fbpx

SPRAWDZANIE WIEDZY MALUCHA W METODZIE DOMANA
 

Glenn Doman we wszystkich napisanych przez siebie książkach, o których wspominałam w dziale Niezbędnik rodzica, jasno pisze, żeby nie sprawdzać na ile dziecko opanowało materiał prezentowany na kartach. Według niego testowanie hamuje pęd do wiedzy, a niemalże cytując jego słowa o ile nauczanie dziecka jest dawaniem mu cennego prezentu, to testowanie jest domaganiem się zapłaty za ten prezent z wyprzedzeniem, na siłę, czyli zanim dziecko samo z siebie zaprezentuje efekty tej nauki. Naczelną zasadą powinna być zasada: nic na siłę, żadnej presji.

Ponadto, wszelkie „dorosłe” sprawdzanie wiedzy ma na celu wykrycie czego ktoś nie umie, a małemu dziecku, przede wszystkim powinno pozwolić się zaprezentować co już umie i to w sposób zupełnie bezstresowy. Odpadają więc pytania typu: „Co tu jest napisane?” nawet jak dziecko umie już wymówić dany wyraz. Odpada również wskazywanie jednej karty wśród wielu innych rozłożonych na podłodze. Muszę przyznać, że my tak czasem robimy, że rozkładamy dużą ilość kart, ale wtedy Majka się wszystkimi bawi.

Praktycznie obyłoby się bez sprawdzania, co nasz maluch umie, ale… No właśnie! Jest jedno „ale,” bo nam dorosłym jest trudno po prostu zaufać dziecku, uczyć go przez zabawę i nie sprawdzać, ile już wie i czy w ogóle przyswoiło cokolwiek z tego, co próbujemy mu pokazać. Muszę przyznać, że nawet mi było trudno nie sprawdzać od czasu do czasu postępów Majki, chociaż miałyśmy już całe tygodnie  samych prezentacji kart, czyli nowych słów, ilości, czy liczb bez żadnego sprawdzania, bo akurat miała taki okres, że nie była chętna aby dokonywać wyboru właściwej odpowiedzi. Ale u nas oczywiście nigdy to sprawdzanie postępów nie wywiera presji na dziecku. Jak Maja jest chętna i tylko wtedy, gdy jest chętna to sprawdzanie wiedzy naszego „bejbika” odbywa się w sposób domanowski. 

MOŻLIWOŚĆ ROZWIĄZANIA PROBLEMU ZAMIAST TESTOWANIA

Według Domana mądry rodzic nie testuje dziecka, ale daje mu okazję do „rozwiązania problemu” jak on sam to nazywa, czyli do wybrania jednej karty z dwóch, które prezentujemy. Pytamy po prostu: „Gdzie jest piesek?” w przypadku czytania globalnego w języku polskim, „Where’s the dog?” w przypadku czytania globalnego w języku angielskim, czy też zadajemy podobne pytanie w jakimkolwiek innym języku, w jakim komunikujemy się z dzieckiem. Oczekujemy oczywiście, że nasz maluch wybierze kartę z napisem “pies,” czy “dog.” A co jeśli nie? Nie martwcie się i doczytajcie ten post do końca.

Na zdjęciu do tego wpisu widzimy możliwość wyboru jednej karty z dwóch zaprezentowanych. Pytanie, które wtedy Mai zadałam brzmiało: „Where is number 10”? (Gdzie jest liczba 10?). Akurat matematyka jest u nas w języku angielskim. Jeśli dziecko wybierze właściwą kartę cieszymy się jak szaleni, całujemy i chwalimy. Możemy też przy okazji powiedzieć, co jest na drugiej. Nasz entuzjazm powinien być maksymalny za każdym razem jak nasz maluch wybierze właściwe rozwiązanie. Według Domana powinniśmy sami do siebie mówić coś w stylu: “Wow. If he knew that there are fifty other things just like that that he must know,” czyli założyć, że jeśli maluch wie tą jedną rzecz, którą pokazał, to na pewno wie też 50 innych. 

Jeśli wybierze niewłaściwą, dziękujemy dziecku za wybór i mówimy bez cienia negatywnych emocji, że to ta druga karta. Ważne jest, żeby nie skupiać się na złej odpowiedzi, tylko na dobrej. Zamiast mówić: “To nie jest 0.” lepiej pokazać właściwą kartę i powiedzieć: “To jest 0.” Ja czasem się z tą drugą- właściwą kartą trochę wygłupiam, żeby było, że nawet jak Maja wybierze złą odpowiedź, to i tak jest fajnie. Ważne jest, że nie szukamy „luki” w wiedzy dziecka, tylko niezależnie od odpowiedzi wie, że jest przez nas kochane i że doceniamy po prostu jego chęć wyboru.

Jeśli dziecko nie chce wybrać żadnej karty, my wybieramy i mówimy co na niej jest. Oczywiście jak sytuacja, że dziecko nie chce dokonać wyboru się powtarza oznacza to, że nasz maluch nie lubi tego robić i dajemy sobie na dłuższy czas spokój z możliwością wyboru skupiając się jedynie na prezentacji nowych informacji: słów, działań, ilości czy cyfr. Możemy spróbować za kilka tygodni do tego wrócić.

