fbpx

CZYTAMY I OCENIAMY ZBIORY W NASZEJ DZIECIĘCEJ BIBLIOTECZCE – CZĘŚĆ 2: 

KSIĄŻKI O PRZESYMPATYCZNEJ MAŁPCE BOBO, AUTOR: JEZ ALBOROUGH

Wspominałam już w poprzednim wpisie z recenzjami o bardzo niepozornie wyglądającej książeczce. W naszym zbiorze znalazła się przypadkiem pośród innych książeczek od kuzynów Mai z Anglii. Pamiętam jak przeglądając tą książeczkę tak nawet skomentowałam mówiąc do męża, co to za książka, w której są tylko 3 słowa i to 1 powtarzające się prawie na każdej stronie. Wtedy jakoś do mnie nie przemówiła. Oczywiście to moje i wyłącznie moje pierwsze wrażenie. Teraz mam zupełnie odmienne zdanie.


Pamiętam jak pierwszy raz przeczytałam ją Mai. To co nie było napisane, po prostu dopowiedziałam. Tak sobie wymyśliłam, że powtarzające się słowo „hug” (przytul mnie) będę czytać z różną głośnością i z różną intonacją w zależności od wielkości tego słowa i w zależności od tego, co się dzieje na obrazkach. Aż sama byłam zaskoczona swoją inwencją twórczą i tym jak to fajnie wyszło: „hug” w wersji pytającej i oznajmującej, „hug” jako prośba i jako desperackie wołanie o przytulenie, a na koniec to samo słowo jako podziękowanie. Niesamowite ile emocji można wyrazić jednym słowem, które w dodatku nie jest wyrażeniem typowo opisującym jakieś uczucie.

W całym opowiadaniu chodzi o to, że mała małpka Bobo szuka w dżungli swojej mamy i po drodze spotyka różne przytulające się zwierzęta. Pomaga jej słoń. Na samym końcu płaczącą małpkę zauważa mama, która krzyczy: „BOBO,” a następnie mała małpka krzyczy „MUMMY” i biegnie, aby się przytulić. W tym momencie Maja, która ze skupieniem i z niezwykle poważną do tej pory miną słuchała historyjki miała uśmiech od ucha do ucha. Ja ze swej strony starałam się bardzo pozytywnie zabrzmieć odczytując te wołania.

Za pierwszym razem książeczka została przeczytana jakieś pięć razy pod rząd z inicjatywy Mai i nadal jest u nas hitem.  Książeczka „Hug” Jez Alborough to pierwsza książeczka, której treść Maja umie opowiedzieć sama. I to w języku polskim, bo nieraz moja mama jej interpretowała po swojemu: „Bobo szuka mamy…” Mówi to niezwykle smutnym głosem wczuwając się w rolę Bobo i wyrażając jego tęsknotę za mamą. W języku angielskim wystarczą dwa słowa: “Bobo” i “mummy”. Nie bez powodu spośród wielu innych zdjęć mój wybór padł akurat na zdjęcie Mai z tą książeczką i zostało zdjęciem głównym w podsumowaniu rozwoju mowy mojej córeczki. Jej mina mówi wszystko.

Maja już od dawna utożsamia siebie z małpką Bobo. Jakoś tak samo wyszło i to nieco odwrotnie niż w książce, że jak się długo nie widzimy to ja wołam:„MUMMY,” a Maja woła: „BOBO” i biegniemy się przytulić. Ostatnio spróbowałam zrobić odwrotnie, czyli tak jak mama małpka z książki zawołać: „BOBO” i Maja natychmiast zawołała „MUMMY.”

Nagrałam wideo prezentujące książeczkę w całości. Jak widać na wideo pomimo to, że książeczka nie ma grubych i sztywnych kart, jak książeczki Usborne, które prezentowałam ostatnio, jest naprawdę w dobrym stanie, chociaż dostaliśmy ją używaną (po kuzynach) i jest z nami od dłuższego czasu.

Zachęcona niespodziewanym sukcesem tej pierwszej książeczki z tej serii zakupiłam pozostałe. Są utrzymane w podobnym stylu, czyli kolorowe, bogato ilustrowane, z minimalną ilością słów i zakończeniem w bezpiecznych ramionach mamy.

