kart jeden raz i tyle, ona chce kilka raz zobaczyć karty. Wiem że to jest moja wina, bo nie dałam rady jej to dobrze wytłumaczyć, ale teraz nie wiem co robić. od tamtego czasu mamy przerwę z bitami. Ona codziennie przypomina o nich, mówi ‘bi’ i biegnie do pokoju gdzie je trzymamy. Planowałam zaczynać czytanie globalne ale nie wiem czy dam rade ją uczyć i ograniczać czas sesji. zastanawiam się może to dla niej za mało 10 kart może potrzeba więcej? Będę Pani bardzo wdzięczna za podpowiedź co w takiej sytuacji robić? Bo chciałabym rozwijać pamięć córeczki, wykorzystać ten potencjał który ona ma i bardzo mi się podoba metoda Domana, jest dostosowana do dziecka i jego możliwości.
    I jeszcze jedno zastanawiam się nad zakupem gotowych zestawów do czytania, tylko nie wiem które wybrać czy z wczesnej edukacji czy Cudowne dziecko. Jakby mogła Pani pomóc mi wybrać 😉 i co robić kiedy gotowe zestawy przerobimy: drukować samodzielnie na zwykłym papierze? nie doczytałam tego, a wiem że na pewno o tym Pani pisała.

    Dodam że czytanie w języku angielskim nie planujemy, bo oboje pracujemy i nie dalibyśmy rady, ale rozmawiamy w córką po angielsku codziennie i czytamy książki.

    • Posted 27 stycznia 2019 at 08:54 0Likes

      Witam serdecznie:) Cieszę się, że mój blog pomaga. Nawet jak dziecko chce więcej Doman nie radzi pokazywać tego samego. Jak chce więcej to trzeba pokazywać nowe i nowe i nowe. Dołącz do naszej grupy. W plikach znajdziesz gotowe bity inteligencji. Sama też możesz coś dorzucić. Przesadzić się nie da. Po prostu nie zdołasz sama wyprodukować tyle, żeby ją nasycić 😛 Nie rób przerw tym bardziej, że malutka jest chętna. Po prostu bierzesz 10 bitów. Machasz baaardzo szybko i mówisz co na nich jest, po czym się chowają. 10 to minimum…nie maksimum 😛 Jak zdołasz przygotować 100 bitów – pokaż 100 🙂 Tak samo w czytaniu. Był czas, że pokazywałam 20-30 kart na raz dzień w dzień. Chce więcej to nowe i znowu nowe i znowu nowe. Jak już nie masz – chowasz. Pokombinuj coś. Karty się schowały…zrobimy to i to…i je zaraz znajdziemy i …będzie przerwa…będzie niedosyt.
      Gotowy zestaw w wieku Twojej córeczki może się nie sprawdzić, ale decyzja należy do Ciebie. Z tego co piszesz jest bardzo mądra i szybko łapie. Może się okazać, że słowa “mama, tata, nos, oko” wieją dla niej nudą. Jeśli chcesz spróbować jednak z gotowym zestawem z Wczesnej Edukacji masz więcej kart, z Cudowne Dziecko mniej. Wczesna Edukacja jest zgodna z zaleceniami Domana, w Cudownym Dziecku modyfikacja typu, że słowa są odmienione, bo to niby inna metoda 😛 Można też tak, ale mi osobiście dziwnie by się pokazywało słowo “tacie” zamiast “tata.” Nie mówię, że akurat takie tam jest, ale to taki przykład. Od Anety Czerskiej kupiłabym natomiast książki – recenzja tutaj. Ja po wielu doświadczeniach radziłabym na połowie kartki A4 pisać ręcznie, na bieżąco, żeby na kartach były słowa, które dziecko interesują. U Czerskiej wyczytałam, że rodzice piszący ręcznie odnoszą większy sukces. Nie chodzi tu o żadną przewagę pisma ręcznego nad drukowanym, tylko np. ja jak pisałam na komputerze to np. wieczorem, dzień wcześniej, jak Maja spała….na drugi dzień te słowa mogłyby już nie być dla niej tak interesujące jak w dany dzień. Czytałaś wpis łopatologiczny jak zacząć? Ja piszę na zmywalnych kartach – tu zobaczysz wideo. Dla was byłyby ok na pojedyncze słowa, być może dwuwyrazowe wyrażenia też, ale na zdania za małe. Aha…jak pisać to raczej na sztywnym papierze.

      • Maria
        Posted 28 stycznia 2019 at 15:45 0Likes

        Dziękuję bardzo za odpowiedź 🙂 Bardzo mi pomogło to co Pani napisała, właśnie tak się zastanawiałam co z tymi słowami których nie ma w zestawie a które córeczka chciałaby poznać. Teraz pewnie będziemy ręcznie pisać , tylko nie wiem czy kupować do tego szablony (widziałam na wczesnej edukacji) i papier sztywniejszy (bo pewnie cieżko będzie ładnie napisać każde słowo) czy drukować na zwykłym papierze ? I rozmiar czcionki już może być mniejszy nawet dla dziecka które nie uczyło się czytać do tego czy lepiej zacząć od tych 8cm? i jeszcze jedno gdzie mogłabym kupić takie karty zmywalne jak u Pani ? Dziękuję za tego bloga, za doświadczenie którym Pani dzieli się z ludźmi,. Od Pani dowiedziałam się istnieniu metody Domana i o tym że maluszki potrzebują się uczyć nowego i nowego, i że nie można tym zaszkodzić dziecku jak mówi na przykład moja mama ale wręcz przeciwnie .

        • Posted 2 lutego 2019 at 01:51 0Likes

          W tym wieku już nie trzeba mieć takich dużych kart. Kartka A4 na pół lub kup zmywalne jak my mamy. Żeby było sztywniej my np. do książek korzystamy z fotograficznego najtańszego jaki znalazłam na allegro. Jak jeszcze drukowałam karty to też na fotograficznym do niedawna. Kobiety mają tendencję do idealności.Pismo naprawdę nie musi być idealne. Moje możesz zobaczyć na Instagramie tutaj, tutaj lub na książeczce o Plastusiu (akurat mi się marker wypisywał). Czerska w swojej publikacji pisze, że rodzice, którzy piszą ręcznie mają większy sukces. Nie chodzi o wyższość pisma ręcznego nad drukowanym, tylko o to, że ręcznie jesteśmy w stanie napisać na poczekaniu akurat to co w danej sekundzie malucha interesuje. Na szkoleniu z Bożeną Bejnar-Sławow wszystkie prezentowane materiały były pisane ręcznie. Rozmiar może być mniejszy. Spróbuj zacząć od 4 cm. Karty kupiłam u Karoliny Lubas, ale widzę, że jakaś dezorganizacja i ich nie ma. Trzeba napisać do niej. Niedawno były, bo było nam mało i zamówiłam więcej.
          A ja dziękuję za docenienie mojego bloga. Wkładam dużo pracy i serca w jego prowadzenie. Niemniej jednak jeszcze nie pisałam o tym co jest najważniejsze w metodzie Domana. Artykuł- perełka już jutro. W razie dalszych pytań jestem do dyspozycji.

Leave a comment