Doman pisze, że zdarza się też tak, że dziecko, które do tej pory chętnie wybierało właściwą odpowiedź nagle zaczyna wybierać same złe karty. Należy wtedy uznać, że sobie z nas żartuje. Pewnie zbyt często dokonywało wyboru i ma już dość. Wieje nudą. Jeśli nie chcemy rezygnować w takim wypadki z opcji wyboru, możemy odwrócić zasady zabawy i bawić się w podawanie złych odpowiedzi zamiast dobrych. Dziecko ma wygrywać. Zawsze! 

U nas takie wybieranie jednej kart z dwóch dość często ma miejsce. Pisałam o tym już w pierwszym wpisie. Dość niedawno jednak miałyśmy niemalże dwumiesięczną przerwę, bo Majka nie miała ochoty nic wybierać. Po 2-3 dniach bez jej reakcji na prezentowaną możliwość wyboru dałam sobie spokój na dłużej. Teraz do tego wróciliśmy i…..upomina się w języku angielskim o „more”  czyli „więcej.”

Doman twierdzi, że dzieci się różnią między sobą i ja się z nim zgadzam. Są takie, które lubią opcje wyboru, a są też takie, które nie lubią, co widać po braku reakcji na prośbę o wybór właściwej karty lub ciągłe wybieranie tej niewłaściwej. Musimy sami wyczuć własne dziecko i jeśli nie chce wybierać – nie zmuszać tylko zaufać, że chłonie wiedzę, jak gąbka i w sumie sprawdzanie postępów nie jest konieczne. Niedawno gdzieś przeczytałam, że w przypadku dziecka do 3 roku życia nastawiamy się na tzw. input, czyli prezentujemy jak najwięcej nowych informacji, uczymy i nie oczekujemy niczego w zamian. Realnych efektów, oczywiście, jeśli zdolny maluszek nie zechce nam się pochwalić wcześniej, możemy się spodziewać od 3 roku życia. 

ZABAWY Z KARTAMI

Mamy też inną możliwość oprócz pytań o właściwą kartę, ale z uwagi na wiek Majki (18 miesięcy) jeszcze jej nie testowałam. Doman proponuje zabawę dla całej rodziny: układamy 9 kart ze słowami na podłodze i gramy na zasadach Bingo tj. każdy członek rodziny kładzie np. żetony (u nas to pewnie będą nakrętki, jak w jednym z etapów naszej matematyki, o czym pisałam tutaj) na odpowiedniej karcie jak usłyszy, że została odczytana. Po jakimś czasie możemy zwiększyć ilość słów. Oczywiście wykorzystujemy słowa, które są już utrwalone tj. pojawiły się 3 razy przez 5 kolejnych dni.

Możemy też ułożyć karty z ilustracjami np. zwierząt i szukać zwierzątka, które w danym momencie jest pokazywane przez kogoś w formie słownej. Oczywiście należy pamiętać, że to sprawdzanie wiedzy dziecka jest dla nas – dorosłych. Zgodnie z podejściem domanowskim dziecko jest o wiele bardziej zainteresowane poznawaniem nowych informacji (słów, ilości, liczb) niż wracaniem do przerobionych już kart.

DOBIERANIE PYTAŃ DO WIEKU DZIECKA

Z racji tego, że mój maluch ma dopiero 18 miesięcy są mamy dokładnie tego typu pytania, których przykłady wymieniłam wcześniej. Jednakże im dziecko starsze, tym bardziej możemy je urozmaicać. Prezentując karty zamiast pytać: „Gdzie jest jabłko?” dwulatka można zapytać: „Co przed chwilą jadłeś?”, a trzylatka: „Co to jest za owoc: czerwony, okrągły, słodki?”. Z czterolatkiem możemy zupełnie poszaleć: „Który z tych dwóch owoców rośnie w Afryce?” oczywiście odwołując się do wiedzy o świecie dziecka. Na pewno w żadnym przypadku nie pytamy: „Co tu jest napisane?,” bo to zbyt abstrakcyjne pytanie dla tak małego dziecka.

CHWALENIE DZIECKA

Z chwaleniem nie można przesadzić, chociaż ja czasem się zastanawiałam, czy nie przesadzam. Im bardziej szczere pochwały i im więcej, tym lepiej. Po każdej prezentacji kart głośno chwalimy dziecko, całujemy, mówimy jakie jest mądre, fajne i co nam jeszcze nam jeszcze pozytywnego przyjdzie do głowy. To samo w przypadku możliwości wyboru, gdy dziecko wybierze dobrą kartę. Gdy wybierze niewłaściwą po prostu dziękujemy za wybór. Pochwały nie ma zupełnie jedynie jak żadnej akcji nie podejmie, ale nie ma też krytyki. Podchodzimy do tego zupełnie neutralnie, tak jak pisałam wyżej, sami wybierając odczytując właściwą kartę i zajmujemy się czymś zupełnie innym.