Cała seria jest z nami od niedawna więc Maja jeszcze treści pozostałych książeczek nie zna na pamięć, ale zainteresowanie przygodami małpki Bobo jest ogromne. Ja uważam, że w fajny sposób przedstawiają dziecięce rozterki, problemy drobne radości:

„Hug” – tęsknotę za mamą, gdy jej nie ma w pobliżu

„Tall” – marzenie dziecka, aby jak najszybciej urosnąć

„ Play”- dzieci nie lubią pory snu, chcą się dalej bawić

„Yes” – każde dziecko lubi się kąpać, ale gdy po kąpieli nadchodzi pora snu, przychodzi ochota na zabawę

KSIĄŻKI O PIESKU O IMIENIU SPOT, AUTOR: ERIC HILL

Tata też jest fajny
Książeczki o przygodach małego pieska

 

Przyznam się, że kupowałam te książeczki z myślą o czytaniu globalnym i pod tym względem mnie rozczarowały. Wcześniej sprawdziłam w grafice Google wnętrze jednej i stwierdziłam, że nawet się nadaje, więc zadowolona kupiłam całą serię. Okazało się, że pod czytanie globalne można podciągnąć zaledwie dwie książeczki i trochę przez chwilę żałowałam, że nie sprawdziłam wnętrza wszystkich, ale o tym dlaczego i o szczegółach jakie powinny być książeczki do czytania globalnego napiszę innym razem.

Niemniej jednak, pomijając aspekt czytania globalnego książeczki są świetne, chociaż nieco mniej trwałe niż opisywane wcześniej przeze mnie książeczki z serii „That’s not my…” wydawnictwa Usborne. Maja oderwała ostatnio jedną klapkę. Oczywiście już naprawiłam dwustronną taśmą klejącą.

Na pewno są to książeczki, które wzbudzą ciekawość każdego malucha. Prawie w każdej może coś odchylić i odkryć co się znajduje pod klapką. I mój „bejbik” z wielką pasją to robi, chociaż za pierwszym razem zupełnie nowiutkie klapki tak mocno przylegały do kartek, że musiałam jej pomagać. Małe paluszki nie mogły sobie poradzić. Teraz klapki są już „wyrobione” i bez problemu się otwierają.

Mi osobiście bardzo podoba się wstawka w jednej z nich: „This book belongs to …” (Ta książka należy do ….), gdzie mogłam wpisać imię Mai. Oczywiście całe zdanie jest przykryte klapką więc niespodzianka po odchyleniu jest.

Na plus zasługuje też to, że o ile we wszystkich naszych książkach, jeśli już w ogóle występuje jakiś rodzic, to jest to tylko mama, a w książeczkach o Spocie pojawia się też tata. A tata przecież też jest ważny. Naprawdę mało jest książek o tacie.

W przypadku tych książeczek również nagrałam wideo:

Książeczki z tej serii w skrócie:

„Where’ Spot?” (Gdzie jest Spot?) – Jak wskazuje tytuł szukamy pieska. Jest dość ciekawie, bo przy sprawdzaniu znajdujemy ukryte zwierzęta np. Maja otwiera drzwi, a tam niedźwiedź, otwiera pianino, a tam hipopotam z ptaszkiem na głowie itp.

„Spot Goes on Holiday” (Spot jedzie na wakacje) –Zabawny czas spędzony z tatą zakończony poznaniem nowego przyjaciela.

„Spot Goes to the Park” (Spot idzie do parku) –Zabawa z przyjaciółmi w parku zakończona poznaniem nowego przyjaciela.

„Spot Bakes a Cake” (Spot piecze ciasto) – Kolejna pełna ukrytych pod klapkami niespodzianek książeczka o tym jak Spot pomaga mamie zrobić tort urodzinowy dla taty.

„Spot’s Birthday Party” (Przyjęcie urodzinowe Spot’a) – Zabawa na całego i w chowanego. Miałyśmy zabawną sytuację, gdy czytałam Mai tą książeczkę. Szukając schowanego zwierzątka musiała odchylić zasłonę. Znalazła hipopotama i …próbuje odchylić drugą zasłonę, ale się nie da. Była nieco zaskoczona, bo obie wyglądały tak identycznie. Okazało się, że druga zasłona była tylko narysowana. 