Tak jak pisałam w sierpniowym wpisie był czas kiedy miałyśmy z Mają 18 sesji czytania globalnego wraz z matematyką dziennie. Tak często słyszała pełne radości słowo ”bravo” (brawo), że aż sama zaczęła go używać. Czasem jak coś uda jej się zrobić w jej ocenie zasługującego na pochwałę, a nikt jej nie chwali sama klaszcze w ręce i mówi właśnie „bravo” swoim radosnym głosem. Zmieniłam to ostatnio na „awesome” (fantastycznie), żeby poznała więcej pozytywnych słów w języku angielskim. Oczywiście po tym dodaję różne komplementy typu jaka jest mądra. U mnie to chwalenie przychodzi bardzo szczerze i spontanicznie. Tatę często muszę trącać jak prezentuje swoje polskie karty. Tak samo moją mamę i innych.

CHWALENIE SIĘ DZIECKIEM, CZYLI O TYM, ŻE CZASEM LEPIEJ TEGO NIE ROBIĆ

Chyba każdy rodzic ma potrzebę chwalenia się tym, co dziecko umie. Pod tym względem jestem taka sama, jak inni. Jak wcześniej wspomniałam Doman podkreśla, że testy są dla dorosłych, dzieci nie lubią być testowane. Ale to nie tylko o czytanie, czy matematykę chodzi. W sumie idąc za tym, co sugeruje Doman chyba nigdy nie prosiłam “bejbika” o wybór właściwej karty poza domem. Za to przy okazji rodzinnej imprezy chciałam się pochwalić, jak ładnie pokazuje, gdzie są oczy, nos itp. i napotkałam na brak reakcji. Potem teściowa pytała o to samo po polsku- nic. Dawno nie widziane twarze, dużo ludzi zrobiło swoje.

Innym razem, przy moich koleżankach wyszło całkiem fajnie. Maja szukała kart, patrzyła z zainteresowaniem, jak jedna z moich koleżanek jej prezentowała zestaw 5-ciu słów. Podawała właściwą kartę z podłogi. Moje koleżanki były zachwycone. Jedna nawet stwierdziła, że jest bardziej rozgarnięta niż pięciolatki w przedszkolu, w którym uczy.

Przy każdej nowej osobie proszę ją w języku angielskim, żeby podała jej rękę i to robi. Na pożegnanie często sama z siebie mówi po angielsku „bye, bye” (pa,pa), a ostatnio pochwaliłam się przed jedną z moich uczennic tym, że odpowiedziała na pytanie: „What’s your name?” (Jak masz na imię?). Byłam taka dumna z mojej córeczki. 

Wspomniałam w poprzednim wpisie, że zmontowaliśmy z mężem filmik na potrzeby konkursu. Maja w jeden dzień rano pięknie powtórzyła za tatą wszystkie 5 słów, które jej prezentował na kartach. Pomyślałam sobie, że na drugi dzień rano tata zrobi prezentację o mniej więcej tej samej porze i ją nagram, a następnie dołączymy nagranie do tego co mamy. A na drugi dzień Maja co prawda patrzyła ze skupieniem na karty, ale nie wypowiedziała ani słowa. Ten fragment zobaczycie już niedługo (edit: już jest tutaj).

Mam też zabawny przykład znaleziony gdzieś w wirtualnym świecie: mama chwali się ile to już pokazać maluch umie i mówi, że on nie zawsze chce pokazać. Potem mama się dowiaduje, że za jej plecami pokazywał wszystko o czym mówiła. Jak widać różnie z tym chwaleniem się bywa.

Moje doświadczenie okazało się przydatne? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi.  A jak jest u was? Potraficie zaufać dziecku w 100% i skupić się tylko i wyłącznie na przekazywaniu wiedzy bez sprawdzania? Będzie mi  bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem.

Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u i do subskrypcji.

Jako, że nie znalazłam grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u. Na razie „raczkujemy,” ale liczę na to, że niedługo nasze grono się rozrośnie i będziemy mogli wymieniać się doświadczeniami. Widząc, ilu rodziców dołączyło do tej pory zapowiada się ciekawie.

2 CommentsClose Comments

2 Comments

  • Ola
    Posted 29 stycznia 2021 at 13:49 0Likes

    jak czytam pani bloga to zazdroszcze corki, ale z drugiej strony widze elementarne braki w kontekscie wychowania bez kar i nagrod.. smutne:(

    • Posted 3 lutego 2021 at 18:42 0Likes

      Nikt od początku nie wychowywał dziecka idealnie w każdej sferze. No chyba, że jest ktoś taki, a ja w swoim życiu na nikogo takiego nie trafiłam. Ja sporo błędów popełniłam i nie boję się o nich pisać ani się do nich przyznać np. tutaj. Ten artykuł napisałam już dawno temu. Z czasem zapoznałam się z wychowaniem bez kar i nagród, natomiast chwalić nie umiem przestać 🙂 Robię to jednak inaczej…zupełnie inaczej, a z drugą córeczką…nie chwalę w ogóle za patrzenie na karty. Z drugim dzieckiem jest łatwiej, większa wiedza itp.

Leave a comment