„Spot says Goodnight” (Spot mówi dobranoc) –Przed pójściem spać Spot żegna się ze wszystkimi, oczywiście ukrytymi pod klapkami, które maluch z radością odkrywa.

„Spot Loves his Dad” (Spot kocha swojego tatę) -Jak widać po tytule w tej serii tata jest naprawdę doceniony. Czas z tatą to czas ciągłej zabawy i nowych pomysłów.

„Spot Goes to the Farm” (Spot jedzie na farmę) – Jak się pewnie domyślacie Spot zwiedza farmę, a maluszek, któremu czytamy książkę ma za zadanie mu w tym pomóc odnajdując ukryte pod klapkami zwierzątka.

Edit: ponad 6 miesięcy od napisania tej recenzji książki o Spocie są nadal hitem. Sami zobaczcie:

Moje recenzje okazały się przydatne? Jeśli tak, podziel się z innymi. 

Jestem ciekawa jakie książeczki anglojęzyczne są hitem u was.  Będzie mi  bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.

Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji (okienko na stronie głównej tego bloga).

10 CommentsClose Comments

10 Comments

  • Kamil
    Posted 16 listopada 2017 at 11:31 0Likes

    Książki o Bobo mnie nie przekonały. Już lepiej prezentuje się piesek Spot w twardej oprawie. 🙂

    • Posted 16 listopada 2017 at 11:54 0Likes

      Tak jak pisałam na początku – mnie też nie 🙂 Pierwsze wrażenie słabe. Ale mojego malucha już tak. Kocha każdą 🙂 W tym wypadku zdanie malucha najważniejsze i ja też pokochałam małpkę Bobo.

  • Magda
    Posted 16 listopada 2017 at 11:57 0Likes

    Myślę, ze takie książeczki zachęcają do poznania języka obcego, ale też wyrażania swoich emocji.

    • Posted 16 listopada 2017 at 12:15 0Likes

      Potwierdzam: dla mojego maluszka Bobo to symbol tęsknoty za mama. Dodałabym jeszcze, że jako, że język jest megaprosty zachęcają malucha do mówienia 🙂

  • Goga
    Posted 16 listopada 2017 at 12:52 0Likes

    Bardzo fajne książki 🙂 Na pewno wezmę je pod uwagę przy planowaniu książkowych zakupów dla dziecka 🙂

  • Kat Nems
    Posted 17 listopada 2017 at 00:38 0Likes

    Mieszkam w Anglii i powiem Ci, że nie widziałam tych książek jeszcze.
    Możliwe, że szukałam w innych rewirach, mam chyba troszkę za dużą córkę, na tego typu lekturę:))

    • Posted 17 listopada 2017 at 15:24 0Likes

      Ja “Hug” mam od szwagierki, która mieszka z dziećmi i mężem na stałe w Anglii, więc myślę, że powinny być tam dostępne z tym, że jako, że ja mieszkam w Polsce to niestety nie podpowiem, gdzie szukać. Ja całą resztę zdobyłam internetowo. Ponoć kuzyni (chłopak i dziewczynka) szaleli za tą książeczką i przy jej czytaniu głośno krzyczeli “hug”. Ile lat ma córeczka?

  • Marta Kraszewska Rudym spojrzeniem
    Posted 20 listopada 2017 at 19:52 0Likes

    My mamy kilka książek z usborne i jesteśmy zadowoleni. Mamy tez postman tej autorki od Gruffalo:)

    • Posted 20 listopada 2017 at 21:03 0Likes

      My mamy mnóstwo książeczek Usborne (o jednej serii pisałam tutaj) i też jesteśmy zadowoleni. Ooo Gruffalo w biblioteczce jeszcze nie mamy. Dziękuję.
      Szkoda jedynie, że żadna z tych książek co mamy nie nadaje się do czytania globalnego, bo żadna nie spełnia wymienionych przeze mnie w ostatnim artykule kryteriów. Ale poza tym są cudowne i niezniszczalne.

Leave a comment